Grzechy i przekleństwa a ludzki los

Któż jak Bóg 5/2015 Któż jak Bóg 5/2015

„Dlaczego ciągle spotykają mnie nieszczęścia? Za jakie grzechy tak cierpię? Choroby, przeciwności, niezrozumienie, poniżenia, udręki, niekończące się nieszczęścia… W moim życiu, w mojej rodzinie ciągłe piekło…” Znamy te pytania. Znamy takie historie. I to nie są głupie pytania i nie są zmyślone historie. „A może nie za swoje, a za grzechy przodków, poprzednich pokoleń, tak cierpię?” Wie coś o tym Słowo Boże.

           

W Piśmie Świętym napisano m. in.: „Przodkowie nasi zgrzeszyli – ich nie ma, a my dźwigamy ich grzechy” (Lm 5, 7); „Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom” (Ez 8, 12). Albo: „Pan cierpliwy, bogaty w życzliwość, przebacza niegodziwość i grzech, lecz nie pozostawia go bez ukarania, tylko karze grzechy ojców na synach do trzeciego, a nawet czwartego pokolenia” (Lb 14, 18).

Owszem, przekleństwo może być również następstwem wypowiedzianych kiedyś złorzeczących słów, przeklęć itp. Przykładem takiej sytuacji może być Psalm 109, który zawiera słowa swoistego przekleństwa: „…Niech dni jego będą nieliczne, a urząd jego niech przejmie kto inny! Niechaj jego synowie będą sierotami, a jego żona niech zostanie wdową! Niech jego dzieci wciąż się tułają i żebrzą, i niech zostaną wygnane z rumowisk! Niechaj lichwiarz czyha na całą jego posiadłość, a obcy niech rozdrapią owoc jego pracy! Niech nikt nie okaże mu życzliwości, niech nikt się nie zlituje nad jego dziećmi! Niech jego potomstwo ulegnie zatracie; niech w drugim pokoleniu zaginie ich imię! Niech Pan zapamięta winę jego ojców, niech grzech jego matki nie będzie zgładzony! Niech zawsze stoją przed Panem i niech On wykorzeni z ziemi pamięć o nim…” (ww. 6-15).     

Jezus nas wykupił

Czy zatem jesteśmy skazani na kary za grzechy przodków i spadkobiercami rzuconych przekleństw? Zakładnikami grzechów, których nie popełniliśmy i przekleństw, których nie jesteśmy świadomi. Czy Bóg jest aż tak mściwy w wymierzaniu sprawiedliwości i ślepy w respektowaniu podłych zaklęć?

Nie! Tak nie wolno myśleć. Tak nie jest! Dlaczego? Dlatego, że już nawet w Starym Testamencie napisano: „Ja Pan, Twój Bóg, karzę występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań” (Wj 20, 5-6). Już sama proporcja lat kary do lat łaski pokazuje piękno Bożego serca, nie mówiąc o rozróżnieniu na tych, którzy Go „miłują” i tych, co Go „nienawidzą”.

Definitywnie jednak wszystko odmienił Pan Jezus. Położył on kres skutkom grzechów i przekleństw. Ale w tę odmienioną przez Niego rzeczywistość wolności można wejść tylko przez Niego, bo „On jest bramą” (J 10, 8). Św. Paweł ujął to krótko: „Teraz dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia. Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło Cię spod prawa grzechu i śmierci” (Rz 8, 1-2). Św. Piotr z kolei wyraził tę samą prawdę słowami: „Wiecie, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy” (1 P 1, 18-19). Apostoł Narodów, w liście do Galatów powie jeszcze dobitniej: „Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił – stawszy się za nas przekleństwem…, aby błogosławieństwo Abrahama stało się w Chrystusie Jezusie udziałem pogan i abyśmy przez wiarę otrzymali obiecanego Ducha” (3, 13-14).

Zapytać więc trzeba: Jak praktycznie korzystać z owego „wykupienia krwią Chrystusa” i z „prawa Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie”?

