Ala ma spowiedź

Marta Białecka-Pikul, ks. Jacek Prusak

publikacja 17.05.2012 22:02

Jeżeli chodzi o to, by dziecko samo nauczyło się odróżniać dobre od złego, nie powinniśmy wyrabiać w nim lęku i poczucia winy. Z Martą Białecką-Pikul i Jackiem Prusakiem SJ rozmawia Artur Sporniak

Tygodnik Powszechny 20/2012 Tygodnik Powszechny 20/2012

 

ARTUR SPORNIAK: W pierwszej scenie filmu „Dzika banda” Sama Peckinpaha grupka dzieci znęca się nad skorpionem: wrzucają go do mrowiska, a gdy mrówki zabiją intruza, same zginą w płomieniach. Czy jest granica okrucieństwa, której dzieci nie są w stanie przekroczyć?

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Dzieci nie są okrutne. W takich zabawach raczej naśladują rodziców albo reagują na zasadzie normalnej, powiedzielibyśmy, agresji reaktywnej, wywoływanej gniewem pomagającym pokonywać przeszkody. Współczesna psychologia rozwojowa wyraźnie pokazuje, że dzieci są niezwykle empatyczne i bardzo wcześnie, bo mając zaledwie półtora roku, zaczynają zachowywać się altruistycznie. Dziecko potrafi dzielić z nami emocje. Jeśli po naszej stronie będą to emocje troski, więzi, miłości, to dziecko będzie okazywało empatię i chęć do współpracy. Ale jeśli w świecie dorosłych jest agresja (a jest przecież!), to dzieci będą powtarzać niszczycielskie zachowania. Często też agresja pojawia się wtedy, gdy dzieci nie potrafią sobie poradzić ze złością. A złością bardzo łatwo zarażać innych.

Czyli owo dziecięce znęcanie się nad zwierzętami to po prostu objaw ciekawości świata?

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Często tak właśnie jest. Pamiętam, że podczas spowiedzi przed Pierwszą Komunią szczegółowo wyliczyłam, ile zabiłam komarów. To świadczy o tym, że w wieku komunijnym moje rozumienie przykazania „nie zabijaj” nie było głębokie.

Z czego dzieci się spowiadają?

JACEK PRUSAK SJ: Głównie z tego, że nie słuchają rodziców i nauczycieli, że nie są miłe dla rodzeństwa i biją się albo kłócą z rówieśnikami, czy zapomniały zmówić „paciorek”.

Czyli schemat z modlitewnikowych rachunków sumienia.

JACEK PRUSAK SJ: A z czego innego mają się spowiadać?

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Czym może dziecko nagrzeszyć?

Może za wcześnie na spowiedź...

JACEK PRUSAK SJ: Jeśli rozwój moralny jest odbiciem rozwoju poznawczego, to dzieci są na takim poziomie rozwoju poznawczego, że nie są w stanie zrozumieć, czym jest grzech poza złym albo dobrym zachowaniem, sankcjonowanym przez rodziców czy inne autorytety, i uwzględniającym ich poziom empatii. Dzieci wiedzą, że jakieś zachowanie jest złe, ale nie rozumieją jeszcze w sensie teologicznym, dlaczego jest ono grzechem.

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Dzieci natomiast bardzo szybko uświadamiają sobie na zasadzie empatii, co to jest krzywda. Dwuipółlatek jest w stanie pocieszać swoją mamę, gdy widzi, że jest smutna, i wie, jak to zrobić: albo podsuwając swoje zabawki, albo przynosząc plaster do zaklejania ran. Zatem na trosce o bliską osobę można budować przekonanie, że pewne zachowania są niewłaściwe. Byle nie robić tego w oparciu o poczucie winy.

Czy można stwierdzić, kiedy dzieci zaczynają być istotami moralnymi?

JACEK PRUSAK SJ: Bardzo wcześnie. Badania pokazują, że w obszarze poznawczym zdecydowana większość dzieci w okresie przedszkolnym nabywa wiedzy o prostych zasadach moralnych i ich wewnętrznym, kategorycznym charakterze obowiązywalności. Natomiast dzieci różnią się między sobą pod względem szybkości rozwoju, intensywności oraz treści ich motywacji moralnej, czyli uznania jakiejś normy za obowiązującą i kierowania się nią pomimo pragnień stojących z nią w konflikcie. Wraz z wiekiem wzrasta jednak liczba dzieci z moralnością motywowaną religijnie. Spór o to, czy spowiedź przed Pierwszą Komunią nie jest za wczesna, dotyczy, jak rozumiem, tego, czy spowiedź ma pozytywny, prospołeczny charakter w kształtowaniu poczucia moralnego u dzieci. Jeśli świadomość grzechu ma być warunkiem wprowadzenia praktyki spowiedzi, to należałoby pierwszą spowiedź przenieść na okres dorastania.

Uważam jednak, że sensem spowiedzi dzieci jest to, aby im pozytywnie pokazywać dobre konsekwencje dobrych wyborów i uwrażliwiać na złe konsekwencje złych wyborów, nie wzbudzając w nich poczucia winy i nie strasząc ich Panem Bogiem.

Grzech jest definiowany w katechezie prosto i zrozumiale: jako „świadome i dobrowolne przekroczenie przykazania Bożego lub kościelnego”. Tylko czy takie zewnętrzne, jurydyczne ujęcie nie wykrzywia moralnego rozwoju dziecka?

JACEK PRUSAK SJ: Nie, jeśli nie będzie budowane na lęku i poczuciu winy przed karą ze strony Boga i wpajaniu dziecku, że jest grzesznikiem. Przy spowiedzi dzieci pierwszokomunijnych powinno się nie tylko zmniejszać lęk przed silnie emocjonalnym przyznaniem się do win, lecz przekazać im, że Jezus je kocha i jest z nich zadowolony.

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Nawet dwuipół-, trzyletnie dzieci rozumieją zasady i reguły: pewne postępowanie jest grzeczne, a pewne niegrzeczne. Potrafią też odróżnić zasady konwencjonalne – przyjęte w danym miejscu, np. w przedszkolu nie rozmawia się w czasie drzemki – od zasad ogólnie obowiązujących, np. dotyczących krzywdzenia innych ludzi. I wiedzą, że te drugie są poważniejsze. Jeśli dorosły rozmawia z dzieckiem o przykazaniach, pokazuje ich sens na konkretnych sytuacjach z życia dziecka, to wówczas wprowadzenie w świat moralności przebiega właściwie. Gorzej, jeśli w ogóle o tym nie rozmawia. Wówczas dziecko może doświadczać niepotrzebnych napięć, jak synek koleżanki, który bardzo przeżywał, że „cudzołoży”, bo kilkakrotnie spał w łóżku kuzyna. Odebrał silne emocje związane z tym przykazaniem i odniósł do siebie, rozumiejąc przykazanie tak, jak potrafił, a nikt w porę mu tego nie wytłumaczył. Powtarzam wrażliwość na krzywdę i troska o innych pojawia się u dzieci bardzo wcześnie i na tym powinniśmy bazować, wyjaśniając zasady moralne.

 



„Czy myślałem chętnie o sprawach nieczystych? Czy robiłem coś bezwstydnego sam..., z kimś? Czy pragnąłem coś nieskromnego widzieć..., słyszeć..., czynić?” – to pytania z rachunku sumienia zamieszczanego w pierwszokomunijnych modlitewnikach. Co ośmiolatek z tego rozumie?

JACEK PRUSAK SJ: Niewiele, albo błędnie. Dzieci są istotami seksualnymi, ale do swojego i cudzego ciała mają inny stosunek niż młodzież i dorośli, których dotyczą te pytania. Np. dziecko dotknie genitaliów i odczuje przyjemność, ale po przeczytaniu owego rachunku sumienia uzna się za nieczyste. Albo w pewnym wieku zaczynają bawić się w lekarza, co wynika z naturalnej ciekawości – czy mają uważać, że „czynią coś bezwstydnego”? Nonsens! Paradoksalnie, na pewne rzeczy (np. związane z seksualnością) trzeba zwrócić uwagę, ale tylko po to, żeby dziecko wiedziało, iż go to nie dotyczy.

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Dzieci powinno się traktować indywidualnie. To, które osobowościowo jest otwarte, które pyta, jest dociekliwe, jest w stanie się przygotować do spowiedzi. Natomiast dziecko smutne, samotne, lękowe, wycofujące się – rzeczywiście może przeżyć pierwszą spowiedź jako traumę. Pomyśli: „do tych wszystkich moich lęków dochodzi jeszcze świadomość, że jestem nieczysty i popełniam wiele innych grzechów, za które Bóg mnie na pewno ukarze”. Zamiast Boga miłosiernego mamy Boga surowego, który czyha na moje potknięcia.

JACEK PRUSAK SJ: Wówczas Bóg jest dla ośmiolatka doskonalszym rodzicem, ale doskonalszym nie w sensie „bardziej kochającym”, tylko „bardziej skrupulatnym”. Jeśli rodzica udaje się oszukać, to Pana Boga już nie. Jeśli do tego rodzic, chcąc wzmocnić swój autorytet, mówi: „Jak mnie nie posłuchasz, to Pan Bóg cię ukarze”, albo wskazuje na konkretne wydarzenia, twierdząc, że „to kara Boża za nieposłuszeństwo”, to nie pomaga, tylko utrudnia dziecku rozwijać się moralnie i wykrzywia mu obraz Boga. Wszystko zależy od tego, jak się dziecku uzasadnia owo „nie rób!” i przykazanie „Czcij ojca i matkę swoją”.

Psychologia od dawna wie, że odwoływanie się do dużej kary na dłuższą metę powoduje wzrost atrakcyjności zakazanej rzeczy, z kolei duża nagroda wcale nie wzmacnia pożądanego zachowania, bo odwraca uwagę od motywacji wewnętrznej. Co zatem z prawdą, że Bóg jest „sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”?

JACEK PRUSAK SJ: Po ostatnim Soborze przestał to być punkt wyjścia w katechezie. Teraz zwraca się większą uwagę na kształtowanie namysłu sumienia, a nie straszenie Bogiem. Podkreśla się bowiem miłosierdzie Boże. Oczywiście zdarzają się patologiczne przypadki zastraszania dzieci „karą piekielną”. Z doświadczenia wiem, że takie podejście nie zdarza się katechetom, którzy mają swoje dzieci, ani większości księży.

W książeczce pierwszokomunijnej mojego syna, wydanej przez Wydział Duszpasterski Kurii Metropolitalnej w Olsztynie w 2003 r. z imprimatur arcybiskupa, znajduje się akt żalu zawierający słowa: „Panie Boże mój, żałuję z całego serca za wszystkie grzechy; przez nie utraciłem niebo, a zasłużyłem na karę sprawiedliwą – na piekło”.

JACEK PRUSAK SJ: Taki akt żalu nie zmienia zachowania, tylko wzbudza poczucie winy, i ani nie budzi zaufania do Boga, ani nie kształtuje sumienia dziecka. Brzmi jak wyrok na grzeszniku, a nie Dobra Nowina o tym, że Bóg nas kocha.

Należy zrezygnować z kategorii winy?

JACEK PRUSAK SJ: Nie. Dzieci wiedzą, czym jest wina: rozpoznają ją w sobie i w dorosłych. Nie chodzi zatem, żeby wyeliminować winę, tylko żeby przyznaniu się do popełnionego grzechu towarzyszyło poczucie przebaczenia i akceptacji ze strony Boga. Wina jako odczucie pojawiające się po popełnieniu czynu, który się wiąże z zadaniem cierpienia sobie lub innym, jest jak najbardziej właściwą reakcją. Natomiast wzbudzanie poczucia winy, żeby ktoś czegoś nie zrobił, żeby np. bał się Boga, nie jest wychowawcze, poza tym zniekształca obraz Boga i sens spowiedzi.

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Relacje międzyludzkie opierają się na wzajemnym szacunku. Szacunek z kolei nigdy nie jest w stanie wykształcić się przy pomocy kary. Jeśli odwołujemy się do Boga jako do tego, który wymierza karę, to kształtujemy moralność zewnętrzną, regulowaną „procedurą” spowiedzi. Niestety w taki właśnie sposób funkcjonuje wielu dorosłych. Jeżeli jednak chodzi nam o to, by dziecko z czasem od moralności zewnętrznego autorytetu przeszło do moralności, która także na poziomie abstrakcyjnym odróżnia to, co dobre, od tego, co złe, i widzi sens hierarchii wartości, nie powinniśmy wyrabiać w nim lęku przed piekłem i poczucia winy.

JACEK PRUSAK SJ: We wprowadzaniu dzieci w moralność trudno uniknąć antropomorfizowania Boga. To widać zwłaszcza na poziomie definicji, np. grzechu jako czynu, który obraża czy zasmuca Boga. Obrońcy wczesnej spowiedzi będą wskazywać, że błędy tak czy inaczej się pojawią, ale nie na poziomie idei, tylko na poziomie procesów kształtowania tych idei. Jak dziecku przekazać abstrakcyjną ideę, że grzech oddala człowieka od Boga? Gdy powiemy, że obraża Boga, dziecko to zrozumie, bo wie, co to znaczy obrazić mamę czy tatę, albo panią przedszkolankę. Niebezpiecznie zaczyna się dziać, gdy dodajemy, iż za taką obrazę spotka go kara, bo Bóg to sprawiedliwy sędzia.

