Wdowi grosz i złote kule

Oceniając wielkie kwesty wyłącznie przez ilość zebranych funduszy, dajemy świadectwo kompletnego niezrozumienia ich sensu. Tygodnik Powszechny, 13 stycznia 2008




Michał Olszewski: Jest Pan nie tylko filozofem, ale też specjalistą od marketingu i człowiekiem głęboko zaangażowanym w działalność charytatywną. Przy okazji dyskusji o wielkich kwestach często używa Pan terminu „neofaryzeizm”. Co to takiego?

Dariusz Karłowicz: W Ewangelii faryzeizm to symbol moralnej i duchowej pustki kryjącej się za ostentacyjną pobożnością i pozorami filantropii – symbol skontrastowany z trudem wewnętrznej przemiany, głęboką pobożnością i prawdziwym, dyskretnym miłosierdziem. Potocznie to postawa na pokaz, egoizm ubrany w szaty altruizmu i wrażliwości, ba!, w szaty dowolnej postawy cenionej przez wspólnotę, w której się żyje – a więc w kostium solidarności albo otwartości, albo np. społecznego zaangażowania.

Skąd „neo”?

Chodzi mi o przekonanie, że faryzeizm jest OK, że jest albo może się stać pożyteczny, jeśli zostanie odpowiednio wykorzystany. Marketing społeczny tę faryzejską postawę chce czasem zatrudnić do ulepszenia świata. Argumentem jest rzekoma skuteczność takich działań. Podczas sporów o kształt działalności charytatywnej słyszę często: dobre jest to, co jest skuteczne. Powiada się: jeśli duchowy mechanizm napędzający postawy faryzejskie może zostać wykorzystany w dobrym celu, to czym się przejmować? Ludzki egotyzm jest faktem – spróbujmy tak posłużyć się niskimi motywacjami, żeby zadowolony z siebie, zaspokojony w swojej próżności faryzeusz sypnął groszem. Taki, powiada się, jest dzisiejszy świat, taki jest rynek, takie są media masowe. Dlatego niech wbrew zaleceniom Ewangelii lewica wie, co czyni prawica. Wszystkie światła i kamery skierujmy na dobroczyńcę, a nie na tego, któremu pomagamy. Rozmawiajmy o idei, a nie o konkrecie, bo przecież abstrakty łatwiej kochać niż człowieka. Przerzucajmy się z tematu na temat, żeby zbyt szybko nie znudzić naszych darczyńców faryzeuszy. I w końcu: dobroczynność uczyńmy rodzajem zabawy i sposobem budowania prestiżu; niech będzie to forma transakcji, która daje cześć i dobre imię, a przynajmniej świetny ubaw.

To niemądra logika, która przynosi dużo więcej szkód niż pożytku.

Potrafi Pan odróżnić złą jałmużnę od dobrej?

Mówmy o masowej kweście, nie o jałmużnie, bo to trochę inne sprawy. A więc zła kwesta to ta, która niszczy więzi, oducza odpowiedzialności, wzmacnia podziały, obcość i obojętność, która niszczy poczucie wspólnoty z potrzebującymi, nie mówiąc już o takich, co szkodzą, albo o tych, które robione są czyimś kosztem. Na szczęście w Polsce tej złej dobroczynności nie ma tak wiele.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...