Wokół zagadnień terroryzmu medialnego

Hanna Karp

publikacja 17.10.2012 22:45

O mediach wciąż mówi się jako o tzw. „czwartej władzy”. Anglicy uzupełniając monteskiuszowską triadę (władza ustawodawcza, wykonawcza, sądownicza) o kolejny element, podkreślili autonomiczną rolę mediów, wspierających kontrolę władzy gwarantowaną konstytucyjnym organom państwa. Chodziło przede wszystkim o zaznaczenie faktu, iż media mogą wywierać realny bieg na życie państwa i jego organa, oraz podejmowane przez nie decyzje.

Cywilizacja 39/2012 Cywilizacja 39/2012

 

W tym ujęciu podkreśla się, iż media stanowią czynnik kontrolujący szereg instytucji i organów państwa już przez sam fakt informowania opinii publicznej o ich działalności, co umożliwia obywatelom współuczestnictwo w życiu publicznym. Funkcja ta może być spełniona jedynie w tych krajach, które gwarantują swoim obywatelom wolności zapisane w konstytucji. Wedle tego modelowego ujęcia, media zachowując wolność słowa oraz pełną i rzeczywistą niezależność od jakichkolwiek formalnych i nieformalnych ośrodków, grup i instytucji mają szanse na zachowanie autonomii wobec wywieranych na nie bardziej lub mniej jawnych nacisków[1].

Jeśli jednak „czwarta władza” produkuje strach, prowadzi własną globalną „grę w strach”, to czy można mówić jeszcze o demokratycznym państwie i wolnych mediach, mimo istnienia zapisów konstytucyjnych o wolności słowa? Czymże jest tzw. „czwarta władza” i czym są środki masowej komunikacji, jeśli ich przekazy dezintegrują życie państwowe i społeczne w sytuacji, gdy dla wielu obywateli jedynie media stanowią główne źródło wiedzy o polityce? Co stanie się z poszczególnymi narodami i społeczeństwami, gdy media wzmacniają działania grup terrorystycznych siejących strach i nieufność w stopniu narastającym? Czym byłyby akty terroru bez nagłośnienia w mediach? Czy zjawisko współczesnego terroryzmu zaistniałoby na globalną skalę bez wspomagania i siły cywilizacji medialnej? Stawiając te pytania wkraczamy na grunt polityki.

Obecnie całe narody i społeczeństwa tworzą sieć połączeń, w których komunikacja medialna, czyli przekazywanie znaczeń realizowane poprzez techniczną komunikację, rozwija się w postaci wszechobecnej i nieustającej siły. D. McQuail zauważa, że władza komunikacyjna, czyli władza symboliczna, różniąca się z zasady od innych rodzajów władzy, bo polegająca na „wykorzystaniu czynników niematerialnych (zaufania, racjonalności, szacunku, emocji)[2], może być użyta na wiele różnych sposobów. Najważniejsze z nich to: informowanie, zachęcanie do działania, selektywne ukierunkowywanie uwagi, perswazja oraz definiowanie sytuacji i nadawanie ram rzeczywistości[3].

Globalne media, korzystając z własnej siły, kreują świat globalnego przepływu informacji, dyktują agendę wydarzeń – jedne tematy odpowiednio narzucając, inne wyciszając. Jeśli media mają moc, według terminologii J. Klappera[4], wpływać na zmianę opinii lub poglądów (konwersja) zgodnie z intencją nadawcy komunikatu, następnie przez zmianę formy lub skali wiedzy (drobna zmiana) oraz zachowanie i utwierdzenie odbiorcy w jego opinii lub wzorze zachowań (wzmocnienie), to moc środków masowej komunikacji może mieć siłę pocisku, który jest w stanie razić dowolny obiekt, w dowolnym punkcie, czasie i przestrzeni. Dlatego tak bardzo niepokojące są wszelkie przekazy komunikacyjne, które budzą lęk, postrach, panikę, poczucie zagrożenia czy narastającą grozę. Postawy takie sprzyjają procesom anomii, atomizacji i indyferentyzmu moralnego całych społeczeństw, podobnie jak akcje terroru zorganizowanego. Analitycy terroryzmu potwierdzają, iż głównym i zasadniczym celem terroryzmu jest kreowanie wielopiętrowych poziomów społecznego strachu i manipulacja nim, dlatego wszelkie przekazy masowych mediów utrwalające, transmitujące i multiplikujące przekazy nasycone różnego rodzaju strachem i psychiczną przemocą, wytwarzać mogą kategorie fenomenów terroryzmu medialnego[5].

