Skoro jesteśmy w Jego oczach tak ważni, że narodził się dla naszego zbawienia, to może i nasz punkt widzenia ma jakąś wartość?
Ustawiamy w kościołach i domach żłóbki, malujemy i rzeźbimy scenę Narodzenia w nieskończoność; zdobimy ją, czym kto potrafi, nawet wołek miewa u nas złocone rogi. Pamiętam zakonnicę, która w czasie Świąt była utrapieniem zakrystianki, bo przejść nie mogła koło żłóbka, żeby go czymś jeszcze nie ozdobić: a to świeczuszką z kokardką, a to suszonym kwiatkiem... Wszystko to robimy ze szczerej wdzięczności i pobożności, tylko czy niechcący nie przymuszamy przez to czasem Pana, żeby się zastosował do naszych kryteriów i wreszcie zechciał przyjść na świat w porządnym, godnym oglądania miejscu?
Kto by chciał zrozumieć, jak to się naprawdę odbyło, powinien znaleźć jakąś odległą wioskę, gdzie jeszcze nie dotarły standardy europejskie dotyczące utrzymania obory; i zajrzeć tam, gdzie bydełko stoi po prostu na klepisku, na rozrzuconej słomie, sięgając pyskiem do koryta z sianem; a słoma tylko od strony głów krowich jest czysta. Ani to estetycznie, ani higienicznie, ani tym bardziej dostojnie przyjść na świat w takiej scenerii, a my przecież w naszej skali wartości cenimy estetykę i higienę, a już zwłaszcza godność i dostojeństwo. To tylko Bóg swoim przyjściem stawia cały nasz świat na głowie.
Pan wszechświata do tego stopnia nie podziela naszych pojęć, że prymitywna obórka nie jest dla Niego niczym gorszym niż obita purpurą komnata, taka na przykład, w jakiej kilka wieków później rodzili się następcy tronu cesarskiego w Bizancjum. Cenić sobie bogactwo może ktoś, kto się go z trudem dochrapuje po kawałku; ale przecież nie Stwórca. Cenić sobie zaszczyty i władzę może ktoś, kto się pnie mozolnie po tej nieszczęsnej drabinie społecznej i każdy kolejny szczebel jest dla niego zyskiem; ale przecież nie Pan Chwały! Czym możemy Mu zaimponować, jakim darem, jakim awansem? Dał nam to do zrozumienia czynem, zanim jeszcze słowem nas pouczył, że błogosławieni ubodzy i cisi raczej niż bogaci, krzykliwi i popularni.
A więc w oczach Bożych nie bogactwo ma wartość, ale to, jak tego bogactwa użyto. Nie sława, ale to, do czego ją wykorzystano. To chyba Kipling powiedział, że polityka przedstawia mu się jako psie życie bez psich przyjemności; mnóstwo ludzi jest innego zdania, i dobrze, bo to także jest w społeczeństwie funkcja, którą ktoś musi wykonać, ale nie łudźmy się: Bogu nie zaimponują politycy najzręczniejsi, a tylko pokój czyniący. Wielką rzeczą jest nauka, i nawet dopuszczono Mędrców do żłóbka, ale nie łudźmy się: najgenialniejszy nawet odkrywca nie podoba się Bogu dzięki swoim odkryciom, a tylko (ewentualnie) dzięki czystości serca.
No i kto tu ma rację, my czy On? Skoro jesteśmy w Jego oczach tak ważni, że przyszedł na świat dla naszego zbawienia, to może i nasz punkt widzenia ma jakąś wartość? Subiektywnie może mieć, skoro fakt, że jakąś rzecz cenimy, może być motywem do dzielenia się nią z innymi. Może. Obiektywnie nie ma żadnej, i to sobie trzeba, patrząc na żłóbek, uświadomić. Już Ojcowie Kościoła zestawiali te sprzeczności, które tu oglądamy, a nasza najuroczystsza kolęda powtarza za nimi: „wzgardzony Okryty Chwałą, śmiertelny Pan nad wiekami...”. Dla Okrytego Chwałą nasza ludzka pochwała czy pogarda niczym się specjalnym nie różnią; różnią się tylko miłość i nienawiść. Zakrył swoją chwałę i stanął przed nami tak, aby okazać miłość i wzbudzić miłość.
Przez wieki nie brakowało ludzi – we wszystkich stanach – którzy usiłowali ten Jego punkt widzenia przyjąć i zastosować w życiu. Wychodziło im to rozmaicie, ale jednak próbowali, bo im przyszła do głowy zdumiewająca myśl: że On zapewne wie lepiej. Że Jego skala wartości jest słuszniejsza od naszej, że widocznie lepiej niż mieć jest rozdać, a lepiej niż krzyczeć jest milczeć. Tacy ludzie ufają Mu, że prawdziwie nauczał; i to także wiedzą, że Jego miłość będzie miała ostatnie słowo.
S. Małgorzata Borkowska (ur. 1939) jest benedyktynką, historykiem i znawczynią historii życia zakonnego. Tłumaczka i pisarka, także książek dla dzieci i literatury fantastycznej. Wydała m.in.: „Mniszki”, „Dekret w niebieskim ferowany parlamencie”, „O prawo dla Boga”, „Czarna owca”, „Abba, powiedz mi słowo...” oraz powieści „Bożek templariuszy” i „Gar Ingawi, wyspa szczęśliwa”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.