Mamy prawo do waszych serc

ks. Ireneusz Skubiś

publikacja 12.07.2012 10:54

O duszpasterstwie i życiu codziennym Kościoła na Białorusi z bp. Władysławem Blinem – biskupem diecezji witebskiej, wiceprzewodniczącym białoruskiej Konferencji Biskupów Katolickich – rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś

Niedziela 28/2012 Niedziela 28/2012

ks. inf. Ireneusz Skubiś: – W jednym z wywiadów wypowiedział Ksiądz Biskup następujące słowa: „Wobec trudnej sytuacji społecznej i gospodarczej jednym z głównych zadań Kościoła na Białorusi jest pomoc ubogim, samotnym i wszystkim potrzebującym bez względu na wyznanie”...

bp. Władysław Blin: – Chcemy, żeby wiara została w sercach ludzi, którzy nie zatracili jej mimo 70 lat prześladowań. To jest dar łaski. Na pewno procentuje dziś to, że tylu ludzi za tę wiarę zginęło. Nie ma rodziny, która by nie ucierpiała. A jak mówi Tertulian, „krew męczenników jest posiewem nowych chrześcijan”. Wiara umacnia się wtedy, kiedy jest przekazywana. Dlatego nawet gdy nie ma kościoła, nie ma gdzie zebrać ludzi, to my do nich wychodzimy. A najważniejsi są ci potrzebujący – czuli, wrażliwi, otwarci na miłość i serce. Oni chętnie nas przyjmują. Ale otwarta jest także władza. Każda pomoc humanitarna, którą otrzymujemy, w całości zwalniana jest z cła i jest możliwość przekazania wszystkiego ludziom. Oczywiście, wiąże się z tym wysiłek biurokracyjny, ale efekty są wspaniałe, bo ludzie nas znają, potrzebują i ufają nam. W mieście utworzyliśmy stołówki dla głodnych i bezdomnych. Dzieje się tak nie tylko w samym Witebsku, ale i w miastach powiatowych.

Kościół w Witebsku jest młody, dynamiczny, energiczny. Są dzieci i młodzież. Organizujemy dla nich pielgrzymki i spotkania. W sanktuarium maryjnym np. każdy rok poświęcamy jakiemuś sakramentowi. W tym roku przyjeżdża nuncjusz apostolski, 18 sierpnia będzie celebrowany sakrament kapłaństwa, także charyzmat życia zakonnego. Zaprosiliśmy seminaria, gdzie nasi klerycy uczyli się przez ostatnie 15 lat, rektorów i kleryków. Zapraszamy biskupów, żeby też dali świadectwo i pokazali wiarę swojego Kościoła. Po Bożym Ciele jedna z kobiet z maleńkiej parafii podeszła do mnie i powiedziała: Jak przyjeżdżam na tę procesję i widzę kilka tysięcy katolików i wielkie świadectwo wiary – to jestem 10 lat młodsza, a wiarą chciałabym góry przenosić, taka jestem silna. Żeby wierni po wspólnym byciu razem nie czuli się porzuceni, samotni – trzeba z nimi być, pokazać, że mają swój głos, trzeba z nimi rozmawiać.

Benedykt XVI ogłosił Rok Wiary, który rozpocznie się w październiku. Czy na terenie działań pasterskich Ekscelencji – terenie, który był tak mocno atakowany przez ateistów, gdzie miały miejsce prześladowania ludzi wierzących – wiara przekłada się na życie praktyczne?