Technologiczny rozwój i ekspansja mediów sprawiła, że możemy już mówić o medialnych narzędziach, produkujących w odbiorcach strach. Cały medialny arsenał wywierania psychicznej przemocy oddziałuje na użytkowników mediów, siejąc w ich umysłach przerażenie i zamęt na równi z terrorystami miotającymi gaz w metrze. Terroryzm medialny to przekazy medialne, rozbijające życie nie tylko poszczególnych jednostek i zbiorowości, ale w dobie cywilizacji informatycznej – całych narodów i kultur. Przejawia się on w inwazyjnych obrazach nasyconych przemocą i agresją, informacjach relacjonujących tzw. terror dnia codziennego. To także kreowanie irracjonalnych zagrożeń, w którym potencjalnymi terrorystami mogą być choćby przybysze z innych cywilizacji. To także obrazy i informacje konfrontujące poszczególne jednostki czy grupy społeczne (pręgierz medialny) oraz codzienne relacje z wydarzeń dramatycznych, budzących lęk i przerażenie, a stanowiących efekt katastrof związanych z rozwojem cywilizacji technicznej lub z żywiołami natury. I wreszcie, terroryzm medialny to medialna multiplikacja agresywnych działań terrorystów, manipulujących poszczególnymi przekazami, bandytów doskonale rozumiejących funkcjonowanie współczesnych mediów. Ostatni, najsłabiej opisany dotąd przejaw terroryzmu medialnego, to wojna informacyjna, albowiem jej istotą jest forma ukryta. Odkrycie i demaskacja tego rodzaju działań obezwładnia je i czyni nieskutecznymi. Jednym z elementów wojny informacyjnej jest manipulacja medialna, a jedną z jej składowych – dezinformacja.

Dezinformacja

Dezinformacja może być narzędziem medialnego terroru, gdy wypełnione materiałem dezinformacyjnym komunikaty będą towarzyszyć w sposób ciągły wybranym obiektom i podmiotom przedstawianym w mediach. W pojęciu szerszym to składowa technik wojny informacyjnej, wykorzystującej takie sposoby informacyjnego oddziaływania na odbiorcę jak: podstęp, intoksykacja (adresowana do elit, używająca kłamstwa punktowego), biała propaganda, czarna propaganda, wpływanie. W znaczeniu węższym dezinformacja skierowana jest do określonej grupy odbiorców – czasem bardzo wąskiej – i ma na celu wywołanie u niego określonych stanów lub zachowań.

Dezinformacja kierowana jest do zbiorowości niezorganizowanych, społeczności czy jednostek rozproszonych, labilnych, przekształcających się w tłum. Dezinformacyjne działania wymagają czasu, m.in. dlatego, że potrzebują narzędzia pośredniczącego, idealnym środkiem są media.

 

 

Dezinformacja subtelniejsza, wyrażająca się na poziomie języka, który jest nośnikiem myśli, oznacza fałszowanie języka, jego zubażanie i przekształcanie. Wiąże się to na dalszym etapie z zaszczepianiem nowego języka. Zdaniem R. Liftona jest to proces, który ma na celu przede wszystkim otępianie umysłu odbiorcy. Redaktorzy mediów wprowadzających swoje slogany (na wzór pracowników firm reklamy i public relations) największe i najbardziej złożone problemy ludzkie redukują do krótkich, skrajnie uproszczonych sloganów, mających formę prawd ostatecznych, które są łatwe do zapamiętania i powtórzenia. Ma to na celu wyeliminowanie niezależnego myślenia. „Slogany eliminujące myślenie”[6] prowadzą do budowy nowej jedności określonej grupy odbiorców, czy nawet całych społeczeństw i pozwalają rozciągać kontrolę przekazów nad ich językiem, a w konsekwencji nad ich myśleniem.

Kłamstwo w mediach

Ks. A. Zwoliński zauważa, że podstawą wszelkiej dezinformacji jest kłamstwo i wyjaśnia, że mamy z nim do czynienia wtedy, gdy umysł ma rzetelne przeświadczenie co do nierzetelności danego twierdzenia, które kłamca wypowiada, implikuje lub choćby daje do zrozumienia[7]. W tym kontekście interesująca jest typologia kłamców autorstwa filozofa i moralisty D. von Hildebranda. Wśród kłamców wyróżnia on kłamcę przebiegłego, oszukującego i kłamcę noszącego w sobie udawanie[8].

