Nadeszła godzina Afryki

Rozmowa z bp. Barthélemy Adoukonou

publikacja 22.11.2011 21:40

Z bp. Barthélemy Adoukonou – sekretarzem Papieskiej Rady ds. Kultury, który był doktorantem ks. prof. Josepha Ratzingera – rozmawia Włodzimierz Rędzioch

Niedziela 47/2011 Niedziela 47/2011

 

Włodzimierz Rędzioch: – Na początku XX wieku w Afryce było nieco więcej niż milion katolików, dziś – po stu latach – jest ich około 172 mln, co stanowi 17,77 proc. ludności kontynentu. Jak możemy wyjaśnić tak wielką ekspansję katolicyzmu w Afryce w ostatnim wieku?

Bp Barthélemy Adoukonou: – Według mnie, na ekspansję katolicyzmu w Afryce wpłynęły dwa czynniki. Po pierwsze – Afrykańczycy są spragnieni Boga i Jego słowa oraz otwarci na transcendentny wymiar życia. Po drugie – wielką rolę odegrała „hojność” misjonarzy w stosunku do Afrykańczyków – poświęcali oni swe życie, by przekazać nam Ewangelię. Studiując historię mojego kraju, odkryłem, że wielu młodych misjonarzy, którzy przyjeżdżali do nas, umierało w bardzo krótkim czasie – po roku, po dwóch latach – ale nie tracono nadziei. Na ich miejsce przyjeżdżali nowi. Można więc powiedzieć, że fundamentem naszego Kościoła jest wielka ofiara misjonarzy, którzy oddali swe życie, aby w Afryce mogło „wyrosnąć” chrześcijaństwo.

– Odnośnie do Kościoła w Afryce, chciałbym podać kilka podstawowych danych statystycznych: 87 archidiecezji i 379 diecezji z 669 biskupami; 11 092 parafie, w których pracuje 23 975 księży diecezjalnych; 11 636 zakonników i 63 731 zakonnic, 25 607 seminarzystów w seminariach wyższych i 50 162 seminarzystów w seminariach niższych; 407 250 katechetów, 65 005 szkół i 15 454 ośrodki charytatywne. O czym świadczą te imponujące liczby?

– Liczby te świadczą, że Kościół w Afryce jest już dobrze zorganizowany. Ale chciałbym zaraz dodać, że dla Kościoła struktura nie jest najważniejsza (Benedykt XVI podkreślił to w czasie swej ostatniej wizyty w Niemczech), gdyż Kościoła nie można porównać do żadnej innej organizacji. Kościół jest i musi być postrzegany oraz „przeżywany” jako Ciało Chrystusa Zmartwychwstałego, które chce objąć cały świat i musi być zawsze zwrócone ku swojej Głowie, która jest w niebie. Dlatego Kościół – nawet najlepiej zorganizowany i sprawny – musi zawsze być na drodze nawrócenia.

W swej pierwszej encyklice „Deus caritas est” Benedykt XVI pisze o sprawiedliwym porządku społecznym i prawym człowieku. Zadaniem polityki i polityków jest budowanie sprawiedliwego porządku społecznego – lecz kto uformuje prawego człowieka? To jest zadanie Kościoła. A dzięki prawym ludziom będzie można zbudować sprawiedliwy porządek społeczny.

– Jakie są najważniejsze pozytywne cechy katolicyzmu afrykańskiego?

– Przede wszystkim wielka wiara Afrykańczyków. Również przywiązanie do rodziny to jedna z najważniejszych cech naszej kultury, co spowodowało, że przedstawiamy Kościół jako rodzinę Boga. Cechą pozytywną jest także wielkie poczucie solidarności, chociaż obowiązek solidarności jest czasami powodem pasożytnictwa: dla przykładu, ktoś, kto wyjechał do miasta i komu się powiodło, czuje się w obowiązku gościć krewnych, którzy przyjeżdżają do niego ze wsi; wydaje w ten sposób wszystkie pieniądze, które zarabia. Chciałbym jednak podkreślić, że dzięki solidarności Afrykańczyków, którzy wyjechali do pracy za granicę, miliony krewnych otrzymują pomoc materialną. Ilość pieniędzy, które emigranci przesyłają do Afryki, jest trzy razy większa od międzynarodowej pomocy udzielanej temu kontynentowi.

