Wartości i normy w życiu Polaków.

Jolanta Miluska

publikacja 17.10.2012 20:43

Niektórzy ludzie nie chcą żyć dla innych, dla spraw publicznych, dla pieniędzy, preferując życie samotnicze, w izolacji, bez większego zainteresowania światem zewnętrznym. Inni – wprost przeciwnie: interesuje ich praca, polityka, relacje społeczne.

Zeszyty Karmelitańskie 3/2012 Zeszyty Karmelitańskie 3/2012

 

Dla kogo, dla czego nie chcemy lub chcemy żyć

Pytanie – dla czego, dla kogo ludzie nie chcą żyć, może znaleźć różne odpowiedzi. Zawsze jednak trzeba  je relatywizować do cech  charakteryzujących osoby, których preferencje życiowe chcemy ocenić: wiek, poziom wykształcenia, płeć, miejsce zamieszkania, dochód, czy kultura, z której się wywodzą.  Niektórzy ludzie nie chcą żyć dla innych, dla spraw publicznych, dla pieniędzy, preferując życie samotnicze, w izolacji, bez większego zainteresowania światem zewnętrznym. Inni – wprost przeciwnie: interesuje ich praca, polityka, relacje społeczne. Aby w sposób bardziej uargumentowany, bez przypuszczeń, odpowiedzieć na postawione pytanie, odwołajmy się do badań na wartościami, normami,  celami i dążeniami najbliższej nam grupy, czyli Polaków, przeprowadzonymi przez Centrum Badania Opinii Społecznej. Będzie to najbardziej miarodajny wgląd w to,„co nam w duszy gra”.Będzie to jednocześnie próba zestawienia naszego obrazu społecznego z roku 2005  (raport z badań  pt. Wartości i normy w życiu Polaków)  i 2010 (raport z badań pt. Cele i dążenia życiowe Polaków) , która może ujawnić ewolucję naszych poglądów.

Zacznijmy od charakterystyki wartości i norm regulujących nasze życie. Zdaje się, że zapominamy o ich znaczeniu, a samo użycie słowa „wartość” kwalifikuje automatycznie osobę do pewnego kręgu nie tylko społecznego, ale i politycznego. Nawet nauki społeczne unikają tej problematyki, a uczeni sądzą, że podjęcie jej określa ich jako osoby nieobiektywne i nadto określone ideologicznie. A przecież wartości pełnią niezbywalną rolę w życiu człowieka, określając – według wybitnego socjologa T. Parsonsa – to, co godne pożądania.  Szerokie rozumienie wartości można rozwinąć, opisując ich funkcje. Wartości odgrywają rolę kryterium wyboru dążeń ogólnospołecznych,  określają więc ideał życia zbiorowego: czy budujemy społeczeństwo obywatelskie ludzi zaangażowanych w kształt naszej małej lub wielkiej ojczyzny, czy dbamy o poziom edukacji i kultury, w nich upatrując szansę na lepsze życie,  czy też interesują nas wyłącznie dobra konsumpcyjne i spędzanie wolnego czasu na grillowaniu i oglądaniu seriali typu „Świat według Kiepskich”, de facto lansujących pewien styl życia. Wartości funkcjonują też jako standard integracji jednostki ze społeczeństwem, dążenie do uspołecznienia się np. przez współdziałanie z innymi, czy rozwój własnej opiekuńczości. Funkcjonują też one jako kryterium wyboru indywidualnej drogi życiowej, jak też różnicują sferę ludzkiej osobowości, czyniąc nas jednostkami odmiennymi ze względu na sferę preferencji.

Podobnie ważną rolę w regulacji życia społeczeństw i jednostek odgrywają normy. Są one przepisami mówiącymi, jak człowiek należący do pewnej społeczności, grupy lub kultury powinien zachować się, czy myśleć. Nie należy się więc spóźniać na spotkanie poza zakresem normy  (np. w środowisku akademickim istnieje tzw. kwadrans akademicki), w Polsce wypada całować kobiety w dłoń, a na uroczyste okazje zakładać elegancki, oficjalny strój. Przestrzeganie norm pozwala grupie osiągać cele, jak też  przyczynia się do trwania grupy. Grupa, której członkowie rozumieją konieczność podporządkowania się normom (chodzenie do pracy, kooperacja z innymi), ma szansę na to, aby dokonać wspólnie coś ważnego. Grupa, której uczestnicy nie przestrzegają żadnych norm, ani tych formalnych, ustalonych przez instytucje zewnętrzne, ani „oddolnych”, nie ma racji bytu.

Co w roku 2005 cenili, a co odrzucali  Polacy? Jakich norm grupowych przestrzegali, a jakie uważali za bezzasadne? To pierwsza próba odpowiedzi na problem: „Dlaczego/zmiana, która zmienia sens: dla czego = po co!!! Polacy nie chcą żyć”. Trzeba pamiętać o tym, że sfera aksjologiczna i normatywna podlega zmianom zależnym od okoliczności zewnętrznych. Dla naszego myślenia, sposobu oceniania i zachowania się, szczególnie ważna okazała się transformacja ustrojowa, która w znaczącym stopniu wpłynęła na moralność. Indywidualizm i związana z nim wartość wolności i hedonizmu przyczyniły się do relatywizmu w sferze norm i wartości. Postępujący proces sekularyzacji sprawia, że choć 95%  badanych to zdeklarowani katolicy, niemal wszyscy uważający się za wierzących, to powszechne wśród nich staje się przeświadczenie o względności zasad moralnych i ich subiektywnym charakterze.  To, co wcześniej stanowiło trwałą i niekwestionowaną podstawę funkcjonowania ludzi i większości państw, wartości i normy będące elementem prawa naturalnego, traci powoli swój charakter powszechnego radaru wyznaczającego trajektorię naszego życia.

Jak wspomniano wcześniej, zdecydowana większość badanych wskazuje na swoją afiliację do kościoła katolickiego. Co więcej,  60% Polaków uczestniczy  w praktykach religijnych przynajmniej raz w tygodniu. Jedynie 7% respondentów przyznaje się do stałej absencji w tego typu praktykach. Niemal wszyscy badani (94%) deklarują, że w swoim życiu starają się kierować zasadami zawartymi w dekalogu, a jedynie 3% ankietowanych nie znajduje jego zastosowania w życiu. O indywidualistycznym nastawieniu badanych, które zwiastuje szczególny sposób pojmowania wartości i norm religijnych, świadczy wynik, iż w najwyższym stopniu wpływ na ukształtowanie światopoglądu miały własne przemyślenia, a potem dopiero papież Jan Paweł II, rodzice i zasady religijne. Mniejszy lub znikomy wpływ wywarły natomiast osoby – potencjalne autorytety: nauczyciele, dziadkowie, księża, pisarze, koledzy, wybitne postacie historyczne, a nawet wszechwładne, jak się wydaje, media.

Opieranie się na deklaracjach przywiązania do Kościoła katolickiego i kierowania się w życiu dekalogiem jest zawodne. Gdyby na nich poprzestać, obraz Polaków i Polski byłby bardzo pozytywny. Niestety, obserwacje naszych realnych zachowań i także wyniki badań świadczą o zasadniczym  pęknięciu między tym, co mówimy a co rzeczywiście robimy. Niepokojące jest już odkrycie, że większość z nas (53%) relatywizuje normy moralne, sądząc, że nie ma jasnych i absolutnych zasad określających, co jest dobre, a co złe, a dobro i zło zależy w dużej mierze od okoliczności. Pocieszające jest to, że przekonanie o istnieniu obiektywnych zasad dobra i zła oraz ich uniwersalnym zastosowaniu w roku 2005 wyrażały przede wszystkim osoby z wyższym wykształceniem oraz mieszkańcy największych miast. Może więc obecne  nieetyczne, obrazoburcze  zachowania tzw. młodych, wykształconych, z wielkich miast jest nadinterpretacją zachowań grupy osób lansowanych przez media, a w istocie tylko hałaśliwych, aczkolwiek nielicznych.  Nie jest natomiast zaskoczeniem, że potrzebę posiadania  wyraźnych i bezwzględnych zasad moralnych wykazywały  osoby bardziej religijne, u których nie obserwuje się dużej przepaści miedzy deklaracjami i rzeczywistymi postawami oraz zachowaniami.

