Mistyka i duchy wieszczów

Znak 6/2010 Znak 6/2010

„Mistyka nadwiślańska” nie potrzebuje kultu, lecz zrozumienia. Klucza hermeneutycznego, ktory pozwoli wydobyć z niej najczystsze przesłanie ewangeliczne i pomoże przejść wraz z jej świadkami drogę od tego, co partykularne, ku temu, co powszechne.

 

Paweł Taranczewski w swoim ważnym pionierskim eseju zalicza do nadwiślańskiej szkoły między innymi Adama Chmielowskiego, Siostrę Faustynę, Jana Pawła II i Jozefa Tischnera. Nietrudno zauważyć, że wszyscy oni przeniknięci byli „romantycznym fluidem”. Brat Albert stracił w powstaniu styczniowym nogę i pytanie o Boga w polskich dziejach nie było dla niego abstrakcją. Orędzie Faustyny, a zwłaszcza groźnie manipulowany cytat z Dzienniczka: „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje”, niewątpliwie kojarzy się z tradycją mesjanizmu. Jan Paweł II wychował się na romantycznej poezji, a z jego teologii dziejów przebija mesjanistyczna (ale uniwersalistyczna!) wiara w powołanie narodów do spełnienia eschatologicznych zamysłów. Jozef Tischner obficie czerpał z dziedzictwa polskiego i europejskiego romantyzmu (Trentowski, Libelt, Norwid, Hegel, Kierkegaard), pokazując między innymi istotę narodu jako „moralnego zjednoczenia”, choć zarazem bał się romantycznej pychy i melancholii, która nad Wisłą zarażała wyobraźnię kultem niepotrzebnej ofiary.

„Mistyka nadwiślańska” to oczywiście nie tylko romantyczny fluid. Zauważmy jednak, że to, co w niej najgłębsze i uniwersalne – teologia miłosierdzia czy filozofia zła – wpisane jest w lokalny, siłą rzeczy romantyczny kod polskiego losu. Co więcej, najważniejsi nadwiślańscy świadkowie przechodzili drogę od tego, co bardzo polskie i właściwie nieprzetłumaczalne (Jozef Tischner mówił z przekorą: „Wybrałem, aby być ciasnym i tępym filozofem Sarmatów”), ku temu, co najbardziej elementarne i ewangeliczne. Brat Albert dochodzi do prawdy o Bożym miłosierdziu poprzez gorzkie doświadczenie powstańcze, Siostra Faustyna głosi prawdę o Bożym miłosierdziu w wymiarze indywidualnym i narodowym, Jan Paweł II sytuuje teologię miłosierdzia w kontekście osobistego losu i „miary wymierzonej złu” XX-wiecznych totalitaryzmów, Jozef Tischner odkrywa mistykę miłosierdzia jako przedłużenie historycznego doświadczenia „Solidarności”.

Nie jest przypadkiem, że Jan Paweł II i Jozef Tischner w niezwykle oryginalny sposób zreinterpretowali myśl romantyczną, wydobywając z niej zalążki autentycznie chrześcijańskie, które skrywały się pod grubą warstwą narodowej mitologii(świetnie to widać w przemówieniu Jana Pawła II na forum ONZ w październiku 1995 roku i komentarzu Jozefa Tischnera do tego wystąpienia – Naród i jego prawa, w: J. Tischner, W krainie schorowanej wyobraźni, Kraków 2002). Podobną pracę podejmuje w niniejszym numerze Michał Masłowski, który pokazuje ewolucję niepokornej religii polskich wieszczów od partykularyzmu ku uniwersalizmowi.

Piszę o tym tak obszernie, bo „mistyka nadwiślańska” nie potrzebuje kultu, lecz zrozumienia. Klucza hermeneutycznego, który pozwoli wydobyć z niej najczystsze przesłanie ewangeliczne i pomoże przejść wraz z jej świadkami drogę od tego, co partykularne, ku temu, co powszechne. Jak dobrze wiadomo, orędzie Siostry Faustyny i nauczanie Jana Pawła II mogą być wykorzystywane nie tylko dla poszukiwań religijnych, ale także dla celów terapeutycznych i ideologicznych (przede wszystkim narodowych), kiedy sięga po nie „schorowana wyobraźnia”. Można przypomnieć żenujące przygody Kazimierza Świtonia na oświęcimskim żwirowisku, który swoją głodówkę uzasadniał słowami Papieża wypowiedzianymi w Zakopanem: „Brońcie krzyża”…

W dzisiejszym Kościele polskim mamy dwa skrzydła religijności; oba można wiązać z dziedzictwem „mistyki nadwiślańskiej”. Jedno wyznacza Świątynia Opatrzności Bożej, drugie Łagiewniki. Ktoś mądry powiedział, że religijność Świątyni Opatrzności Bożej jest w swej istocie regresem w stosunku do kultu Bożego Miłosierdzia, bo zamyka w tym, co doniosłe i historycznie zobowiązujące, ale partykularne. Czy to oznacza, że należy zapomnieć o przeszłości i ofierze tych, którzy zapłacili cenę życia za polską niepodległość? Nic takiego nie sugeruję, ale zwracam uwagę na dynamikę wiary, także dynamikę „mistyki nadwiślańskiej”, która prowadzi tam, gdzie „nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety…” (Ga 3, 28).

Moje refleksje notuję w cieniu tragedii pod Smoleńskiem, kiedy nagle ożył romantyczny kod naszej kultury, z jego symboliką i kultem ofiary. Mistycy nadwiślańscy pozwalają nam dostrzec ambiwalencję tego dziedzictwa – powagę myślenia o cierpieniu, ale i manowce doloryzmu, zakorzenienie w polskiej kulturze, lecz i klaustrofobię narodowego mesjanizmu, patriotyzm, choć i pychę utożsamienia z „iskrą Bożą”, widzenie realności zła w świecie, ale i skłonności manichejskie, mądrość serca, lecz także fałsz sentymentalizmu…

ŁUKASZ TISCHNER, dr polonistyki, redaktor miesięcznika „Znak”.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...