„Wolność jest w nas”

Piotr R. Mazur

publikacja 03.02.2013 01:32

Ci z naszych Czytelników (a zapewne jest ich niemało), którzy oglądali film poświęcony bł. ks. Jerzemu Popiełuszce, zapewne pamiętają scenę mającą swe źródło we wspomnieniach Katarzyny Soborak, w której wyniesiony na ołtarze kapelan Solidarności odbiera życzenia od znajomego małżeństwa: „Obyśmy doczekali wolnej Polski”. Składający życzenia słyszą w odpowiedzi: „Ale ja jestem wolny”.

Cywilizacja 40/2012 Cywilizacja 40/2012

 

Wręcz identyczną z ducha myśl zawarł w swym przemówieniu żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, założyciel i honorowy prezes Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych dh Bohdan Szucki ps. „Artur” podczas wręczania mu dyplomu honorowego członka Towarzystwa Gimnastycznego Sokół w Lublinie.  Mówiąc o wolności wypowiedział zaskakujące słowa skierowane przede wszystkim do młodzieży, że najbardziej wolny czuł się podczas niemieckiej okupacji w lesie, gdy miał karabin w ręku, a jego jedynym zwierzchnikiem był Pan Bóg Zastępów i cel, o który walczył, czyli wolna, katolicka Polska. Te dwie niezwykle wzruszające sceny mówią bardzo wiele o polskim poczuciu wolności, zwłaszcza że przytoczone słowa o wolności padły z ust kapłana i żołnierza, bohaterów walczących o wolną ojczyznę, za swą postawę narażonych na szereg upokorzeń. Dowodzą ponadto, że wolność to przede wszystkim stan ducha i świadomość celu ostatecznego, do jakiego dąży człowiek. Można powiedzieć, że tak rozumiana wolność towarzyszyła wielu Polakom w drodze ku niepodległości w latach zaborów, w trosce o zachowanie odzyskanego bytu państwowego, w czasie okupacji niemieckiej, w czasie sowieckiego protektoratu. Podobnie jest i dziś, gdy w rzekomo wolnej i suwerennej Polsce ograniczane są swobody obywatelskie, dostęp do informacji, a rządzący starają się przez szereg działań, takich jak np. stopniowe ograniczanie nauczania historii i dostępu do dóbr kultury narodowej, wychować „nowego” człowieka, który miast istoty rozumnej ma być „zasobem ludzkim”, czyli maszyną gotową do funkcjonowania na rynku pracy, bez potrzeb innych niż konsumpcyjne.

Podczas zaborów, w czasie ciemnej nocy rusyfikacji i germanizacji, gdy brakło nadziei na przyszłość, zawsze znajdowali się ci, którzy będąc wolnymi walczyli o wolność dla innych. Pięknym przykładem jest tu skuteczna walka z niemieckim żywiołem gospodarczym prowadzona przez Wielkopolan. „Spółka Akcyjna Bazar”, którą stworzyli w 1838 r. lekarz i społecznik Karol Marcinkowski, ziemianie: Józef Łubieński, Józef Szułdrzyński, Maciej Mielżyński oraz sędzia Paweł Gregor, mistrz ciesielski Antoni Krzyżanowski i kupiec Stanisław Powelski, stała się orężem w „najdłuższej wojnie nowoczesnej Europy” (jak później nazwano ową wojnę ekonomiczną w zaborze pruskim), za pomocą którego tworzono polskie przedsiębiorstwa konkurujące z powodzeniem z pruskimi. To z wybudowanego przez tę spółkę hotelu Bazar wychodziła większość patriotycznych inicjatyw, mieściły się tam różnego rodzaju polskie stowarzyszenia i redakcje gazet, miał tam również swój sklep słynny Hipolit Cegielski. Z okna hotelu Bazar Ignacy Paderewski wygłosił przemówienie, które dało początek zwycięskiemu powstaniu wielkopolskiemu.

Podobnie było z aktywnością społeczną w wielu miejscach w Polsce rozdartej zaborami: w 1867 we Lwowie, po – zdawałoby się – odbierającej nadzieję klęsce powstania styczniowego, powstało pierwsze polskie Towarzystwo Gimnastyczne Sokół, które za swój cel obrało krzewienie patriotyzmu poprzez aktywność fizyczną. Ruch sokoli rozprzestrzenił się na całą Polskę, a współdziałało z nim wielu wybitnych Polaków, z których można wymienić m.in. Adama Asnyka, Marię Konopnicką, Henryka Sienkiewicza, wspomnianego już Ignacego Paderewskiego, gen. Józefa Hallera, gen. Stanisława Sosabowskiego, gen. Franciszka Arciszewskiego. Na zajęcia do Sokoła w niepodległej Polsce jako młodzi chłopcy uczęszczali bł. Jan Paweł II w Wadowicach i o. Mieczysław A. Krąpiec w Tarnopolu (co spowodowało, że obaj przyjęli honorowe członkostwo w Sokolstwie odrodzonym po 1989 r.) Druhowie sokoli walczyli we wszystkich polskich jednostkach w czasie I wojny światowej, bili się o polski Poznań, Śląsk i Lwów.

