„Tryptyk rzymski” to papieski testament

Z kompozytorem Juliuszem Łuciukiem rozmawia Anna Wyszyńska

publikacja 03.01.2012 22:49

Dziękuję Bogu za to, że moje życie przypadło na czas pontyfikatu Jana Pawła II, za możliwość słuchania i przeżywania jego homilii, za jego wskazania o posłannictwie twórcy do tworzenia piękna i za osobiste z nim spotkania, a przede wszystkim za łaskę, która dała mi siły do skomponowania trylogii muzycznej – „Tryptyku rzymskiego” do utworu Jana Pawła II.

Niedziela 1/2012 Niedziela 1/2012

 

Anna Wyszyńska: – Rok 2011 – to rok beatyfikacji Jana Pawła II, a dla Pana także rok prawykonania III części „Tryptyku rzymskiego”, zakończenia pracy nad monumentalną trylogią muzyczną skomponowaną do słów papieskiego poematu. Jak narodziło się to dzieło?

Juliusz Łuciuk: – „Tryptyk rzymski” to najważniejsze i najobszerniejsze dzieło w moim dorobku kompozytorskim. Potężne w kształcie architektonicznym, pulsujące energią emocji metafizycznej. Powstawało ono etapami i w niemałym trudzie. Papieski poemat ukazał się drukiem w 2003 r. Piękno poezji, wyrażającej najgłębsze prawdy wiary chrześcijańskiej, zauroczyło moją wyobraźnię kompozytorską i zapragnąłem wyrazić to muzycznie. Skoncentrowałem się początkowo na części pierwszej, pt. „Strumień”, która opiewa piękno Tatr, tak bardzo umiłowanych przez Papieża polskich gór, symbolu majestatu i potęgi Boga. Z wielkim szacunkiem i pokorą studiowałem tekst, notowałem pierwsze pomysły, szukałem głównej idei dzieła. Wizja muzyczna tekstu objawiła się wyraziście nagle, kiedy przebywałem w Dolinie Kondratowej. Podziwiałem wtedy piękno zielonych górskich lasów, opadających ku dolinie, i płynącemu tam strumykowi. I ujrzałem to, o czym napisał Papież: „Zatoka lasu zstępuje w rytmie górskich potoków/ten rytm objawia mi Ciebie/Przedwieczne Słowo…”. To był potężny impuls dla mojej muzycznej wyobraźni i od tego momentu praca potoczyła się szybko. Zapragnąłem, by muzyka była nosicielem prawdy o nieustannym dążeniu człowieka do Boga, pokazanej w subtelnym odcieniu brzmieniowości polskiej – góralskiej. Prawykonanie oratorium, któremu nadałem tytuł „Strumień Boży”, odbyło się w Częstochowie w styczniu 2005 r., podczas koncertu z okazji 100-lecia szkolnictwa muzycznego w tym mieście, z którym jestem osobiście mocno związany.

– Po koncercie i długich owacjach dziennikarze pytali, czy podejmie Pan pracę nad dalszymi częściami papieskiego poematu.

– Tak, rzeczywiście. Odpowiedziałem wtedy, że nie mam pewności, bo uważam, że poetyka części drugiej i trzeciej jest trudna do wyrażenia językiem muzycznym. Myśl jednak powracała. Podjąłem studia nad tekstem części drugiej, która nosi tytuł „Medytacje nad Księgą Rodzaju na progu Kaplicy Sykstyńskiej”. Im mocniej wnikałem w tekst, tym bardziej odkrywałem jego wspaniałą architekturę dramaturgiczną, Bożą głębię papies-

kiego myślenia poetyckiego i wielkie walory dla muzycznego wyrażenia natchnionych wierszy o człowieku stworzonym na obraz i podobieństwo Boże. Pierwszy fragment, zwiastun całości, powstał w dniach odchodzenia Jana Pawła II. Ojciec Święty, pomimo cierpienia fizycznego, odchodził pogodnie, wyrażając każdym gestem swoją miłość do nas. Byłem tym głęboko poruszony. W papieskim poemacie zacząłem szukać inspiracji dla wyrażenia nastroju tych niezwykłych dni i znalazłem ją we fragmencie „Prasakrament”, gdzie Ojciec Święty opowiada subtelnym językiem o miłości ludzkiej, miłości kobiety i mężczyzny, narodzeniu nowego życia – symbolu nadziei. Muzykę do tego fragmentu napisałem w ciągu jednego dnia, 4 kwietnia 2005 r. Jest to kompozycja jednogłosowa o charakterze i nastroju chorału gregoriańskiego bez akompaniamentu.

– Czy ta inspiracja pozwoliła szybko ukończyć dzieło?

– Nie od razu… Bo trudności techniczne całkowitego opanowania tekstu i wyzwolenia ducha wyobraźni nadal się piętrzyły. Pełne zrozumienie poetyki tekstu części drugiej nastąpiło później, w czasie pobytu nad Bałtykiem, który w szczególny sposób wpływał na moje samopoczucie twórcze. Kiedy burzył się i powierzchnia nabierała barwy dramatycznej czerni, nie odczuwałem atmosfery dla modlitewnego przeżywania tekstu i znalezienia adekwatnych form wyrazu muzycznego. Ale kiedy uspokojona powierzchnia wody rozjaśniała się promieniami słonecznymi i roziskrzała barwami kolorystycznymi, atmosfera piękna i harmonii przyrody pobudzała wyobraźnię i gotowość do działania twórczego. W ten sposób przyroda po raz drugi – tym razem morze – przez swoją zmienność „dynamiczną”, kolorystyczną, akustyczną uaktywniła wyobraźnię i gotowość do sfinalizowania pracy nad drugą częścią „Tryptyku rzymskiego”.

