Upomnienie braterskie

Głos Karmelu 2/2011 Głos Karmelu 2/2011

Upomnienie braterskie nie polega na folgowaniu swojej naturze przez bezduszne wytykanie cudzych wad i wyciąganie ich na światło dzienne. A już żadną miarą nie można mówić o upomnieniu braterskim wówczas, kiedy wprost pojawia się chęć górowania, dominowania, „odgrywania”, upokarzania lub zawładnięcia drugim.

 

Trudny obowiązek

Upomnienie braterskie jest jednym z najtrudniejszych zadań ucznia Chrystusa. Być może nawet – jeśli wierzyć świętym – jest zadaniem najtrudniejszym. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus powiedziała wprost: „Co mnie najwięcej kosztuje, to zwracanie uwagi na błędy […]. Wolałabym sama być tysiąc razy upomniana, niż upominać innych” (Rps C, 23r).

I nie była w tym gołosłowna. Jej własne doświadczenie mistrzyni nowicjuszek pokazuje, że robiła wszystko, by w życiu wspólnotowym unikać upominania: „Dawniej, gdy coś nie podobało mi się w postępowaniu którejś z sióstr i wydawało mi się przeciwne regule, mówiłam sobie: O! gdybym mogła jej powiedzieć, co o tym myślę, wykazać jej, że błądzi, jakąż by mi to przyniosło ulgę. Odkąd stało się to poniekąd moim zawodem, zapewniam Cię, moja Matko, że zupełnie zmieniłam zdanie. Teraz, kiedy zobaczę, że któraś z sióstr czyni coś, co wydaje mi się niedoskonałym, mówię sobie z uczuciem ulgi: Co za szczęście, że to nie nowicjuszka; nie mam obowiązku jej upominać. I staram się natychmiast wytłumaczyć siostrę przypisując jej dobrą intencję, którą niewątpliwie miała!” (Rps C, 27v).

„Wytłumaczenie siostry” było, jak się okazuje, jej zwyczajnym sposobem rozwiązywania trudnych problemów w relacjach wspólnotowych i jednocześnie metodą na zdobywanie wewnętrznej wolności. Upomnienie natomiast było ostatecznością. Stosowała je jedynie „z obowiązku”.

Warto podkreślić to ostatnie słowo, gdyż stanowi ono praktyczne kryterium rozeznania, kiedy możemy stosować upomnienie, a kiedy lepiej go zaniechać, jakiemu upomnieniu możemy zaufać, a jakiemu nie. Dzięki niemu wiemy na przykład, że bardzo wątpliwe i niepewne jest to upomnienie, które pochodzi z naszej natury zranionej grzechem, i które często nosi znamiona zwykłego wyładowania się i znalezienia ujścia dla swoich zawikłanych stanów emocjonalnych.

Bywa wszakże, że zbyt lekko zabieramy się do upominania i nawet próbujemy je tłumaczyć wzniosłymi celami, np.: „To dla twojego dobra”, podczas gdy w rzeczywistości mamy do czynienia ze zwykłą chęcią ulżenia sobie. Św. Teresa była w tym względzie jednoznaczna: „Kiedy działa się pod wpływem natury, jest rzeczą niemożliwą, by dusza, której błędy się odkrywa, zrozumiała swój brak słuszności” (Rps C, 23r).

Upomnienie braterskie nie polega zatem na folgowaniu swojej naturze przez bezduszne wytykanie cudzych wad i wyciąganie ich na światło dzienne. A już żadną miarą nie można mówić o upomnieniu braterskim wówczas, kiedy wprost pojawia się chęć górowania, dominowania, „odgrywania”, upokarzania lub zawładnięcia drugim. Na czym zatem polega ten trudny obowiązek ucznia Chrystusa?

Wydarzenie bolesne

Nim odpowiemy na postawione wyżej pytanie, musimy zadać jeszcze jedno, mianowicie - czy jesteśmy gotowi cierpieć? Jest to wprawdzie pytanie retoryczne, ale w rzeczywistości chodzi o kwestię bardzo praktyczną. Jeżeli bowiem upomnienie jest obowiązkiem trudnym, to musimy mieć pełną świadomość, ile nas ono kosztuje. A cena jego, w moim przekonaniu, jest wyższa niż innych środków, przy pomocy których docieramy do brata. Jest wyższa niż, na przykład, cena rady lub pociechy, które także stanowią nasze chrześcijańskie zadanie i budują wspólnotę („obowiązek”, to znaczy „związek obu” stron relacji braterskiej).

W przypadku upomnienia płacimy bowiem całym naszym życiem. Stajemy tutaj przecież w samym ogniu walki ze złem. Ono zagląda nam niejako w oczy. Nie ma tu czasu ani na spokojną refleksję, jaką przeprowadzamy przy udzielaniu rady, ani na wielką czułość, do której odwołujemy się przy pocieszaniu. I nie ma też miejsca na wyreżyserowanie czegokolwiek, gdyż przestrzeń wolności jest znacznie bardziej ograniczona niż w przypadku rady i pociechy. Tutaj trzeba być gotowym na przyjęcie każdego ciosu, nawet śmiertelnego. Bój bowiem jest otwarty.

Jest to bój nie przeciw jakiemuś abstrakcyjnemu złu, ale przeciw temu, które zadomowiło się w sercu brata i zaczyna zżerać go od środka. Wypowiedzenie mu walki, nawet przy zachowaniu z naszej strony największej ostrożności, prowadzi niechybnie do konfliktu i napięcia również w relacjach z bratem, który ze złem zdążył się już zżyć „na dobre”. A ponieważ w wypełnieniu naszego obowiązku zmierzamy do oderwania go od niego i ponownego związania z nami, upomnienie braterskie staje się wydarzeniem bolesnym.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...