"Bądź wierny. Idź." Rok 2008 rokiem Zbigniewa Herberta

W tym roku minie dziesięć lat od śmierci jednego z najwybitniejszych współczesnych polskich poetów – Zbigniewa Herberta. Swoją poezją i niezłomną postawą wciąż daje nadzieję na godne życie, wskazuje na cnotę wierności wartościom i odwagę podejmowania wyborów. Przewodnik Katolicki, 13 stycznia 2008




„Wydaje mi się, że podejmuje się walkę nie tylko dla wygranej, bo to byłoby zbyt łatwe, i nie tylko dla samej walki, ale w obronie wartości, dla których warto żyć i za które warto umrzeć” – mówił Zbigniew Herbert w jednym z wywiadów. Był poetą – patriotą, moralistą, spadkobiercą romantycznej idei poezji powstańczej, wyznawcą Conradowskiego nakazu wierności. W trudnych czasach komunistycznej Polski pokazywał, jak ważna jest wierność wartościom, dodawał odwagi i swoim życiem udowadniał, że jest to możliwe. Nienawidził zdrajców i głośno o tym mówił, wzbudzając niechęć wśród tych twórców, którzy uśmiechali się do władzy. Później swoimi prawicowymi poglądami naraził się innym do tego stopnia, że publicznie, na łamach największego polskiego dziennika, oskarżano go o chorobę umysłową. „W ostatnich latach życia poety zaczęła się jakaś nieprawdopodobna licytacja poprawności politycznej, której kryterium stanowiło opowiedzenie się przeciw Herbertowi” – pisał biograf poety, Bohdan Urbankowski. Doznał poniżenia i upokorzenia z powodu wierności i bezkompromisowości. Pewnie się temu nie dziwił, wszak sam w „Przesłaniu Pana Cogito” nie obiecywał zwycięstwa, a wręcz przekonany był o klęsce. Mimo to – jak mówił w swoich wierszach – warto walczyć.


Za odwagę


Zbigniew Herbert urodził się we Lwowie w 1924 roku i choć jego rodzina miała międzynarodowe korzenie, to wychowany był w klimacie głęboko patriotycznym. Przeżył dwie okupacje Lwowa: radziecką i niemiecką, imał się różnych zajęć; był m.in. „karmicielem wszy”, co zabezpieczało przed wywózką. W czasie okupacji zdał tajną maturę i był związany z Armią Krajową. Ta sprawa jednak do końca jego życia nie została jasno wyjaśniona i przez lata narosła różnymi nieporozumieniami. Czy był w podchorążówce, w jakich akcjach brał udział, czy rany, które odniósł, miały z tym jakiś związek? Herbert wspominał, że był przeciwny rozkazowi pułkownika Radosława, by się ujawnić po wojnie i nie zrobił tego. W każdym razie czuł pokoleniową i losową więź z chłopcami z AK, a potem, w wolnej Polsce, zawsze bronił honoru i sensu walki w Powstaniu Warszawskim. W 1944 roku przeniósł się z rodzicami do Krakowa, a po wojnie – pod wpływem ojca – rozpoczął studia prawnicze i handlowe.

Prawo ukończył w Toruniu, jednocześnie studiując na Wydziale Filozofii. Studia filozoficzne kontynuował potem w Warszawie. W latach 50. pisywał i był publikowany w pismach o charakterze katolickim, m.in. w tygodniku „Dziś i Jutro”. Choć był wielokrotnie namawiany – nigdy nie wstąpił do PAX-u. Nie wahał się wystąpić ze Związku Literatów Polskich w Sopocie z powodów ideologicznych i moralnych. Dostał za to „propozycję nie do odrzucenia”, by zostać prokuratorem wojskowym. Miał odwagę odmówić i tułał się po kraju, uciekając przed opiekuńczą władzą. Rezygnując z ciepłych posadek w PAX-ie i ZLP, klepał biedę. Pracował więc w Inwalidzkiej Spółdzielni Emerytów Nauczycieli, potem w „Torf-projekcie”, zarabiał na chleb oddając krew. Za wiersz „Ornamentatorzy”, opublikowany na początku lat 60., poobrażali się literaci, którzy rozpoznali siebie wśród „sztukatorów” współpracujących ze zbrodniczym reżimem.


«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...