Kapłani tułacze i antypapieże

Zapis wypowiedzi Marka Blazy SJ podczas spotkania w Centrum Arrupe

publikacja 31.03.2012 21:15

Kapłan tułacz to kapłan, który nie przynależy do żadnej zatwierdzonej przez Stolicę Apostolską struktury kościelnej. Czyli kapłan, który ma ważne święcenia, ale właściwie jest zawieszony w próżni. Podobnie jak ci biskupi, z których zdjęto ekskomunikę, ale nadal są zawieszeni w czynnościach, ponieważ papież nie powierzył im żadnego zadania w Kościele.

Być dla innych 1(48)2012 Być dla innych 1(48)2012

 

W styczniu 2009 roku Benedykt XVI zdjął ekskomuniki z biskupów, którzy zostali wyświęceni przez arcybiskupa Marcela Lefebvre'a i biskupa Antonio de Castro Mayera (to jest ten mniej znany biskup, brazylijski), który był współkonsekratorem tych czterech biskupów Bractwa Piusa X. Podniósł się rwetes ze względu na to, że jeden z tych biskupów, były anglikanin, Ryszard Williamson, podważa fakty dotyczące obozów koncentracyjnych. Oskarżono papieża o to, że zdjął te ekskomuniki, m.in. z takiego biskupa negacjonisty. Ale trzeba pamiętać, że ekskomunika, którą zaciągnęli ci biskupi nie dotyczyła negacjonizmu, ale dotyczyła nielegalności święceń biskupich, które przyjęli 30 czerwca 1988 roku. Co to oznacza? Jeśli chodzi o Bractwo Piusa X oznacza to w praktyce, że biskupi, podobnie jak księża tego bractwa mają status kapłanów tułaczy w Kościele katolickim, czyli nie jest to do końca schizma, tylko Bractwo Piusa X ma nie do końca uregulowanego statusu w Kościele katolickim.

Świętokradcze sakramenty

Co to znaczy być kapłanem tułaczem? Kapłan tułacz to kapłan, który nie przynależy do żadnej zatwierdzonej przez Stolicę Apostolską struktury kościelnej. Czyli kapłan, który ma ważne święcenia, ale właściwie jest zawieszony w próżni. Podobnie jak ci biskupi, z których zdjęto ekskomunikę, ale nadal są zawieszeni w czynnościach, ponieważ papież nie powierzył im żadnego zadania w Kościele. W praktyce oznacza to, że tacy kapłani i biskupi nie mają prawa sprawować sakramentów. Konkretnie, jeśli chodzi o kapłana tułacza – to zawsze ważnie, nawet jeśli świętokradzko, udziela chrztu, sprawuje Eucharystię i udziela namaszczenia chorych. A biskup oprócz małżeństwa, bo wiadomo, że przy tym sakramencie małżonkowie sami sobie go udzielają, wszystkie inne sakramenty udziela ważnie, ale najczęściej świętokradzko. Rozgrzeszenia kapłanów z tego Bractwa są nieważne, ponieważ nie mają oni upoważnienia do spowiadania. Oni dorabiają do tego całą teologię, tzn. mamy np. taki wywiad w „Zawsze Wierni”, to jest taki organ główny, miesięcznik Bractwa Piusa X, gdzie po zniesieniu tych ekskomunik, jeden z tych biskupów, biskup argentyński Alfonso de Galarreta powiedział, że papież pokazał, iż tak naprawdę tej ekskomuniki nigdy nie było. Ekskomuniki są nieważne i niebyłe – oni uważają, że Kościół znajduje się w stanie kryzysu, czyli jesteśmy w stanie red alarm, jest sytuacja nadzwyczajna i to oznacza w praktyce, że arcybiskup Marcel Lefebvre miał prawo wyświęcić tych biskupów, gdyż jest sytuacja nadzwyczajna. Faktycznie w prawie kanonicznym jest coś takiego, że wolny od kary jest ten, który działa na zasadzie wyższej konieczności, albo kara powinna być zmniejszona w tej sytuacji, i oni się powołują na to prawo. Powołują się na Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 roku, podczas gdy sami krytykują ten Kodeks i uważają, że jest to Kodeks modernistyczny. Czyli jak im jest wygodnie, to się na niego powołują. Bo powinni powołać się na Kodeks z 1917 roku, ten powinien ich obowiązywać. Tam żadnych rozróżnień nie ma – jest ekskomunika i koniec i do widzenia. Dalej Bractwo mówi, że: jak to nieważnie rozgrzeszamy? My mamy jurysdykcję zastępczą, skoro Kościół nie chce dać nam jurysdykcji, czyli upoważnienia do wykonywania funkcji kapłańskich, to my ją dostajemy na zasadzie jurysdykcji zastępczej, czyli jest stan wyższej konieczności, no i my otrzymujemy tę jurysdykcję. Typowym przykładem takiej filozofii były listy, pewne przekomarzania i spory z ówczesnym arcybiskupem, metropolitą gdańskim, arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim i przełożonym Bractwa na terenie Polski, ks. Karolem Stehlinem, kiedy w Gdyni wybudowano Bractwu kaplicę. Arcybiskup Gocłowski wydał dokument, list ostrzegający, by tam nie chodzić i Karol Stehlin oczywiście odpisał, że to wszystko są pomówienia i kłamstwa, bo przecież podobizna waszej ekscelencji wisi w naszej zakrystii i my się modlimy za waszą ekscelencję i za papieża się modlimy przecież i my znamy niechęć waszej ekscelencji do tradycji. A poza tym wierni chcieli abyśmy tę kaplicę zbudowali, więc zbudowaliśmy ją i mamy tę jurysdykcję zastępczą i kierujemy się uzasadnionym nieposłuszeństwem. I tutaj chwilę się zatrzymajmy. Co to jest uzasadnione nieposłuszeństwo?

