Ile razy ludzie chcieli Go zabić, Jezus „przechodził między nimi i oddalał się”. Ale nadchodzi moment, kiedy nie chce dalej uciekać, wychodzi do oprawców i pyta: „Kogo szukacie?”. To jest szczytowy moment Jego królowania. Tygodnik Powszechny, 22 listopada 2009
Pius XI pisał: „władza króla we właściwym tego słowa znaczeniu należy się Chrystusowi – człowiekowi”. A Bogu nie?
Tak, ale w tradycji duchowej Kościoła o człowieczeństwie Chrystusa mówiono raczej w kontekście Jego godności kapłańskiej. Przyjmuje ciało i krew, by mógł je złożyć w ofierze – to jest czynność kapłańska. Królowanie zaś łączono raczej z boską godnością Chrystusa. Idąc jednak za przytoczoną wyżej ideą Jana Pawła II, ujmującą królowanie Chrystusa w kategoriach królewskiej wolności, odnosimy je (podobnie jak Pius XI) do Jego człowieczeństwa. Chrystus jest wzorem człowieka w pełni wolnego – ma nad sobą pełną władzę i może uczynić z siebie bezinteresowny dar dla całej ludzkości. W tym sensie jest Królem. Na przykład kiedy sam decyduje o godzinie swojej śmierci.
Sam decyduje?
Wiele razy wrogowie chcieli Go zabić; On jednak „przechodził między nimi” (Łk 4, 29-30). Ale nadchodzi moment, kiedy nie chce dalej uciekać. Czeka na oprawców. Wychodzi do nich i pyta: „kogo szukacie?”. To jest szczytowy moment Jego królowania.
Na czym polega królowanie Chrystusa w człowieku?
Na tym, że moja relacja z Nim jest porządkująca – układa mnie wewnętrznie, porządkuje mój system wartości, kształtuje we mnie model człowieczeństwa. Sobór mówi w Konstytucji „Gaudium et spes”, że Chrystus objawia człowiekowi najgłębsze pokłady jego ludzkiego powołania. A człowiek – jak mówił Jan Paweł II – może zrozumieć siebie tylko w Chrystusie. On jest niedoścignionym wzorem spełnionego człowieczeństwa.
Człowiek jest niekonsekwentny: mając Chrystusa za Króla, dalej grzeszy.
Św. Paweł pisze w Liście do Rzymian: „gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło”. Katechizm używa obrazowego sformułowania, mówiąc o „zarzewiu” grzechu w człowieku. Człowiek jest skłonny do zła, doświadcza też wobec niego swojej słabości – są grzechy, które nas wciągają i paraliżują. Tracimy poczucie wolności zniewoleni konsekwencjami swoich kolejnych błędnych decyzji – jak Dawid, który kolejno brnie od lenistwa do cudzołóstwa, potem do kłamstwa i wreszcie do zabójstwa. Z każdym kolejnym grzechem osuwa się coraz bardziej i coraz trudniej mu się wycofać; ma coraz mniejszą swobodę działania. Grzech ma strukturę mafijną.
Mówimy o człowieku, który doświadcza w sobie panowania Chrystusa. Jak ma się do tego koncepcja Jezusa-przyjaciela?
To jest panowanie w miłości. Św. Augustyn mówi do Jezusa: „możesz nazywać mnie swoim przyjacielem, ja wiem, że jesteś moim Panem”. Zaproszenie Jezusa do przyjaźni nie może znieść w nas tego, co nazywamy bojaźnią bożą. Poza tym nie da się sprowadzić rzeczywistości spotkania człowieka z Bogiem do jednego obrazu. Chrystusa można przedstawić jako Króla lub jako umierającego na Krzyżu Człowieka, albo jako króla-zwycięzcę na krzyżu. Wiele zależy od sytuacji, w której człowiek się znajduje. Do jakiego Chrystusa jest bliżej cierpiącemu? Do tego, który jest królem nad całą rzeczywistością, który okaże sprawiedliwość i ukarze tych, którzy go dręczą? A może do tego, który odpowiada na moje cierpienie tym, że sam jest cierpiący?
Zachęta do człowieka, by wybrał Chrystusa na Pana, a więc i Króla, w Kościele przybrała formę kerygmatu – okrzyku. Dlaczego?
Kerygmat to sedno Ewangelii! Kerygmat zderza najpierw człowieka z prawdą o grzechu. Mówi każdemu z nas: „Zabiłeś Boga! Tym samym zabiłeś samego siebie – gdyż Bóg jest źródłem życia! Bóg jednak powstał z martwych w Jezusie Chrystusie i swoim życiem dzieli się z Tobą na nowo! Odrzuć grzech i wybierz Chrystusa jako swojego osobistego Pana i Zbawiciela!”.
Konfrontacja z kerygmatem jest momentem rozstrzygającym w wierze. Nie chodzi w niej bowiem o przyjęcie tego, że Bóg istnieje, ale tego, że się objawił w Jezusie Chrystusie. Wybór Jezusa jako Pana musi rozegrać się w wolności. Kiedyś po raz pierwszy, a potem wielokrotnie – weryfikowany, ponawiany... W przeciwieństwie do grzechu, doświadczenie bliskości Chrystusa nie jest krępujące. W tym spotkaniu człowiek w każdej chwili może odejść.
Człowiek wewnętrznie uporządkowany dzięki relacji z Chrystusem, Królem jego osobistego życia, będzie przekształcał rzeczywistość, tworzył nowy porządek społeczny, kulturę. Przez niego Chrystus zapanuje w świecie. Objawi się jako Król świata.
Rozmawiała Joanna Bątkiewicz-Brożek
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.