Również współczesne media zdają się hołdować analogicznym rodzajom kłamstwa wedle powyższej typologii. W wypadku kłamcy przebiegłego, który bez skrępowania oszukuje innych, świadomie szerzy treści niezgodne z prawdą, byle odpowiadało to jego celom i zamiarom – mamy do czynienia z mediami kolportującymi świadome kłamstwa, sensację, choćby z powodów politycznych  czy pod presją komercji.

Inny kłamca ma swój odpowiednik w mediach, które oszukują usuwając informacje trudne, niemiłe, wmawiające odbiorcy, że rzeczywistość jest inna niż jest, preferując treści i wartości, które zasłaniają błędy, nie dostrzegają ich. W tym wypadku, kłamstwa godzą także w samego kłamcę, zaś odbiorcę pogrążają w iluzji, w rajskim świecie poza złem, oderwanym od rzeczywistości społeczno-politycznej. Egzemplifikacją może być cały dział medialnych wiadomości z życia gwiazd i celebrytów, oprowadzających po swoich wyspach, posiadłościach i zamkach, gdzie panuje wieczne lato, zdrowie i szczęście.

Trzeci rodzaj kłamcy, „noszącego w sobie udawanie”, to media, podobnie jak i ów kłamca, z gruntu fałszywe, przyjmujące charakter umowny całej rzeczywistości, nie niosące świadomej intencji oszukiwania innych, ale przedstawiające treści, które kierują uwagę odbiorcy głównie na samego siebie. Ich błąd polega na egocentryzmie, zagubieniu wewnętrznej prawdy, eliminowaniu wartości, skierowaniu uwagi na rzeczywistość pozorną, nieistotną, umowną, narzucaną przez innych: „Ten rodzaj zakłamania wynika z pychy, z niechęci poddania się wartościom”[9]. W tym wypadku mówimy o tak licznych przecież dziś mediach, wytwarzających rozrywkę pozbawioną aksjologii, będącą w istocie wypełniaczem czasu, w złym guście, schlebiającą jedynie odbiorcy, mającą na celu wywoływanie pustego śmiechu – choćby w produkcjach mydlanych oper i tasiemcowych sitcomów.

Narzędziem kłamstwa jest język, główny instrument komunikacji, którą kłamstwo może doskonale zburzyć, zakłócić, podważyć jej istotowy sens. J. Derrida – znany francuski filozof, analityk języka, lingwista, pisał, że kłamstwa „zawsze były uważane za niezbędne i uzasadnione narzędzia nie tylko zawodu polityka czy demagoga”[10]. Tworzą one także podstawowy arsenał narzędzi współczesnych mediów, choćby dlatego, że polityka zagarnęła współcześnie niemal cały ich obszar, łącznie z informacją i rozrywką. Derrida, objawiający niechęć do wszystkiego, co polityczne i związane z władzą, demaskuje praktykę manipulacji językowej we współczesnych krajach demokracji. Oskarżany wręcz o obsesję na punkcie demaskacji języka politycznego oraz jego destrukcji przez władzę panującą w świecie panującej teletechnologii objawia szczególne wyczulenie na zniewolenia współczesnych społeczeństw, pogrążonych w morzu gadżetów współczesnej telekomunikacji[11].

J. Derrida, analizując współczesne kłamstwo, powiada, że podstawową rzeczywistością, w której rozgrywa się dziś dramat kłamstwa, jest dziedzina polityczna, a ściślej językowo-polityczna. Postuluje m.in. rewizję problematyki kłamstwa, a rewizja ta jest konieczna przede wszystkim ze względu na nową strukturę i istotę współczesnych mass mediów[12]. Nowa filozofia kłamstwa koncentruje się głównie na jego wymiarze mediatycznym[13]. Derrida mówi o współczesnych technikach telekomunikacyjnych, które wprowadzają sposoby służące modyfikacji treści źródłowych między etapem rejestracji a odtwarzaniem i rozpowszechnianiem informacji. Chodzi tu głównie o kadrowanie i selekcję interpretacyjną. Wpływa to na niszczenie rzeczywistości oryginalnej i oznacza to, jak pisze Derrida: „[…] mówić prawdę w celu oszukania tych, którzy sądzą, że nie powinni w nią wierzyć”[14].

J. Derrida analizujący przede wszystkim świat współczesnej polityki i mediów, powiada, że odgrywa się na „żywo”, relacjonowana przez media,  kulminacja zastępowania prawd fałszem, manipulacja i pomieszanie prawdy z fałszem w komunikacji nie tylko jednostek, ale całych społeczeństw i narodów[15]. Francuski filozof nie cofa się przed porównaniem totalności ekspansywnego kłamstwa w społecznościach demokratycznych mających zagwarantowaną formalnie wolność słowa i wypowiedzi, z totalitarnym kłamstwem faszyzmu i stalinizmu. Kładzie nawet większy nacisk na spotęgowanie powodującego rozpad kłamstwa, panującego we współczesnym świecie, niż na kłamstwo, w pewnym sensie czarno-białe, z okresu jawnych systemów totalitarnych[16].

 

 

Samozakłamanie

Według H. Arendt kłamstwo współczesne cechują dwie zasadnicze funkcje: wprowadza w błąd drugich i jednocześnie staje się działaniem ukierunkowującym w sferę życia samozakłamania, „autokłamstwa”. Cały proces ma szczególnie ważne znaczenie, gdy spojrzymy na niego przez pryzmat świata polityki. Rozważania Arendt o naturze kłamstwa zawarte w artykule pt. Czym jest kłamstwo w polityce. Rozważania o Pentagon Papers, w którym kłamstwo polityczne będące oszukiwaniem innych jak i oszukiwaniem samego siebie, porównane jest do ruchomych piasków, które mogą pochłonąć „każdego, kto zadałby sobie trud, by poddać próbie tę materię”[17]. Uwagi te dotyczą także kłamstwa obecnego we współczesnych mediach. Dzisiaj – zauważa Arendt – opinia publiczna nie jest w stanie obronić się przed faktami jawnie fałszywymi, cały proceder okłamywania odbywa się na oczach świadków: „propaganda na poziomie rządowym nauczyła się niejednej sztuczki z obyczajów świata biznesu i metod pracy Madison Avenue”[18].

Samozakłamanie („autokłamstwo”) H. Arendt uważa za signum kłamstwa współczesnego, a nawet całej współczesnej kultury. „W warunkach pełnej demokracji oszukiwanie bez oszukiwania siebie jest niemal niemożliwe” – pisze Arendt w innej pracy Vérité et politique[19].

Kłamstwo i ściśle związana z nim dezinformacja może nie tylko manipulować czy wprowadzać w błąd, ale stwarzać nieistniejącą rzeczywistość, niejako ją symulować, zaś „symulacja podwaja wszystko”[20]. Symulacja to także szczególny rodzaj samozakłamania. Ten rodzaj wyrafinowanego kłamstwa francuski socjolog kultury i komunikacji J. Baudrillard opatrywał pojęciem „symulakrum”. „Jest to kopia bez oryginału, znak bez odniesienia, mapa bez terytorium”, gdzie mamy do czynienia z „zastąpieniem samej rzeczywistości znakami rzeczywistości”[21] – powiada filozof. Owa nieistniejąca, symulowana rzeczywistość (hiperrzeczywistość) istnieje realnie w umysłach odbiorców medialnych przekazów, powodując, iż żyją oni zgodnie z jej determinantami, mając jednocześnie poczucie życia w świecie, w którym jest „coraz więcej informacji a coraz mniej sensu”[22].

Wedle J. Baudrillarda rzeczywistość symulakrum, np. Disneyland, to nie jest po prostu park rozrywki, lecz wielka inscenizacja, która ma zakryć to, że „rzeczywistość nie jest już rzeczywista”, podobnie polityczne skandale w demokracji „nazywane są aferami nie ze względu na ich aferalny charakter, lecz po to, by zakryć fakt, że właśnie skandal i afera są normalnymi wytworami demokracji, zaś przyzwoitość, uczciwość i honor, wywieszane na sztandarach podczas procesów wytaczanych aferzystom, to właśnie demokratyczny Disneyland – inscenizacja na pokaz, która ma zakryć fundamentalne kłamstwo, jakoby w demokracji rządził demos”[23].

