Wystąpienie Profesora Josepha Weilera w imieniu Armenii, Bułgarii, Cypru, Grecji, Litwy, Malty, Federacji Rosyjskiej i San Marino – państw występujących do Wielkiej Izby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w charakterze interwenienta w sprawie Lautsi v. Włochy, 30 czerwca 2010 r.
Szanowna Izbo!
Nazywam się Joseph H.H. Weiler. Jestem profesorem prawa na Uniwersytecie Nowojorskim i Profesorem Honorowym Uniwersytetu Londyńskiego. Mam zaszczyt reprezentować rządy Armenii, Bułgarii, Cypru, Grecji, Litwy, Malty, Federacji Rosyjskiej i San Marino. Wszystkie wymienione państwa są zdania, iż Druga Izba błędnie zrozumiała i zinterpretowała postanowienia Konwencji i wynikające z nich wnioski.
Zostałem poinstruowany przez Przewodniczącego Wysokiej Izby, iż osoby trzecie nie mogą odnosić się do szczegółów sprawy i muszą się ograniczać wyłącznie do najbardziej ogólnych kwestii związanych ze sprawą i jej ewentualnym rozwiązaniem. A zatem, będę się ograniczał.
Sprawa ta nie dotyczy wyłącznie krzyża, lecz również pewnego napięcia, jakie wystąpiło między osobistymi prawami, a wspólną tożsamością; napięcia między rolą sądów, a rolą demokratycznych instytucji; napięcia między wspólnymi wartościami, które system konwencji wspiera, a ogromną różnorodnością, jaka charakteryzuje krajobraz europejski.
W swoim wyroku Izba wymieniła trzy kluczowe zasady. Z dwiema z nich państwa uczestniczące w postępowaniu się zgadzają. Trzeciej zasadzie natomiast owe państwa zdecydowanie się sprzeciwiają.
Należy potwierdzić zgodę co do tego, iż Konwencja gwarantuje osobom wolność do religii i od religii (chodzi tu o wolność religijną w sensie pozytywnym i negatywnym). Nikt nie może być zmuszany do jakichkolwiek religijnych praktyk. Zaangażowane państwa również zdecydowanie potwierdzają potrzebę organizowania przez szkoły zajęć szkolnych, które będą uczyły postaw tolerancji i pluralizmu.
Izba wyjaśnia również zasadę „neutralności”. Pozwolę sobie zacytować: „Obowiązku Państwa w zakresie neutralności i bezstronności nie da się porównać z jakimkolwiek prawem będącym w jego posiadaniu, a służącym ocenie słuszności przekonań religijnych, czy sposobów wyrażania owych przekonań”.
Z założenia tego nieuchronnie wyłania się następujący wniosek: krzyż na ścianie klasy został odebrany jako próba potwierdzenia słuszności określonych przekonań religijnych – w tym wypadku chrześcijańskich – a tym samym, zgodnie z zasadą neutralności, jako akt nieprzyjazny.
Przy całym jednak szacunku z naszej strony, tak postrzegana „neutralność” oparta jest na dwóch błędach założeniowych, które muszą prowadzić do fałszywych wniosków. Pierwszy błąd, jaki pojawia się już w samym założeniu, polega na tym, że nie dostrzeżono różnicy między prawami osobistymi, a wspólną tożsamością. W ramach zasad określonych w Konwencji, wszyscy sygnatariusze w istocie rzeczy zobowiązani są do zapewnienia obywatelom wolności religijnej, zarówno w sensie pozytywnym, jak i negatywnym. Zobowiązanie to reprezentuje wspólną dla całej Europy, wręcz strukturalną wartość. W tym sensie wszyscy stanowimy jedno. A zatem, prawo do religii i prawo od religii musi być uszanowane. Jeśli jednak w grę wchodzi miejsce, jakie religia, dziedzictwo religijne lub religijne symbole zajmują we wspólnej świadomości narodu, państwa i w przestrzeni publicznej, owa wartość zostaje jednak zrównoważona przez znaczną swobodę.
Chciałbym tu przedstawić, jak ta wolność wygląda. Z jednej strony, istnieją państwa-sygnatariusze Konwencji, w których laickość definiuje samo państwo na poziomie zupełnie podstawowym – by wspomnieć Francję – gdzie, zgodnie z pierwszym artykułem konstytucji, niedopuszczalne jest, by państwo umieszczało w przestrzeni publicznej lub finansowało jakiekolwiek symbole religijne. Laickość, jako doktryna polityczna, utrzymuje, że religia pozostaje sprawą ograniczoną wyłącznie do przestrzeni prywatnej. Pozostaje sprawą prywatną.