– Na pewno wydarzenia, o których Ksiądz Infułat wspomina, przyniosły swoje żałosne owoce: aż 50 proc. społeczeństwa nie garnie się do wiary. Ani do Cerkwi prawosławnej, ani do Kościoła katolickiego, ani nawet do sekt, które też próbują być bardzo aktywne na naszym terenie. Ale trzeba do tych ludzi wychodzić. Naszą wielką radością, którą chcę się podzielić z Czytelnikami „Niedzieli”, jest to, że od roku w wojewódzkim szpitalu mamy kaplicę, gdzie aktywnie pracujemy. W końcu maja tego roku otworzyliśmy nową kaplicę w wielkim szpitalu onkologicznym. Ważna jest bowiem nie tylko materialna pomoc, ale i duchowa opieka, umożliwienie spotkania się ludzi z Chrystusem. Co więcej, władze zaprosiły naszego księdza do prowadzenia audycji radiowej, podczas której rozważane jest słowo Boże. Dano nam też teraz więcej możliwości w telewizji.

Największym problemem w naszej diecezji był brak kościołów. Kiedy byłem proboszczem w Mohylewie, zorganizowaliśmy Międzynarodowy Festiwal Ekumeniczny „Mahutny Boża” (Wszechmocny Boże). Ludzie, którzy śpiewali tylko dla pieniędzy albo z profesjonalizmu – stali się teraz wierzącymi. Dzisiaj te piękne śpiewy mają miejsce podczas liturgii.

Gdy dostanę czy wypracuję jakąś kwotę pieniędzy, połowa idzie na żywy Kościół, a połowa na budowanie świątyń. Moim marzeniem jest, żeby na powiat przypadał chociaż jeden kościół – na dzień dzisiejszy całe powiaty nie mają swojej świątyni. Są jedynie jakieś prowizoryczne sale kinowe.

Jeśli chodzi o stronę duchową, bo ona jest najważniejsza – systematycznie pracujemy z młodzieżą. Zaprosiłem ojców franciszkanów, którym oddałem cały zrujnowany klasztor na białoruski Niepokalanów. Co roku organizujemy tam festiwal filmów chrześcijańskich. W tym roku musieliśmy nawet, niestety, podziękować niektórym uczestnikom, bo zgłosiło się ich za dużo z całego świata. W Witebsku, który liczy 370 tys. mieszkańców, systematycznie organizujemy Dni Kultury Chrześcijańskiej. Chcemy wejść do domów kultury, sal konferencyjnych. Jako katolicy cieszymy się tam akceptacją i dobrym przyjęciem. Rewelacją są międzynarodowe konferencje medyczne przy udziale Rady Zdrowia przy Stolicy Apostolskiej. Wspiera nas abp Zygmunt Zimowski.

Białoruś jawi nam się nieco mniej optymistycznie, tymczasem Ksiądz Biskup mówi o sprawach rewelacyjnych...

– Taka jest nasza codzienność. Jak Ksiądz Infułat pamięta, cały czas mieszkałem w bloku na 7. piętrze, miałem dwa pokoje z kuchnią. Teraz przy nowej katedrze na wielkim 100- -tysięcznym osiedlu urządziłem sobie mieszkanie na strychu. Co i raz doświadczamy niesamowitych przeżyć. Każdego roku np. na procesję Bożego Ciała zapraszam orkiestrę wojskową. Zawsze byli bez mundurów, a w tym roku przyszli w mundurach.

 Co na to bracia prawosławni?

– My ich kochamy, oni nas też, a najważniejsze to głosić Ewangelię. Nie ma jakichś smutnych incydentów, które by nas niepokoiły. Na otwarcie mojego mieszkania przyszedł wojewoda, mer miasta oraz arcybiskup Dymitr – mój brat proboszcz w biskupstwie, który zapewniał, że musimy być razem.

Wypada tylko pogratulować i cieszyć się, że Wasz ekumenizm jest w dobrej kondycji...

– Bracia protestanci systematycznie, przynajmniej raz w miesiącu, przychodzą do mnie na herbatę, żeby porozmawiać. Nie ma to charakteru spotkań ekumenicznych, ale wynika z przyjaźni.

Marzy mi się „areopag pogan” z udziałem kard. Gianfranco Ravasiego. Wyraził gotowość przyjazdu na nasze Dni Kultury Chrześcijańskiej, podczas których mógłby wygłosić wykład na uniwersytecie, podzielić się świadectwem wiary.

