Człowiek o maryjnej intuicji

Rycerz Młodych 6/2013 Rycerz Młodych 6/2013

Sługa Boży Stefan Wyszyński to człowiek, którego młode życie kształtowała wielka pobożność maryjna i szacunek do drugiego człowieka. Wychowany był w rodzinie organistów z wielkimi tradycjami patriotycznymi. Rodzice przekazali mu umiłowanie ziemi ojczystej i poszanowanie dla płodów ziemi, jako owocu pracy rąk ludzkich.

 

Młodzieńcze zawierzenie

Stefan Wyszyński urodził się jako drugie dziecko w rodzinie wielodzietnej. Gdy miał 9 lat, spotkał go pierwszy bolesny cios – umarła mu jego ukochana mama, która w momencie śmierci miała zaledwie 33 lata. Chłopiec bardzo to przeżył, ale nie załamał się. To smutne wydarzenie w jakiś bardzo specyficzny sposób upodabnia do siebie dwóch młodych ludzi – Stefana Wyszyńskiego i Karola Wojtyłę. Karol bowiem, gdy stracił mamę, miał tyle lat, co przyszły Prymas, a w przyszłości jego serdeczny przyjaciel – Stefan. To bolesne doświadczenie ukształtowało w dwóch młodzieńcach postawę, którą później nazwano maryjną. Obydwaj bez wsparcia matki w tak ważnym okresie swego życia, niejako bardziej szukali matki w Maryi, zawierzając Jej swoje życie, powierzając całą przyszłość. Ona im matkowała, gdy pozbawieni ciepła matki ziemskiej i jej oparcia, odczytywali drogę swego powołania. Zawierzenie Maryi będzie czymś charakterystycznym dla życia przyszłego prymasa i papieża. Ten aspekt jest pierwszym (być może najistotniejszym) z wielu, które połączyły już w tak wczesnym okresie tych dwóch wielkich ludzi.

Stefan Wyszyński wspominał, iż w okresie dziecięctwa nigdy nie był zbyt skorym do modlitwy, ale w jego domu wisiały dwa obrazy Maryi: Matka Boża Częstochowska i Matka Boża Ostrobramska, które mu bardzo utkwiły w pamięci. Obrazy te często kontemplował, patrząc na nie równocześnie. Przy tej okazji pojawia się wspomnienie, że mama miała zawsze żarliwe nabożeństwo do Ostrobramskiej Matki, zaś ojciec „ciągnął” na Jasną Górę. Przed tymi obrazami rodzina gromadziła się na wieczornym Różańcu. Te dwa maryjne wizerunki z rodzinnego domu Stefana to zatem kwintesencja wiary jego rodziców, którzy uformowali w swym synu maryjność przykładem własnego życia i żarliwej modlitwy.

O tym, jak podobna jest droga umiłowania Maryi, Matki Pana Jezusa, przez Karola Wojtyłę, świadczy to, że właśnie Wojtyła senior nauczył syna tej specyficznej pobożności maryjnej, pielgrzymując z małym jeszcze Karolem do Kalwarii Zebrzydowskiej, do Maryi w cudownym wizerunku. Zarówno Stefan, jak i Karol widzieli swych rodziców, którzy często odmawiali Różaniec, którzy odbywali pielgrzymki do tronu Matki Bożej. Nabożeństwo ich rodziców do Niepokalanej kształtowało młodość tych dwóch chłopców – to nie mogło przejść bez echa w ich dojrzałym już życiu...

Dojrzała miłość Ojczyzny

Kardynał Wyszyński zasłynął przede wszystkim kazaniami i publikacjami o tematyce społecznej. W swoich pismach i nauczaniu ex cathedra zmierzył się z bardzo trudną sytuacją w Polsce, której powstawanie i odradzanie się po wielkich zniszczeniach spowodowanych agresją nazistowską było utrudniane, a czasem wręcz uniemożliwiane przez reżim komunistyczny. Prymas wołał o poszanowanie życia ludzkiego, o godność kobiety w jej pierwotnym powołaniu, o katolicką wolę życia. Wielokrotnie zachęcał wiernych, aby codziennie odmawiali Różaniec po to, by Polska mogła zmartwychwstać duchowo po wojnie, by się odrodziła: „Szczególną ufność naszą w czasach dzisiejszych budzi Różaniec święty. To pokorne, a tak skuteczne lekarstwo na dni nawet najgroźniejsze. Ilekroć Kościół Boży był w wyjątkowym niebezpieczeństwie, Stolica Apostolska wzywała do modlitwy różańcowej. Różaniec bowiem zrodził się w chwilach niebezpiecznej walki wywrotowych sekt i herezji przeciwko Kościołowi i porządkowi społecznemu. Wszystkim walczącym ludziom Kościół wkładał do ręki Różaniec święty. Najwybitniejsi papieże odsyłali walczących z mocami ciemności do Różańca” (Stefan Wyszyński, List pasterski O codziennym odmawianiu Różańca świętego, 15 sierpnia 1947 r.). Prymas prosi więc naród, by polegał na wstawiennictwie Maryi, Matki Pana, jako Orędowniczki, która może wybłagać narodowi polskiemu, doświadczonemu tak okrutnie rzeczywistością okupacji i wojny, odnowę moralną i materialną. Łączy zatem odrodzenie narodu z interwencją Maryi, w myśl proroczych słów swego poprzednika kardynała Hlonda: „...zwycięstwo (...) przyjdzie przez Maryję”.

