Szansa na dziecko

Co począć, gdy nie można począć? Takie pytanie zadaje sobie coraz więcej par, które mają problemy z płodnością. Naprotechnologia - mało znana w Polsce- jest dla nich szansą na rodzicielstwo. Niedawno został przeszkolony w tej dziedzinie pierwszy polski lekarz. Idziemy, 16 listopada 2008



Naprotechnologia daje kilka korzyści. Po pierwsze, lekarze po takim kursie poznają szerokie spektrum możliwości leczenia schorzeń związanych z płodnością. Dziś- jak przyznaje profesor Chazan - często jest tak, że jednego dnia- bez wnikliwej diagnozy- podejmuje się decyzję o „In Vitro”, w ciągu następnego robi się badania konieczne do zabiegu, by już za chwilę dokonać zapłodnienia pozaustrojowego.

To droga na skróty. Kiedyś, przed pojawieniem się „InVitro”, medycyna w podobnych przypadkach częściej ingerowała chirurgicznie i efekty tego były dużo lepsze. Naprotechnologia gromadzi w całość ten dorobek i korzysta z wszystkiego co nie narusza zasady poszanowania życia i godności osoby ludzkiej.

Po drugie, terapia dostarczając małżonkom wiedzy na temat metod rozpoznawania płodności, rodzi też szansę, że obserwacje zostaną w przyszłości wykorzystane jako sposoby planowania dalszych poczęć. Jednocześnie jest to bezcenna lekcja, zwłaszcza dla kobiety, jeśli chodzi o codzienną ocenę jej kondycji zdrowotnej. Jak mówi profesor Chazan, obserwacja cyklu pozwala zauważyć dużo nieprawidłowości w funkcjonowaniu organizmu, w niektórych nawet przypadkach zapobiec między innymi poronieniu.

Po trzecie, mimo że to bardzo indywidualna kwestia, wspólna obserwacja cyklu w jakimś stopniu wpływa na więź obojga małżonków. Pozwala ona rozpoznać mechanizmy biologiczne kobiety, które mają przecież bezpośredni wpływ na niektóre jej zachowania. Taka wiedza umożliwia mężowi zrozumienie wielu sytuacji i być może ich akceptację.

Ważnym jest również to, że naprotechnologia może uczyć cierpliwości w oczekiwaniu na potomstwo, o co dzisiaj bardzo trudno. Nierzadko uważa się bowiem, że z ciążą jest jak z automatem do kawy: „wystarczy wrzucić, nacisnąć i jest”. Postawa taka rodzi frustrację i inne negatywne emocje w sytuacji, gdzie wymaga się przecież uwagi i zaangażowania.

Tylko dla katolików?

Naprotechnologia- jak pokazują strony internetowe na ten temat- jest skierowana przede wszystkim do małżeństw, które ze względów światopoglądowych nie godzą się na zapłodnienie „In Vitro”. Metoda ta, w kwestii płodności ludzkiej i regulacji poczęć, jest w pełni zgodna z nauczaniem Kościoła Katolickiego.

Z jednej strony to dobrze, że osoby wierzące mają konkretną alternatywę, która za chwilę będzie szeroko dostępna także w Polsce. Szkoda tylko, że skutecznemu sposobowi leczenia niepłodności, skuteczniejszemu niż In Vitro, zgodnemu z modną dziś maksymą „żyj zdrowo i ekologicznie”, już na samym początku przypina się „łatkę” metody „kościelnej”.

Naprotechnologia w pełni zasługuje na to, by ją propagować przede wszystkim jako leczenie nowoczesne, bezpieczne oraz skuteczne, a do tego „ekologiczne”. Do tego - zgodne z nauczaniem Kościoła. Wtedy szansa, że mogłoby ono znaleźć uznanie osób z odmiennym niż katolicki światopoglądem byłaby dużo większa. Warto o tym pomyśleć teraz, tym bardziej, że metoda wciąż jest mało znana w Polsce i na razie z niczym się nie kojarzy.

Jest to też szansa na przełamanie - przynajmniej stopniowe- stereotypu, że metody naturalnej regulacji poczęć to „szamaństwo”, nowa wersja „watykańskiej ruletki” czy mało skuteczna alternatywa dla sztucznej antykoncepcji. Gra toczy się o wysoką stawkę. Problem przede wszystkim tkwi w lekarzach, którzy rzadko opowiadają się „za naturą”. Klucz to zmiana ich świadomości. Przez nią otwierają się drzwi do świadomości społeczeństwa. Aby tego dokonać, naprotechnologia powinna być metodą przede wszystkim naukową, a nie „światopoglądową”.



«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...