Państwo stygmatyzuje rodziny wielodzietne

Niedziela 34/2012 Niedziela 34/2012

Nikt nie chce być biedny, bieda upokarza i stygmatyzuje. Często się zdarza, że dzieci z dużych rodzin nie przyznają się do tego, ile mają rodzeństwa, bo się wstydzą, czują się inne od rówieśników. Dla dorosłych też bieda nie jest łatwa, dla wielu konieczność zgłoszenia się do ośrodka pomocy społecznej po dodatkową pomoc państwa jest upokarzająca. Robią to najczęściej z konieczności

 

Mateusz Wyrwich: – W Polsce żyje około miliona rodzin z trojgiem i więcej dzieci. W ciągu roku bywa im ciężko. Czy rodziny wielodzietne mogą chociaż wyjechać na wakacje i odpocząć?

Joanna Krupska: – Raczej niewielki procent. W Polsce rodziny z kilkorgiem dzieci są na ogół biedne. Do niedawna kreowany był w mediach wizerunek rodziny wielodzietnej jako „patologicznej”. W rzeczywistości procent wielodzietnych rodzin dysfunkcyjnych jest niewielki. Większość rodziców dużych rodzin to ludzie aktywni, odpowiedzialni za swoje dzieci. Statystycznie zarabiają więcej niż inni, jednak  są od innych ubożsi. Po pierwsze – częściej niż w innych rodzinach mama nie idzie do pracy. Wychowuje przecież dzieci. Jest więc tylko jedno źródło dochodu. Po drugie – bo zarobione pieniądze muszą podzielić na wiele osób – na pięć, osiem, dziesięć, dwanaście części. Statystycznie już przy trzecim dziecku zaczyna się robić trudno. Nie mówiąc o czwartym. Według ubiegłorocznych statystyk GUS, 24,6 proc. rodzin z czworgiem i więcej dzieci żyje poniżej minimum skrajnego, czyli za nieco ponad  300 zł miesięcznie na osobę. To ledwie starcza na żywność. Jest to jedyna grupa społeczna, w której w 2011 r. w stosunku do 2010 odsetek biednych się zwiększył. Do wyjątków należy sytuacja, kiedy wielodzietna rodzina jest zamożna. Choć oczywiście takie też  się zdarzają.

– Bywa, że rodziny wielodzietne nie chcą korzystać z pomocy państwa.  Uważają to za uwłaczające.

– Nikt nie chce być biedny, bieda upokarza i stygmatyzuje. Często się zdarza, że dzieci z dużych rodzin nie przyznają się do tego, ile mają rodzeństwa, bo się wstydzą, czują się inne od rówieśników. Dla dorosłych też bieda nie jest łatwa, dla wielu konieczność zgłoszenia się do ośrodka pomocy społecznej po dodatkową pomoc państwa jest upokarzająca. Robią to najczęściej z konieczności: przecież trzeba zapewnić dzieciom utrzymanie. W Polsce rodzin mających prawo do otrzymywania jakiejkolwiek pomocy jest coraz mniej z powodu niskiego kryterium dochodowego.

– Wspomniała Pani o niskim kryterium dochodowym. Na czym ono polega?

– Do roku 1995 Polska przyznawała polskim rodzinom tzw. rodzinne. To był dodatek do pensji na każde wychowywane dziecko. „Rodzinne” przyznawano bez względu na to, ile kto zarabiał. Ten dodatek wynosił 8 proc. średniej pensji.  W 1995 r. wprowadzone zostało kryterium dochodowe. Teraz zasiłek na dziecko (którego wartość stanowi 2 proc. pensji) dostaje się tylko wtedy, kiedy zarobki są poniżej  kryterium dochodowego, czyli obecnie poniżej 504 zł miesięcznie na członka rodziny. Jeśli rodzina przekracza tę sumę choćby o złotówkę, to  nie przysługuje żadna pomoc. Obecnie obowiązujące kryterium dochodowe w Polsce uprawniające do otrzymywania pomocy społecznej jest najniższe w całej Europie i od dziewięciu lat nie było waloryzowane, co odbija się na rodzinie z dziećmi na utrzymaniu. Postępująca inflacja, wzrost cen i zamrożone kryterium zarobków – coraz więcej rodzin z dziećmi traci możliwość otrzymywania i tak niewielkiego wsparcia. Obecnie, w stosunku do 2004 r., kiedy to określono obecną wartość kryterium, pomoc otrzymuje o dwa miliony dzieci mniej.  

– Praca rodziców w Polsce nie zabezpiecza rodziny przed biedą.

– Tak właśnie jest i dobrze, że to zostało zauważone w europejskim Raporcie na temat ubóstwa dzieci. W wielu państwach biedne są dzieci, gdzie rodzice nie pracują. Polska bieda ma tę specyfikę, że chociaż rodzice pracują, rodzina pozostaje bardzo biedna. Zarobki są zbyt niskie, żeby na średnim poziomie utrzymać potomstwo. Dotyczy to szczególnie ludzi, którzy wykonują zawody fizyczne. Ale nie tylko. Obejmuje to również np. nauczycieli czy młodych pracowników naukowych.

– Tymczasem im większa rodzina, tym więcej płaci państwu. Mam tu na myśli podatek VAT.

– Płaci więcej, bo wydaje więcej pieniędzy na obłożone VAT-em: wodę, prąd, buty, książki, mydło itd. W ten sposób dzieci stają się podatnikami, wkładają do budżetu państwa duże pieniądze, chociaż nie pracują, poprzez kieszeń swojego taty. Im więcej dzieci – tym więcej pieniędzy do budżetu państwa. To po prostu niesprawiedliwe.

– Jednak państwo „szczodrze” daje ulgę podatkową – ponad 1100 zł rocznie na jedno dziecko. Ale dzieje się tak, że nie każda rodzina może ją wykorzystać. Na czym polega ta skomplikowana „szczodrość” państwa?

– Ulga jest bardzo ważnym i słusznym mechanizmem pomocy rodzinie, a raczej oddania jej podatku VAT, jaki wpłaciła do budżetu państwa za pośrednictwem wydatków na dzieci.  Ale duża część rodzin z trojgiem czy czworgiem dzieci  nie może sobie odliczyć w pełni takiego podatku, ponieważ nie ma dużego dochodu. Nie wykorzystuje całej ulgi, a jedynie tyle, ile ma do zapłacenia podatku. Czyli jeśli podatek wynosi 300 zł, to odpis, chociaż przysługuje w wysokości 1112 zł, wyniesie tylko 300. Trzeba zmienić regulację dotyczącą ulgi tak, żeby ci, którzy mają mniejsze zarobki, mogli korzystać z jej pełnego wymiaru. Można np. stworzyć możliwość przepisania ulgi na kolejny rok, jeśli w tym roku rodzina jej nie wykorzystała. Inną możliwością byłaby dopłata brakującej kwoty ulgi tym rodzinom, które nie odpisały jej w pełni.

 

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...