Jak więc realnie prezentuje się etyczna ocena różnych zachowań człowieka? Badani Polacy bezwzględnie potępiają wykorzystywanie pracowników przez pracodawców oraz korupcję. Zdecydowana większość uznała za złe, a ponad połowa potępiła takie zachowania, jak: bicie dzieci, wykorzystywanie służbowego stanowiska dla osobistych korzyści oraz zdradę małżeńską. Z dezaprobatą, choć już nie tak silną,  spotyka się też zaniedbywanie obowiązków w pracy, przerywanie ciąży, oszustwa podatkowe, homoseksualizm oraz przekraczanie dozwolonej prędkości w ruchu drogowym. Tolerowane w wysokim stopniu (poniżej 40% odrzucenia) są natomiast takie przykładowe zachowania, jak: eutanazja, rozwód, ściąganie na egzaminach, życie w związku bez ślubu, uprawianie seksu  przed zawarciem małżeństwa oraz stosowanie środków antykoncepcyjnych (w dwóch ostatnich przypadkach tylko 15% osób uważa te zachowania za zawsze złe i nie podlegające usprawiedliwieniu). Wyniki te pokazują, że ludzie nie do końca chcą żyć wedle przykazań, co objawia się w szczególności w kwestiach seksualnych – tu Polacy nie chcą być nadto skromni i wstrzemięźliwi.

Jak prezentował się w roku 2005 system wartości Polaków? Dla czego chcieli żyć, a jakie sprawy wydawały się im nieobojętne lub nieważne? W najwyższej cenie było wówczas: dobre zdrowie, szczęście rodzinne, uczciwe życie, szacunek u innych osób, spokój, pomyślność ojczyzny, wykształcenie, praca zawodowa, a także wolność głoszenia własnych poglądów. Dla mniej niż połowy badanych Polaków  dużą wartość stanowiły: wiara religijna, grono przyjaciół, możliwość udziału w demokratycznym życiu społeczno–politycznym, kontakt z kulturą, dobrobyt, bogactwo, życie pełne przygód i wrażeń oraz sukces i sława. Na pytanie, jakie cechy cenią respondenci w życiu codziennym, najczęściej  udzielanymi  odpowiedziami  były: miłość rodzinna (39%), uczciwość (24%),  a dalej pracowitość  oraz szacunek dla drugiego człowieka (po 10%).  Zdecydowanie mniejszą rolę odgrywała religijność (5%), a jeszcze mniejsze znaczenie uzyskała wierność partnerowi, patriotyzm, prawdomówność, przestrzeganie prawa, tolerancja, korzystanie z życia (rozrywki), spryt  oraz przebojowość  - w ostatnim przypadku zero wskazań.

 

Badania sprzed siedmiu lat dowodzą postępującego procesu indywidualizacji polskiego społeczeństwa w zakresie  rozumienia i przestrzegania kodeksu etycznego. Prawie połowa Polaków nie potrzebuje w życiu żadnych kodeksów etycznych. Decyzja o tym, co jest dobre, a co złe,  powinna pozostawać osobistą sprawą każdego człowieka. Co więcej, zasady moralne nie zawsze mają zastosowanie w codziennym życiu; Polacy w znacznym stopniu optują za tzw. etyką sytuacyjną. Indywidualizacja rozumienia i korzystania z zasad etycznych, dla których nie trzeba koniecznie żyć, pozostaje w opozycji do przywiązania do tradycyjnych wartości kolektywistycznych, które symbolizuje szczęście rodzinne, a także zachowanie dobrego zdrowia oraz praca zawodowa, czyli wartości, które wspierają stabilność rodziny. Inne wartości zbiorowe okazują się zdecydowanie mniej ważne: pomyślność ojczyzny, przyjaciele, czy możliwość aktywnego uczestniczenia w demokratycznym państwie są zdecydowanie mało atrakcyjne. To samo dotyczy innych wartości indywidualistycznych, które wspiera proces transformacji systemowej. Polacy w większości nie chcą żyć  dla dobrobytu i bogactwa, charakteryzuje ich ambiwalentny stosunek do wolności głoszenia własnych poglądów, nie interesuje życie pełne przygód i wrażeń, a nawet sukces i sława, choć na bieżąco śledzą życie celebrytów. Zwracają  uwagę objawy i skutki procesu sekularyzacji: Polacy mający w zdecydowanej większości tożsamość katolicką, nie traktują religijności jako wartości ważnej na co dzień i dokonują dowolnej interpretacji zasad dekalogu, dość swobodnie interpretowanych lub traktowanych wybiórczo, zgodnie z własnymi potrzebami. Zachowania nieetyczne dzielą na potępiane i takie, które podlegają usprawiedliwieniu, i w tym względzie wykazują niespójność poglądów (np.  w przypadku stosunku do życia: aborcja – raczej nie, eutanazja – raczej  tak).