Odpowiedź brzmi następująco: Poprzez Kościół i miłość. To są dwa środki, które wprowadzają w Chrystusową moc i kładą kres wszelkim następstwom grzechów i przekleństw. Kościół tę moc wyraża w sakramentach, a miłość w przebaczeniu. Są to poniekąd dwa egzorcyzmy, które obezwładniają złego ducha i zamykają mu wszystkie drogi do ludzkiego serca, wcześniej otwarte grzechem bądź przekleństwami. Owszem, kto te środki zaniedba, to nawet jeżeli jest ochrzczony i uważa się za katolika, będzie narażony na działanie diabła – ojca grzechu i przekleństw.

Kościół przeciw chichotom Szatana

W numerze 7. wstępu do Rytuału Rzymskiego egzorcyzmów (Katowice, Wyd. św. Jacka, 2013), napisano: Już od czasów apostolskich Kościół wykonywał otrzymaną od Chrystusa władzę wyrzucania demonów i przezwy­ciężania ich wpływu (por. Dz 5,16; 8,7; 16,18; 19,12). Z tego też powodu Kościół wytrwale i ufnie modli się „w imię Jezusa”, aby został wybawiony od Złego (por. Mt 6,13). W tymże imieniu i mocą Ducha Świętego na różne sposoby Kościół rozkazuje złym duchom, aby nie utrudniały dzieła głoszenia Ewangelii (por. 1 Tes 2,18) oraz oddały „Mocniejszemu” (por. Łk 11,21-22) władzę nad całym światem i nad poszczególnymi ludźmi.

Narzędziami władzy „Mocniejszego” są sakramenty. Stąd każdy z siedmiu sakramentów jest wydarzeniem zbawczym, w którym to Duch Święty wytrąca Złemu panowanie nad człowiekiem, a tak wyzwolonego, przebóstwia i uszczęśliwia. Dlatego zaniedbywanie praktyki sakramentów jest w interesie diabła, bo otwiera mu, zamknięte łaską, drogi do ludzkiej duszy. Aby więc ocalić od piekła swoje dzieci, Matka nasza – Kościół Święty, ostrzega, że lekceważenie życia sakramentalnego jest grzechem śmiertelnym. Jeden z czołowych ojców apostolskich – św. Ignacy Antiocheński (30 – 107 r.), nauczając o ważności uczestniczenia w niedzielnej Mszy św, w liście do Kościoła w Efe­zie, pisał: Niech nikt nie błądzi! Ten kto nie jest wewnątrz sanktuarium, sam pozbawia się Chleba Bożego. Starajcie się zatem częściej gromadzić dla dziękczynienia Bogu i oddawania Mu chwały. Jeżeli bowiem często wspólnie się spotykacie, chyli się do upadku potęga Szatana, a wasza zgodność w wierze niszczy jego zgubne dzieło. Nie ma nic lepszego od pokoju, który unicestwia wszelkie wrogie ataki sił niebieskich i ziemskich.

Gdy więc czasami bywało – jak czytamy w życiorysach św. Jana Marii Vianney’a lub św. O. Pio – że diabeł, w walce o dusze, tak boleśnie poturbował owych kapłanów, że nazajutrz nie dali rady wstać, by odprawić Mszę św., zły duch wykrzykiwał przez opętanych ludzi, że o to właśnie mu chodziło; że jego największym zwycięstwem jest pozbawić kapłana i wiernych Eucharystii. To dlatego dobrowolne opuszczanie niedzielnej Mszy św. jest zawsze chichotem Szatana.

Katechizm Kościoła Katolickiego, przywołując naukę soboru Watykańskiego II, pisze: Kościół jest sakramentem jedności rodzaju ludzkiego. Jako sakrament Kościół jest narzędziem Chrystusa. W Jego rękach jest1088 „narzędziem Odkupienia wszystkich”Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 9., „powszechnym sakramentem zbawienia” – sacramaentum salutis totius mundi (nr 775–776). A więc Kościół ma szczególną misję w odniesieniu do całego świata – ma wyzwolić wszystkich ludzi od wpływów Szatana i pomóc im osiągnąć zbawienie. Stąd można powiedzieć, że gdyby w niedzielnej Mszy św., godnie i w sposób pełny, uczestniczyło sto procent katolików, to na świecie królestwo Szatana nie miałoby szans. Nie byłoby wojen, a w rodzinach i wspólnotach panowałyby radość i pokój, nie miałyby miejsca kradzieże, rozboje, gwałty i zabójstwa…, bo „z tego przekleństwa wykupił nas Chrystus”, a „Kościół jest sakramentem jedności całego świata”.          

Ci zatem wierni, którzy zaniedbują życie sakramentalne (wczesny chrzest dzieci, nie przystępują do spowiedzi, lekceważą rangę bierzmowania, żyją w konkubinatach, nie dbają, by ich ciężko chorzy bliscy korzystali z sakramentu namaszczenia), grzeszą śmiertelnie, bo gardzą zbawczą mocą, którą dysponuje tylko Kościół, a tym samym otwierają siebie samych i świat na szatańskie niebezpieczeństwa, bądź podtrzymują już istniejące.

Egzorcyzm miłości

Przywołam tylko dwa wątki z Nowego Testamentu, które dobitnie mówią o tym, że miłość, obok sakramentów, ma moc egzorcyzmującą.

Kiedy św. Piotr przyszedł do domu setnika Korneliusza – poganina, wygłosił naukę o Panu Jezusie, po której „Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki… a następnie Piotr rozkazał ochrzcić ich w imię Jezusa Chrystusa” (Dz 10, 44-48). To jednak, co w tamtej katechezie Głowy Kościoła było najważniejsze i gwałtownie przemieniło serca słuchaczy, zawierało się w zdaniu: „Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła” (w. 38). Absolutnie jednoznacznie św. Piotr „czynienie dobrze” (miłość) wiąże z „uwalnianiem od władzy diabła”.

Podobną naukę wyłożył św. Paweł. W liście to Rzymian Apostoł Narodów zapisał m. in.: „Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go. Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj (12, 20-21). Węgle żarzące i ogień to symbole piekła. Apostoł Piotr wie o tym najlepiej, bo „gdy rozniecili ogień na środku dziedzińca i zasiedli wkoło, Piotr usiadł także między nimi. A jakaś służąca, zobaczywszy go siedzącego przy ogniu, przyjrzała mu się uważnie i rzekła: I ten był razem z Nim. Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: Nie znam Go, kobieto” (Łk 22, 55-57).

Nie minie wiele czasu, a Zmartwychwstały Chrystus sam rozpali nad brzegiem Morza Tyberiadzkiego inne ognisko i „żarzącymi węglami” przebaczenia uzdrowi zranione zdradą serce Piotra. To tam w ogniu Jezusowych pytań, św. Piotr ze łzami w oczach po trzykroć wyzna: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham!” (J 21, 17). Tu, przez ognisko Jezusowego przebaczenia, Piotr został uwolniony od tamtego ognia rozpalonego przez Zło. Ci więc, którzy przyjmując Pana Jezusa w sakramentach, nie stają się natychmiast miłosierni i przebaczający, rozpalają diabelski ogień w swoich domach, wspólnotach, relacjach. Jeżeli zaś przebaczają, kochają i „przechodzą, dobrze czyniąc”, są ogniskami miłości Serca Jezusowego. „Węgle żarzące gromadzą na głowach”, tych, którzy w przeszłości lub obecnie sprowadzają przekleństwo na siebie i swoje otoczenie.

Dlatego diabłu tak bardzo zależy na tym byśmy bezmyślnie, bądź świętokradzko korzystali z sakramentów. Wówczas jego królestwo ma swoje przyczółki, a łaska Boża upada na ziemię. Jakże mądrym był dawny zwyczaj, że przed pójściem do spowiedzi, najpierw przepraszało się swoich w domu. Jak bardzo wymownym jest, a jakże zbanalizowanym, przekazywanie znaku pokoju przed Komunią św. na Eucharystii. To są „węgle żarzące”, które zalewamy wodą rutyny i oziębłości.

Kościół i człowiek pozostający w łasce, sakramenty i miłość, to moce, które są w stanie oddalić wszelkie przekleństwo i pokonać każdego złego ducha.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...