Leszek

Miał Leszek Kołakowski nieprawdopodobny dar wygłaszania całego wykładu Na dopiero co zadany temat. Każdy temat wywoływał u Niego głęboką refleksję, a Profesor wyjawiał ją bez opierania się na usystematyzowanych notatkach, luźnych kartkach bądź wcześniej przygotowanych punktach. Znak, 9/2009



Ile razy czytałem Księgę Hioba, to miałem uczucie takiego zdziwienia, jak to możliwe, że ludzie dawno temu byli tacy mądrzy”.

Ta fascynacja pismami uchodzącymi za objawione bez wątpienia rzutowała na Jego własną postawę. Kiedy w książce Jeśli Boga nie ma analizował alternatywę: świat z Bogiem lub bez Niego, opowiadał się, w miarę jednoznacznie i nie po raz pierwszy, po stronie Jego (Boga) obecności, ściślej pisał o przydatności religii dla ludzi, gdyż ci odczuwają potrzebę religii. Ale to znowu był plan makro. Na pytanie przypierające Leszka do muru, zadane przez jednego z przyjaciół: „Leszku, czy wobec tego Pan Bóg jest czy Go nie ma?”, Filozof odpowiedział w typowy dla swojej profesji sposób: „Jest, ale… psst, nie należy o tym głośno mówić”.

W 2007 roku, odpowiadając na pytanie Martina Jay, stwierdził: „…biorę na serio chrześcijaństwo. Nie jestem jednak katolikiem w sensie przynależności do Kościoła i wyznania, chociaż… czuję się zaprzyjaźniony z chrześcijaństwem”. Ta myśl wcale nie przeszkadza niektórym myślicielom (na przykład Tony’emu Judithowi) zaklasyfikować Kołakowskiego do grona katolików. Z kolei Piotr Mucharski w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” wydobył od Leszka następujące wyznanie: „Nie jestem żadnym filozofem katolickim”. (To ze wszech miar zrozumiałe, był zanadto sceptyczny, chociaż roli rozumu też nie przeceniał). I znowu należy mieć świadomość różnicy między byciem filozofem katolickim a człowiekiem wierzącym w tym duchu… Wreszcie, na konkretnie zadane pytanie o swoją wiarę odpowiedział, jak przystało na filozofa: „Bóg to wie…”.

Biskup Bronisław Dembowski, znajomy Leszka od lat kilkudziesięciu, odprawiając mszę w zasłużonym dla PRL-owskiej opozycji kościele, powiedział, że „Filozof nigdy nie zadeklarował się jako chrześcijanin; pytania o własną wiarę zbywał, ale o religii pisał wiele i dobrze, traktując ją jako fundament kultury i etyki”. Zaś kończąc swoje kazanie, przytoczył słowa kard. Stanisława Dziwisza: „Pragnę prosić Boga, aby przyjął dobro, które czynił Leszek”…
 

***



Zasmucił nas Leszek. Ale smutek może wynikać z małej wiary lub z tego, że przez czas jakiś zwyczajnie czujemy się porzuceni czy osieroceni. Pojawia się jakaś pustka, jakieś milczenie, kiedy chciałoby się, aby jeszcze do nas mówił… Nawet nie mówił, lecz po prostu był. Tak bywa w przypadku osób drogich naszemu sercu, tego się właśnie najbardziej czepiamy. Nie chcemy Go „wypuścić z rąk”. Za jakiś czas, czytając i zagłębiając się jeszcze bardziej w Jego przemyśliwania, zobaczymy nowe horyzonty i poszerzy się nasze widzenie ludzi i świata o treści, których zrazu nie dostrzegliśmy. Jego inspiracje wzbogacą też nas samych i smutek zastąpi radość, radość z samego faktu, że był i żył wśród nas taki człowiek.

„Leszku, wróć – pisałem przeszło dwadzieścia lat temu. – Tu wcale nie jest taka [intelektualna] pustynia”, i jest to także Twoja wielka zasługa. Leszek Kołakowski wrócił, ale nie w tej postaci, o jakiej marzyliśmy… Aleja Zasłużonych na Powązkach nie jest miejscem wiecznego spoczynku dla Jego myśli, nie może nim być. Jego myśli będą się unosiły wysoko ponad ziemią, ponad tą ziemią, pod którą został pochowany.

*****

KAROL TOEPLITZ, prof. dr hab., filozof, uczeń i przyjaciel Leszka Kołakowskiego.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...