– A jakie są cechy negatywne?

– Problemy Kościoła związane są z mentalnością szczepową, praktykowaniem czarów, poligamią. Aby zwalczyć te negatywne zjawiska, należy rozpocząć od seminariów – przyszli kapłani muszą być tak uformowani, aby byli zaczynem komunii ponad podziałami szczepowymi.

Ostatnio mamy też do czynienia z nowym negatywnym zjawiskiem – Afrykańczycy wykształceni na Zachodzie starają się odkryć swe korzenie, co oznacza w praktyce powrót do pogaństwa. Zdarza się, że ludzie, którzy pracowali w organizacjach międzynarodowych za granicą, wracają do Afryki i stają się wodzami plemiennymi; robią to w imię walki z zachodnim imperializmem, a elementem tego imperializmu miałoby być także chrześcijaństwo.

– Jak Kościół powinien reagować na to negatywne zjawisko?

– Musimy prowadzić dogłębne studia naszych tradycyjnych kultur, aby zidentyfikować aspekty pozytywne i negatywne. Jednym słowem – musimy bardzo dobrze znać nasze tradycyjne kultury, aby móc przeciwstawiać się od wewnątrz tego typu negatywnym zjawiskom. Inkulturacja powinna zachować to wszystko, co jest pozytywne w naszej tradycji, ale do tego potrzebna jest także solidna teologia misyjna.

– To misjonarze zanieśli orędzie ewangeliczne do Afryki. Czy dzisiaj Afryka potrzebuje jeszcze misjonarzy z zagranicy?

– Jezus prosi Apostołów, by szli na krańce ziemi i głosili Dobrą Nowinę. Dlatego uważam, że każdy Kościół lokalny powinien wysyłać misjonarzy za granicę, a równocześnie przyjmować innych z zewnątrz. Potrzebujemy jedni drugich. W tej perspektywie Afryka potrzebuje misjonarzy, bez względu na to, skąd pochodzą. Nie zapominajmy, że dla chrześcijanina ziemia obca jest ojczyzną, a każda ojczyzna – ziemią obcą.

I jeszcze jedna refleksja. Jan Paweł II mówił, że być chrześcijaninem oznacza przyjąć propozycję bycia świętym, a święci są uniwersalni, nie znają granic.

 

 

– W zeszłym roku w Afryce obchodzono 50. rocznicę uzyskania niepodległości przez wiele państw Czarnego Lądu. Niestety, uwolnienie się z jarzma kolonializmu nie spowodowało, że w krajach tych zapanowały demokracja, dobrobyt czy wolność; w wielu państwach ludzie nie cieszą się nawet pokojem. Co w tej sytuacji może uczynić Kościół?

– W Afryce mieliśmy do czynienia z dwoma wielkimi ruchami niepodległościowymi: „négritude” (ruch literacki i polityczny od końca lat 30. do lat 60. XX wieku rozwijający się wśród Afrykańczyków z obszaru języka francuskiego żyjących w Paryżu, którzy gloryfikowali tradycyjne wartości afrykańskie i odrzucali francuską politykę asymilacji – przyp. W. R.) i z panafrykanizmem (ruch polityczny głoszący odrębną tożsamość ludności afrykańskiej zarówno w Afryce, jak i w diasporze oraz konieczność ich współdziałania; ruch dąży do zjednoczenia narodów Afryki – przyp. W. R.). Przedstawiciele obu tych ruchów politycznych i kulturalnych byli przez dziesiątki lat u władzy, ale rozczarowali narody afrykańskie. Dlatego przyszedł czas, aby dokonać poważnej refleksji na temat: Jaka kultura dla Afryki? Jaki rozwój dla Afryki? Chcemy zmobilizować wszystkie środowiska kulturalne, aby przyczynić się do harmonijnego postępu państw afrykańskich.