Ta intuicja maryjna towarzyszy Prymasowi również wtedy, gdy w latach 1953-56 zostaje więziony za swoje nieugięte NON POSSUMUS! Prymas został zabrany nocą ze swej rezydencji przez uzbrojoną grupę ubowców. Zanim jednak doszło do „aresztowania” księdza, miała miejsce znamienna sytuacja. Pies, który przebywał na terenie rezydencji prymasowskiej, zaatakował i pogryzł jednego z funkcjonariuszy. Kardynał Wyszyński udzielił pomocy poszkodowanemu, fachowo zaopatrując ranę, po czym funkcjonariusze wręczyli księdzu pismo, które informowało o zakazie wykonywania wszelkich czynności znamiennych stanowi kapłańskiemu. Prymas został zabrany pod eskortą i wywieziony w nieznane bez żadnego nawet bagażu podręcznego – nie chciał niczego ze sobą zabrać. Przez trzy lata przebywał w kilku miejscach w warunkach bardzo niedogodnych, gdzie panowała wilgoć, chłód, ubóstwo. Kilkakrotnie zmieniano miejsce jego pobytu. Zupełnie odizolowany i „pod kluczem”, nieustannie był podsłuchiwany, śledzono jego każdy krok. Czas tej udręki samotności i lęku o to: Co się ze mną stanie, nie poszedł jednak na marne, zaowocował oddaniem się Niepokalanej w Jej macierzyńską niewolę miłości. Prymas dokonał wpierw osobistego aktu poświęcenia się Maryi w święto Niepokalanego Poczęcia, 8 grudnia 1953 r. To właśnie w niewoli, w osamotnieniu, niepewności jutra powstały podczas pobytu w Komańczy plany Jasnogórskich Ślubów Narodu, które zostały odczytane w obecności biskupów, kardynałów i ludu Bożego 26 sierpnia 1956 r. na Jasnej Górze. Prymas jeszcze wówczas był więziony w Komańczy, a na pustym tronie, na którym miał zasiąść podczas odczytywania ślubów, złożono symbolicznie biało-czerwone kwiaty. Sam Prymas złożył ślubowanie w swym miejscu uwięzienia – Komańczy. Znowu kardynał składa przyszłe losy swego narodu w matczyne ręce Niepokalanej Matki, której zaufał niejako wbrew nadziei i w całym tragizmie swego położenia.

Zwycięstwo przez Maryję

Stefan kardynał Wyszyński całym swym życiem przylgnął do Maryi, „postawił wszystko na Maryję”, jak sam wyznał. Chciał, aby cała Polska, wszystkie rodziny, dorośli, dzieci, młodzież dostąpili odnowy życia przez wstawiennictwo Niepokalanej, która jest najlepszą Matką dla każdego. To właśnie maryjność prymasowska przyczyniła się w znacznej mierze do „umaryjnienia” narodu Polskiego, który po raz kolejny w Matce Boga zobaczył swoją Matkę – współczującą i dobrą. Który uwierzył, że jeszcze nie wszystko stracone i jest możliwe powstanie z gruzów. Wzruszające są słowa, które wypowiedział o swym życiu, a które dobitnie świadczą o jego umiłowaniu Maryi, Matki Pana: „Wiele rzeczy w moim życiu pragnąłbym uczynić inaczej, lepiej, aby uniknąć niejednego błędu i ustrzec się niejednej słabości. Ale wydaje mi się, że cokolwiek bym powiedział o moim życiu, jakkolwiek bym zestawiał moje pomyłki, na tym jednym jedynym odcinku nie pomyliłem się, na drodze duchowej na Jasną Górę”.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...