Z kard. Peterem Turksonem o wizycie papieża Franciszka w Kenii i afrykańskich uchodźcach w Europie rozmawia ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny
Z czym papież Franciszek będzie musiał się zmierzyć w czasie swojej pielgrzymki do Afryki?
– Papież rozumie bardzo dobrze Amerykę Łacińską. Rozumie odrobinę Europę, ponieważ tutaj studiował. Nie rozumie natomiast Stanów Zjednoczonych, bo zupełnie nie mówi po angielsku. Kiedy jednak pojechał do USA, poradził sobie świetnie. Przykład z Ameryki Północnej jest dla mnie odkryciem sekretu jego posługi. Franciszek jest otwarty na każdego człowieka, na całą ludzkość. Niezależnie od przynależności narodowej. On nie pyta, gdzie ktoś mieszka. On potrafi odnaleźć dla siebie dom i spotkać drugiego człowieka wszędzie.
Jakich ludzi spotka w Kenii?
– W Kenii panuje wyraźne napięcie społeczne spowodowane terrorystyczną grupą Al-Shabad. Jest to nowa sytuacja, ponieważ dotychczas panowały w Kenii spokojne relacje między chrześcijanami i muzułmanami. Al-Shabad jest grupą islamskich terrorystów, która przyszła z zewnątrz i sieje zamęt. Ponadto kraj ten doświadczył bardzo brutalnych starć między ugrupowaniami politycznymi i ich zwolennikami w czasie ostatnich wyborów. Należy jednak pamiętać, że jest to kraj, w którym Kościół katolicki jest silny i wielu katolików uczęszcza do kościoła.
Czego więc oczekują Kenijczycy?
– W ostatnim czasie sytuacja w Kenii się uspokoiła. Kluczową sprawą będzie jednak szukanie drogi dla pojednania międzyreligijnego. Papież musi zmierzyć się z problemem braku pokojowych stosunków z islamem. Kenia jest otwarta na świat orientalny, w którym dominuje kultura arabska. Jest więc w nieustannym kontakcie z silną pozycją religii muzułmańskiej.
Co to znaczy, że jest otwarta?
– Oczywiście w sensie geograficznym. Pierwsi Afrykańczycy, którzy przyjęli islam, byli ze wschodniej części naszego kontynentu. Wraz z islamem przyszyło jednak niewolnictwo, którego w tamtym czasie zachodnia część Afryki jeszcze nie znała. Pierwsi niewolnicy afrykańscy byli ze Wschodu. W tej sytuacji życzeniem i przedmiotem nadziei pozostaje otwarcie umysłów i serc Kenijczyków na różnorodność kulturową i religijną Wschodu. Można zrozumieć powody tego zamknięcia, ale nie należy go umacniać. To do niczego dobrego nie prowadzi. Niestety, obecnie dialogu międzyreligijnego tam brakuje. Po prostu go tam nie ma.
Czy w sytuacji takich napięć międzyreligijnych papież powinien mówić jeszcze o dialogu?
– Przecież papież Franciszek nieustannie mówi o dialogu. Kiedy pojechał do Stanów Zjednoczonych, spotkał się z przedstawicielami innych religii. Wszędzie, gdzie się udaje, jest otwarty na spotkanie z innymi religiami. Wśród jego przyjaciół są zarówno Żydzi, jak i pastorzy ewangelikalni. Biskupi afrykańscy mają nadzieję, że papieskie przesłanie otwartości i dialogu zostanie nie tylko wypowiedziane przez Franciszka w czasie jego pielgrzymki do Afryki, ale rzeczywiście zostanie przyjęte przez Kenijczyków. Kościół katolicki jest otwarty na dialog. Mamy również nadzieję, że gesty Franciszka spowodowują, że nastąpi rzeczywista wzajemność w postawie otwartości, czyli że będzie ona dotyczyć także świata muzułmańskiego.
A więc problem zamknięcia na dialog istnieje po obu stronach, ale silniej objawia się wśród muzułmanów?
– Zamknięcie ze strony muzułmanów nie wynika z ich samych, ale jest prowokowane przez czynniki zewnętrzne. Zgodnie z powiedzeniem: „Kto płaci, ten mówi, co śpiewać”. Muzułmanie z Afryki Wschodniej są w znacznym stopniu uzależnieni od wsparcia finansowego ze strony świata arabskiego. Inna jest sytuacja na za zachodzie Afryki, gdzie islam jest bardziej niezależny, ponieważ na przestrzeni wieków zasymilował się z lokalna kulturą. Niestety, w ostatnim czasie również na zachód przybywają rebelianci muzułmańscy, którzy starają się „oczyścić” islam z tych kulturowych naleciałości. W konsekwencji miejscowi muzułmanie stają się coraz bardziej zamknięci na dialog.
Do kogo więc papież powinien przemówić najgłośniej?
– Do rządów państw, które są odpowiedzialne za korupcję i niesprawiedliwość społeczną. Jedną sprawą jest działalność ekstremistów islamskich, ale drugą, równie poważną, jest skorumpowanie władzy.