Uzasadnione nieposłuszeństwo lefebrystów?

Powołują się na coś takiego, co jest znane w życiu zakonnym. Tutaj nawiążę do zasad zakonnych. Otóż jest takie pytanie w życiu zakonnym - czy jest taka sytuacja, że ktoś w życiu zakonnym ma prawo, a nawet obowiązek odmówić przełożonemu wykonania tego, co on mu nakazuje? Odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. Są trzy takie sytuacje. Po pierwsze, jeśli przełożony nakazuje coś, co jest grzechem, no to chyba jest jasne. Po drugie, jeśli nakazuje coś, co jest sprzeczne z Konstytucjami i zwyczajami danego zakonu, np. nasz prowincjał nakazałby, że mamy codziennie odmawiać brewiarz w chórze. Nie działa – Konstytucje zakładają, że jesteśmy zwolnieni z brewiarza w chórze. Po trzecie – jeśli wykonanie tego przyniosłoby jakąś wielką szkodę komuś, wtedy też należy odmówić. Tylko, że jest taka różnica w tym, co oni mówią o uzasadnionym nieposłuszeństwie, a tym co my mamy - my w takim wypadku w życiu zakonnym nie nazywamy „uzasadnionym nieposłuszeństwem”, ale nazywamy to posłuszeństwem. Ponieważ, jeśli przełożony nakazuje mi grzech, to trudno powiedzieć, że ja wtedy jestem nieposłuszny, jeśli nie wykonuję tego, co nakazuje przełożony, tak? Właściwie jestem posłuszny, bo przełożony nie ma władzy absolutnej. Są sytuacje, że właśnie tutaj pokazuje się, że prawo Boże stoi wyżej od decyzji przełożonego. Czyli to akurat jest posłuszeństwo.

