Dusimy się w jej okowach i nie mamy siły, by z nich wyjść. Mówimy codziennie „I odpuść nam… jako i my”, ale niewiele to tak naprawdę znaczy.
„Jak mogę przebaczyć ludziom, którzy robią takie rzeczy?” – pytała Boga. „Wszyscy jesteście moimi dziećmi” – te słowa przeszyły ją jak piorun. W jednym krótkim momencie zrozumiała, że oprawcy też są ofiarami zła, którzy dopuścili, aby ono w nich działało, dziećmi Boga okrutnie skrzywdzonymi przez szatana…
– Jedna z głównych prawd, jakie objawił mi Pan, gdy uczył mnie na temat przebaczenia, brzmi: „Ludzie którzy cierpią zadają cierpienie innym” – wyznaje Joyce Meyer podczas licznych konferencji.
Daj Bogu czas
Żyjemy w „świecie instant”. Potrzebujesz zupy – zalewasz saszetkę, chcesz z kimś porozmawiać – wybierasz numer, wsiadasz do samochodu i jedziesz na miejsce. Jednak w duchowości tak się nie da. Trzeba zwolnić, wcisnąć luz, bo Bóg nie daje się wciągnąć w wir zwariowanego świata, pod hasłami: Już, teraz, od zaraz itp. On wie, że my potrzebujemy czasu…
– Kochałam mojego ojca, a on zniknął niepostrzeżenie pewnego dnia, tuż przed moją Pierwszą Komunią Świętą. Moja mama opowiadała potem o nim straszne rzeczy, w szczegółach. Wodziła mnie po sądach, manipulowała mną, nie pozwoliła się z nim spotykać… I moja nienawiść do niej wzrastała z dnia na dzień coraz bardziej – wyznaje Agnieszka, trzydziestopięcioletnia mama dwójki dzieci. Ta złość była tak silna, że po nocach wypisywała na mamę przekleństwa w zeszycie, bo – jak sama mówi – złość się „przelewała”…
– Okłamywałam mamę, włóczyłam się po nocach, mówiłam, że na chwilę wychodzę, a potem wracałam nad ranem – wspomina. Nawróciła się rok po urodzeniu swojej córeczki. Czy od razu przebaczyła mamie?
– Nie. Wiedziałam, ze trzeba przebaczyć, ale nie miałam pojęcia, jak to zrobić – wyznaje. – Mówiłam, że przebaczam, modliłam się za mamę, bo wiedziałam, że tak trzeba zrobić, ale nadal w sercu czułam ciężar.
Dzisiaj wie, że musiała dać czas sobie i Bogu. A raczej Bóg dał jej czas, aby dojrzała do przebaczenia.
– Przebaczenie jest procesem. Jeżeli człowiek doświadczył czegoś naprawdę trudnego, to nie jest w stanie, ot tak, o wszystkim zapomnieć. Tak się nie da – dzieli się swoim doświadczeniem Agnieszka. Pojechała na rekolekcje. Jakiś chłopak wyszedł, zaczął mówić świadectwo i… coś zwaliło ją z nóg. Jego przeżycia były bardzo podobne do tego, czego sama doświadczyła. W sercu poczuła dojmujący ból. Takie ukłucie jakby igłą, ale tym razem był to ból uzdrawiający. Trwała przed Jezusem z tym rozdartym sercem.
– Poczułam wtedy, że na nowo rodzę się w łonie Matki Bożej. Pierwszy raz byłam wdzięczna za moich rodziców. Nienawiść odeszła. Żal ustał. Pojawiła się wolność. Wiem, że nie postępowali oni tak, jak powinni, ale teraz czuję od tego wolność, bo przebaczyłam… Ten proces od decyzji do dogłębnego przebaczenia trwał 3 lata.
Wyjdź na wolność
Doktor Kenneth AcAll, absolwent Uniwersytetu Edynburskiego, na początku prowadził praktykę lekarza internisty, a następnie jako specjalista psychiatrii odkrył, że wiele chorób ma swoje źródło w braku przebaczenia. To samo potwierdza prof. badań psychologii na Hope College (USA) Charlotte van Oyen Uitvlit podkreślając, że przebaczenie otwiera przed nami nowe życie nie tylko w umyśle, ale również w sensie fizycznym. Przy badaniu osób, które chowały urazy i tych, które przebaczyły, stwierdził różnicę w tętnie i ciśnieniu krwi. Ludzie, którzy nie przebaczyli, często cierpią na rozmaite choroby, których nie da się wytłumaczyć racjonalnymi przesłankami.
Agnieszka wspomina swoje problemy zdrowotne, opowiadając o dolegliwościach, które przeszły wraz z przebaczeniem:
– Wręcz fizycznie się dusiłam i miałam nerwobóle. Lekarze nie wiedzieli, co mi dolega. Kiedy przebaczyłam, bóle ustały; poczułam wolność. W końcu mogłam spokojnie oddychać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.