Zauważmy jednak, że zaraz po drugiej stronie Kanału znajduje się Anglia – przykładu tego używam celowo – gdzie funkcjonuje Kościół państwowy i gdzie głowa państwa jest jednocześnie głową Kościoła. W tymże kraju przywódcy religijni z mocy urzędu zasiadają w organach ustawodawczych, na fladze widnieje krzyż, a hymn narodowy jest modlitwą do Boga o zachowanie monarchy i obdarowanie jego lub jej zwycięstwem i chwałą (trzeba przy tym przyznać, że czasem Bóg nie wysłuchuje tych próśb, jak to miało choćby miejsce kilka dni temu w Republice Południowej Afryki podczas pewnego piłkarskiego meczu...).
Mając na uwadze sam charakter ustroju, z silnym Kościołem państwowym, wydawać się może, że, jeśli idzie o to, co znaczy być Anglią i co znaczy być Anglikiem, Anglia, w swojej istocie, gwałci postanowienia Izby. Jak bowiem mamy uznać, że wszystkie te symbole religijne, które wymieniłem – głowa państwa, głowa Kościoła, krzyż, hymn itd. – nie stanowią pewnego rodzaju potwierdzenia słuszności określonych przekonań religijnych?
Europa wykazuje wielką różnorodność modeli współistnienia państwa i religii. Ponad połowa obywateli kontynentu żyje w krajach, których nie da się określić mianem laickich. Co jest nie do uniknięcia, również jednak państwo i symbolika państwowa odnajdują swoje miejsce, i jak najbardziej słusznie, w publicznej edukacji. Leży bowiem w interesie demokracji zapewnienie pewnej społecznej spójności, tak by członkowie społeczeństwa czuli, że stanowią jeden naród. Jest jasne, że jeśli nie ma poczucia wspólnoty, nie może też istnieć demokracja. A zatem, państwo i jego symbole stanowią podstawę naszej demokracji.
Problem jednak polega na tym, że wiele z tych państwowych symboli, ze względu na historię Europy, historię od tysiącleci powiązaną z chrześcijaństwem, ma wymiar religijny. Nie jesteśmy w stanie zmienić naszej historii. Krzyż jest w Europie jej najbardziej widocznym znakiem, który można dostrzec na flagach, budynkach, herbach, monetach itp. I nie chodzi o to, że, jak niektórzy chcieliby twierdzić, jest to tylko i wyłącznie symbol narodowy. Byłby to oczywisty nonsens. Krzyż bowiem jest zarówno symbolem narodowym, jak i religijnym. Nie jest to w żadnym wypadku symbol mający znaczenie wyłącznie religijne. Jest on bowiem w wielu krajach – nie we wszystkich, ale w wielu – również symbolem narodowym. Stanowi on więc i jedno, i drugie. I jest to zrozumiałe. Warto pamiętać, że są choćby naukowcy, którzy utrzymują, że 12 gwiazd Rady Europy cechuje podobny dualizm – religijny i świecki.
Ale odłóżmy na chwilę krzyż na bok. Wyobraźmy sobie klasę szkolną w Anglii i wiszącą w niej fotografię angielskiej królowej. Fotografię monarchy. Podobnie jak krzyż, zdjęcie to, które może sobie wisieć w każdej klasie szkolnej w Anglii, przedstawia dwie rzeczy. Przedstawia ono oczywiście wizerunek głowy państwa, ale jest też fotografią tytularnego zwierzchnika Kościoła Anglii. Trochę tak jak się to ma w wypadku papieża. Czy byłoby zatem możliwe do zaakceptowania, by do klasy wszedł uczeń czy uczennica i powiedział: „Ze względu na moje osobiste prawa, ponieważ jestem, powiedzmy, katolikiem, a nie członkiem Kościoła Anglikańskiego, lub protestantem, ponieważ jestem Żydem, ponieważ jestem Muzułmaninem, lub ponieważ moje filozoficzne przekonania każą mi być ateistą, proszę by usunięto portret królowej z naszej klasy”? Nie sądzę. Powiem więcej. Czy można by zakazać wywieszania egzemplarza konstytucji Irlandii czy konstytucji Niemiec w klasie irlandzkiej, czy też klasie w Niemczech? Lub czy można by zakazać czytania irlandzkiej konstytucji lub konstytucji niemieckiej, w irlandzkiej czy niemieckiej klasie, ponieważ w preambule do konstytucji Irlandii znajduje się odniesienie do Świętej Trójcy i Najświętszego Pana Jezusa Chrystusa, a konstytucja Niemiec rozpoczyna się od słów: „Mając na uwadze naszą odpowiedzialność przed Bogiem”? Oczywiście, nie możemy wymagać od naszych uczniów angażowania się w praktyki religijne. Jeśli w brytyjskiej szkole śpiewamy hymn narodowy, z całą pewnością powinniśmy pozwolić uczniowi nie śpiewać słów: „Niech Bóg chroni Królową”, jeśli wypowiadanie imienia Boga obraża jego lub jej wrażliwość. Jednocześnie jednak nie możemy wymagać od innych uczniów, by hymnów narodowych nie śpiewali.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.