Czyli, idąc tokiem myślenia filozofii tzw. „uzasadnionego nieposłuszeństwa” dochodzimy do wniosku, że właściwie Marcin Luter był w porządku, nieprawdaż? To jest typowy przykład uzasadnionego nieposłuszeństwa – w końcu miał on swoje racje, żeby być nieposłusznym Kościołowi. Ale można pójść dalej. Diabeł to też jest uzasadnione nieposłuszeństwo – ma swoje racje, by być nieposłusznym. Aż prosi się, by zapytać – gdzie oni studiowali teologię? To jest właśnie Bractwo Piusa X, czyli Bractwo, które jest najbardziej znane spośród różnych prądów tradycjonalistycznych. Ma ono sytuację nieuregulowaną w Kościele i stoi na bardzo dziwnej, rozkraczonej pozycji, ponieważ mówi, że my papieża uznajemy, a tegoż papieża nie słuchamy. To właściwie jest prawosławne rozumienie prymatu papieża, czyli prymat honorowy. Tak więc rozumieją prymat tak, jak prawosławni rozumieją prymat patriarchy Konstantynopola – jesteśmy z nim w jedności, a on niech sobie naucza, co chce. Drugi element wskazujący na to, że praktykują teologię prawosławną jest to, że mówią, iż arcybiskup Lefebvre przyjął przynajmniej część uchwał Soboru Watykańskiego II. W teologii katolickiej nie ma możliwości nieprzyjęcia całości lub części uchwał jakiegokolwiek Soboru. Albo się przyjmuje, albo się nie przyjmuje. Natomiast to, co oni proponują, to jest właśnie tzw. recepcja, czyli najpierw Sobór uchwala, a potem się patrzy jaka będzie reakcja ludu. Recepcja, czyli przyjęcie, bądź brak tej recepcji, czyli odrzucenie. To jest typowe prawosławne nauczanie soborowe, to się nazywa „za zgodą Kościoła” (ex consensu Ecclesiae). Jak nie ma zgody całego Kościoła (nie tylko uczestników Soboru), to te orzeczenia nie obowiązują, nie są ważne. I to właściwie praktykują lefebryści, którzy starają się wmówić nam, że są prawdziwymi katolikami. Mówię o nich najwięcej, bo są najbardziej znani i o nich się najwięcej mówi.

 

 

Petryści

Część lefebrystów wyszła ze struktur Bractwa Piusa X i przeszła na pozycje ugodowe z Rzymem, by być z nim w jedności. Na przykład 1 lipca 1988 roku, dzień po wyświęceniu nielegalnie biskupów przez arcybiskupa Lefebvre'a część członków Bractwa Piusa X założyła Bractwo Świętego Piotra, zwane potocznie petrystami. Oni są w pełnej jedności z Kościołem katolickim i mają prawo odprawiać liturgię zarówno w rycie przedsoborowym jak i posoborowym. Natomiast w ostatnim czasie, w 2008 roku, powstała jeszcze jedna struktura – Instytut Dobrego Pasterza. Oni też wyszli ze struktur lefebrystów, z tym, że postawili twardsze warunki papieżowi – że nie będą odprawiać w ogóle w rycie posoborowym. Z drugiej strony musieli podpisać deklarację, że uznają ten ryt za prawowierny. Również w Polsce są księża Instytutu Dobrego Pasterza.

Administratura apostolska dla rytu tradycyjnego

Warto też wiedzieć, że jest na świecie jedna struktura katolicka, tradycyjna i terytorialna – chodzi o administraturę apostolską personalną w Brazylii. Campos, tam gdzie wspomniany bp Antonio de Castro Mayer był ordynariuszem; ten brazylijski biskup współkonsekrował biskupów-lefebrystów. Charyzma tego biskupa była tak silna, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi postanowiło pozostać przy starym rycie. Papież Jan Paweł II układał się z następcą biskupa de Castro Mayera, biskupem Licinio Rangelem i wyobraźcie sobie – zalegalizował tego ostatniego. Najpierw zdjął z niego ekskomunikę, a potem po pełnym powrocie do Kościoła katolickiego ustanowił go pierwszym ordynariuszem dla administratury apostolskiej personalnej, czyli wydzielił ją jakby z diecezji Campos, w której odprawia się według nowego rytu, ale na tym terytorium stworzył kolejną strukturę – administraturę apostolską dla rytu tradycyjnego i pierwszym biskupem był ten, który pierwotnie był nielegalny. Później został zastąpiony przez innego biskupa, Fernanda Areasa Rifana, ale ta struktura istnieje po dziś dzień. Jest strukturą katolicką. To są struktury sedeplenistyczne (od łac. sede plena), tzn., że członkowie tych struktur uważają, że Stolica Rzymska jest obsadzona i że papież Benedykt XVI jest legalnym papieżem.

