Klasztory silne modlitwą

Niedziela 5/2011 Niedziela 5/2011

W ciągu ostatnich lat liczba powołań do życia konsekrowanego spadała. Nie zagraża nam jednak widmo pustych klasztorów, bo sytuacja się stabilizuje

 

Kryzysu powołań nie da się ukryć. W ostatnich 20 latach zaobserwowaliśmy spadek liczby kandydatów do zakonów męskich o 40 proc. W jeszcze trudniejszej sytuacji są zgromadzenia żeńskie. Gdy porównamy liczbę postulantek zakonów czynnych z roku 1990 do roku 2010, okaże się, że spadek sięga ponad 65 proc. W trochę lepszej kondycji są jedynie zgromadzenia klauzurowe.

W najtrudniejszej sytuacji znajdują się zgromadzenia, które przybyły do Polski w latach 90. Liczono wówczas na to, że nasz kraj jest niewyczerpanym źródłem powołań. Niestety, rzeczywistość okazała się odmienna. Dziś mają duże problemy z utrzymaniem swych domów zakonnych – mówi „Niedzieli” o. Kazimierz Malinowski OFMConv, sekretarz generalny Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich.

Aby wnioski ukazujące kondycję powołań były rzetelne, trzeba spojrzeć również na krzywą demograficzną. – Jeżeli brakuje kandydatów na studia, to oznacza, że również mniej osób zapuka do klasztornej furty – podkreśla o. Malinowski. Od 2005 r. systematycznie spada liczba 18-20-latków, a więc potencjalnych kandydatów do życia konsekrowanego. – Wyż demograficzny z lat 80. zahamował nam spadek powołań do roku 2005. Teraz jednak młodzieży jest coraz mniej – podkreśla były prowincjał franciszkanów konwentualnych.

Powołaniowa Opatrzność

Gdy patrzy się całościowo na wszystkie polskie zakony, to kryzys jest widoczny gołym okiem. Dotyka on jednak poszczególne klasztory w zróżnicowanym stopniu. W rubryce statystyk zakonnych pod hasłem „postulat” niektóre zgromadzenia niestety muszą wpisać „zero”. Najgorsze, że ta sytuacja utrzymuje się już przez kilka lat z rzędu.

Efektem spadku powołań jest kurczenie się np. największych zgromadzeń żeńskich. Elżbietanki w ostatnich dziesięciu latach zmniejszyły stan liczebny o 15 proc., a urszulanki szare o ponad 25 proc. – Jedną z ważniejszych przyczyn tego zjawiska jest umieranie sióstr, które wstąpiły do naszego zakonu jeszcze przed wojną. Był to okres bardzo bogaty w powołania zakonne. Wówczas wstąpiło do nas znacznie więcej sióstr niż nawet w obfitych latach 80. – mówi „Niedzieli” s. Małgorzata Krupecka USJK.

Ostatni powołaniowy boom przypisuje się pontyfikatowi Jana Pawła II. – Można powiedzieć, że obecna sytuacja jest powrotem do normy z połowy lat 70. Wówczas powołania do klasztorów były na podobnym poziomie jak obecnie – uważa o. Kazimierz Malinowski. Gdy spojrzymy już z pewnej perspektywy na wzrost z lat 80. i początku 90., to widać, że był on potrzebny, abyśmy mogli realizować misyjne wyzwania. „Nadwyżkę” sióstr, braci i ojców zakonnych można było zaangażować w latach 90., kiedy to dla Kościoła otworzyły się wschodnie granice. – Widać tu rękę Opatrzności. Dzięki temu mogliśmy ewangelizować w byłych krajach ZSRR na tak wielką skalę – wyjaśnia o. Malinowski. Teraz polski boom z lat 80. procentuje powołaniami np. na Białorusi czy Ukrainie. Nadal z ok. 13 tys. polskich zakonników, aż 4 tys. pracuje poza naszym krajem. To jest nasz wielki wkład w misję Kościoła powszechnego.

Można więc uznać, że jeżeli Pan Bóg przed jakimś lokalnym Kościołem lub zakonem stawia nowe wyzwanie, to daje mu również odpowiednie siły. Dobrym tego przykładem mogą być siostry Matki Bożej Miłosierdzia, które są kustoszkami kultu św. Faustyny oraz Bożego Miłosierdzia. Tak wielkie zadanie musiało zaprocentować powołaniami. – Choć sióstr zawsze jest za mało, to jednak kryzys powołaniowy nie dotknął tak mocno naszego zgromadzenia. W nowicjacie nadal mamy po kilkanaście sióstr – mówi „Niedzieli” s. Elżbieta Siepak, rzecznik prasowy Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. W niektórych zgromadzeniach zaś nowicjaty są puste.

Rozwój i zamieranie

Przez ostatnie 30 lat obserwujemy bardzo dynamiczny proces osiedlania się w Polsce nowych zgromadzeń zakonnych. Od 1980 r. działalność rozpoczęły 74 nowe zgromadzenia na 245 istniejących. Jest to związane z bardzo dobrą opinią kraju Jana Pawła II. Polska uchodziła za niewyczerpane źródło powołań. Niektóre zgromadzenia zasiliły w ten sposób swe szeregi, jak np. założone przez bł. Matkę Teresę z Kalkuty misjonarki Miłości, które od 1998 r. podwoiły w Polsce swoją liczebność. Tego typu powołaniowe sukcesy odnoszą najczęściej nowe zgromadzenia, które mają znanych charyzmatycznych założycieli. Przykładem mogą też być Monastyczne Wspólnoty Jerozolimskie, które apostołują przez monastyczną modlitwę i piękną liturgię. W kwietniu 2010 r. do Polski przyjechało tylko 4 braci, a dziś wspólnota liczy już 8. Od tego czasu powiększyła się także liczba sióstr z 12 do 14 mniszek i jednej kandydatki.

Również niektóre tradycyjne modele życia kontemplacyjnego przeżywają renesans. Największe zgromadzenie klauzurowe – karmelitanki bose – od 1998 r. zwiększyło liczbę mniszek z 382 do 520 i otworzyło trzy nowe domy w Polsce. Liczba wszystkich powołań do klasztorów klauzurowych od kilku lat utrzymuje się na niskim, ale w miarę stabilnym poziomie. W 2010 r. osiedliły się w Polsce aż trzy nowe żeńskie klasztory klauzurowe – oprócz Wspólnot Jerozolimskich przyjechały też siostry św. Jana oraz siostry Najświętszej Maryi Panny, tzw. anuncjatki.

Historia Kościoła pokazuje jednak, że są okresy, kiedy jedne zgromadzenia rozwijają się, a inne kurczą. Znane są też przypadki, kiedy zakony wymierają. Można to wówczas odczytać jako wyczerpanie się charyzmatu np. w danym kraju, miejscu. – Charyzmat zgromadzenia nie jest dany na wieczność, ale na jakiś czas. To od Pana Boga zależy, czy danemu zakonowi zostaną powierzone nowe zadania, czy nie. Powstawanie zgromadzeń i ich zamieranie jest więc normalnym procesem – tłumaczy s. Elżbieta Siepak. – My otrzymaliśmy nowe zadanie dzięki św. Faustynie. Gdyby nie orędzie Bożego Miłosierdzia, pewnie także miałybyśmy problemy – dodaje siostra z Łagiewnik.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...