W zaborze rosyjskim z inspiracji Henryka Sienkiewicza, Antoniego Osuchowskiego i Mieczysława Brzezińskiego powstała Polska Macierz Szkolna. Celem organizacji było krzewienie i popieranie oświaty w duchu chrześcijańskim i narodowym poprzez prowadzenie instytucji wychowawczo-oświatowych: ochronek, szkół powszechnych, średnich i wyższych, seminariów nauczycielskich, zakładanie czytelni, bibliotek, uniwersytetów ludowych, organizowanie odczytów, wykładów, pogadanek, przedstawień publicznych, wydawanie i rozpowszechnianie książek, a wszystko to poza oficjalnym systemem oświaty rosyjskiej.

Oprócz wielkich organizacji w wielu miejscach wyrastały równie prężne lokalne stowarzyszenia, które przygotowywały naród do wolności. W czasie II wojny światowej szeroko rozbudowane Polskie Państwo Podziemne z własnym wojskiem, sądownictwem i szkolnictwem było dowodem, że można być wolnym w niewoli. Lata komunizmu też obfitowały w szereg przedsięwzięć, które doprowadziły do zrywu Solidarności w 1980 i później do obalenia systemu realnego socjalizmu.

Widzimy zatem, jak można być wolnym mimo jawnego ucisku i niesprawiedliwości, jednak złudna wolność może też prowadzić do niewoli. Zachłyśnięcie się demokracją uśpiło na pewien czas wielu Polaków, którzy najzwyczajniej zapomnieli, że wolność nie jest dana raz na zawsze. Swoista hegemonia mediów koncernu Agory, jaka panowała zwłaszcza w ostatnim dziesięcioleciu XX w. doprowadziła do stanu, że znaczna większość środków masowego przekazu interpretowała rzeczywistość przez pryzmat A. Michnika i „Gazety Wyborczej”, patriotyzm stał się czymś wstydliwym, bohaterowie walk o wolność stali się zbędni i śmieszni, zaś ich oprawcy korzystali z dobrodziejstw grubej kreski T. Mazowieckiego.

 Jednak w wielu miejscach tworzyły się małe grupki, w których młodzi ludzie poznawali prawdziwą historię, znów zaczęły powstawać fundacje, stowarzyszenia, wydawnictwa inicjujące prace nad zachowaniem tożsamości narodowej w zglobalizowanym świecie. Jednym z impulsów do przełamania terroru pseudotolerancji, pokłosia okrągłego stołu, dzięki któremu lewica laicka wraz z postkomunistami opanowała zarówno polską gospodarkę jak i media, było powstanie Radia Maryja.

 

 

Toruńska rozgłośnia szybko stała się miejscem, w którym głoszono treści, jakie nie mogły być wcześniej włączone do powszechnego obiegu, np. przełamujące „jedynie słuszną” opinię o integracji europejskiej, co spowodowało początek częściowego przeorientowania opinii publicznej. Dzięki politycznie niepoprawnym audycjom coraz większa grupa Polaków zaczęła zauważać, że opinie wiązane z ich – wydawałoby się – wąskimi środowiskami, uznawane za „oszołomskie”, „skrajne” są zdroworozsądkowymi poglądami na rzeczywistość. Wiele osób po raz pierwszy z anteny radia kierowanego przez o. Tadeusza Rydzyka usłyszało o R. Dmowskim, F. Konecznym i wielu innych postaciach ważnych dla naszego narodu, celowo przemilczanych przez publiczne i komercyjne media. Powołanie do życia najpierw codziennej gazety, a później telewizji wzmocniło ten przekaz. Niszowe wcześniej środowiska zaczęły mówić coraz donośniejszym głosem, co pozwoliło na przełamanie postkomunicznych rządów. Ten pierwszy wyłom w libertyńskim spojrzeniu na świat pozwolił na wypłynięcie na powierzchnię wielu podziemnych strumyków zachowujących polskie rozumienie wolności. Nic więc dziwnego, że dziś Radio Maryja i TV Trwam padają ofiarą szykan ze strony tzw. „rządów miłości”.