– Nasza redakcja relacjonowała prapremierowe wykonanie tego dzieła, które odbyło się 15 maja 2008 r. w auli „Florianka” krakowskiej Akademii Muzycznej. Ta część jest odmienna od części pierwszej, rozpisanej na orkiestrę symfoniczną, kilka chórów i solistów.

– Część druga jest napisana dla trojga solistów – mezzosopranu, barytonu i fortepianu kolorystycznego. Obsada jest kameralna. W tej solistyczno-kameralnej interpretacji wykonawczej dzieła widziałem większe możliwości bardziej precyzyjnego przekazu artystycznego i tym samym łatwiejszego zrozumienia przez odbiorców metafizycznych treści wizji muzycznej.

– Czy pracując nad częścią trzecią, także szukał Pan natchnień w przyrodzie?

– Pomyślne doświadczenie twórcze w umuzycznieniu tekstów dwóch pierwszych części zmobilizowało mnie do podjęcia decyzji skomponowania finalnej części – pt. „Wzgórze w krainie Moria”. Nie była mi dana możliwość wyjazdu na Synaj, by tam szukać natchnienia, zobaczyć przyrodę i najświętsze miejsca spotkania człowieka z Bogiem, ślady namiotu Abrama goszczącego Stwórcę, szlak wędrówki Izaaka z ojcem przez pustynię i miejsce ofiarnego stosu. Ale miałem Biblię, która, obok poematu papieskiego, stała się natchnieniem do realizacji dzieła. „Wzgórze w krainie Moria” jest wyrazem wiary, bezgranicznego zaufania i absolutnego zawierzenia Bogu przez człowieka. I takie religijne przesłanie patronuje dziełu.

– Prawykonanie części trzeciej odbyło się w szczególnych okolicznościach...

– Miało ono miejsce we Wrocławiu 12 czerwca 2011 r. i było zwieńczeniem Mszy św. dziękczynnej za beatyfikację Jana Pawła II. W koncercie uczestniczył metropolita wrocławski abp Marian Gołębiewski oraz inni biskupi. Wykonawcami byli: Anna Bernacka – mezzosopran, Bogusław Szynalski – baryton oraz Chór i Orkiestra Opery Wrocławskiej. Całością dyrygowała Ewa Michnik.

– Jakie są Pana odczucia po ukończeniu dzieła, któremu poświęcił Pan siedem lat życia?

– Dziękuję Bogu za to, że moje życie przypadło na czas pontyfikatu Jana Pawła II, za możliwość słuchania i przeżywania jego homilii, za jego wskazania o posłannictwie twórcy do tworzenia piękna i za osobiste z nim spotkania, a przede wszystkim za łaskę, która dała mi siły do skomponowania trylogii muzycznej – „Tryptyku rzymskiego” do utworu Jana Pawła II. Poemat, z którym nie rozstawałem się przez te wszystkie lata, jest dla mnie teologiczno-poetyckim testamentem Jana Pawła II, przesłaniem prawd wiary chrześcijańskiej.

– Ten rok jest dla Pana również rokiem 85. urodzin, chociaż, o ile wiem, z datą dzienną związana jest pewna historia.

– Urodziłem się w pierwszy dzień Bożego Narodzenia – 25 grudnia 1926 r., natomiast w metryce wpisano datę 1 stycznia 1927 r., nieco odmładzając mnie w ten sposób.

– Wspominał Pan wcześniej o rodzinnych związkach z Częstochową.

– Od czasu studiów kompozytorskich mieszkam w Krakowie, ale lata częstochowskie zachowałem w pamięci. Z miastem utrzymuję stałe, wielokierunkowe kontakty rodzinne i artystyczne. Dopóki żyli rodzice, często do nich jeździłem, obecnie odwiedzam moją siostrę Irenę. Mam liczne kontakty z instytucjami kulturalnymi. Od dziesiątków lat współpracuję z Orkiestrą Symfoniczną, obecnie – Filharmonią Częstochowską. Od początku jestem silnie związany z Międzynarodowym Festiwalem Muzyki Sakralnej „Gaude Mater”, jako kompozytor i członek Rady Programowej. Szkoła Muzyczna, której jestem absolwentem, uwzględnia w swoim programie moje utwory kameralne, uczestniczyła też w prawykonaniu oratorium „Strumień Boży”, zorganizowała koncerty jubileuszowe z okazji moich 80. urodzin. Mile wspominam wystawę związaną z moim dorobkiem kompozytorskim, zorganizowaną w Ratuszu. Miałem serdeczne kontakty z chórami amatorskimi, napisałem dla nich bardzo wiele kompozycji. Cenię współpracę z Tygodnikiem Katolickim „Niedziela”. Dzięki przychylności ks. inf. Ireneusza Skubisia na jej łamach ukazują się informacje i artykuły o moich nowych kompozycjach. Jest to dla mnie bardzo ważne. Mieszkam w Krakowie, ale myślami jestem często w rodzinnej Częstochowie. Moja wdzięczność jest ogromna i pełna nadziei, że może ten najbliższy, jubileuszowy rok moich 85. urodzin przyniesie częstochowskie wykonanie oratorium „Wzgórze w krainie Moria”.