Należy zwrócić uwagę na pewne zróżnicowanie poglądów, ze względu na cechy społeczno–demograficzne badanych. Przyzwolenie na rozluźnienie zasad w sferze obyczajowej jest większe wśród mężczyzn, a także osób w wieku 25 – 44 lata, mieszkających w największych miastach, posiadających wyższe wykształcenie, rzadziej wśród  uczestniczących w praktykach religijnych i mających lewicowe poglądy polityczne. Inaczej wygląda stosunek do sfery uczciwości, i to zarówno tej „drobnej”, codziennej (np. ściąganie na egzaminie, czy jazda bez biletu), jak też  związanej ze sferą wyższych norm społecznych (np. łapówkarstwo lub  zaniedbywanie obowiązków zawodowych). W odniesieniu do tej pierwszej - podejście do zachowań nagannych nie jest wyraźnie zróżnicowane ze względu na cechy socjodemograficzne badanych, natomiast w stosunku do spraw „wielkich” różni je płeć, wiek i stopień wykształcenia badanych. Pogląd, że nie dzieje się nic istotnego, reprezentują raczej mężczyźni, osoby mające powyżej 35  lat  i badani mający wykształcenie podstawowe i zawodowe.

Czy upływ czasu i wydarzenia, które miały miejsce po roku 2005, kiedy przeprowadzono omawiane badania, wpłynęły na wartości i cele Polaków? Wyniki uzyskane w badaniu ankietowym w roku 2010 wskazują na pewne przemiany. Na pytanie: „Jakie są Pana/i dążenia, cele”, badani wskazali przede wszystkim finanse i pracę (41%), rodzinę (40%), a także plany dotyczące własnej osoby (25%) i zdrowie (16%). Cele społeczne, starość, emerytura i spokój uzyskały dużo niższe notowania. Wprawdzie nie sposób utożsamiać wartości z celami, choć przyjmuje się, że te pierwsze warunkują drugie, to w wynikach, jeśli je porównać, zwraca uwagę wzrost znaczenia w życiu finansów. Ludzie w coraz wyższym stopniu zabiegają o pieniądze, ze względów pragmatycznych (są one potrzebne w celu zakupu mieszkania, czy wykształcenia dziecka) lub prestiżowych (finanse budują ego osoby). W coraz wyższym stopniu Polacy też myślą o sobie, koncentrując się na własnej edukacji, dążeniu do udanego życia osobistego, planach dotyczących podróży, rozwijaniu zainteresowań, i w końcu zaangażowaniu w życie religijne i rozwój duchowy. Szczęście rodziny jest natomiast stale w cenie.

I w tych badaniach wyniki są zróżnicowane ze względu na cechy społeczno-demograficzne badanych. Zwróćmy uwagę na kilka znamiennych wyników. Mężczyźni częściej, niż kobiety wymieniają finanse i pracę jako obszary ich szczególnych aspiracji; dla kobiet ważniejsza jest rodzina, jak też plany dotyczące własnej osoby oraz zdrowie. Jest to wynik o tyle ciekawy, ponieważ pokazuje z jednej strony płciową typowość aspiracji, a z drugiej – wzrost dążeń samorealizacyjnych kobiet, które, dbając tradycyjnie o dom, nie chcą w nim się zamykać, rezygnując z realizacji różnych swoich potrzeb. Ważny dla różnicowania aspiracji Polaków jest także wiek. Plany większości młodych ludzi (od 18 do 34 roku życia) dotyczą życia zawodowego (66%);  w tej grupie  38%  badanych  wskazuje również na dążenia związane z samorealizacją pozazawodową. Z kolei najstarsi badani, powyżej 55 roku w życia, troszczą się o zdrowie i zwracają uwagę na cele społeczne. Miejsce zamieszkania w małym stopniu różnicuje hierarchię wartości i dążenia Polaków, którzy skupiają się przede wszystkim na dbałości o warunki materialno–bytowe. Inaczej jest w przypadku wykształcenia: ponad połowa badanych z wyższym wykształceniem wskazuje na znaczenie finansów, a starania związane z pracą –  głównie badani  z wykształceniem średnim, najrzadziej ci, którzy ukończyli tylko szkołę podstawową. Troska o dobro rodziny wzrasta wraz z poziomem wykształcenia. Wartości i cele Polaków różnicuje ich status materialny. Tu wyniki nie są zaskakujące:  ponad połowa badanych (54%), uzyskujących najniższe dochody na osobę w gospodarstwie domowym, koncentruje się na pracy, natomiast osoby najbogatsze wykazują przede wszystkim starania finansowe (46%).