Paradoksalnie internet stał się miejscem, gdzie „wolność będąca w nas” wydostała się na zewnątrz. Początkowo ton w internetowej sieci nadawały przede wszystkim portale informacyjne głównych mediów, które urabiały swych odbiorców na podobną modłę jak ich papierowe, radiowe czy telewizyjne odpowiedniki, ale internauci o patriotycznym spojrzeniu na rzeczywistość bardzo sprawnie zaczęli wykorzystywać nowinki techniczne. Materiały, wcześniej znane jedynie wąskiemu gronu osób, zyskały dużo większą liczbę odbiorców. Zaczęły powstawać portale społecznościowe wraz z forami internetowymi, których uczestnicy poznawszy się w sieci, zaczęli ze sobą współdziałać w rzeczywistości, platformy blogerskie skupiające obywatelskich dziennikarzy, którzy zaczęli opisywać rzeczywistość w sposób uczciwy, bo nieskrępowany przymusem uprawianej przez różne redakcje zasady „poprawności politycznej”. Informacje „podłapane” poza oficjalnymi mediami zyskały możliwość upowszechniania się, a ich masowy odbiór zaczął powodować, że media komercyjne i publiczne, niechętne niezależnym głosom, musiały też niewygodne dla siebie tematy podejmować.

W ostatnich dwóch latach obserwowaliśmy niemało przykładów demonstracji z udziałem Polaków ukazujących swe przywiązanie do wolności. Sprawiła to katastrofa smoleńska i związane z nią wydarzenia: indolencja organów państwa, brak jasnych i klarownych odpowiedzi na temat przyczyn tragedii, w której ofiarami padło kilkadziesiąt osób reprezentujących elitę naszego kraju – stały się przyczyną reakcji daleko wykraczających poza samo dochodzenie do prawdy o tym wydarzeniu. Namiot Solidarnych 2010 stał się miejscem, w którym tuż przed pałacem prezydenckim odbywało się wiele debat i paneli na rozliczne tematy, rozwinęła się także sieć klubów „Gazety Polskiej”, która organizuje liczne imprezy już niezwiązane bezpośrednio z tragedią smoleńską.

Na szczególną uwagę w rozważaniach o polskim poczuciu wolności zasługują oddolne działania młodzieży i to niekoniecznie tej najgrzeczniejszej. Od paru lat trybuny polskich stadionów stały się miejscem, w którym za pomocą tzw. opraw stadionowych, czyli wielkich transparentów, kartonów układających się w hasła, choreografii obejmujących całe trybuny zaczęto przypominać o ważnych wydarzeniach historycznych, a nawet komentować wydarzenia polityczne, zaś patriotyzm fanów piłki nożnej wyszedł poza stadiony. Kibice Lecha Poznań regularnie dbają o mogiły powstańców wielkopolskich, kibice Legii Warszawa prowadzą szereg akcji upamiętniających bohaterów powstania warszawskiego itd. Młodzież przyznająca się do tradycji narodowych od 2010 r. zaczęła organizować w dniu 11 listopada Marsz Niepodległości, do którego zaprosiła szereg środowisk i postaci życia publicznego. I tak marsz w 2010 r. zgromadził około 5 tys. uczestników, a rok później już pięciokrotnie więcej i to mimo bezpardonowej medialnej nagonki. Młodzi ludzie w głównej mierze byli też organizatorami i uczestnikami wielu demonstracji w 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Nieco groteskowe mogą wydawać się okrzyki „Precz z komuną” skandowane przez dwudziestolatków, ale połączone z hasłem np. „Kłamstwa Michnika wyrzuć do śmietnika” itp. ukazują jednak, że ci młodzi ludzie wiedzą, kto stał za bezprawiem w grudniu 1981 r., ale wiedzą też, kto kazał „odpieprzyć się od generała” i kto jest główny beneficjentem przemian ustrojowych. 

Jak widać, A. Mickiewicz miał rację pisząc: „Nasz naród jak lawa, / Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa, / Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi; / Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi!”[1]. Potwierdzają to m.in. ostatnie protesty, jakie przetoczyły się przez nasz kraj w związku z podpisaniem przez rząd D. Tuska porozumienia ACTA dającego możliwość ograniczenia wolności w internecie. Mimo iż wielu ich uczestników protestowało z powodu obaw, że trudniej będzie pobrać z sieci filmy i muzykę, to na demonstracjach przeciw ACTA pojawiło się wiele haseł dających do zrozumienia, że licznym uczestnikom tych protestów chodzi nie tylko o dostęp do taniej i łatwej rozrywki. Jeśli dodamy, że protesty, których skutkiem było powstanie Solidarności zaczęły się od podwyżki ceny żywności w stołówce, a zaskutkowały stworzeniem wielomilionowego ruchu społecznego, który doprowadził do upadku totalitarnych rządów nie tylko w naszym kraju, okaże się, że pozornie powód, który z wolnością niewiele ma wspólnego, może stać się powodem walki o nią, bo „wolność jest w nas”, w naszym narodowym charakterze – trzeba ją jedynie obudzić.

Piotr R. Mazur - współpracownik Fundacji Servire Veritati, działacz Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, publicysta.

 


[1] A. Mickiewicz, Dziady, cz. III, Gdańsk 2000, s. 101.

 

TAGI: