Głębokie doświadczenie krzywdy można porównać do infekcji grypowej – wyleczona do końca bywa niegroźna. Zlekceważona i zaniedbana – ujawnia się po pewnym czasie w ciężkich powikłaniach. Życie Duchowe, 61/2010
Któż z nas nie czuł się w jakiejś formie skrzywdzony? Wielu ludzi dorosłych cierpi z powodu krzywdzącego traktowania ich przez rodziców w okresie dzieciństwa. Wiele kobiet czuje się pokrzywdzonych przez ojców, mężów czy braci nadużywających alkoholu. Jakże wiele sytuacji z okresu dojrzewania nastolatek odbiera jako raniące. A ludzka miłość? To, co dla młodego człowieka winno być najpiękniejszym wspomnieniem, nieraz przemienia się w istny koszmar z powodu doznanego przy tej okazji upokorzenia i wykorzystania.
Krzywda zawsze boli. Stąd też zdarza się, że niektórzy o doznanych w życiu krzywdach niemal codziennie opowiadają najbliższym. A ponieważ słuchanie – kolejny już raz – o czyichś skrzywdzeniach jest przykre, otoczenie odsuwa się od uskarżających się, a ci odbierają to jako potwierdzenie, że są nieustannie krzywdzeni. Opowiadanie o swojej krzywdzie to tylko jedno z przyjmowanych rozwiązań. Osoby, dla których świadomość doznanej krzywdy jest zbyt bolesna, zachowują się zupełnie inaczej. Nie chcą pamiętać o doznanych krzywdach, dlatego spychają je w podświadomość i w jakiś przedziwny sposób usiłują o nich zapomnieć.
Tak bronią się przed dotkliwym bólem krzywdy. Owo zapomnienie bywa jednak tylko pozorne. Krzywda „zapomniana” ukrywa się w podświadomości i destrukcyjnie oddziałuje na całego człowieka. Pracuje na głębszych pokładach, co ujawnia się nieraz w uczuciach niechęci do ludzi, ciągłym poczuciu zagrożenia, w lękach, a nade wszystko w depresji. Powszechność stanów depresyjnych wiąże się dziś niewątpliwie z powszechnością krzywdy doznanej w relacjach międzyludzkich.
Głębokie doświadczenie krzywdy można porównać do infekcji grypowej – wyleczona do końca bywa niegroźna. Zlekceważona i zaniedbana – ujawnia się po pewnym czasie w ciężkich powikłaniach. Różne krzywdy, których doświadczamy w życiu, na ogół nie są aż tak groźne, jak moglibyśmy sądzić. I choć zwykle boleśnie się je odczuwa, to jednak leczone nie mają destrukcyjnego wpływu na nasze życie.
Krzywdy „pielęgnowane” w świadomości czy też przeciwnie – dławione i ukrywane – mogą zatruwać wszystko: relacje z Bogiem, z bliźnimi, stosunek do własnego życia. Próby maskowania krzywdy sprawiają, że człowiek skrzywdzony – w sposób wręcz niezauważalny dla siebie, ale widoczny dla otoczenia – sam przemienia się z ofiary w prześladowcę. Dorośli, którzy krzywdzą swoje dzieci, to często osoby same w przeszłości głęboko skrzywdzone. Krzywdy ludzkiej nie da się bowiem ukryć.
Można ją jedynie „odcierpieć” i przyjąć jako ważne wydarzenie własnej historii.
Zasadniczym warunkiem rozwiązania problemu ludzkiej krzywdy pozostaje głębokie pragnienie przekroczenia jej. Jeżeli wielu pogrąża się w poczuciu krzywdy, to tylko dlatego, że zabrakło w ich życiu wewnętrznej determinacji, by szukać stosownej pomocy. Pomoc terapeutyczna czy duszpasterska nie przyniesie żadnego owocu, o ile osoba skrzywdzona sama odważnie nie zaangażuje się w uzdrowienie. Skuteczność wszelkiej pomocy zależy od osobistego udziału w procesie uleczenia: pojednania ze sobą, Bogiem i krzywdzicielem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.