Pośredników nie trzeba

Tygodnik Powszechny 25/2010 Tygodnik Powszechny 25/2010

Brak powszechnej świadomości kapłańskiej jest przejawem głębokiego kryzysu Kościoła i poważną przeszkodą w dostrzeżeniu istoty kapłaństwa służebnego. Ale o powołaniu kapłańskim laikat słyszy tylko raz, w czasie chrztu.

 

Do księży
Nie jesteś wyjątkowy – powołanych jest tylu, co ochrzczonych. Chcesz być pierwszy – bądź sługą. Jeżeli nie jest Ci ciężko – może nie jesteś sługą, „sługa nie jest większy od swego pana” (J 15, 20). Uważaj na schlebiających – odwodzą Cię od twojego powołania. Nie oczekuj wdzięczności – pamiętaj, jesteś tylko sługą nieużytecznym (por. Łk 17, 10). Nie rób więcej niż to, co Ci zlecono (por. Łk 17, 10) – bądź wierny. Nie chciej zaszczytnych tytułów, miejsc, szat (Mt 23, 5-8) – skoro Pan tego nie chciał dla siebie. Gdy Ci powiedzą: „jedynym pośrednikiem jest Chrystus”, przyjmij to z ulgą. Podsycaj kapłaństwo wiernych – sam na tym zyskasz, przecież też jesteś wiernym. Kościół to nie duchowni – przede wszystkim bądź chrześcijaninem.

Do laikatu
Twoje kapłaństwo jest prawdziwym kapłaństwem – Ty „drugim Chrystusem”. Nie daj się zepchnąć ze świecznika – tam chce Cię Chrystus (Mt 5, 15). Jesteś kapłanem tak jak biskup i papież, a oni tak samo jak Ty, przez ten sam chrzest. Mówiąc „kapłaństwo” – nie chowaj się za plecami księży, pomyśl o sobie. Księża mieli Rok kapłański – Ty masz całe życie kapłańskie. Bądź dumny ze swojego kapłaństwa – to jest „królewskie kapłaństwo”. Nie schlebiaj księżom – są na Twojej służbie.Nie zapominaj o wdzięczności wobec sług Kościoła – to oni podtrzymują ogień Twojej wiary. Z pokorą przyjmij posługę księży – nie myśl, że skoro oni są sługami, to Ty jesteś Panem – On Jest. Przede wszystkim bądź kapłanem.

Rok kapłański dobiega końca. Mimo jasnej intencji przyświecającej Papieżowi – aby przyczynić się do krzewienia zapału i wewnętrznej odnowy wszystkich kapłanów (list na rozpoczęcie Roku kapłańskiego z 2009 r.), miałem żal, że o „kapłaństwie” mówiono tylko w kontekście duchownych – i niemal ani słowa o kapłaństwie powszechnym.

A przecież pierwsze bez drugiego nie może istnieć.

Od sprzeciwu do zachwytu

Gdy podczas ostatniej wieczerzy Jezus, według relacji Janowej, przez gest obmycia nóg wyznaczał apostołów do służby w Kościele, Piotr wykazał się doskonałym wyczuciem sytuacji. Jego sprzeciw: „Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał” (J 13, 8) możemy odczytać jako chęć ochronienia nie tylko Pana przed tym, co niegodne, jak to zwykł czynić (zob. Mt 16, 22), ale również samego siebie wobec niewygodnych standardów urzędu, które wyznaczył uczniom Jezus.

W późniejszych czasach coraz mniej było miejsca na doświadczenie tremendum wobec świętości (czytaj: inności) urzędu, a coraz więcej fascinans wobec jego godności i zaszczytu, jaki przynosi.

Już w „Tradycji Apostolskiej” Hipolita (ok. 215 r.) terminologia kapłańska zostaje odniesiona do biskupa, a w konsekwencji do prezbiterów, mimo że w Nowym Testamencie nigdzie tego nie znajdziemy. Te pierwsze próby rozszerzenia terminologii kapłańskiej mają co prawda charakter analogiczny: autorzy szukając punktu odniesienia dla posługi biskupów i prezbiterów znajdują ją w kapłaństwie Starego Testamentu, stąd biskup jest „jak” kapłan. Jest to zarazem pierwszy nieśmiały jeszcze – dokonany przez porównanie – przykład sakralizacji urzędu biskupa.

W pierwotnym Kościele najistotniejszym węzłem określającym tożsamość prezbiterów i biskupów był związek nie tyle z Eucharystią, co ze wspólnotą, bo to ona była miejscem sprawowania kultu. Najważniejszym zadaniem wyświęconego było przewodzenie jej i służba. Formalnym wyrazem tej świadomości był zakaz ordynowania „bez tytułu”, czyli bez przydzielenia do konkretnej wspólnoty i zadania, wyrażony na Soborze Chalcedońskim (451 r., kan. VI).

Znamienne, jak ta zasada ewoluowała w kierunku uwolnienia posługi od łączności z ludem Bożym. Na Soborze Laterańskim III (1179 r.) jest interpretowana jako zakaz święceń bez przydzielenia beneficjum, czyli środków utrzymania (kan. V). Ostatecznie wbrew wcześniejszej praktyce, papież Innocenty III (1198?1216), korzystając z władzy dyspensy, uważa wszystkie święcenia za ważne, nawet te bez „bez tytułu”. Kapłaństwo jest sankcjonowane nie tyle relacją do Kościoła, ale tzw. charakterem sakramentalnym, który w uproszczeniu pojmowano jako status personalny kapłana. W efekcie lud przestał być potrzebny dla sprawowania Eucharystii. Kult, który był właściwością całej wspólnoty, stał się domeną wyświęconych.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...