Iluzja

Iluzja a więc szczególny rodzaj wpływu na odbiorcę z dziedziny manipulacji i dziedziny sztuki iluzji scenicznej – wytworzona zręcznością dłoni i odpowiednią mimiką twarzy – powoduje u widza poczucie istnienia nierealnych i nierzeczywistych zjawisk. Warunkiem wywołania iluzji manipulacyjnej jest prezentacja jej wyłącznie na specjalnie przygotowanej scenie i w spreparowanym otoczeniu. Współczesną sceną warunkującą kreowanie medialnej iluzji rzeczywistości jest przede wszystkim telewizja. J. Baudrillard powiadał, że telewizja ogarnia czy niejako wypełnia wnętrze człowieka i tworzy jego świat poznania i psyche. Francuski socjolog, powołując się na formułę McLuhana medium is message, szedł jeszcze dalej, wieszcząc kres nie tylko przekazów, ale i samych przekaźników: „Nie istnieją już środki przekazu w ścisłym znaczeniu tego słowa – czyli nie istnieje instancja pośrednicząca między jedną rzeczywistością a inną, jednym stanem rzeczywistości a innym”[24].

Świat symuklarów, symulacji, iluzji oraz wypracowaną przez J. Baudrillarda tezę „rzeczywistość nie istnieje” wykorzystuje bezwzględnie  świat współczesnej polityki. Z tego arsenału korzystano podczas transformacji ustrojowej i tzw. „telerewolucji” w krajach dawnego ost-bloku, gdy rozpadał się ZSRR i cały system komunistyczny, m.in. w Polsce (zwłaszcza podczas telewizyjnych relacji o obradach okrągłego stołu), Rumunii, Czechach, na Słowacji. W Rumunii podczas symulowanej rewolty nigdy nie skazano żadnego terrorysty strzelającego do ludzi; na potrzeby propagandy odegrano przedstawienie socjotechniczne, z magnetofonów umieszczonych na dachach domów puszczając taśmy z nagranymi seriami karabinów maszynowych, gdyż „rewolucja musiała być autentyczna, by gorbaczowskie kierownictwo mogło legalnie objąć władzę i cieszyć się poparciem ludu”[25]. Cała historia zmian ustrojowych została bardzo sprawnie i wiarygodnie opowiedziana przez media, tak że mało kto mógł pomyśleć, iż to telewizyjne widowisko zorganizowane zostało przez służby[26]. W okresie rumuńskiej transformacji ustrojowej dyrektor Rumuńskiej Telewizji Publicznej, A. Mungiu, zauważyła, że media czy nawet cały system medialny, spełniły w Rumunii bardzo istotną funkcję semiotyczną, działając wręcz jako substytut struktur nieobecnych w rumuńskim społeczeństwie, gdy telewizja: „zastępowała władzę i opozycję, elity polityczne oraz czasem nieefektywnie pracujący parlament”[27]. D. Roventa-Frumusani, profesor na Wydziale Dziennikarstwa i Studiów nad Komunikowaniem na uniwersytecie w Bukareszcie, uważa, że „rewolucja rumuńska była nie tylko w najwyższym stopniu telerewolucją, ale także początkiem rewolucji w komunikowaniu”[28]. Opisując rumuńskie załamanie komunizmu, z jego bezwzględnymi służbami Securitate, Roventa-Frumusani pisze wprost o nowej tożsamości, definiowanej jako demontaż starego świata z wykorzystaniem koniunkcji z uwiedzeniem i upozorowaniem opisywanym przez J. Baudrillarda[29]. Opisując rumuńską „telerewolucję” podkreśla, że w pierwszym okresie transformacji media, a przede wszystkim telewizja, zyskały magiczne konotacje. „Był to okres sakralizacji mediów masowych (coś jest prawdą, ponieważ było w TV)”[30], zaś głównym symbolem stała się „przedziurawiona flaga, oznaczająca zarówno zniknięcie ideologii marksistowskiej, jak też zobrazowanie pustki i próżni”[31]. W tym świetle łatwiej przychodzi zrozumieć informacje o tym, iż członkowie powołanej latem 2006 r. komisji do zbadania okresu władzy komunistycznej w Rumunii, w rozmowach prywatnych z ówczesnym prezydentem Rumunii informowali, że nie mają dostępu do akt członków Biura Politycznego Rumuńskiej Partii Komunistycznej. Historycy rumuńscy informują, iż obecnie materiałami RPK opiekują się archiwa państwowe, jednak nikt nie wie, czy w ogóle znajdują się w ich zasobie akta osobowe; nie wiadomo gdzie one się znajdują i kto nimi dysponuje[32].

