Jak gdyby Bóg istniał

Tygodnik Powszechny 1/2011 Tygodnik Powszechny 1/2011

Niektórzy sądzą, że głównym narzędziem władzy w naszym świecie nie jest już przemoc, ale mechanizm uwodzenia. Już nie trzeba zastraszać, wystarczy obiecywać

 

Współczesny Wielki Brat boi się tych, którzy używają mózgu zamiast konsumować hasła reklamowe; patrzą własnymi oczami zamiast oczami kamer; żyją własnym życiem zamiast pasożytować na wirtualnym ciele celebrytów. Wielki Brat – ukryty bóg świata, gdzie kłamstwo nazywa się prawdą, a nienawiść miłością – podobny jest do wszystkich demonów udających Boga. Żeby mógł być – człowieka, ludzkiej prawdy i wolności musi nie być. Kiedy człowiek stanie się człowiekiem, kiedy będzie żyć rzeczywiście po ludzku, postępować jak istota wolna, wtedy Wielki Brat okaże się nierzeczywisty. My wszyscy, którzy jakiś rodzaj reżimu totalitarnego – choć żaden nie osiągnął doskonałości wizji z „Roku 1984” – nie tylko mamy za sobą, ale przeżyliśmy jako doświadczenie duchowe, wiemy, o czym mowa.

Nowe perspektywy

Co musiało stać się z chrześcijaństwem, że Ludwig Feuerbach, prekursor komunistycznego ateizmu, mógł postrzegać Boga chrześcijan właśnie jako Wielkiego Brata, który jest konkurentem wolności, prawdy i rzeczywistości człowieka?

Załóżmy, że człowiek nowożytny istotnie tak bardzo zapomniał o Bogu chrześcijańskim, reprezentowanym przez Ukrzyżowanego, i dał pierwszeństwo Bogu, którego sam stworzył, potężnemu bogu, na którego przerzucił swoje aspiracje do władzy i lęki.

Niemiecka teolożka Dorothee Sölle słusznie wskazuje, że za pytaniem „Gdzie był Bóg w Auschwitz?” kryje się właśnie owo fałszywe, głęboko niechrześcijańskie pojęcie potężnego boga, pozbawiającego nas naszej własnej odpowiedzialności. W tym sensie my, chrześcijanie, możemy być głęboko wdzięczni ateistom typu Feuerbacha, Nietzschego, Freuda czy Marksa, że za nas odrzucili i rozbili tę karykaturę chrześcijańskiego Boga. I jeśli oni za nas uczynili ten ważny krok, który powinien być pierwszym krokiem wiary, czyli wyczyszczeniem z bożków przestrzeni dla Boga, to my także powinniśmy im odwdzięczyć się podobnie wyzwalającą krytyką humanizmu, który walcząc z owym fikcyjnym bogiem nie zauważył, jak bardzo się nim zainfekował.

Nieuświadomiony, nieujawniony, fałszywy bóg w samym sercu człowieka humanizmu ateistycznego staje się własnym źródłem mocy, która nie potrafi zapanować nad sobą. Właśnie to przeciwieństwo Wcielenia, o którym mówi wiara chrześcijańska, przejawia się w praktyce życiowej, będącej rzeczywistym przeciwieństwem chrześcijaństwa.

To, co stanowi zadanie chrześcijan w dialogu z ateizmem, to udowodnienie spadkobiercom Feuerbacha, że Bóg, w którego wierzymy, nie żywi się rezygnacją człowieka z jego możliwości, ale właśnie owe możliwości otwiera i uprzystępnia. Nie przychodzi do nas jako tyran, lecz właśnie jako możliwość, która nie tylko naszą wolność zakłada i uznaje, ale zdecydowanie ją poszerza; właśnie dla Boga i z Bogiem nie ma nic niemożliwego – czytamy w Biblii. Maryja jest błogosławiona jako kobieta wiary – za to, „iż uwierzyła, że dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1, 37), i że ta właśnie wiara nie oznaczała dla niej rezygnacji z człowieczeństwa i jego możliwości, ale odwagę przekroczenia progu świata tych nowych perspektyw, które się przed nią otworzyły.

Spór wiary z niewiarą jest w swej istocie sporem między dwiema możliwościami, między dwoma obrazami Boga. Między Wielkim Bratem, który żywi się ludzkim strachem i wtłacza człowieka w świat kłamstwa, lęku i nienawiści (i dlatego de facto człowiek nie jest i nie może być w pełni człowiekiem), a między Bogiem, który przychodzi jako możliwość, zaś wiara w Niego (tj. przyjęcie tej możliwości, przekroczenie progu) otwiera przed człowiekiem przestrzeń, w której może żyć w pełni i odpowiedzialnie, w prawdzie i wolności.

Bóg w możliwości

„Przyjmijcie Boga jako hipotezę, jak gdyby Bóg istniał”. To znaczy: dopuśćcie Go jako możliwość. Na tę propozycję kard. Josepha Ratzingera skierowaną do ludzi niewierzących 1 kwietnia 2005 r. możemy odpowiedzieć również w stylu książki postmodernistycznego filozofa Richarda Kearneya „Bóg jest możliwością”. Bóg sam jest przecież możliwością.

O Bogu Biblii i naszej wiary nie sposób powiedzieć, że „jest” lub że Go „nie ma”, obie te wypowiedzi są niewystarczające. Kearney proponuje (i znajduje w Biblii) inną odpowiedź: „Bóg może być”. Czytając uważnie opowieści biblijne, widzimy, że Bóg przychodzi w nich do człowieka jako możliwość, jako wezwanie, jako propozycja, a także jako zadanie.

Kiedy Bóg przemawia do Mojżesza z płonącego krzewu, patriarcha domaga się, by wylegitymował się imieniem. Boża odpowiedź, tłumaczona zwykle jako „Jestem, który Jestem”, może być w kontekście tego wydarzenia wyjaśniona w taki oto sposób: Jeśli podejmiesz się zadania, które ci zlecam (pójdziesz i wyzwolisz mój lud), wówczas będę z tobą. Samo imię jest tylko słowem, w niczym ci nie pomoże, ale jeśli zrozumiesz możliwości, które ci przedkładam, i zaczniesz je wypełniać, wtedy mnie poznasz i doświadczysz.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...