Otrzymali po denarze – ewangeliczne spojrzenie na bezrobocie

Przewodnik Katolicki 17/2013 Przewodnik Katolicki 17/2013

Wartość pracy ludzkiej to wartość w pełni zrozumiała nie tylko w kategoriach przedmiotowych (płaca, zysk, prestiż społeczny). To wartość, którą ukazuje nam najpełniej wiara i Ewangelia pracy.

 

Spojrzenie ewangeliczne

To tylko zarys dramatu bezrobocia, a raczej człowieka bezrobotnego. To zarys, szkic portretu człowieka ugodzonego w poczuciu wartości, wykluczonego, obciążonego poczuciem winy za grzechy niekoniecznie popełnione. W takiej perspektywie Chrystusowa bulwersująca przypowieść może nabrać innego znaczenia.

Siedzący bezczynnie na rynku, niezatrudnieni, bezrobotni ponoszą niewymierny materialnie koszt. Koszt, którego nie da się zrekompensować w sposób wymierny. To, co czyni gospodarz z przypowieści, jest z pewnością zaskakujące od strony ekonomicznej. Jest w kategoriach sprawiedliwości zamiennej niesprawiedliwe. Jest bulwersujące. Ale jest tak bardzo ewangeliczne! Tak bardzo ocalające i promujące godność człowieka!

Gospodarz wykazuje znakomitą orientację w kosztach osobowych i społecznych. Daje tym ludziom pracę, ale daje coś więcej – przywraca poczucie wartości, godności, osadza ich na normalnych zasadach równości społecznej w środowisku.

Czy stać nas na bezrobocie?

Ta przypowieść zyskuje dziś może większą aktualność niż kiedykolwiek wcześniej.

Czesław Strzeszewski – jeden z najwybitniejszych znawców katolickiej nauki społecznej w Polsce, w swojej książce Praca ludzka. Zagadnienie społeczno-moralne stwierdził, że: „W normalnym społeczeństwie przy wolności pracy i życia gospodarczego jest rzeczą nieuniknioną, aby pewna liczba ludzi nie znalazła zatrudnienia, jeżeli jednak całe rzesze pozostają bez pracy, to jest to dowodem błędów ustroju pracy”.

W przywołanym wcześniej liście  biskupów amerykańskich o sprawiedliwości gospodarczej można przeczytać, że „nasze własne doświadczenia, dotyczące jednostek, rodzin i społeczności, ponoszących ciężar bezrobocia, utwierdzają nas w przeświadczeniu, że my – jako naród – po prostu nie możemy sobie pozwolić na miliony bezrobotnych mężczyzn i kobiet w pełni sił. Nie stać nas na koszty ekonomiczne, deformacje społeczne i bezmiar tragedii ludzkich spowodowanych przez bezrobocie. To, na co nas najmniej stać, to zamach na godność człowieka, który zdarza się tam, gdzie miliony ludzi pozostają bez właściwego zatrudnienia”.

Można i trzeba stawiać pytanie odnoszące owo „nie stać nas” do polskich realiów. Czy nas, jako społeczeństwo, doświadczone wieloma problemami minionych dekad, społeczeństwo o wielkich aspiracjach i zarazem ciągle pozbawione ustalonego porządku prawnego, stosownej, to znaczy na miarę człowieka, polityki socjalnej, polityki rodzinnej i polityki pracy – czy nas, Polaków stać na bezrobocie, z jego wszystkimi kosztami, zwłaszcza osobowymi i moralnymi?

To nie jest pytanie polityczne, a przynajmniej, nie jest to pytanie wyłącznie polityczne.

To jest pytanie, które stawiamy w przestrzeni wiary. A wiara uczy nas uwrażliwienia na człowieka, który jest drogą Kościoła, który jest taką wartością, za którą Chrystus oddał życie.

To zaś, w konsekwencji znaczy powinność myślenia każdego człowieka, tak pracującego, jak i bezrobotnego, w kategoriach poczucia własnej godności.

Godność i nadzieja

To myślenie wskazuje na konieczność postrzegania, także przez człowieka bezrobotnego, samego siebie jako tego, który chcąc zmienić istniejący stan rzeczy, odkrywa samego siebie jako człowieka w rozwoju: jestem w tej chwili bezczynny, ale owa bezczynność jest zatrzymaniem mojego rozwoju, jest przekreśleniem drogi nadziei mojego powołania życiowego, mojej samorealizacji.

Jak pisał kiedyś wybitny znawca myśli społecznej Kościoła prof. Franciszek Kampka w artykule Bezrobocie i postawy moralne: „Potencjał rozwojowy każdego z nas jest przecież ściśle związany z posiadanym przez nas obrazem samych siebie. Rzeczywistymi barierami rozwoju nie są ani wiek, ani płeć, ani jakiekolwiek wrodzone właściwości, lecz bariery mentalne, które odbierają wiarę i nadzieję. Jeśli człowiek bezrobotny staje wobec potrzeby zmiany zawodu, miejsca zamieszkania, udoskonalenia swoich kwalifikacji, podjęcia ryzyka, to przede wszystkim musi uwierzyć, że zadania te nie przekraczają jego możliwości, a chwila obecna i miejsce, w jakim się znajduje, to zaledwie etap na drodze ciągłego rozwoju”.

Wiara we własny rozwój, we własne możliwości, wsparta prawdziwym, a więc i krytycznym osądem własnego dotychczasowego zaangażowania, to pewien punkt wyjścia w przestrzeni spotkania. Można i należy mieć nadzieję, że istnieje zawsze szansa spotkania takiego człowieka z ewangelicznym gospodarzem, pracodawcą, który kierując się zasadą pomocniczości, dostrzeże frustrację i degradację bezrobotnego. Dostrzeże i pomoże.      

Należy przypominać wartość pracy, by zrozumieć antywartość i dramat bezrobocia

 

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...