Zakończenie

Na ołtarzu medialnego terroryzmu, zawsze spoczywa prawda w okowach kłamstwa. Jeśli ołtarz ten jest globalną sceną, na której upływa ludzkie życie, oznacza to skazanie ludzkiego żywota na zanurzenie w kłamstwie, samozakłamaniu i iluzji. Wtedy w każdej z dziedzin: politycznej, społecznej i duchowej, tylko nieliczni dążący do prawdy desperaci – pod groźbą utraty życia, tak jak A. Politkowska w Rosji, będą wołać: „Wolność wypowiedzi goni resztkami sił. Informacjom ufam w stu procentach tylko wtedy, gdy uzyskałam je sama”[33].

Hanna Karp - doktor teologii UKSW w Warszawie, prowadzi zajęcia w WSKS i M w Toruniu, dziennikarka, religiolog, publicystka. Zajmuje się problematyką cywilizacyjną, szczególnie z zakresu New Age, sekt, nowych ruchów religijnych, a także problemami funkcjonowania współczesnych mediów. Autorka książek: Quo vadis Nowa Ero? New Age w Polsce (1999), Cuda na sprzedaż. Oblicza polskiej transformacji (2008).

 


[1] Zob. M. Jabłonowski, Od redaktora, „Studia Medioznawcze” (2011) nr 1, s. 14.
[2] D. McQuail, Teoria komunikowania masowego, tłum. M. Bucholc, A. Sulżycka, Warszawa 2007, s. 455.
[3] Zob. tamże.
[4] Zob. tamże, s. 456.
[5] Zob. H. Karp, Terroryzm medialny, w: Terroryzm – dawniej i dziś, red. P. Jaroszyński [iin.], Lublin 2010, s. 273–290.
[6] K. Taylor, Pranie mózgu, tłum. M. Poniedziałek, W. Falkowski, Warszawa 2006, s. 34.
[7] Zob. A. Zwoliński, Słowo w relacjach społecznych, Kraków 2003, s. 212.
[8] Zob. tamże.
[9] Tamże, s. 212–213.
[10] J. Derrida, Prolegomena do historii kłamstwa, „Euresis” (1996) nr 1–2, s. 10.
[11] Zob. W. Chudy, Filozofia kłamstwa. Kłamstwo jako fenomen zła w świecie osób i społeczeństw, Warszawa 2003, s. 279–280
[12] Zob. J. Derrida, Prolegomena do historii kłamstwa, s. 287.
[13] Zob. tamże, s. 288.
[14] Tamże, s. 289.
[15] Zob. tamże, s. 291.
[16] Zob. W. Chudy, Filozofia kłamstwa, s. 291.
[17] H. Arendt, Lying in Politics: Reflexions on the Pentagon Papers, w: Crisis of the Republic, New York 1972 (cyt. za: W. Chudy, Filozofia kłamstwa, s. 279).
[18] W. Chudy, Filozofia kłamstwa, s. 288.
[19] H. Arendt, Vérité et politique, w: La crise de la culture, Paris 1972, s. 126.
[20] J. Baudrillard, Ameryka, tłum. R. Lis, Warszawa 2011, s. 42.
[21] Tenże, Symulakry i symulacja, tłum. S. Królak, Warszawa 2005, s. 7.
[22] Tamże.
[23] J. Czapliński, Symulakry i symulacja, Baudrillard Jean, „Gazeta Wyborcza” 10 II 2006, s. 16.
[24] J. Baudrillard, Symulakry i symulacja, s. 105.
[25] J. Darski, Rok 1989. Jesień narodów czy KGB?, „Fronda” (2001) nr 23–24, s. 117.
[26] Zob. M. Warecki, W. Warecki, Woda z mózgu. Manipulacja w mediach, Warszawa 2011, s. 56.
[27] D. Roventa-Frumusani, System medialny w postkomunistycznej Rumunii, w: Transformacja systemów medialnych w krajach Europy Środkowo-Wschodniej po roku 1989, red. B. Dobek-Ostrowska, Wrocław 2002, s. 174.
[28] Tamże, s. 169.
[29] Zob. tamże.
[30] Tamże.
[31] Tamże, s.171.
[32] Zob. D. Deletant, Rumunia, w: Czekiści. Organy bezpieczeństwa w europejskich krajach bloku sowieckiego 1944-1989, red. K. Persak, Ł. Kamiński, Warszawa 2010, s. 508–507.
[33] A. Politkowska, Tylko prawda. Artykuły i reportaże, tłum. S. Szymański, Warszawa 2011, s. 18.

 

TAGI: