Wielkie zamiatanie pod dywan

Niedziela 24/2011 Niedziela 24/2011

O długu publicznym, mechanizmach kreatywnej księgowości, poduszce finansowej i węgierskich rozwiązaniach z dr. Zbigniewem Kuźmiukiem rozmawia Wiesława Lewandowska

 

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Polskie media przekazały nam niedawno wielką radość premiera: Oto mamy najinteligentniejszy budynek w całej Belgii… Na miesiąc przed rozpoczęciem polskiej prezydencji w UE cieszymy się z niej jak dzieci!

DR ZBIGNIEW KUŹMIUK: – Rozumiem, że w ten sposób próbuje się budować dumę narodową, ale to nie tędy droga. Na podstawie moich doświadczeń z pracy w Parlamencie Europejskim mogę powiedzieć, że parlamentarzyści starych krajów Unii patrzą na tego rodzaju zachowania nowych krajów członkowskich, delikatnie mówiąc, z zażenowaniem… Ich zdziwienie może budzić to, że Polskę, która jest największym beneficjentem funduszy unijnych w latach 2007-2013, stać na tego rodzaju wystawne budynki i wystawne zachowania.

– Uważa Pan, że w związku z prezydencją mamy polskie „zastaw się, a postaw się”?

– Tak. Moim zdaniem, ten budynek – przejęty po belgijskiej poczcie – można było wyremontować znacznie taniej (a kosztowało to aż 100 mln zł). Dlaczego nasza prezydencja ma być bardziej kosztowna niż prezydencje bogatych krajów, np. niż prezydencja szwedzka? Polska przewiduje wydać pół miliarda złotych na jej obsługę…

– Czyli na co?

– Na przyjmowanie gości, na hotele, przyjęcia, prezenty… A gdy przyjrzymy się trwającej teraz prezydencji węgierskiej, to zauważymy niezwykłą skromność…

– Węgrzy nie mają takiego budynku?

– Nie mają, nie wydają wystawnych przyjęć, nie rozdają bezsensownych gadżetów, aby rzekomo promować swój kraj... W swoim czasie obserwowałem z bliska prezydencję czeską, nader skromną. Podobnie zachowywały się kraje bogate, np. Niemcy czy Szwecja. Myślę więc, że ten nasz rozmach zostanie przyjęty nie najlepiej…

– Tym bardziej że polskie finanse trzeszczą w szwach, a bieda zaczyna piszczeć… Budżet na rok 2012 został skonstruowany pospiesznie, jak tłumaczy rząd, właśnie przede wszystkim z uwagi na rozpoczynającą się w połowie roku polską prezydencję. Potrzebny był ten pośpiech?

– Jako drugie uzasadnienie podaje się jeszcze kampanię wyborczą. Moim zdaniem, obydwa powody nie są racjonalnym uzasadnieniem. Rząd ma obowiązek złożyć projekt budżetu do 30 września, a ustawa o finansach publicznych dokładnie opisuje obowiązującą procedurę, której ważnym elementem jest opiniowanie przez członków komisji trójstronnej, a więc przez organizacje pracodawców i przedstawicieli pracowników, czyli przez związki zawodowe. Obydwa te środowiska oprotestowały ten pośpiech, jako że na sformułowanie swych uwag dostały zaledwie kilka dni. Z tego wynika, że to przyspieszenie bierze się przede wszystkim z potrzeb kampanii wyborczej.

– Wydaje się, że w tej sytuacji bardziej korzystna byłaby jednak zwłoka z propozycją zaciskania pasa…

– A jednak ta nadzwyczajna sprawność w przygotowaniu budżetu może się też podobać, zwłaszcza jeśli okazuje się, że nieoczekiwanie jest to budżet w wersji „soft”, wyjątkowo ponoć wszystkim przyjazny. Jest to budżet typowo wyborczy, zupełnie nieoparty na żelaznych realiach.

– Czy będzie jeszcze wersja „hard”, twardo tnąca wydatki nawet w najbardziej wrażliwych obszarach?

– Tak. Moim zdaniem, gdy tylko PO wygra wybory, położy na stole wersję „hard”, która nie będzie już zawierała tylko miękkiego zamrożenia płac w sferze budżetowej, lecz ich obniżki, może o 10-15 proc., a także odpowiednie obniżki emerytur i rent oraz prawdopodobnie podwyżkę stawki podatku VAT do 25 proc. i wiele jeszcze innych niepopularnych decyzji...

– …które chyba wydają się niezbędne do załatania dziury w finansach publicznych?

– Nie da się ukryć prawdy – choć rząd przed wyborami próbuje to robić – że nasze finanse są w stanie opłakanym. Jeżeli deficyt sektora finansów publicznych na koniec 2010 r. wynosił blisko 8 proc. PKB, a zobowiązaliśmy się wobec Komisji Europejskiej, że do 2012 r. obniżymy go do poniżej 3 proc., to przez te 2 lata trzeba jakoś znaleźć 5 proc. PKB oszczędności albo dodatkowych dochodów. A 1 proc. PKB to 15 mld zł – zatem potrzeba przynajmniej 75 mld zł. To gigantyczna kwota.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...