Dialog jest więc pierwszy na liście problemów, które prawdopodobnie poruszy papież. O czym jeszcze powinien powiedzieć?
– Nie wiem, kto układa plan wizyty. Biskupi afrykańscy mają prawo przedstawiać także swoje sugestie. Z pewnością Franciszek odniesie się do problematyki godności kobiet. Kobiety nadal traktowane są jako osoby drugiej kategorii. Także ze strony Kościoła kobiety afrykańskie muszą odnaleźć więcej wsparcia na drodze do równego traktowania ich w stosunku do mężczyzn. Papież powinien spróbować przemówić także do rozsądku polityków, którzy niestety prowokują brutalne napięcia w społeczeństwie w czasie wyborów. Przecież Kenijczycy w znacznym stopniu są katolikami. Wśród polityków jest wielu chrześcijan, którzy często zachowują się nie po chrześcijańsku.
W jaki sposób papież rzeczywiście może wpłynąć na zmiany, których oczekujecie?
– W czasie swojej pielgrzymki na pewno odwiedzi slumsy, czyli de facto getta ludzi najuboższych. W stolicy kraju Nairobi znajdują się jedne z największych na świecie slumsów. Oczywiście ich powstanie spowodowane było napływem poszukującej pracy ludności z terenów wiejskich, ale wśród nich są też uchodźcy, głównie z Somalii i Erytrei. Al-Shabad znajduje tam swoich zwolenników, ponieważ ci biedni ludzie są zdesperowani. Slumsy są znakiem wyraźnego braku równości między bogatymi i biednymi. To tutaj znajduje się przyczyna przemocy. Obecność i gesty papieża pośród ludzi najuboższych będą przemawiały najmocniej i mam nadzieję, że staną się wyrzutem sumienia dla tych, którzy dla własnej korzyści utrzymują skorumpowany system władzy.
Co Ksiądz Kardynał myśli o Europejczykach, którzy dyskutują nad problemem uchodźców w Europie?
– Kiedy leci woda w łazience, zanim zaczniemy zbierać ją z podłogi, powinniśmy zakręcić kran. Tak samo powinniśmy postępować w sprawie uchodźców, czyli szukać sposobów na rozwiązanie problemu wojny i ubóstwa tam, gdzie one mają swoje źródło.
Co z tymi, którzy nie widząc perspektyw na przyszłość, udają się w drogę lub już są w Europie?
– Rozwiązanie wskazał już papież Franciszek. Kościół powinien być domem dla wszystkich, domem otwartym i gościnnym.
Przed chwilą słyszeliśmy, że mamy jednak powody, aby twierdzić, że wśród uchodźców są rebelianci islamscy?
– Nawet jeśli teraz zakręcimy kran, rebelianci już są w Europie. I obawiam się, że nie z powodu aktualnej fali uchodźców. Oni już tam są, bo znajdują własne sposoby na to, aby w Europie się znaleźć. Papież Franciszek wzywa więc do troski o tych, którzy uciekli z obszarów skrajnego ubóstwa i wojny. O nich należy zadbać. Parafie powinny być otwarte na uchodźców.
Nie obawia się Ksiądz Kardynał, że jest to zaprogramowany zalew islamu?
– Powiedziałbym, że przede wszystkim istnieje ewidentna potrzeba rozsądnej polityki. Mnie bardzo dziwi fakt, że Europa, która jest centrum studiów geopolitycznych, nie potrafi albo nie chce właściwie zdiagnozować sytuacji. Dlaczego nikt poważnie nie programuje sposobu na zatrzymanie przemocy? O uchodźcach mówi się tylko w kontekście ich przyjęcia lub nieprzyjęcia w Europie. Jeśli tu są, należy ich przyjąć. Pytanie zasadnicze dotyczy jednak nie tego, jak pomóc uchodźcom, ale co zrobić, aby ludzie z Afryki i Azji nie musieli nigdzie uciekać. Myślę, że chrześcijanie nie mieliby tylu konfliktów sumienia, gdyby szukano rzeczywistych przyczyn przemocy i ich realnego rozwiązania.
Kran trzeba zakręcić, ale woda już się częściowo rozlała…
– My chrześcijanie jesteśmy przekonani i głęboko w to wierzymy, że Bóg jest większy od ludzkiej kalkulacji. Nawet więc jeśli nie potrafimy właściwie ocenić przyczyn przemocy na świecie, powinniśmy pozostać wierni Bogu w okazywaniu miłości wobec bliźnich. Bóg może bardzo owocnie wykorzystać wszystkie problemy świata, jeśli pośród nich chrześcijanie będą ewangelicznym światłem. Dlatego ja się nie boję tego, co mówi się o uchodźcach. Wierzę, że potraktowanie ich z godnością nigdy nie przyniesie zła. Może natomiast zrodzić dużo dobra. Oby to dobro okazało się większe od tego, które potrafimy sobie teraz wyobrazić albo rozsądnie przewidzieć. Myśli Boga nie są myślami naszymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.