Pogan jest pewnie najwięcej. Co Ksiądz Biskup zaproponuje im w Roku Wiary?

– Każdego dnia staramy się wprowadzać w życie zasady wynikające z Ewangelii i traktujemy to jako propozycje dla wątpiących. Ogromnie ucieszyłem się z ingresu bp. Antoniego Dziemianki do katedry w Pińsku. Po 66 latach pojawił się pierwszy jej ordynariusz, tak bardzo otwarty na Ewangelię i na drugiego człowieka. Jego pierwszą decyzją było mianowanie swojego biskupa pomocniczego Kazimierza Wielikosielca OP wikariuszem generalnym i skierowanie go do ludzi na Homelszczyźnie. Diecezja jest bardzo rozległa, ma 2 województwa i liczy 3 mln ludzi, którzy czekają na Ewangelię.

Ja wróciłem na Białoruś ponad 20 lat temu, 10 lat byłem proboszczem w Mohylewie, 14. rok jestem biskupem. Tworzymy nową diecezję – witebską. Jej historia jest bardzo mała w porównaniu z wielką tradycją chrześcijańską. Tym bardziej musimy być tu aktywni, dynamiczni i dawać świadectwo wiary, nadziei i miłości. Po tym nas poznają, że będziemy miłowali. Musi być między nami autentyczna miłość.

Bardzo cieszę się nowym kościołem na południu Witebska, na nowym osiedlu. W niedzielę całe rodziny z dziećmi w wózeczkach idą do tej świątyni. Nigdy by do kościoła nie przyszli, a przynajmniej nie przychodziliby tak często, gdyby mieli jechać na drugi koniec miasta dwoma tramwajami czy autobusem. Staramy się więc o lepsze warunki duszpasterzowania, ale jednocześnie unikamy przesady materialnej. Materializm wywołuje zgorszenie. Nie mamy np. swojego seminarium – mamy międzydiecezjalne seminarium w Pińsku, ale naszych kleryków wysyłam do Polski, do Italii, do Niemiec. Jestem wdzięczny za to, że wiara się w nich umacnia. W ciągu 14 lat wyświęciłem 50 nowych kapłanów.

Ilu księży ma diecezja witebska?

– W tej chwili mamy 100 kapłanów, 50 miejscowych, diecezjalnych, wśród których ja jestem najstarszy, a 50 księży pochodzi z Polski. Połowa kapłanów to kapłani zakonni. Mamy też 70 sióstr zakonnych. Nasz Kościół dynamicznie się rozwija, mamy już 137 parafii. Ale potrzebujemy jeszcze od Was tej ozdrowieńczej kroplówki w postaci modlitwy i wsparcia materialnego – za co serdecznie dziękuję – bo od Was wszystko się zaczęło. Kiedy tu były prześladowania, w Polsce odbywały się nabożeństwa fatimskie o nawrócenie Wschodu. Za to bardzo dziękuję i w dalszym ciągu o to proszę.

Zapytam jeszcze o budowanie Kościoła jako wspólnoty. Na ten aspekt kładziecie szczególny akcent...

– W naszym Kościele szalenie ważna jest systematyczna katechizacja i świadectwo wiary. Przejęliśmy to z wykształcenia i stylu pracy w Polsce. Pierwsi kapłani czy siostry zakonne przybyli z Polski. Przede wszystkim jednak musimy katechizować. Przez wszystkie lata mojej pracy prowadzę polską szkołę – nie rozgłaszam tego, nie otrzymuję znikąd żadnych funduszy, sam je wypracowuję, żeby ludzie mogli modlić się i uczyć po polsku. Z tego powodu bardzo wielu młodych ludzi wyjeżdża na studia do Polski, gdzie zdobywają wykształcenie. Może trochę smutno, że większość potem zostaje – to mój ból i szkoda, bo można by się rozwijać lepiej, na wyższym poziomie, gdybyśmy mieli specjalistów, którzy skończą tam teologię, a później wrócą do nas.

