Odsetek pijących nałogowo księży jest taki sam, jak lekarzy czy nauczycieli. Ale kapłaństwo nie jest powodem niczyjego alkoholizmu.
W ciągu kilkunastu lat przez ośrodek w Kowalewie przewinęło się prawie sześciuset duchownych: od braci zakonnych przez wikarych i proboszczów po księży z doktoratami i habilitacjami. Większość po terapii wróciła do normalnego życia kapłańskiego.
– Księża uczą się tutaj, jak nie ukrywać choroby i stawiać jej codziennie czoło – mówi prałat Kondratowicz. Uważa, że to, co robi, pomaga jemu samemu zachować trzeźwość. Rzadko jednak księża idą na leczenie z własnej woli.
Trzeźwość
Ksiądz pierwszy: – Moje trzeźwienie zaczęło się przeszło trzydzieści lat temu, jak poszedłem na pierwszy mityng Anonimowych Alkoholików. Pamiętam, byłem oburzony, że terapeutka mnie tam wysyła. „Ja, ksiądz, z jakimiś alkoholikami?”. Wstydziłem się. Przekonała mnie jednym zdaniem: „A jak ksiądz pijany chodził w sutannie, to nie było księdzu wstyd?”. To tam dowiedziałem się, że wychodzenie z nałogu to walka do końca życia.
Ksiądz siódmy: – Biskup kazał mi natychmiast jechać na terapię. Tłumaczyłem, że Adwent, że spowiedź. Nie dał za wygraną. Czułem się tym strasznie upokorzony. Tym bardziej że to grupka parafian doniosła na mnie do kurii. Na terapii byli sami księża. Przez pierwsze dwie noce nie zmrużyłem oka. Czułem się upodlony, że tak nisko upadłem. Kiedy dowiedziałem się, że to choroba, przeraziłem się. Od tamtego czasu nie wziąłem kieliszka do ust.
Ksiądz dziesiąty: – Mój biskup o niczym nie wiedział. Kiedy powiedziałem mu, że muszę się leczyć, był zaskoczony. Miał zupełnie inny obraz mojej osoby: zapracowanego, energicznego księdza, który ze wszystkim sobie radzi. Na terapię namówiła mnie rodzina i paru duchownych przyjaciół. Chociaż tylu innych księży wiedziało i obgadywało mnie za plecami. Ale żaden nie powiedział mi w oczy: „Idź się leczyć”. Kto jak kto, ale księża powinni pomóc bratu w kapłaństwie, a nie obrabiać mu d... jak baby pod kościołem.
Ksiądz trzeci: – Nie piję już dziesięć lat. Ale każdy dzień to walka.
Prawda zdejmuje ciężar
Anonimowi Alkoholicy opracowali w połowie dwudziestego wieku metodę Dwunastu Kroków, według których starają się postępować, żeby wytrwać w trzeźwości. Krok Piąty: „Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów”.
Wyznanie
Ksiądz czwarty: – Popielec, kościół pełen. Kiedy kończyłem kazanie, powiedziałem ni stąd, ni zowąd: „Nie chcę być dłużej aktorem. Jestem alkoholikiem. Muszę podjąć terapię. Proszę o modlitwę”. Ludzie stali jak wryci. Niektórzy płakali. W dekanacie zrobił się szum. Niektórzy księża mi gratulowali, większość miała pretensje, że się tak obnażyłem.
Ksiądz dziewiąty: – Po powrocie z terapii powiedziałem w kościele, że jestem alkoholikiem i że byłem na leczeniu. Ludzie dobrze wiedzieli, ale zaczęli mi klaskać.
Ksiądz dziesiąty: – Kiedy poszedłem na terapię, napisałem list do parafian. Przyznałem się, że od lat zmagam się z chorobą alkoholową i muszę podjąć specjalistyczne leczenie. Prosiłem o modlitwę i życzliwość. List przeczytał w kościele wikariusz. Tego dnia i w następne dostałem mnóstwo esemesów. Ludzie gratulowali mi odwagi i zapewniali, że są ze mną. Poczułem się, jakby ktoś zdjął ze mnie ogromny ciężar.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.