Podróżując po świecie, widzę, że wiele narodów w krótkim czasie poczyniło olbrzymie postępy we wszystkich dziedzinach, wystarczy podać przykład Korei Południowej i Tajwanu. W Afryce natomiast słyszy się tyle pustych słów, a u władzy pozostają latami skorumpowani politycy, którzy hamują rozwój. Dlatego Kościół chce wnieść swój wkład w postęp kontynentu. Robimy to zarówno w ramach Papieskiej Rady ds. Kultury, jak i na poziomie kontynentalnym w SECAM (Symposium of Episcopal Conferences of Africa and Madagascar – Sympozjum Konferencji Biskupich Afryki i Madagaskaru). W czasie II Synodu dla Afryki, który odbył się w Watykanie, Kościół zajął się problemem pojednania, sprawiedliwości i pokoju. Kościół – we współpracy z innymi – może pomóc w znalezieniu rozwiązania problemów naszego kontynentu.

– Jaki jest najważniejszy problem, który Afryka musi dzisiaj rozwiązać?

– Problemów jest bardzo wiele, ale mnie trapi szczególnie problem edukacji nowych pokoleń. W Afryce „powielaliśmy” uniwersytety zachodnie, zapominając o ich roli społecznej. Dlatego Kościół, który w średniowieczu stworzył uniwersytety, mógłby dzisiaj „wymyślić” nowy model uniwersytetu, biorący pod uwagę specyficzne potrzeby społeczeństw afrykańskich. Kościół uczynił bardzo wiele na polu szkolnictwa podstawowego i średniego, ale nie dostatecznie na polu uniwersyteckim. Poza tym martwi mnie masowa emigracja dobrze wykształconych Afrykańczyków na Zachód – według danych ONZ, ok. 70 tys. rocznie. Należy wykształcić młodzież, która nie tylko byłaby dobrze przygotowana zawodowo, ale powinna być gotowa zrezygnować z lepszych dochodów za granicą, aby zrobić coś dla społeczeństw afrykańskich. Wychowanie nowego pokolenia młodych nieskorumpowanych, które chce pracować dla dobra wspólnego i wziąć w swoje ręce losy kontynentu – to dla Kościoła wielkie wyzwanie. Ogromną pomocą są tutaj nowe ruchy, które powstają także u nas. Trzeba jednak działać szybko, bo Arabia Saudyjska śle pieniądze, by islamizować Afrykę.

– Co Kościół w Afryce może dać Zachodowi?

– Według mnie, Kościół w Afryce może pomóc Zachodowi w zakwestionowaniu jego tendencji kulturalnych skierowanych przeciwko Bogu, a w gruncie rzeczy także przeciwko człowiekowi. Zachód przez międzynarodowe konferencje, jak te w Kairze, Pekinie, Dakarze czy Maputo, chce narzucić innym państwom wizje antropologiczne bez Boga. Dlatego uważam, że my, Afrykańczycy, możemy pomóc w walce z imperializmem kulturalnym, który zwalcza Boga i naturalną rodzinę. Kiedyś pisarz francuski Claude Bruaire napisał książkę „Le droit de Dieu” („Prawo Boga”), dziś Afrykańczycy mogą bronić „prawa Boga”, krzycząc w twarz ludziom Zachodu: „Dokonaliście błędnych wyborów!”. To może być nasz wkład w dzieło nowej ewangelizacji.

– Czego oczekuje Ksiądz Biskup po wizycie Benedykta XVI w Beninie?

– Emmanuel Mounier napisał, że Dahomej – państwo, które istniało przed powstaniem Beninu – jest „Quartier Latin” (Dzielnicą Łacińską) Afryki. Benedykt XVI w czasie pobytu w Paryżu wygłosił bardzo ważne przemówienie o kulturze właśnie w Dzielnicy Łacińskiej, w Kolegium Bernardynów. Mam nadzieję, że również w Dzielnicy Łacińskiej Afryki Papież wygłosi przemówienie na temat kultury, w którym wskaże nam drogę, która może doprowadzić do autentycznego odrodzenia Afryki.


 

TAGI: