Porozmawiajmy o in vitro

Poczęcie dziecka ma być wynikiem miłości małżonków, ich osobowej jedności. Tak zaplanował Stwórca. W przypadku sztucznego zapłodnienia akt ten dokonywany jest za pomocą środków technicznych, poza osobową jednością rodziców. Niedziela, 20 września 2009



Na początku września specjalna komisja sejmowa rozpoczęła pracę nad zgłoszonymi projektami dotyczącymi przepisów o in vitro. Nieco później projekty trafią pod obrady Sejmu i Senatu. Będzie to czas, kiedy prawdopodobnie również wśród etyków, teologów, polityków i wszystkich zainteresowanych rozgorzeje dyskusja, czy metoda sztucznego poczęcia może być w naszym kraju dopuszczalna. Na czym ta metoda polega – wyjaśnia Maria Smereczyńska


Maria Smereczyńska – lekarz medycyny, członek-korespondent Papieskiej Akademii „Pro Vita”, była pełnomocnikiem Rządu ds. Rodziny w gabinecie Jerzego Buzka, posłem na Sejm RP III kadencji


Ks. Jarosław Kwiecień: – Jakie są największe problemy związane z metodą in vitro?

Maria Smereczyńska:
– Mówimy o medyczno-technicznej stronie sztucznego zapłodnienia. Po pierwsze – zapładnia się większą liczbę komórek jajowych niż te, które ostatecznie trafią do macicy. Po drugie – nadmiar zarodków jest najczęściej zamrażany, wprowadzany w stan hibernacji, w ciekłym azocie, w temperaturze ok. – 195°C. Przy tak niskich temperaturach bywa, że uszkodzona zostaje struktura komórkowa embrionów – tych maleńkich osób. Bywa też tak, że rozwinięte, a niewykorzystane zarodki po prostu się niszczy lub daje komuś innemu.

Inny skutek uboczny tej metody to narażenie kobiety na problemy zdrowotne. Hiperstymulacja hormonalna, której się ją poddaje, nigdy nie jest w pełni bezpieczna i ma skutki uboczne. Odbija się to często na zdrowiu kobiety – o czym można przeczytać także na forach internetowych kobiet, które poddały się zabiegowi in vitro.

Kolejny problem to korzystanie z komórek rozrodczych obcych dawców. Jeśli oboje małżonkowie są niepłodni, wtedy używa się do zapłodnienia plemników i komórek jajowych od osób trzecich. Można to nazwać biologiczną niewiernością, w wyniku której dorastające w przyszłości dziecko nie będzie miało poczucia pewności, że ta, która go urodziła, jest w stu procentach jego biologiczną mamą. Mówiąc wprost: dziecko może mieć nawet pięcioro rodziców, czyli dwoje bezpłodnych małżonków, dwoje dawców materiału genetycznego, a czasem jeszcze kobietę, która przyjmie i urodzi dziecko dla innych, będąc matką zastępczą (tzw. surogatką). O problemach etycznych, uczuciowych i prawnych takiego stanu rzeczy mówi się ostatnio bardzo wiele.

Na marginesie warto dodać, że procedura in vitro jest obarczona 2,6-krotnym wzrostem ryzyka urodzenia dziecka z niedowagą, a przy ciążach wielokrotnych, które przy tej metodzie nie są rzadkością, ryzyko to wzrasta. Prócz tego dzieci poczęte tą metodą rodzą się średnio w 30. tygodniu ciąży, a w przypadku poczęcia naturalnego ciąża trwa średnio 33,5 tygodnia.

Inne zagrożenia, o których tylko wspomnę, to ryzyko tzw. łożyska przodującego, powstawania u dziecka guzów, porażenia mózgowego, słabszego rozwoju fizycznego w pierwszym okresie życia, trudności wychowawczych itd. O tym mało mówi się osobom, które chcą poddać się tej procedurze. Nie wiem, dlaczego, chociaż można przypuszczać, że tam, gdzie nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze…



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...