Antypedagogika – co zamiast?

Barbara Kiereś

publikacja 04.10.2012 23:31

Współczesna pedagogika zdominowana została przez ideologię liberalizmu i przybrała postać tzw. antypedagogiki . Antypedagogika odcina się od tradycji pedagogiki personalistycznej, tej tradycji wychowawczej, która sięga greckiej paidei i niesiona jest już w kolejne tysiąclecie przez kulturę chrześcijańską. Wiele pokoleń zostało wychowanych według ethosu tej tradycji i swoim życiem potwierdziło, że wychowanie przynosi wówczas owoce społeczne, jeśli jest oparte na osobowej teorii człowieka.

Cywilizacja 38/2012 Cywilizacja 38/2012

 

Człowiek-osoba jest bytem spotencjalizowanym, zatem proces wychowania polega z konieczności na aktualizowaniu i tym samym doskonaleniu jego natury. Proces ten wymaga oparcia wychowania na prawdzie o człowieku i celu-dobru jego życia. Praktykowanie liberalizmu w wychowaniu dowiodło, że oparcie wychowania na idei wolności, rozumianej jako dowolność (wolność od prawdy i dobra), połączone z przekonaniem, że wychowanek sam wie najlepiej, co jest dla niego dobre, czyni z wychowania antywychowanie. Świadczy o tym współczesny kryzys wychowawczy, doświadczany boleśnie przez rodziców i wychowawców.

Dlaczego zatem moda na antypedagogikę? Otóż jej autorzy i polityczni promotorzy głoszą, że jedyną przeciwwagą dla ich koncepcji wychowania jest pedagogika tzw. totalitarna, która traktuje wychowanie jako ideologiczną tresurę podporządkowującą człowieka celom państwa. Pedagogika ta ucieleśniła się w komunizmie, nazizmie i faszyzmie.

Jednakże w związku z istniejącą sytuacją w obszarze wychowania, czyli wobec kryzysu jego koncepcji, po pierwsze należy: przyjrzeć się krytycznie temu stanowisku, czyli traktowaniu antypedagogiki jako wyłącznej alternatywy dla pedagogiki w ogóle, widzeniu w niej jedynej drogi wyjścia z niechlubnej pedagogicznej przeszłości. Po drugie: należy rozpoznać i zdemaskować metody, jakimi antypedagogika nadwyręża ethos tradycji pedagogicznej Europy, a szczególnie jedną z nich, która polega na kradzieży klasycznych pojęć pedagogicznych i zmienianiu ich sensu we własnym kontekście ideologicznym. Po trzecie: nie można ustawać w przypominaniu podstawowych zasad i pojęć pedagogiki klasycznej (personalistycznej) oraz dowodzić jej uniwersalności i ponadczasowości. Zajęcie się powyższymi problemami może stanowić szansę na wyjście z kryzysu, jakiego doświadcza współczesna pedagogika, kryzysu, któremu na imię antypedagogika. Przyjrzyjmy się im pokrótce.

W ocenie przeciwstawiania sobie pedagogiki liberalnej i pedagogiki totalitarnej musimy wiedzieć, że pedagogika jako nauka o wychowaniu nie jest uprawiana w próżni, lecz ściśle „przylega” do aktualnych prądów społeczno-politycznych. Jeśli w życiu społecznym dominują ideologie, to opierając się na jakiejś apriorycznej idei człowieka narzucają tym samym rozumienie jego wychowania i uprawianie pedagogiki jako nauki o wychowaniu. Co dzieje się współcześnie? W życiu społecznym doświadczamy dziś tzw. transformacji ustrojowej, która polega na przejściu od totalitaryzmu społecznego do liberalizmu, w Polsce – od komunizmu do liberalizmu. Bliższa analiza obu ideologii pokazuje, że wyrastają one z tego samego pnia, którym jest socjalizm. Liberalizm współczesny, podobnie jak komunizm, kontynuuje tradycje socjalizmu, tyle że jako socjalizm liberalny. Przyjmuje on materialistyczną koncepcję człowieka, stosuje technologie społeczne i manipuluje człowiekiem w kierunku realizacji określonej idei oraz wymaga, by każdy podporządkował się jego ideom (globalizm). Jedynym novum socliberalizmu jest zamiana kolektywizmu na indywidualizm i traktowanie go jako „jedynie słusznej” zasady życia społecznego, czyli wolności – dowolności każdego człowieka w projektowaniu stylu własnego życia[1].

