Kierunek: z e-Kościoła do wspólnoty

Czas serca 167/6/2013 Czas serca 167/6/2013

„Proszę księdza, ja już na Msze św. chodzę” – z nieukrywaną dumą mówi do mnie jedna z babć odwiedzanych na pierwszy piątek miesiąca. „Ooo, to świetnie, babciu, czyli ja już przychodzić z Panem Jezusem nie muszę?” – próbuję wzmocnić świadomość odzyskanych na nowo zdolności ruchowych. „E tam, do wnuczka na komputer chodzę, jak zaśpię na tę z Łagiewnik” – szybko rozwiewa wątpliwości. „Tylko czy to grzech, jak nie klękam na podniesienie?”

 

Msza św. z herbatą?

Jest niedziela, godzina 9.30. Włączam komputer i internetową przeglądarkę. Klikam w żółto-czerwoną ikonkę – mam to w „ulubionych”. Zresztą parafialną stronę lubelskiej parafii pw. Dobrego Pasterza do „ulubionych” dodałem już siedem lat temu, gdy zaraz po święceniach kapłańskich zacząłem tam pracować. Klikam w „transmisje on-line” i odtąd szklane oko kamery zawieszonej na chórze staje się moim, również moim. Tę samą bowiem transmisję Mszy św. uruchomiło jeszcze kilkadziesiąt osób. Skąd są? Chyba łatwiej napisać, skąd nie są.

Ale trzeba zadać nieco głębsze pytanie. Czy ci, którzy uruchomili transmisję Eucharystii, uczestniczą w niej, czy jedynie oglądają? Jak zachować się w momencie transmisji przeistoczenia, a jak w chwili adoracji Najświętszego Sakramentu? Zdecydowanie bardziej dotykamy sfery wewnętrznych przeżyć niż fizycznych postaw. Zresztą większość tych, którzy decydują się na taką formę uczestnictwa, nie tylko w niedzielnej Mszy św., i tak nie jest w stanie uklęknąć.

Zza ekranu komputera internetowi parafianie czasem wychylają się przez księgę gości. „Witam, uczestniczyłem we Mszy św. przez stronę internetową, ponieważ niedawno miałem operację po złamaniu nogi. Muszę przyznać, że mimo odległości, jaka mnie dzieli od tej świątyni, poczułem takie ciepło, jakie spotyka się bardzo rzadko na żywo w parafiach tu mi w kilometrach bliskich. Dominik Sroczyński”. „Serdeczne pozdrowienia z Afryki! Wielkie dzięki za możliwość uczestnictwa we Mszy św. i nabożeństwach on-line. Docieracie też do Maroka, serdeczne dzięki! Scholo, jesteście rewelacyjni! Aneta”.

Kto szuka internetowych, a raczej mobilnych transmisji? Przede wszystkim ci, których los rzucił na tereny, gdzie katolickiego kościoła trzeba z lupą szukać, a którzy najchętniej uczestniczyliby we Mszy św. w sposób realny, w żywej wspólnocie z ciała i krwi.

tu kończy się ziemia

Kościół w użyciu Internetu do pełnienia swojej misji dostrzega także ograniczenia, choć bardziej niż lękliwych obaw powinien wystrzegać się niewystarczającej obecności w Internecie. Rzeczywistość wirtualna nie może stać się zamiennikiem prawdziwej wspólnoty ludzkiej, do czego zresztą raczej nikt nie dąży.

Kościół obawia się, że jego działalności w wirtualnym świecie zagrozić może zjawisko ekstrapolacji. W Internecie istnieje bardzo szeroki wybór produktów i usług, dostępnych za kliknięciem myszy, dlatego też istnieje niebezpieczeństwo przekładania przyzwyczajeń konsumenckiego stylu życia na teren wiary. Niektóre badania naukowe stwierdzają, że osoby korzystające z religijnych zasobów sieci, będąc w stanie „zakupowego szaleństwa”, wybierają poszczególne wartości religijne wedle swojego gustu. Stąd tendencja niektórych katolików do wybiórczego traktowania prawd wiary.

Ewangelizacja poprzez sieć ma swoje granice. Nie ma w niej miejsca na elementy, które budują prawdziwy Kościół, czyli na sakramenty. Internet służy wymianie myśli, spotkaniom zapośredniczonym, czasem wspólnym modlitwom. Lecz chrześcijaństwo to nie jedynie wypowiadanie prawd wiary (ortodoksja), ale także ortopraksja, czyli życie na co dzień Ewangelią.

jak daleko warto pójść?

Raz po raz powraca kwestia możliwości wykorzystania sieci jeszcze bardziej, aż do… sakramentu pojednania. Nowa idea? Skądże! Spowiedź zapośredniczona nie jest wymysłem naszych czasów. Już w połowie XIII wieku św. Tomasz z Akwinu, omawiając to zagadnienie, stwierdził, że nie powinno się, nie mając dostępu do spowiednika, przesyłać mu wyznania grzechów za pośrednictwem listu, gdyż na odległość nie da się udzielić sakramentu. Akwinata jako rozwiązanie sugerował wyznanie grzechów przed osobą… świecką. Jednakże do takich praktyk spowiedzi zapośredniczonej dochodziło. Dopiero Stolica Apostolska pismami z 20 stycznia 1602 roku i 7 stycznia 1603 roku definitywnie zakazała tego procederu. Kwestia odżyła, gdy wynaleziono telefon. Tym razem na pytanie, czy w przypadku ostatecznej konieczności można udzielić rozgrzeszenia przez telefon, Penitencjaria Apostolska 1 lipca 1884 roku odpowiedziała: Nihil est respondendum (nic nie należy odpowiadać). A mogła udzielić trzech odpowiedzi: „tak”, „nie” albo „nic nie należy odpowiadać”.

Sprawę próbują regulować poniekąd dwa dokumenty Kongregacji Nauki Wiary z 23 marca 1973 roku i 23 września 1988 roku, nakładając ekskomunikę latae sententiae jedynie za utrwalanie (pisemne, jak również nagrywanie) bądź upowszechnianie tego, co w ramach spowiedzi sakramentalnej jest mówione przez spowiednika lub penitenta.

Dopiero List okólny Penitencjarii Apostolskiej z dnia 23 października 2002 roku stwierdza, że „stosowanie środków technicznych (fax, Internet, poczta elektroniczna itd.), które umożliwiają bardzo szybką komunikację i wymianę wiadomości na odległość, weszło na zakazany teren tajemnicy sumienia. Taki zakaz obowiązuje tym bardziej tam, gdzie chodzi o sakrament pokuty, obwarowany pieczęcią sakramentalną”.

Ciekawa jest opinia ks. Dariusza Kowalczyka SJ: „Obecny brak możliwości spowiedzi przez Internet lub telefon wynika z obowiązującej dyscypliny sprawowania sakramentu pokuty, a nie z istoty tegoż sakramentu”. Powołuje się on na kan. 959 KPK i KKK nr 1491, które nie mówią wprost o bezpośredniej obecności penitenta i spowiednika w akcie sakramentalnym. Podobnie wypowiada się o. Stanisław C. Napiórkowski OFMConv: „Żeby jednak zaistniał znak sakramentalny, musi zaistnieć przynajmniej moralna jedność materii i formy, tzn. współistnienie czasowe nie zawsze jest absolutnie konieczne”. Dla właściwego zrozumienia zestawienia tych cytatów należy zaznaczyć, że autor nie ma bezpośrednio na myśli spowiedzi zapośredniczonej. Kościół uznaje za ważne np. błogosławieństwo papieskie i odpust udzielane przez radio i telewizję, choć one do kategorii sakramentów oczywiście nie należą.

Wspomniany List okólny podaje jednak cztery istotne elementy sakramentu pokuty: sakramentalność, bezpośrednią fizyczną obecność podmiotów, dialogowość i w konsekwencji także skuteczność psychologiczną. O ile sakramentalność (czyli zaistnienie materii – wypowiedzenie grzechów ciężkich, i formy – formuła rozgrzeszenia) i dialogowość poprzez sieć w czasie realnym mogą zostać spełnione, to o „bezpośredniej, fizycznej obecności podmiotów” w Internecie mowy być nie może. Podobnie i skuteczność psychologiczna jest zapewne inna (mniejsza) niż w tradycyjnej formie sprawowania tego sakramentu. Nie bardzo widać też konieczność wprowadzenia takich rozwiązań, gdyż w przypadku, gdy penitent nie ma fizycznej lub moralnej możliwości skorzystania ze spowiedzi indywidualnej, może posłużyć się aktem żalu doskonałego, co „uprawnia” do przyjęcia Komunii Świętej, zobowiązując do skorzystania z sakramentu pojednania przy najbliższej okazji. Nadto KPK dopuszcza inne formy tego sakramentu, jak chociażby absolucja generalna czy spowiedź z tłumaczem. Przecież z wakacji czy miejsca sterylnego od katolickich kapłanów kiedyś się wraca.

ks. Radosław Warenda SCJ- Kraków

Cały najnowszy numer znajdziesz tutaj: http://wydawnictwo.net.pl/912/CZAS-SERCA-listopad-grudzien-2013.html

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...