Partnerski nokaut, czyli jak kochać prawdziwie a nie aż do bólu?

Nokauty zdarzają się nie tylko na ringu, ale i w małżeństwie. Aroganckim słowem, szantażem lub milczeniem możemy kontuzjować ukochaną osobę albo zadać jej śmiertelny cios. Co ciekawe, robimy to z miłości... Przewodnik Katolicki, 7 lutego 2010



Nie jesteś winny, tylko inny

Żeby miłość nie była toksyczna, tzn. ani zniewalająca, ani dominująca partnera, trzeba nie tylko uświadomić sobie potrzeby ukochanej osoby, ale i nauczyć się rezygnować ze swoich. Niestety, ilu jest ludzi, tyle punktów widzenia. Dla jednego porządki oznaczają wypucowanie domu na błysk, dla drugiego zaś powierzchowne uprzątnięcie porozrzucanych ubrań.

Dajmy na to, że amator czystości wchodzi do domu i zastaje bałagan. Ma trzy wyjścia: może skrytykować partnera, obrazić się albo po prostu machnąć ręką na niedociągnięcie drugiej połówki i cieszyć się jej obecnością. Nie możemy wiecznie kreślić własnych wizji świata, rodziny, pracy i wymagać od małżonka, aby wcielał je w życie. Bo czym są te wszystkie drobiazgi, o które tak często suszymy głowę ukochanej osobie, w porównaniu ze szczęściem, jakie ta daje nam, po prostu będąc obok?

Rezygnując z wykreowanych przez nas wizji współmałżonka, starajmy się uszanować potrzeby drugiej połówki. Czasem w głowie nam się nie mieści, że ktoś może chcieć czegoś innego niż my. Mamy wtedy skłonność do obrażania i krytykowania takiej osoby. „Myślisz tak, bo jesteś głupi” – mówimy, zadając cios ukochanej osobie. Z uwagi, że mężczyźni nigdy nie pojmą, po co kobiecie kolejna para butów, a panie nie obejmą rozumem powodu, dla którego ci, o wszystko ze sobą rywalizują, warto wbić sobie do głowy, że nie musimy rozumieć punktu widzenia współmałżonka – ważne, byśmy go uszanowali i zaakceptowali.

Ks. Jan Twardowski napisał: „Zapomnij, że jesteś gdy mówisz, że kochasz”. Ot, i cały sekret miłości. Żyjesz dla drugiej osoby i robisz wszystko co możesz, by była szczęśliwa.

Pomoc – ludzka i nadludzka

Czasem, żeby wyprostować bardzo zagmatwaną relację, trzeba porozmawiać o swoim problemie z niezaangażowaną emocjonalnie osobą, która spojrzy na sprawę obiektywnie. Może to być wspólny przyjaciel, osoba duchowna lub terapeuta. Taka "konsultacja" pomaga przyjrzeć się swojej partnerskiej relacji z pozycji obserwatora.

Jednak niekiedy wystarczy wsłuchać się w wykrzyczane przez współmałżonka roszczenia, które mimo że zwykle nie są zbyt przyjazne dla ucha, mogą zawierać dużo prawdy. Może rzeczywiście coś jest z nami nie tak, może warto coś w sobie zmienić, żeby stać się lepszym małżonkiem, rodzicem, kochankiem? Czy przypadkiem powodem tych nieustających pretensji nie jest powielanie błędów naszych rodziców? A może egoizm? Na ile potrafimy kochać, tj. rezygnować z siebie dla ukochanej osoby, a na ile szukamy w związku zaspokojenia jedynie własnych zachcianek?

Na koniec dodam, że miłość bardziej niż połówki jabłka przypomina dwie części kielicha. Dlaczego? Naczynie, w przeciwieństwie do owocu. jest puste w środku, a ta próżnia to nic innego, jak miejsce dla Boga – najbardziej skutecznego i najtańszego terapeuty, który najlepiej wie, w którym momencie wylać z naszego kielicha resztki zgniłego, mętnego uczucia i wypełnić go krystalicznie czystą miłością.



O tym co powyżej opisano, mówili goście widowiska edukacyjnego Mistrzowskiej Akademii Miłości: mąż i ojciec pięciorga pociech – Bogusław Bernard, rodzice czworga dzieci – Elżbieta i Zbigniew Wodzowie, terapeuci – Ewa i Jacek Znamierowscy, pedagog Urszula Koszykowska oraz niewidoma mama trzech dorosłych synów – Anna Łabudzka

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...