Sedeprywacjoniści i sedewakantyści

Wracając do lefebrystów – stoją oni na bardziej złożonym stanowisku, które nazywamy sedeprywacjonizmem. „Privatio” z łaciny znaczy pozbawienie. Sedeprywacjonizm oznacza, że Stolica Rzymska jest obsadzona, ale papież, pozbawiony jest wszelkiej władzy („papież jedynie materialnie, ale nie formalnie”). Czyli papież fizycznie jest, ale nie ma żadnej władzy, bo według nich jest heretykiem. Oficjalnie lefebryści odżegnują się od sedeprywacjonizmu. Ale w praktyce go uprawiają. Następne bardziej skrajne stanowisko zajmuje biskup Ryszard Williamson, ten który jest mentewakantystą (od łac. mens – umysł). On uważa, że wszyscy papieże od Jana XXIII zwariowali i są niepoczytalni. Ponieważ są niepoczytalni, to nawet nie wiedzą, że wpadli w herezję. Zwolennicy mentewakantyzmu uważają więc, że Stolica Rzymska jest nieobsadzona, bo jej namiestnik jest niepoczytalny. Jeszcze bardziej skrajne stanowisko zajmują sedewakantyści (od łac. sede vacante). Utrzymują, że od Jana XXIII nie ma papieża, bo wpadł w herezję i odtąd Stolica Rzymska jest pusta (sede vacante), nie ma papieża. Są jedynie okupanci Stolicy Rzymskiej. W Polsce jest tylko jeden ksiądz, który zajął to stanowisko. To jest właśnie ten ks. Rafał Trytek, który jest duszpasterzem neonazistowskiej partii Narodowe Odrodzenie Polski. On pochodzi z diecezji tarnowskiej, wyświęcony był najpierw w Bractwie Piusa X, ale stwierdził, że to Bractwo jest zbyt liberalne, zbyt ugodowe. Kiedy przeszedł na pozycje sedewakantystyczne, pojechał do Słowacji do biskupa sedewakantystów Olivera Oravca i ten mu udzielał wszystkich sakramentów, od chrztu począwszy, warunkowo, bo sedewakantyści nie uznają naszych sakramentów, bo my mamy wszystko według tych „zniekształconych ksiąg liturgicznych”. Sedewakantyści mają prawdziwych biskupów ze względu na to, że był jeden emerytowany biskup, mało znany wietnamski biskup Ngo Dinh Thuc. I biskup Ngo Dinh Thuc był biskupem w Wietnamie Południowym. Jak ktoś zna dobrze historię, to pamięta, że Wietnam Południowy należał niegdyś do Francji. Kiedy komuniści z Północy zdobyli Wietnam Południowy biskup Ngo Dinh Thuc przeniósł się do Francji, jako biskup emerytowany i tam wyświęcał biskupów właśnie dla sedewakantystów. Najpierw wyświęcał nielegalnie biskupów bez mandatu papieskiego, wpadał w ekskomunikę, następnie jechał do Pawła VI, pokajał się, jakąś tam pokutę odprawił i znowu wyświęcał następną serię biskupów sedewakantystycznych. I tak parę razy. Na łożu śmierci pojednał się znowu. W każdym razie dzięki niemu sedewakantyści mają prawdziwych biskupów. Stanowisko sedewakantystyczne ma taki mankament, że pojawia się pytanie, jak długo można trwać w takim stanie zawieszenia. Do wyboru Benedykta XVI, przez ok. 2-3 tygodnie my też byliśmy sedewakantystami, gdyż Stolica Apostolska była nieobsadzona. Uważamy jednak, że to jest sytuacja przejściowa. Nie nadzwyczajna, bo gdy nie ma papieża, to sakramenty przecież nie ustają, ale jest to sytuacja, która raczej musi zostać unormowana, musi zostać wybrany nowy papież. Natomiast sedewakantyści tu uznali, że Stolica Rzymska jest nieobsadzona, ale nie wiedzą co z tym zrobić dalej, jaki następny krok. Są jeszcze konklawiści, bardziej skrajni od sedewakantystów. Konklawiści, czyli jak nazwa wskazuje, stanowisko ich pochodzi od słowa konklawe, co dosłownie znaczy pod kluczem, ale my wiemy, że chodzi tu o wybór papieża. Skoro stwierdzili, że papieża brakuje, to postanowili go wybrać.

Antypapieże

Na dzień dzisiejszy mamy co najmniej pięciu antypapieży – Michała I. Był Pius XIII, były franciszkanin, ale już umarł, który mieszkał w Australii w białym baraku. Wydawał on encykliki, w których oczywiście ekskomunikował wszystkich swoich konkurentów. Najbardziej znany z tych Kościołów jest to Kościół Palmariańsko-Katolicki w Hiszpanii, na czele którego stał antypapież Grzegorz XVII. On też już umarł. Wizje, które miał można zobaczyć np. na YouTube. Michała I też można zobaczyć na YouTube, jest z nim wywiad, jak mama podaje mu zupę do obiadu. Jest ubrany w białą sutannę i białą piuskę. Jest zadowolony, bo ma bezpośredni kontakt z podwładnymi. Ma serwer, komputer, od razu odpowiada na pytania, nie potrzebuje żadnego sekretarza. Są to właściwie sekciarskie grupy. Kościół Palmariańsko-Katolicki ma takie np. zasady – jeśli ktoś by nosił koszulkę lub spodnie z odkrytym łokciem bądź kolanem, jest to grzech ciężki. Trudno jest wejść obcym do tego kościoła, wyznawcy pilnują wejścia. Przy czym trzeba powiedzieć, że i sedewakantyści i konklawiści o tyle są konsekwentni w swoim postępowaniu, że potępiają nie tylko reformy po Soborze Watykańskim II, te liturgiczne, ale również potępiają reformy sprzed Soboru Watykańskiego II. Nie wiem czy my zdajemy sobie sprawę, że reformy liturgiczne nie zaczęły się od Soboru Watykańskiego II. Postulat tych reform był już wcześniej, jako tzw. ruch liturgiczny. Bardziej znaczące reformy były te Piusa XII, dotyczące Triduum Paschalnego, dlatego sedewakantyści i konklawiści odrzucają te reformy. Odprawiają wszystkie nabożeństwa Wielkiego Czwartku, Piątku i Soboty w godzinach porannych. Czyli Wigilia Paschalna jest odprawiana w Wielką Sobotę rano. Jest to związane z tym, że Pius XII skrócił post eucharystyczny. Post eucharystyczny do roku 1953 obowiązywał od północy i nawet woda łamała post. Czyli, jeśli kapłan odprawiał dwie msze święte to po pierwszej mszy nie miał prawa puryfikować kielicha, bo wypiłby wodę łamiąc post. Odstawiał kielichy i dopiero po ostatniej mszy mógł puryfikować. Sedewakantyści odrzucili reformy Piusa XII.

A zatem, widzimy, że wachlarz tradycjonalizmu rozumianego jako pewien opór wobec sytuacji Kościoła katolickiego po Soborze Watykańskim II jest dosyć szeroki. Są ci, którzy znajdują się wewnątrz Kościoła katolickiego, ale są i ci, którzy w wyniku wyboru antypapieży, stali się sektami. W tym kontekście pojawia się pytanie, czy takie grupy są potrzebne w Kościele katolickim, czy jest dla nich miejsce. I owszem, jest. Ja osobiście uważam, że są też potrzebni. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy katolicy podzielają moją opinię. Po części ich rozumiem. Nieraz przedstawicielom tych grup brakuje pokory, posłuszeństwa, a wręcz ogólnoludzkiej kultury osobistej. Niektórzy z nich lubią osądzać, wręcz bawić się w najwyższy autorytet kościelny. I to chyba jest największa bolączka tych grup. Miejmy nadzieję, że z biegiem czasu w grupach tych będzie przeważać respektowanie przykazania miłości Boga i bliźniego.