Strefa kobiet wyzwolonych

Niedziela 5/2014 Niedziela 5/2014

Klasztory kontemplacyjne są latarniami, które oświetlają ludziom drogę do Boga. Dla mniszek natomiast są jak... przedsionek Nieba

 

W Polsce mamy 1350 mniszek modlących się w 88 klasztorach klauzurowych. Aż jedna trzecia z nich to karmelitanki bose. – Karmel oznacza ogród Pański. Posługa w nim jest najpiękniejszym życiem, jakie mogę sobie wyobrazić. Nasza bł. Elżbieta od Trójcy Świętej mówiła, że klasztor kontemplacyjny jest przedsionkiem Nieba – tłumaczy s. Maria Jadwiga od Chrystusa Króla, przeorysza klasztoru w Ełku.

Nie wszyscy jednak rozumieją poświęcenie życia w jednym miejscu, za kratami. Często zdarza się, że najbliżsi nie zgadzają się z taką decyzją. Mniszki znają wiele barwnych opowieści o tym, jak np. ojciec z bratem wyrwali kratę, by odbić dziewczynę z klasztoru.

– Pamiętam historię sprzed lat, gdy jednemu funkcjonariuszowi SB przytrafiło się takie „nieszczęście”. Również chciał wyrwać kratę. Nie dał rady, bo krata była bardzo solidna, z XVII wieku. Choć krata jest pewnym symbolem klauzury, to jednak często się przydaje – mówi s. Małgorzata Borkowska, benedyktynka z opactwa w Staniątkach.

Bywa, że rodzice nie rozumieją decyzji swych córek. Są przekonani, że ich dziecko za klauzurą zmarnuje się. Pytają, dlaczego dobrowolnie rezygnują z wolności, po co te kraty...

Szczęście za kratami

Klauzura, krata, mury wydzielają swoistą strefę kobiet wyzwolonych. Mniszek nikt na siłę nie wsadza do klatek, bo one same mają do nich klucze i zamykają się od środka. Dla nich więzieniem byłoby życie po drugiej stronie.

– To oczywiste, że krata kojarzy nam się z pozbawianiem wolności. Natomiast nasza krata jest po to, byśmy uwolniły się od tego, co przeszkadza nam być prawdziwie wolnymi – mówi s. Weronika Sowulewska, przełożona kamedułek w Złoczewie oraz przewodnicząca Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych.

Siostry nie są zamknięte za kratami, ale same się tam zamykają. One zamykają za sobą dotychczasowe życie, świat i to wszystko, co przeszkadza im być bliżej Pana Boga. – Wszystko zależy od punktu widzenia: gdy my patrzymy na ludzi w rozmównicy, to oni są za kratkami, a nie my – mówią siostry.

Mniszki przyrzekają, że nie wyjdą poza klauzurę klasztoru, do którego wstąpiły. Oprócz czystości i wierności Panu Jezusowi ślubują także stałość miejsca. Często jest więc tak, że gdy młoda dziewczyna idzie za kraty, nigdy już zza nich nie wychodzi. Oczywiście, zdarzają się wyjątki, ale zasadniczo resztę życia spędza za murami.

Czy takie powołanie może dać szczęście? – Ludzie po drugiej stronie klauzury nie wyobrażają sobie nawet, jak my tu jesteśmy szczęśliwe – z radością wyznaje s. Bogumiła Banecka, przełożona klarysek od wieczystej adoracji w Hajnówce.

Jedna z nieżyjących już karmelitanek opowiadała, jak wstąpiła do klasztoru. Było to kilka lat po wojnie, w której straciła brata i ojca. – Pamiętaj, córko, że prawdziwego szczęścia na ziemi nie znajdziesz – powiedziała jej wówczas matka. – Ja cały czas martwiłam się, że stracę twojego ojca. Natomiast ty wybrałaś sobie Oblubieńca, który nigdy cię nie zostawi. Jeśli ty Go nie zdradzisz, to będziesz szczęśliwa, bo On nigdy cię nie zawiedzie – usłyszała mniszka od swej matki.

Siostry nie ukrywają jednak, że życie za klauzurą bywa również trudne. Mniszki modlą się po 6-8 godzin dziennie. Oprócz tego pracują i muszą sobie zapewnić utrzymanie. Niektóre klasztory mają również adorację 24 godziny na dobę. To jest trudne zwłaszcza w mniejszych domach zakonnych, kiedy jest mało osób do rozpisania dyżurów. Siostry w nocy czuwają przy Najświętszym Sakramencie, a w dzień czekają ich normalne obowiązki.

Co z powołaniami?

W ciągu ostatnich dziesięcioleci zwiększyła się liczba klasztorów, ale, niestety, spadła liczba mniszek. Znawcy tematu uspokajają: nie ma jakiegoś wielkiego kryzysu. Liczba powołań utrzymuje się na stosunkowo niskim, ale stałym poziomie.

– Wiele lat spędziłam na studiowaniu życia zakonnego. Historia pokazuje, że po każdym dołku przychodzi górka. Są także charyzmaty, które szybciej się rozwijają i te, które gasną – wskazuje s. Borkowska. – Spadek powołań jest też odbiciem niżu demograficznego oraz emigracji zarobkowej. To nie dotyczy tylko klasztorów, bo przecież widać niż także na polskich uczelniach – dodaje s. dr Weronika Sowulewska.

Na mapie Polski można znaleźć klasztory, które nieźle sobie radzą z powołaniami. Jednak są też takie, do których od lat nie zapukała żadna dziewczyna.

– W najtrudniejszej sytuacji są te domy, które mają wyrwę pokoleniową i za klauzurą nie ma młodych mniszek – wskazuje s. Sowulewska. Zdarzały się przypadki, że średnia wieku w klasztorze wynosiła ponad 60 lat. Często młodej dziewczynie trudno odnaleźć się w tak dojrzałym towarzystwie.

Wysoka średnia wieku wśród mniszek to również owoc bumu powołaniowego z przełomu lat 40. i 50. ubiegłego wieku. – Do klasztorów przychodziły wówczas te siostry, które wcześniej zatrzymała wojna – uważa s. Borkowska. Obecnie klasztory wyludnią się, bo odchodzi do Pana właśnie powojenne pokolenie.

– Pamiętam, że był taki rok, w którym zmarło nam aż 8 sióstr – mówi s. Teresa Krawczyk, subprzeorysza klasztoru sióstr norbertanek w Imbramowicach. – W obecnej sytuacji powołaniowej nie da się ich szybko zastąpić.

Współczesne powołania są też inne niż te sprzed kilkudziesięciu lat. Często się zdarza, że do kraty pukają kobiety świetnie wykształcone i z doświadczeniem życiowym. Mimo tego często są słabsze niż ich poprzedniczki. – Ludzie są wychowywani do indywidualnego sukcesu, a w klasztorze obowiązuje reguła i posłuszeństwo. Czyli zupełnie odwrotnie – mówi s. Sowulewska. – Jest coraz większy rozdźwięk i przepaść pomiędzy klauzurą a światem zewnętrznym. Dlatego też młode dziewczyny muszą mieć bardzo mocne powołanie, by tę przepaść pokonać.

Pokazują to doświadczenia z ostatnich lat. – W 2012 r. przyszło do nas 9 dziewczyn, a została tylko jedna – mówi s. Krawczyk.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...