Zszyć niebo z ziemią

Jak deszcz i słońce dałeś nam Panie Boże dobre, mądre wiersze Księdza Jana Twardowskiego Wieź, 3/2007






Dlaczego tak trudno oprzeć się wierszom ks. Jana Twardowskiego? Chyba dlatego, że odnajdujemy w nich prostotę i zarazem głębię, a także ten jego uśmiech, zawsze obecny w tych wierszach. Poezja ta w sposób prosty i literacko piękny zachęcająca do kochania Boga i człowieka, okazała się wielkim sukcesem jego kapłaństwa, którego – jak sam mówił – nie osiągnąłby z ambony.

Tak często wydawane w ostatnich latach tomiki z jego wierszami, układane według coraz to innych kluczy, nie czekają długo na nabywcę. Mają duży krąg odbiorców, ponieważ trafiają w odczucia i tęsknoty tak wielu z nas.

Ksiądz Twardowski zapisywał w swoich utworach człowieka, fotografował słowami z retuszem dobroci, jak gdyby z upoważnienia samego Stwórcy. Nie walczył z nikim, kiedy przeciwstawiał się złu – każdy człowiek go cieszył. Z poczuciem humoru pośredniczył w jego układach z Bogiem.

W ostatnich kilku latach sam mało wychodził, ale można było przychodzić do niego. Furtka obok kościoła Wizytek, wąski chodnik i mały, skromny, robiący wrażenie bielonego wapnem piętrowy domek z zielonymi drzwiami, a za nimi wąskie schody na pięterko Starej Kapelanii i jeszcze na prawo ogród. Murawa, kilka drzew i ławka pod modrzewiem, pełne łagodnej zieleni od wiosny do jesieni – całość widoczna z okna pokoju na piętrze. W tym azylu czułam się wolna od kłopotów codzienności, wszystko było proste, jak gdyby zło nie miało tu mocy. Przestrzeń tę wypełniała dobroć ks. Jana, człowieka świetlistej wiary, który zawsze ogromnie cieszył się radością innych.

Ksiądz Twardowski lubił swoje mieszkanie i pokoik pełen darów serca: świątków, sprzętów ludowych, obrazów i aniołów. Za plecami ks. Jana roztaczał ciepło swoim widokiem zaczarowany piec. Patrzył przyjaźnie kaflami pełnymi rysunków, kropek, kresek – niby szyfrem osób odwiedzających pięterko. Pozostało we mnie niespełnione pragnienie dopisania się do tej otwartej księgi. W dniach pogodnych, wpadające do pokoju przez okno słoneczne promienie igrały z barwami anielskich szat i skrzydeł, tworząc iście baśniowe konfiguracje. Podczas jednej z takich chwil usłyszałam: „Jaka piękna droga do nieba”. Chętnie godził się na fotografowanie tego szczególnego pokoju. Bardzo się ucieszył, kiedy przyniosłam zdjęcia w postaci książeczki pt. „Świat z pięterka Księdza Jana Twardowskiego”.

Drugi pokój w domu poety był miejscem skupienia i pracy. Książki, biurko i ten portret – pełna ciepła twarz, w której oczy, jakby zwrócone na patrzącego, kogoś przypominały.„To moja matka” – usłyszałam , kiedy po raz pierwszy odwiedziłam poetę w jego domu. W tej krótkiej informacji brzmiała czułość. Przy powitaniu ks. Twardowski unosił się z pozycji leżącej z taką radością, jakby się było kimś szczególnym; ucałowanie ręki, takie naturalnie. Szybko zrozumiałam istotę tego gestu – całując w rękę kobietę, całował rękę swojej matki. „Mężczyzna buduje dom, kobieta daje mu duszę”, powiedział w czasie jednej z naszych rozmów.
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...