Marta Białecka-Pikul: Za często odwołujemy się do Dekalogu, a za rzadko do przykazania „miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. To przekaz bardzo pozytywny: siebie masz lubić, szanować, my, dorośli, cię szanujemy i ty także powinieneś innych szanować. Dziecko jest na takim etapie, że musi to zobaczyć w konkrecie. W przeciwnym przypadku wyuczy się reguł postępowania jako czegoś zewnętrznego i niezrozumiałego. Łatwo jest potem, w okresie dorastania, odrzucić takie obce reguły. Czy nie jest to w ogóle szersze zjawisko – jako dorośli funkcjonujemy w zewnętrznym, bardzo powierzchownym katolicyzmie, a w środku kierujemy się moralnością ośmiolatka?

 



Konkretny zewnętrzny autorytet przemienia się w głos dojrzałego sumienia – rozumiem, że taki jest cel wysiłków duszpasterskich związanych z wtajemniczaniem w sakrament pojednania.

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Trochę to przypomina żegnanie się z postacią świętego Mikołaja. Dzieciom trudno jest rozstać się z taką konkretną wizją. Możemy im pomóc przejść na poziom zrozumienia, czym jest idea bezinteresownego pomagania i powiedzieć: teraz wy macie być takimi świętymi Mikołajami – albo pozostawić ich samym sobie w przykrym odkryciu, że nikogo takiego nie ma.

JACEK PRUSAK SJ: Chodzi o odczarowanie świata, a nie o jego destrukcję.

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Właśnie. Powinniśmy zwłaszcza się pilnować, by nie wzbudzać w dziecku poczucia wstydu. Takie postępowanie jest rozwojowo dla dziecka bardzo bolesne, gdyż wstyd jest czymś intymnym, co głęboko przeżywa, a nie może się z nikim nim dzielić.

W prawosławiu Pierwszej Komunii udziela się niemowlętom razem z chrztem i bierzmowaniem. Zatem czy pierwsza spowiedź musi być powiązana w Kościele katolickim z Pierwszą Komunią?

JACEK PRUSAK SJ: Nie. Argumentacja za przeniesieniem pierwszej spowiedzi na okres po Pierwszej Komunii jest taka: dziecko nie rozumie sensu grzechu śmiertelnego, natomiast przez chrzest jest oczyszczone ze skutków grzechu pierworodnego. Komunia jest łaską, zatem dziecko doświadcza jej jako daru od Boga, a spowiedź pojawia się potem, już jako przyjęcie odpowiedzialności za ten dar. W ten sposób ukazane są prawdy, że spowiedź nie jest jakimś samoistnym warunkiem Eucharystii, tylko jest dla niej, Eucharystia z kolei nie jest nagrodą, tylko jest łaską i darem. Owszem, liczy się także nasze zaangażowanie i współpraca z łaską, i tu przydaje się praktyka spowiedzi.

Gdy to porównamy z pracowicie konstruowanymi przed Pierwszą Komunią (nierzadko przez całe rodziny) listami grzechów, następnie odczytywanymi przez ośmiolatków ze zrozumieniem bądź nie przy kratkach konfesjonału, to można odnieść wrażenie pewnej sztuczności.

JACEK PRUSAK SJ: Tak bywa, ale nie musi być. Pamiętam moją babcię, która gdy szedłem do pierwszej spowiedzi, zapytała tajemniczo: „Czy wyspowiadasz się także z tego, co zrobiłeś?”. Wówczas zdałem sobie sprawę, że babcia wie, iż jej kilka razy ukradłem drobne pieniądze. Ciekawe, że nigdy wcześniej mi nie zwróciła na to uwagi, tylko przed spowiedzią, a ja dobrze wiedziałem, że źle robiłem. I wcale mnie ta uwaga nie straumatyzowała.

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Bo nie było mowy o karze czy winie. Przekaz był taki: „Wiedz to, że tak się nie robi i jak idziesz do spowiedzi, to powinieneś o tym księdzu powiedzieć”. To ważne słowo: „powinienem”. Właśnie o to chodzi w rozwoju moralnym dziecka, by samo wiedziało, co powinno, a czego nie powinno robić. W poczuciu winy czy w doświadczeniu wstydu bazą jest lęk, czyli uczucie głęboko nerwicujące.

JACEK PRUSAK SJ: Albo zostaniesz ukarany, co rodzi poczucie winy, albo zostaniesz odrzucony, co prowadzi do poczucia wstydu.

Czy dzieci są w stanie wypełniać warunki dobrej spowiedzi: żal za grzechy, postanowienie poprawy i zadośćuczynienie?

JACEK PRUSAK SJ: Jeżeli dzieciak mówi mi podczas spowiedzi, że był niegrzeczny, za pokutę zwykle daję mu, by zrobił coś dobrego dla rodziców czy rodzeństwa, albo by postarał się być milszy, albo by się pomodlił za brata lub siostrę. Pokuta celowo nie może być zbyt konkretna czy wyszukana, by nie spowiadał się później z tego, czego mu się nie udało zrobić.

Spowiedź jako śnieżna kula...

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Gdy dziecko w czasie spowiedzi doświadcza coraz głębszego poczucia winy i wstydu, staje się jakby więźniem własnego sumienia i latami może w sobie dusić poczucie winy. Często kończy się to w ogóle rezygnacją ze spowiedzi, odejściem od Kościoła lub takim zewnętrznym spełnianiem procedury „spowiedzi”.

JACEK PRUSAK SJ: Spowiedź jest sakramentem pojednania, a nie przekreślenia i odrzucenia.

Zadanie rodziców?

JACEK PRUSAK SJ: Towarzyszyć, pomagać.

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Rozmawiać z dzieckiem.

JACEK PRUSAK SJ: Wyłapywać wysyłane przez dziecko sygnały, że spowiedź wywołuje u niego lęk. Powinno nas zastanowić, jeżeli staje się niespokojne przed spowiedzią, zaczyna się pocić, nie chce iść do kościoła, ale tylko wtedy, gdy jest spowiedź.

Z mojego doświadczenia wynika, że traumy dzieci pojawiają się w trzech sytuacjach. Po pierwsze, jeśli dzieci nie zostały dobrze wprowadzone w spowiedź, a mają poczucie, że muszą się ze wszystkiego wyspowiadać. Po drugie, jeśli w ogóle reagują lękiem i spowiedź jest silnie stresogennym doświadczeniem, a nie otrzymały wsparcia ani od rodziców, ani księdza czy katechety. Po trzecie, jeśli sam spowiednik stresuje swoją postawą.

Czy pierwsza spowiedź nie powinna być przesunięta bliżej bierzmowania?

JACEK PRUSAK SJ: W gimnazjum na pewno jest już za późno. Ale inną rzeczą jest ułożenie sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego zgodnie z fazami rozwojowymi. Dopuszczenie do bierzmowania, czyli sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej, młodzieży gimnazjalnej, która jest nie tylko religijnie niedojrzała, ale nawet osobowościowo niedojrzała, wydaje mi się nieuzasadnione duszpastersko.

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: Ważniejsze od szukania odpowiedniego czasu dla spowiedzi jest dopasowanie jej do poziomu dziecka. W systemie edukacyjnym staramy się specjalizować w odniesieniu do dzieci w konkretnym wieku. W każdej poradni psychologicznej inne osoby zajmują się nastolatkami, inne dziećmi w wieku wczesnoszkolnym, a jeszcze inne w wieku przedszkolnym. Natomiast na barki księży złożona jest odpowiedzialność pełnej wiedzy z psychologii rozwojowej i z pedagogiki w odniesieniu do dzieci w każdym wieku.

JACEK PRUSAK SJ: Dodajmy, że tej wiedzy księża nie posiadają w stopniu adekwatnym do tego, czego się od nich wymaga w duszpasterstwie.

MARTA BIAŁECKA-PIKUL: To nie jest zapewne łatwe wyzwanie: spowiadać w jednej kolejce dziecko pierwszokomunijne, nastolatka i osobę dorosłą, i to jeszcze nawiązując z każdym dobry kontakt, nie zniechęcając, tylko wszystkim pomagając.

JACEK PRUSAK SJ: Zatem każdy katecheta, który przygotowuje dzieci pierwszokomunijne do spowiedzi, powinien zostać do tego specjalnie przygotowany, ze szczególnym uwzględnieniem psychologii rozwojowej dziecka. Od dobrego przeżycia pierwszej spowiedzi naprawdę wiele zależy.

Dr MARTA BIAŁECKA-PIKUL jest kierownikiem Laboratorium Psychologii Rozwoju Małego Dziecka przy Instytucie Psychologii UJ.

JACEK PRUSAK jest jezuitą, psychoterapeutą, członkiem redakcji „Tygodnika Powszechnego”, autorem m.in. książki „Poznaj siebie, spotkasz Boga”, duszpasterzem w parafii Ducha Świętego w Nowym Sączu.