Deficyt błogosławionej winy

Warunkiem nawrócenia jest dostrzeżenie własnej grzeszności, ale by uznać się za grzesznika, niezbędne jest poczucie grzechu. Tygodnik Powszechny, 9 marca 2008



To wiemy:by móc się zbawić, musimy się nawrócić. Z kolei warunkiem nawrócenia jest dostrzeżenie własnej grzeszności, ale by uznać się za grzesznika, niezbędne jest poczucie grzechu. Problem w tym, że dzisiaj w owym stwierdzeniu nic nie wydaje się oczywiste.

Co to znaczy „zbawić się”? Od czego mamy się zbawić? Co opisujemy, używając religijnego języka? W Wielkim Poście często słyszymy wezwanie do nawrócenia. Pełni dobrej woli gotowi jesteśmy to uczynić, czy jednak rzeczywiście w naszym życiu coś się może zmienić? Skoro na co dzień raczej nie zabijamy, nie kradniemy, nie mówimy fałszywego świadectwa, z czego mamy się nawracać? Zwykle staramy się żyć przyzwoicie, jedynie od czasu do czasu zdarza się nam upaść. Wtedy idziemy do spowiedzi i wszystko wraca do normy. Czy na tym polega nawrócenie?

Przytoczony na początku teologiczny sylogizm wskazuje, że kłopot z pragnieniem zbawienia ma swoje źródło w utracie poczucia grzechu. Trudno mówić o konieczności zbawienia, skoro nie doświadczamy szczególnej wadliwości naszej ludzkiej kondycji. Owszem, nie jesteśmy doskonali, ale nie wydaje się nam, byśmy nieuchronnie stawali przed radykalnym wyborem ukazanym w Biblii: „Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo” (Pwt 30, 19). Jeśli wierzyć świadectwom, doświadczenie to było żywe przez wieki – zwłaszcza w pierwszych stuleciach chrześcijaństwa („Didach?”). Dzisiaj życie jakby utraciło dramatyczny wymiar. Przed nami staje wiele możliwości. Cywilizacja techniczna sprawia, że nie czujemy się już bezbronni wobec natury – mamy coraz więcej wolności, by kierować własnym losem. Nauka podpowiada coraz więcej odpowiedzi na pytania dawniej stawiane religii. Jeżeli jesteśmy chorzy, zanim klękniemy do modlitwy, idziemy do lekarza. Śmierć nie czyha już na nas każdego dnia, coraz skuteczniej umiemy „oddalać” ją w czasie.



Brak poczucia grzechu


Można nad tymi cywilizacyjnymi procesami ubolewać, powtarzając, że „grzechem tego wieku jest utrata poczucia grzechu” (Pius XII). Można z tego powodu wzbudzać w wierzących nowe poczucie winy. Nie wydaje się jednak, że przywróci to poczucie grzechu. Dzisiaj rzeczywiście trudniej jest wierzyć, ale dzięki temu wiara pozbywa się zasadniczo obcych sobie motywów, jak lęk przed naturą czy lęk przed zmiennym losem.

Zanikowi poczucia grzechu Jan Paweł II poświęcił rozdział opublikowanej w 1984 r. adhortacji o pojednaniu i pokucie („Reconciliatio et paenitentia”; 18). Pisał w nim: „Przywrócenie właściwego poczucia grzechu jest pierwszym sposobem przezwyciężenia poważnego kryzysu duchowego, jaki trapi człowieka naszych czasów”. Proponował też terapię: „Poczucie grzechu odbuduje się jednak jedynie przez jasne odwołanie się do niezmiennych zasad rozumu i wiary, zawsze głoszonych przez naukę moralną Kościoła”. W szczególności uważał, że „przyczyni się do tego dobra katecheza przeniknięta teologią biblijną Przymierza, uważne słuchanie i ufne przyjęcie Magisterium Kościoła, który nie przestaje oświecać sumień, oraz coraz gorliwsza praktyka Sakramentu Pokuty”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...