Co ciekawe, mamy dużo studentów z Indii, ze Sri Lanki, zwłaszcza na studiach medycznych. W Witebsku są 4 uniwersytety. Zorganizowaliśmy duszpasterstwo dla Hindusów, sprawujemy Mszę św. w języku angielskim, mamy spotkania, zaprosiliśmy nawet biskupa z Indii, który 2 lata temu zrewanżował się zaproszeniem mnie do siebie na uroczystości odpustowe, żeby w ten sposób podziękować za troskę nad indyjskimi studentami. Raz w miesiącu organizujemy młodzieżowe spotkania młodych talentów: przychodzą młodzi ludzie i prezentują swoje talenty, np. w sztuce. Staramy się ich nagradzać, premiować. Jedną z form są wyjazdy, w większości do Włoch, i wymiana dzieci. Zadziwia mnie, że gorliwość włoskich katolików jest tak wielka.

Jak wygląda sytuacja językowa terenu Witebszczyzny?

– Są u nas różne regiony, różne naleciałości. Kiedy zostałem biskupem, zapytałem naszego nuncjusza – abp. Dominika Gruszowskiego, jak mam mówić. Powiedział: wyjdź na ulicę, słuchaj, jak mówią – i ty tak mów, a wszystko będzie dobrze. Spełnia się to w 100 procentach. Mówię tak jak wszyscy. Oficjalne języki są dwa: rosyjski i białoruski, czy białoruski i rosyjski. Ale każdy mówi tak, jak chce, np. Grodzieńszczyzna mówi po polsku, na południu mówią po ukraińsku, Mohylew i Witebsk – po rosyjsku. W Kościele pracujemy nad tym, żeby rozwijał się też język białoruski. Mamy wielkie zasługi dla naszej kultury, dla języka białoruskiego – Kościół katolicki czyni wiele i jest to zauważane. Ale odprawiamy też w języku polskim. Kościół jest przecież powszechny.

Na koniec proszę Ekscelencję o słowo do Czytelników „Niedzieli”.

– Jestem człowiekiem współczesnym i medialnym, ale zarazem opornie korzystającym z nowoczesnych form przekazu ze względu na brak czasu. Nie mam telewizora ani radia. Dlatego zawsze niecierpliwie czekam na nadejście „Niedzieli”, żebym mógł przeczytać wszystkie wiadomości, piękny komentarz Księdza Redaktora, obejrzeć kolorowe zdjęcia. „Niedziela” zawsze daje perspektywę na cały tydzień. Ludzie czekają na nią, zawsze dzielę się z nimi tą gazetą.

Dlatego dziękuję najpierw Redakcji za to, że jest taka patriotyczna, że ożywia wszystko głęboką wiarą, nadzieją i miłością, że proponuje piękny styl życia dla rodzin, dla ludzi młodych. Teraz jest też „Niedziela Młodych”, która pięknie spełnia swoje zadania. Nasze rodziny są bardzo słabe, dlatego potrzebują takiego wsparcia. Od Was wiele się uczymy. Bardzo dziękuję za modlitwę, za to, że byliście z nami wtedy, kiedy było bardzo źle, że jesteście teraz. I proszę, nie zostawiajcie nas samych! Mamy prawo do Waszych serc, do Waszych sumień, do Waszej modlitwy, jesteśmy wszak jedną wielką rodziną dzieci Bożych. A ja zawsze staję wieczorem przy oknie, patrzę na zachód i każdego błogosławię, bo chcę, żeby spełniły się Wasze pragnienia. Chcę, żebyście byli szczęśliwi i żeby kiedyś każdy z nas poszedł do nieba. Ufam, że kiedyś tam się spotkamy. Takie są moje życzenia, tym żyję. Nie mam innego życia, innych problemów, jak tylko to, żeby ludziom dać szczęście w Bogu i z Bogiem.