Jaki z powyższych badań wyłania się obraz Polaków? Dlaczego chcą, a dlaczego nie chcą żyć? Wyniki badań wskazują na pewne paradoksy i ambiwalencje naszych postaw i przekonań. W coraz wyższym stopniu obserwuje się osłabienie gorsetu tradycyjnych wartości i norm, zwłaszcza w sferze obyczajowej. Polacy coraz rzadziej uznają istnienie obiektywnych norm etycznych  i jednoznacznych kryteriów dobra i zła, bardziej stawiając na własne przemyślenia i oceny, niż ustalenia zewnętrznych autorytetów.  Mimo  deklarowanego indywidualizmu, można uznać, że polskie społeczeństwo w swoich wyborach stale kieruje się jednak zasadami etyki katolickiej, nawet wtedy, kiedy z nią polemizuje lub traktuje ją wybiórczo. Tak jest np. w sprawach seksualności, w których Polacy w najwyższym stopniu pragną żyć swobodnie, nie ograniczeni normami religijnymi, jak też w zakresie coraz bardziej liberalnego stosunku do pewnych form nieuczciwości.  Orientacją na wartości wspólnotowe, promowane przez kościół, można wyjaśnić  stale wysoką rangę rodziny i jej powodzenie,  szacunku dla innych ludzi, czy też pomyślności ojczyzny, choć jednocześnie i w tym zakresie Polacy dążą do swobody, reinterpretując np. pojęcie rodziny, co tłumaczy przyzwolenie na rozwody oraz życie w związku bez ślubu. W coraz wyższym stopniu Polacy dbają o finanse, nie tylko  nie chcąc żyć w biedzie, ale także w trosce o coraz lepsze warunki materialne i prestiż dla siebie i najbliższych,  jak również o swój rozwój osobisty, unikając poczucia braku znaczenia, czy zmarnowania własnego potencjału (wykształcenie, zdrowie). Odnośnie  pracy można stwierdzić jej wartość oraz niemal jednoznaczne potępianie takich zachowań, jak wykorzystywanie pracowników czy korupcja – Polacy nie chcą być ich uczestnikami. Niestety, mimo pewnych deklaracji, nie chcą także angażować się w wyższym stopniu w życie społeczne i polityczne, przyzwalając na pozycję obserwatora lub działań polityków, włączając w to manipulację ich myśleniem i działaniem. Młodsi badani dążą do ustalenia społecznych podstaw swojego życia (wykształcenie, praca, posiadanie domu lub mieszkania i założenie rodziny), starsi, którzy to już osiągnęli, częściej mówią o zapewnieniu sobie i rodzinie odpowiednich warunków materialnych (pomoc dzieciom i wnukom) i dbałość o zdrowie. To w tej grupie pojawia się też najczęściej troska o sytuację w kraju i na świecie. Tzw. „moherowe berety” nie są więc grupą osób bezwolnych i zindoktrynowanych, lecz takich, których etap życia usposabia do większej koncentracji na sprawach pozaosobistych, publicznych.

Czy ustalone prawidłowości są zaskakujące? Zważywszy na długotrwałą tradycję wspólnotowości, którą między innymi wspiera kościół katolicki – nie. Polacy stale nie chcą żyć poza grupą społeczną, ceniąc rodzinę i środowisko zawodowe. Nie chcę żyć w świecie nieuczciwym, choć ich stosunek do drobnych naruszeń prawa jest coraz bardziej liberalny. Jednocześnie w społeczeństwie w coraz wyższym stopniu pojawia się rys indywidualizmu: Polacy nie chcą być bezwzględnie sterowani przez zewnętrzne normy, nie chcą też marnować swojego potencjału, wskazując na potrzebę edukacji, rozwój pasji i doznawania różnych przyjemności. Jest to odzwierciedlenie światowych tendencji, którym – będąc członkiem globalnego społeczeństwa, w pewnym stopniu ulegamy.