Mgła

Rycerz Niepokalanej Rycerz Niepokalanej
6/2011

Czy istnieje pluralizm mediów, skoro są takie filmy i programy, które nie mają prawa zaistnieć w tzw. świeckich, a tak naprawdę ideologicznych mediach? O współczesnej sytuacji polskich mediów na przykładzie filmu Mgła mówi reżyser Maria Dłużewska.

 

- Dużo jest w mediach populizmu, gry na emocjach. Na ile jest to dopuszczalne w informacjach?

M. D.: Jest to absolutnie niedopuszczalne. Ale człowiek, który kłamie, wykonując czyjeś zlecenie, krzyczy, by w ten sposób przekonać do założonych z góry racji. Stąd te emocje, używanie ostrych słów, aby zabić resztki głosu sumienia. Są to zachowania grzesznika czy człowieka zniewolonego. - Dziennikarz jest usługodawcą. Jak z tego wyjść? M. D.: Odpowiedziałabym, że Kościół ma tu najwięcej do zrobienia.

- Jednak Kościół nie ma w ręku mediów i jest też atakowany, zakrzyczany...

M. D.: Tak, zgadza się. Kościół jest nieustannie atakowany. Dlaczego? Właśnie dlatego, by zagłuszyć prawdę, którą Kościół musi i powinien głosić.

- Jak dotrzeć do ludzi, kiedy jest niby-wolność, można wyznawać to, co się chce, ale odmawia się tego katolikom?

M. D.: Film Mgła jest najlepszym przykładem na to, że brakuje nam wolności. Wolność to proces i moim zdaniem ludzie sobie nie pozwolą na to, by nimi manipulować. Ja wielokrotnie pytam o te sprawy ludzi i większość odpowiada, że ten zryw narodowy, który widzieliśmy po katastrofie smoleńskiej, nie może pójść na marne, bo ludzie policzyli się, zobaczyli, jaka jest siła dobra, wrażliwości i duchowości. Ten duch jest najważniejszy. Gdy obserwowałam tłumy na Krakowskim Przedmieściu, gdy widziałam przerażająco długą kolejkę, to powiedziałam sobie: Do pięt nie dorastam temu narodowi. Postawiłam się w sytuacji tych ludzi i zdałam sobie sprawę, że nie umiałabym tak się zachować, że bolałyby mnie nogi, myślałabym, gdzie usiąść, gdzie się napić wody, żeby wytrzymać. Zastanawiałam się, co jest w tych ludziach tak niebywale pięknego i silnego, że oni tam stoją? Stoją dla idei. Nie w kolejce po materialne dobra, po pieniądze, kredyty... Stoją w skupieniu, w modlitwie, by oddać hołd człowiekowi i wartościom, dla których żył.

- Polacy mają taką opinię, że są narodem zrywów, jednorazowych akcji. Natomiast później gdzieś ta wspaniała masa ludzi znika... Wydaje się, że rzeczywistość kreowana jest przez garstkę ludzi mniej wspaniałych...

M. D.: To nieprawda. Wszystkie nasze zrywy narodowe mają sens, choć często kończyły się tragicznie. Możemy dyskutować, jak wyglądałby nasz kraj, gdyby nie Powstanie Warszawskie, w którym zginęli najwspanialsi młodzi ludzie. Ale jest tak, że z takich ofiar wyrasta dobro, przeradza się ono w jakieś dzieło i nic nie idzie na marne. W 1980 r. byłam świadkiem zrywu robotników - ludzi, którzy zostali zepchnięci na margines. Nagle ci ludzie wstali i powiedzieli: "Nie!" To było coś fascynującego - i w tym jest zwycięstwo. Postawa ludzi po katastrofie smoleńskiej jest zagrożeniem dla ludzi złych, małych, którym nie zależy na Polsce. Jest bowiem dla nich ostrzeżeniem. Myślę, że oni bardzo się boją tego narodu, który znowu może powstać, obudzić się... Żadne dobro, żadna ofiara nie idą na marne.

- Katastrofa smoleńska obudziła w ludziach może już nieco zapomniane wartości, jak Bóg, honor i Ojczyzna. Czy dziś nie powinniśmy powrócić do tych wartości i kształtować je w młodym pokoleniu?

M. D.: To są wartości najbardziej zagrożone. Te trzy fundamenty: Bóg, honor i Ojczyzna - które były naszą podporą przez wieki - dziś są systematycznie niszczone. Ale zostaje nam jeszcze jedna rzecz, na której oparli się nasi rodacy, mimo że byli poddani niewiarygodnym przejściom - na wywózkach, w więzieniach - czyli wiara, nadzieja i miłość. Są to podstawowe wartości, bardzo głębokie i silne. Bardzo ważne, aby dziś przeciwstawić się tym atakom, gdyż one uderzają wprost w cywilizację. Weźmy np. brutalne przerwanie czasu żałoby, brak szacunku dla ludzi zmarłych, brak szacunku dla symbolu, jakim jest krzyż, brak szacunku dla rodzin ofiar, którym nie pozwolono w sposób godny i spokojny przeżyć tego czasu żałoby. To najgorszego gatunku prostactwo, oddalające nas od standardów cywilizacyjnych, demokratycznych.

- Cały czas trwa walka z wartościami. Dla nas ratunkiem zawsze jest spojrzenie w stronę Jasnej Góry, na Królową Polski, która w ostatnim czasie jakoś znikła z perspektywy naszej Ojczyzny.

M. D.: Tak, to kolejne podkopywanie fundamentu, na którym stała suwerenność naszego kraju. Źle, gdy podkopuje się świadomość, siłę i wartości narodu, na których on się opiera.

- Prawda wielokrotnie wychodzi na jaw po wielu ofiarach, po długim czasie. Kiedy możemy spodziewać się ujawnienia prawdy o katastrofie smoleńskiej?

M. D.: Tego możemy się nigdy nie dowiedzieć... Ale nie pozwólmy szargać dobrego imienia ludzi, którzy już nie żyją i sami nie mogą się bronić. Chrońmy uczucia ich dzieci, pozwólmy im się wypowiadać. W Polsce jest demokracja, dlatego powinnyśmy się nauczyć słuchać ludzi inaczej myślących, pozwolić im na zachowania nawet dziwaczne, bo zgodnie z zasadami demokracji człowiek ma prawo do swojego sposobu myślenia, zachowania, do własnych ocen. Nie myślę tu tylko o zachowywaniu zasad chrześcijańskich. W naszym kraju na naszych oczach są łamane zasady demokracji, bo jeśli grupa ludzi modli się pod krzyżem, to mają prawo się modlić. Gdy staje się w obronie praw gejów, praw mniejszości - to jest wszystko w porządku, ale gdy katolik chce uklęknąć pod krzyżem i pomodlić się - nagle staje się to problemem. Przerażająca jest ta fala nietolerancji.

Krzyż stał się znowu znakiem sprzeciwu. Wydaje się, że wszystko wolno, oprócz tego, co chrześcijańskie...

M. D.: Tak. Wmawia się nam, że jesteśmy zacofanym krajem, a próbuje promować wszelkiego rodzaju dewiacje; zastanawiamy się, czy nie wprowadzić aborcji na życzenie, eutanazji, legalizacji związków gejów. Ale rzeczywiście jesteśmy bardzo zacofani, jeśli w naszym kraju nie szanuje się uczuć chrześcijan. Może powinniśmy być bardziej nieobojętni na zło, bardziej reagować na krzywdę ludzką. Może za mało zwracamy na to uwagę i zbyt łatwo utożsamiamy chrześcijanina z osobą uczęszczającą grzecznie w niedzielę do kościoła i do niczego się niewtrącającą. Katolik, a przede wszystkim kapłan, nie może być obojętny na zło. Jego powołaniem jest: "Idźcie i głoście...", gdyż "cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili..."

Rozmawiał o. Piotr M. Lenart

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...