Czy ciało ma być moim bogiem czy wrogiem? A może w ogóle nie powinnam się nim interesować, skoro cała reszta świata interesuje się aż za bardzo?
Długo zastanawiałam się, o co tu w takim razie chodzi, bo przecież chyba jednak nie o czas czy jego brak, czy nadmiar obowiązków, ale raczej podejście do tematu, stosunek do siebie. Może potrzeba zmienić priorytety, perspektywę patrzenia: z „wszystko poświęcę dla męża i dzieci” – także zdrowie, urodę i ambicje, marzenia, na „jak najwięcej zachowam dla męża i dzieci” – przede wszystkim moje zdrowie, urodę, ambicje. Bo dzieci nie chcą wiecznie zagonionej mamy – męczennicy, ale docenią mamę, którą będą mogły podziwiać, naśladować, także w odniesieniu do własnego ciała, jako do Bożego daru. Daru, który wymaga naszej troski, by był niczym obraz, który po oprawieniu w piękną ramę, zyskuje dodatkowy blask i sprawia, że inni podziwiają jego Autora, a właściwie Stwórcę.
A mąż? Czy on także nie ma cieszyć się naszą urodą i wyglądem? Nasze zewnętrzne piękno to sprawa istotna dla mężczyzny, który patrzy nie tylko sercem, ale i oczami, słyszymy to wyraźnie we fragmencie Pieśni nad Pieśniami w interpretacji Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej: Oczarowałaś me serce, siostro ma, Oblubienico, oczarowałaś me serce, jednym paciorkiem Twych naszyjników, jednym spojrzeniem Twych oczu, zachwyciłaś mą duszę, bo słodki jest Twój głos, a twarz pełna wdzięku… Jak lilia pośród cierni, tak Ty pośród dziewcząt. O jak piękna jesteś przyjaciółko moja, jakże piękna…
Skoro więc nie od wczoraj wiemy, że mężczyźni to wzrokowcy, dlaczego ich oko chętniej zatrzymywać ma się na modelkach z telewizji, czy choćby koleżankach z pracy niż na nas? Oczywiście nie każda z nas to ikona piękna czy stylu, ale w każdej z nas jest cząstka Bożego piękna i trzeba ją tylko wydobyć. Niektórym paniom wystarczy częściej się uśmiechać. Innym potrzebne będzie odrobinę więcej starań…
W dobie dyktatury kościstych kształtów te kobiety, które nie mają figury modelki, łatwo popadają w kompleksy rezygnując z dbania o swój wygląd. Kolejna ciąża, święta, all inclusive na wakacjach i znów wraz z dodatkowymi kilogramami przychodzi zniechęcenie. „Przytyłam 15 kg, więc dopóki nie schudnę, to nie chodzę do fryzjera, nie maluję się i nie kupuję ubrań, nie warto, skoro i tak jestem gruba.” – mawia moja koleżanka. Jednak większość z nas doskonale wie, że odchudzanie to proces, który znacznie łatwiej jest nam planować („Zaczynam od jutra!”) niż wykonać. A podejście, że skoro i tak figura nie ta, to „wszystko jedno w co się ubiorę, włosy gumką zwiążę, klapki przydeptane założę i poczekam na lepsze lata”, może się okazać zgubne, jeśli lata „chude” nigdy nie nadejdą. Nie chcę nikomu odbierać nadziei, bo z doświadczenia wiem, co to regularna walka z niechcianymi kilogramami, ale zdecydowanie nie popieram podejścia „zawieszania” starań o wygląd na czas bliżej nieokreślony tylko dlatego, że nastąpił gwałtowny przyrost wagi. Szkoda czasu!
Można wykorzystał potencjał, który jest dostępny już dzisiaj. Pamiętam jak w liceum, do którego chodziłam w małym miasteczku, samorząd szkolny co roku w Dniu Nauczyciela organizował konkurs na najbardziej elegancką i najlepiej ubraną nauczycielkę w szkole. Konkurs na zmianę wygrywały dwie nauczycielki, każda nosząca ubrania w rozmiarze 50 lub więcej. Uznanie młodych ludzi (a wiemy, jak okrutnie szczera potrafi być młodzież w tym wieku) wędrowało niezmiennie w ich kierunku. Jest to dla mnie niezbity dowód na to, że niedostatki figury (a ściślej jej nadmiar) nie powinny być usprawiedliwieniem braku dbałości o siebie.
Nie zapominajmy także, że często dbałość o wygląd zewnętrzny może być okazją do świadectwa. Pamiętam rozmowę z pewnym ginekologiem o metodach planowania rodziny, który na wspomnienie o NPR, mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów zaskoczony wykrzyknął: „No, nie jest Pani chyba katoliczką!?!” Wyglądało na to, że w głowie mu się nie mieści, że rzeczona katoliczka może być starannie ubrana i niekoniecznie nosić na głowie przysłowiowe moherowe nakrycie.
Dla tych, z nas, które chcą być piękne ale nie wiedzą jak zacząć, polecam na koniec kilka rad w kwestii podejścia do własnego wyglądu pochodzących z książki L. Dillow i L.Pintus „Intymne sprawy”:
– Przyjmij Bożą perspektywę, Boży standard piękna, pamiętaj, że zostałyśmy cudownie stworzone.
– Nie zadręczaj się – naszym celem nie jest osiągniecie ideału, ale dbanie o dar ciała (zdrowie, kondycja, estetyka).
– Wykorzystaj w pełni to, czym Cię Bóg obdarował.
– Pozwól innym sobie pomóc (poradź się fryzjera, wizażystki, przyjaciółki).
– Wyznacz sobie realny cel, byś się zbyt szybko nie zniechęciła.
– Staraj się osiągnąć równowagę między akceptacją tego, jaką stworzył Cię Bóg, a odpowiedzialnością za swoje ciało.
Ale starań o (również) zewnętrzne piękno nie odpuszczaj, bo: Ubranie człowieka, uśmiech ust i chód jego mówią o nim, kim jest (Syr 19,30).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.