 Wspomniane przemiany dotyczą także pedagogiki i problemu wychowania. Pedagogika liberalna powstała, po wspomnianej transformacji, jako przeciwieństwo pedagogiki totalitarnej, która w Polsce miała postać pedagogiki komunistycznej. Podobnie jednak jak to się dzieje w całości życia społecznego, przemiana ta ma charakter ideologiczny. Stosowanie technologii społecznych i manipulacji sprawia, że problem wychowania i samej pedagogiki jest bardzo starannie kontrolowany przez „inżynierów dusz” tego świata, czyli przez pedagogów-ideologów. Oczywiście, w okresie dominacji pedagogiki socjalistycznej wszystkie zabiegi były czytelne i oficjalnie głoszono, że pedagogika musi być podporządkowana ideologii i pozostawać na usługach państwa, a jej zadaniem jest wychowanie człowieka socjalistycznego. Obecna sytuacja tej pedagogiki, którą określa się mianem antypedagogiki i zarazem lansowanej przez nią praktyki wychowawczej jest inna, bo przewrotna i nieprzejrzysta ideologicznie. Spójrzmy na pedagogikę liberalną i jej tezy, ale  w kontekście pedagogiki totalitarnej.

 Antypedagogika głosi, że wolność jako istotna manifestacja (cecha) człowieczeństwa musi być podstawową zasadą wychowawczą. Zdaniem antypedagogów dziecko samo powinno kształtować własną drogę życiową, ma ono bowiem prawo do autonomicznych i w pełni kompetentnych decyzji. Wychowawcy mają jedynie towarzyszyć wychowankowi, wspierać go, lecz nie powinni ingerować w jego decyzje. W praktyce wychowawczej oznacza to pozostawienie wychowanka samemu sobie i sprowadzenie jego naturalnych wychowawców, przede wszystkim rodziców do roli tych, którzy tylko zabezpieczają mu byt materialny i są jedynie, podobnie jak inni wychowawcy, wychowawcami-partnerami. Wychowawcy odsunięci od możliwości realnego kształtowania człowieczeństwa swoich wychowanków nie zawsze mają świadomość tego, że ktoś inny jednak „wychowuje” ich podopiecznych. Są to działania dokładnie zaplanowane i podejmowane w różnoraki sposób, m.in. za pomocą liberalnych mediów. Jednym słowem młody człowiek – pozbawiony oparcia w naturalnych wychowawcach – jest w swoim rozwoju „sterowany” tak, że władzę nad nim przejmują liberałowie i „prowadzą” go w określonym kierunku. Tym kierunkiem jest materializm i horyzontalizm, czyli zamknięcie życia ludzkiego na transcendencję, co wiąże się ze sprowadzeniem tego życia do poziomu konsumpcji materialnej. Ideologia konsumpcjonizmu zaczyna wyznaczać styl i cel życia wychowanka. Perfidia tych działań jest tym większa, że wszystko to dzieje się pod szczytnymi hasłami: wolności, indywidualizmu, pluralizmu, tolerancji, dialogu itp.

Powyższa sytuacja nie pozostawia wątpliwości, że to, co dzieje się dzisiaj w dziedzinie wychowania, jest jedynie prostym odwróceniem zasad pedagogiki komunistycznej, czy innych pedagogik związanych z ideologią totalitaryzmu. W miejsce jawnie „totalitarnego prowadzenia” mamy dzisiaj paradoksalne „prowadzenie wolnościowe”. Przedstawiona sytuacja nie dziwi, ponieważ zarówno pedagogika sprzed transformacji ustrojowej, jak i współczesna antypedagogika oparte są – powtórzmy – na ideologii socjalizmu, a tam, gdzie jest ideologia, człowiek wraz ze swym realnym dobrem nie jest celem życia społecznego, lecz „surowcem”, który ma służyć realizacji przyjętych idei. Nie bierze się wówczas pod uwagę prawdy o człowieku i jego dobru, a tam, gdzie nie ma takiej prawdy, zawsze jest jakiś redukcjonizm i w związku z tym „uderzenie” w człowieka, co na gruncie wychowania przybrało postać antypedagogiki. Pedagogika ta głosi, że wolnościowe wychowanie jest jedyną alternatywą wobec pedagogiki totalitarnej. Innej możliwości wychowawczej – zdaniem antypedagogów – nie ma. Wychowawcy mają jedynie do wyboru: nakazy i zakazy, czyli tresura albo wolność. Pułapka tego przeciwstawienia polega na tym, że w odpowiedzi na nią każdy odpowiedzialny wychowawca powie, że nie chce tresować swojego wychowanka, a wtedy pozostaje mu tylko ujęcie wolnościowe (woluntaryzm antropologiczny), czyli antypedagogika.

Powyższe ujęcie problemu sprawia, że trzeba postawić poważny zarzut ideologom wolnościowego wychowania. Zarzut ten dotyczy uznania pedagogiki totalitarnej za jedyną tradycję wychowawczą i jedyny punkt odniesienia dla współczesnej pedagogiki. Jest to błąd rzeczowy i historyczny – ignorancja tradycji europejskiej, błąd, który niesie za sobą poważne konsekwencje dla praktyki wychowawczej. Otóż wbrew temu, co głoszą liberałowie, pedagogiczną europejską tradycją nie jest totalitaryzm wychowawczy. Totalitaryzm został narzucony Europie w XX w. Ideolodzy nie pamiętają lub nie chcą pamiętać, że europejską tradycją wychowawczą jest personalizm sięgający swymi korzeniami greckiej paidei, rzymskiego prawa i wczesnego chrześcijaństwa. Współcześnie w chrześcijańskiej Europie, na obszarze ukształtowanym od dwóch i pół tysiąca lat przez cywilizację łacińską opartą na poznawczym realizmie czyli na rozpoznaniu tego, kim człowiek rzeczywiście jest, dominuje idealizm i rozmaite ideologie. Ideologie te spychają na margines życia tradycję personalizmu i pedagogiki personalistycznej.

 

 

Przypomnijmy w tym miejscu, że w świetle tradycji pedagogiki personalistycznej człowiek jest osobą, a więc kimś przekraczającym świat przyrody i nie dającym się do tego świata sprowadzić. Człowiek rodzi się jako osoba, ale – wbrew poglądom antypedagogów – musi nieustannie „budować” siebie jako człowieka, a więc aktualizować (urzeczywistniać) wpisane w jego naturę potencjalności jako cechy życia osobowego. Całość skierowanych wobec człowieka działań wychowawczych, których sensem jest doskonalenie jego człowieczeństwa, musi dokonywać się w perspektywie dobra i ostatecznego celu życia ludzkiego[2]. Takie wychowanie nie ma nic wspólnego z totalitarną tresurą, gdzie wychowanek jest narzędziem w rękach pedagogów-ideologów, nie jest też tylko zbiorem nakazów i zakazów, ani nie jest pozostawianiem wychowanka samemu sobie. Wychowanie personalistyczne opiera się na naturze wychowanka, rozpoznaje ją i pomaga mu wzrastać, czyli aktualizować siebie. Metodą tak rozumianego wychowania może być tylko usprawnianie do realizowania dobra, wymagające jednoznaczności w ocenie tego, co jest dobre, a co jest złe i związanego z tym w sposób nieunikniony wprowadzenia nakazów i zakazów stosownie do wieku wychowanka oraz jego indywidualnych sposobów realizowania dobra. Prowadzenie wychowanka musi dokonywać się w oparciu o rozpoznanie jego konkretnych możliwości i być owocem współpracy wychowawcy z wychowankiem. Wobec powyższego wychowanie należy związać z teorią dobra i zła. Jest to dzisiaj szczególnie ważne i tego właśnie najbardziej boją się liberałowie. Dla nich jasność poznawcza w sferze dobra i zła to zamach na lansowaną przez nich koncepcję wychowania „poza dobrem i złem”[3].

 Co w związku z tym? W jaki sposób należy bronić pedagogiki personalistycznej? Odpowiedź jest jedna – nie ustawać w kontynuowaniu tej tradycji wychowawczej i jednocześnie obnażać sposoby walki podejmowane przez antypedagogikę. Jeden z nich to używanie pojęć wypracowanych na gruncie personalizmu, ale zmienianie ich sensu, co przyczynia się do chaosu w praktyce wychowawczej i w konsekwencji prowadzi do realnej zmiany w procesie wychowania. Warto przyjrzeć się tej metodzie walki, ponieważ wiąże się ona z wpływem wychowawców na wychowanka, szczególnie chodzi w niej o zlikwidowanie wpływu rodziców na swoje dzieci. Przyjrzyjmy się pokrótce kilku wybranym pojęciom, takim jak: podmiotowość, godność, wolność i tolerancja.

I tak, podmiotowość w wychowaniu wiąże się dzisiaj z aktywnością wychowanka i nawiązywaniem z nim relacji dwupodmiotowych, czyli relacji partnerskich. Takie rozumienie podmiotowości daje wychowankowi możliwość swobodnego decydowania o sobie oraz podejmowania przez niego tzw. aktywności sprawczej. Wychowawca jako równorzędny partner dla wychowanka ma jedynie poprzez zorganizowanie warunków wyzwalać tę aktywność, ma przedstawiać różne propozycje i różne wizje świata, a wychowanek ma sam dokonać wyboru takiej wizji, którą uzna dla siebie za najlepszą. Według tej koncepcji wychowania, im bardziej wychowanek jest twórczy i autonomiczny w swoich pomysłach, tym lepiej wyraża swoją podmiotowość. Nietrudno przewidzieć skutki takiego rozumienia podmiotowości wychowanka. Jednym z nich jest niewątpliwie ograniczony wpływ, zwłaszcza naturalnych wychowawców, czyli przede wszystkim rodziców na swoje dziecko i tym samym przygotowanie gruntu pod wpływ ideologów liberalizmu. Liberałowie „zapominają”, albo po prostu nie wiedzą (nie wiedzą, bo nie znają tradycji personalizmu), że podmiotowość jest człowiekowi dana i zadana jednocześnie do zaktualizowania. W związku z tym nie ma i być nie może równości pomiędzy wychowawcą a wychowankiem. Wychowawca z racji większego stopnia zaktualizowania siebie i tym samym swojej podmiotowości, ma pomagać wzrastać swojemu wychowankowi, a nie być dla niego równorzędnym partnerem[4].

Kolejną zmianę jakości relacji: wychowawca – wychowanek uzyskuje się poprzez związanie godności wychowanka z jego wolnością. W praktyce wychowawczej oznacza to, że wychowanek w imię swojej godności, ma prawo decydować o sobie w sposób dowolny, a inni (rodzice!) mają ten przejaw jego wolności uszanować. Pogląd ten jest niedorzeczny i wystarczy przypomnieć, że źle użyta wolność uderza w godność człowieka, co pokazuje, że z faktu wolności nie wynika jego godność. Podobnie jak w przypadku liberalnego rozumienia podmiotowości, piewcy pedagogiki liberalnej nie rozumieją, że godność jest człowiekowi dana i zadana jednocześnie, a rolą wychowawców jest nauczyć swojego wychowanka godnie żyć, czyli podług tego, kim jest jako człowiek. Godność wpisana w naturę ludzką jest ogromnym zobowiązaniem dla człowieka, a młody człowiek pozostawiony sam sobie i nie poprowadzony przez wychowawców jest narażony bądź na błądzenie, bądź na podejmowanie działań podyktowanych przez ideologię liberalizmu, co niekoniecznie uczy go godnego życia[5].

A wolność? To sztandarowe pojęcie liberałów, jednakże jego sens jest zupełnie inny od wypracowanego przez tradycję personalizmu. Powtórzmy, że według nich wolność to dowolność działania, czyli dyspensa od... prawdy i dobra. Takie rozumienie wolności, podobnie jak rozumienie godności i podmiotowości, daje zdecydowaną przewagę ideologicznym „wychowawcom” wobec wpływu naturalnych wychowawców. Tradycja personalistyczna wiąże wolność z dobrem, dobro bowiem jest celem ludzkiego działania oraz kryterium oceny celowości tego działania, tylko to bowiem umożliwia doskonalenie siebie jako człowieka. A to wymaga zdecydowanego prowadzenia wychowanka, a więc pokazywania mu dobra i usprawniania go w realizowaniu tego dobra, co w obliczu wielu kuszących liberalnych propozycji nie jest dzisiaj łatwe. Podobne zagrożenie dla wychowania stanowi rozumienie tolerancji jako wymogu akceptowania wszystkiego, także fałszu, kłamstwa, zła czy brzydoty, co jednocześnie eliminuje ocenę moralną czynów i zachowań człowieka. Takie rozumienie tolerancji nie ma nic wspólnego z tym, jakie wypracowała nasza tradycja. W jej świetle być tolerancyjnym – to być wyrozumiałym wobec błędu, co zawsze jest naturalnym owocem miłości i życzliwości do wychowanka[6].

Z tego krótkiego zestawienia widzimy, że zmiana sensu podstawowych pojęć wypracowanych przez europejską tradycję pedagogiczną jest zjawiskiem niebezpiecznym i niesie ze sobą zmianę sytuacji wychowawczej oraz realną zmianę udziału wychowawcy w życiu swojego wychowanka. Dzisiaj rodzic – jako ten, który był zawsze pierwszym i najważniejszym wychowawcą swojego dziecka – zostaje sprowadzony do roli kogoś, kto ma jedynie w sposób neutralny wychowawczo towarzyszyć swojemu dziecku. Jest to zjawisko bardzo frustrujące dla wielu rodziców, zwłaszcza tych, którzy czują się odpowiedzialni za swoje dzieci, a widzą, że ich dzieci to jakby „dzieci z innego domu”. Rodzice często po prostu nie rozpoznają w dzieciach tego, co chcieliby im przekazać, a co dla nich samych jest egzystencjalnie ważne. Nie rozumieją też, dlaczego dzieci „wymykają im się z rąk” i nie wiedzą, jak temu zaradzić.

Na zakończenie podkreślmy raz jeszcze, że sytuacja, która ma miejsce w obszarze wychowania, wymaga, po pierwsze – dobrej diagnozy tego, co dzieje się dziś, diagnozy uwzględniającej ideologiczne tło problemu wychowania, jakie tworzy wewnętrznie zróżnicowany socjalizm, po drugie – pilnego odbudowania tradycji pedagogiki personalistycznej z jednoczesnym „oczyszczeniem” pojęć i terminów wychowawczych, zawłaszczonych i zachwaszczonych przez antypedagogikę. Jako pilne zadanie na dziś należy wskazać także pedagogizację rodziców, która uświadomiłaby im wspomniane zagrożenia płynące ze strony ideologii socjalizmu dając tym samym rzetelne poznawczo przygotowanie do wypełniania arcyważnego zadania, jakim jest personalistyczne wychowanie młodego pokolenia i która umacniałaby w nich pewność, że personalizm jest jedyną alternatywą wychowawczą.  

Barbara Kiereś - doktor pedagogiki, adiunkt w Katedrze Pedagogiki Rodziny KUL, autorka książek: Prawda o małżeństwie (2005), Chodzi o miłość (2006), Tylko rodzina! (2006), Jak wychowywać? (2006), O personalizm w pedagogice. Studia i szkice z teorii wychowania (2009).



[1] Zob. H. Kiereś, Człowiek i cywilizacja, Lublin 2007.
[2] Na temat koncepcji człowieka jako osoby, zob. M. A. Krąpiec, Ja – człowiek. Zarys antropologii filozoficznej, wyd. 2, Lublin 1979.
[3] Szerzej na temat pedagogiki personalistycznej, zob. B. Kiereś, O personalizm w pedagogice. Studia i szkice z teorii wychowania, Lublin 2009. Na temat metody wychowania jako usprawniania do realizacji dobra, zob. J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza, t. 1–2 (t. 2, cz. 1–2), Lublin 1986; P. Jaroszyński, Etyka. Dramat życia moralnego, Warszawa 1996.
[4] Szerzej na temat podmiotowości, zob. B. Kiereś, O personalizm w pedagogice, s. 60–69.
[5] Na temat godności, zob. tamże, s. 53–60.
[6] Więcej na temat wolności i tolerancji w wychowaniu zob. tamże, s. 69–82.