Gdybym dzisiaj spotkał św. Pawła

Podczas Roku św. Pawła dokonało się wiele dobrego. Można mieć nadzieję, że dla większości chrześcijan bardziej widoczna stała się prawda, że św. Paweł jest drugą po Jezusie Chrystusie osobą, której zawdzięczamy kształt naszej wiary i skuteczność jej głoszenia. Różaniec, 6/2009



– Duszpasterze niejednokrotnie zmagają się z biernością i ospałością duchową wiernych. W jaki sposób św. Paweł trafiał do takich ludzi?

– Zapewne podobnie jak tysiące innych misjonarzy i głosicieli Chrystusa, których trudy i wysiłek najlepiej streszczają słowa ojców Kościoła: „Karmię was tym, czym sam żyję”. Nie ma lepszego i bardziej przekonującego świadectwa i drogowskazu prowadzącego do Chrystusa niż świadectwo, jakie dajemy własnym życiem. Jeżeli spotykamy się z biernością i ospałością duchową, przeciwwagę dla nich stanowi przede wszystkim żarliwość i oddanie Chrystusowi tych, którzy Go głoszą. Musimy strzec się takiej ewangelizacji, w której chcemy odnotować doraźne sukcesy, uznanie, aplauz i oklaski.

W ewangelizacji i apostolstwie nasze spojrzenie powinno być długofalowe, czyli cierpliwe i wytrwałe. Satysfakcja głosiciela Ewangelii nie zawsze jest równoważna z dobrem duchowym, które dokonuje się w sercach ludzi. Czasami to dobro kiełkuje i wydaje owoce po bardzo długim czasie. Można powiedzieć, że z apostolstwem i ewangelizacją jest tak, jak z sadzeniem sadu: drzewa owocowe sadzą ci, którzy prawdopodobnie nigdy nie spożyją z nich owoców, ale wiedzą, że one będą.

Ich radością jest to, że sadzą i mają świadomość, że przyszłość potwierdzi sens ich trudu. Nieszczęście polega na tym, że zbyt często mylimy owoce ewangelizacji z doraźną skutecznością i chcemy powtarzać modele, które istnieją w życiu świeckim – robię coś i natychmiast widzę skutki. Podobnie: podejmuję się głoszenia słowa Bożego i chciałbym natychmiast widzieć jego rezultaty.

Tymczasem dobro rośnie po cichu, jak wszystko, co piękne, szlachetne i prawdziwie owocne. W dziele ewangelizacji nie można liczyć na doraźną satysfakcję grup, liderów, proboszczów i księży, którzy będą cieszyć się, że oto wszyscy idą za nimi. Nie ich satysfakcja jest najważniejsza, ale Chrystus i Jego Ewangelia. Nigdy nie wiemy, co naprawdę dzieje się w ludzkich sercach.

Czasami ludzie odchodzą, kiedy indziej robią wrażenie obojętnych i ospałych, ale dobro, które zostało w nich posiane, trwa i kiełkuje. Widać to doskonale na przykładzie wielu wspólnot, jakie założył św. Paweł: Antiochia, Ikonium, Filippi, Tesaloniki, Berea, i z których musiał uchodzić, bo spotykały go tam prześladowania, wrogość, plotki, szyderstwa, kpiny. Ale okazywało się, że jakiś czas później pisał listy do tych wspólnot i dziękował w nich za gorliwość, która tam zaistniała.

Przypomnijmy też epizod w Atenach: gdy Paweł wygłosił na Areopagu przemówienie, w którym zawarł prawdę o zmartwychwstaniu Jezusa, jedni się naśmiewali, a drudzy powiedzieli: ,,Posłuchamy cię o tym innym razem” (Dz 17, 32). A mimo to za głosem Apostoła poszedł Dionizy, nazwany Areopagitą, kobieta imieniem Damaris oraz kilkoro innych słuchaczy.

I to był w Atenach zaczątek Kościoła, który trwa do dzisiaj. Nie wiadomo, jakie były dalsze losy tych, którzy wtedy powiedzieli: „Posłuchamy cię o tym innym razem”, ale ziarno słowa Bożego wrzucone w glebę ludzkich sumień nigdy nie pozostaje bezowocne. A zatem jeszcze raz: trzeba ostrzegać wszystkich głosicieli Ewangelii przed naciskiem na doraźną skuteczność i przed niecierpliwością, bo nie o naszą satysfakcję chodzi, ale o skuteczność działania Boga.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...