Pobożność nie zastąpi terapii

W kościołach zwracamy w sierpniu uwagę na alkohol, bo tak się tradycyjnie przyjęło. Ale dobrą sprawę można popsuć złymi metodami. Trzeba mówić nie tylko o abstynencji, ale i o kulturze picia. Tygodnik Powszechny, 17 sierpnia 2008



Maciej Müller, Tomasz Ponikło: Czy w Polsce „życie na trzeźwo jest nie do przyjęcia”?

Ks. Robert Krzywicki MIC: Jest do przyjęcia. Znam wiele osób, które w ogóle nie piją. To nie tylko protestanci – chrześcijanie ewangeliczni, mają w wyznaniu wiary wpisaną abstynencję, ale także wielu katolików czy ateistów.

Dlaczego Kościół nawołuje do abstynencji? Wymaga tego Ewangelia czy sytuacja społeczna?

Św. Paweł mówi: „nie upijajcie się winem, bo to jest [przyczyną] rozwiązłości, ale napełniajcie się Duchem” (Ef, 5, 18). Chodzi przede wszystkim o trzeźwe myślenie (wers wcześniej czytamy: „usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana”).

Wielu ludzi nie potrafi odnaleźć się w trudnych sytuacjach. Zaczyna się od niemożności rozwiązania problemów emocjonalnych. Nie wiem, co zrobić – sięgam po alkohol. Rodzi się uzależnienie. Nauczanie Kościoła służy zmianie mentalności, ma dawać nadzieję. Człowiek trzeźwy zaczyna w życiu inaczej decydować.

A co to jest ta trzeźwość?

Trzeźwość polega na tym, że kiedy pojawia się problem, człowiek nie sięga po alkohol. Myśli, jak sobie poradzić z tą sytuacją i świadomie próbuje ją rozwiązać.

Ale czy musi być tożsama z abstynencją?

Nie chodzi o to, żeby w ogóle nie pić, lecz żeby swoje picie kontrolować. W Polsce sytuację widzi się niestety czarno-biało: albo jest się abstynentem, albo alkoholikiem. A wystarczy wiedzieć, że nie powinno się nadużywać alkoholu.

Ceną jest bycie wolnym. Jeśli ktoś pije regularnie, to możemy mówić o uzależnieniu, które zmienia psychikę, mentalność. Alkohol to też chemia. Jego brak w organizmie powoduje reakcję stresową, głód. Zaczyna się – znam taki przypadek – od codziennego piwa. A konsekwencje dotykają życia rodzinnego i zawodowego.

Przeczytaliśmy list biskupów w związku z sierpniem – miesiącem trzeźwości. Jedyną propozycją jest abstynencja. Ktoś, kto pije od czasu do czasu, może poczuć się alkoholikiem.

Biskupi widzą problem społeczny. Zwracają na niego uwagę w sierpniu, bo tak się tradycyjnie przyjęło. Ale dobrą sprawę można popsuć złymi metodami. Bo trzeba mówić nie tylko o abstynencji, ale i o kulturze picia.

Kultura picia i trzeźwość narodu to dwie różne rzeczy. Duże spożycie alkoholu na głowę jest problemem społecznym. Kultura picia polega na tym, że się alkoholu nie nadużywa, nie znajduje się on np. w centrum spotkania z przyjaciółmi, ale jest jego elementem. Duszpasterstwo jest bardzo ofensywne, radykalne: pijesz albo nie pijesz. Wynika to z lęku, że apel o umiejętne korzystanie z alkoholu może zostać źle zinterpretowany.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...