Nadgryzione jabłka

Marta Zdzieborska

publikacja 27.03.2013 21:47

Powoli, coraz bardziej zagęszcza się atmosfera – dziewczyny palą papierosy jeden za drugim. W wielu językach mówi się: „palić jak Turek”. Śmiało można też powiedzieć: „jak Turczynka”. Ta w chuście i bez. Każda ma wiele powodów do zmartwień, a największym z nich są mężczyźni

Znak 1/2013 Znak 1/2013

 

Z Burcu, Ecem i Gözde – studentkami z Izmiru, siedzę już dobrych kilka godzin i wysłuchuję ich frustracji. Dwie pierwsze aktywnie działają na forach internetowych poświęconych problemom kobiet. „Zostałam dotkliwie pobita przez męża, bo nie chciałam mu wyprasować koszuli”, „Znęcał się nad moją córką, bo założyła szpilki” – w anonimowej sieci kobiety szukają wsparcia, którego nie mogą otrzymać od najbliższych. W Turcji kobieta, wychodząc za mąż, staje się poniekąd własnością mężczyzny, a jej rodzina przestaje mieć na jej życie wpływ. Burcu i Ecem mają już takich przypadków dość. Nie chcą żyć w kraju, w którym kobiety traktuje się jak osoby drugiej kategorii. Choć już od lat 20. XX w. w Turcji obowiązuje nowoczesny kodeks cywilny gwarantujący równe prawa dla kobiet (m.in. przy rozwodzie, w zakresie dziedziczenia czy dostępu do edukacji), wciąż trudno o jego przestrzeganie. Sytuacji nie poprawia obecny premier Turcji i lider partii AKP Recep Erdoğan, słynący z silnie konserwatywnych poglądów. Dał im wyraz np. podczas międzynarodowego zjazdu organizacji kobiet w 2010 r. w Stambule, gdzie powiedział, że nie wierzy w równość kobiet i mężczyzn. Jak stwierdził, obie płcie nie są sobie równe już od momentu stworzenia i mogą się jedynie nawzajem dopełniać. Kolejne kontrowersje w środowisku tureckich organizacji wzbudził komentarzem, iż Turczynki powinny rodzić co najmniej troje dzieci. Niepokojące dla mniej tradycyjnych obywatelek są również próby przywrócenia prawa do noszenia chust na uniwersytetach. Tureckie organizacje pozarządowe alarmują od lat, że za rządów partii AKP doszło do obniżenia standardów ochrony praw kobiet. Teraz może to być jeszcze trudniejsze – Erdoğan podjął decyzję o likwidacji Ministerstwa Kobiet i Rodziny na rzecz Ministerstwa Rodziny i Spraw Społecznych.

Nowocześni inaczej

Mówi się, że wśród młodych zachodzą pozytywne zmiany. Studenci wyglądają na otwartych i wydaje się, że daleko im do konserwatywnych dziadków. Chodzą z dziewczynami na imprezy, dyskutują z koleżankami o polityce. Czasami jednak rozmowni inteligenci zmieniają swoje oblicze. Burcu miała takiego przyjaciela – pewnego dnia zadzwonił do niej z krzykiem, że zabije swoją dziewczynę, bo go zostawiła. A tureccy mężczyźni nie znoszą, gdy „ich własność” odchodzi. Udało się go powstrzymać dzięki interwencji Burcu, która porozmawiała z jego ojcem. Sprawa komplikuje się, gdy chłopak pochodzi z konserwatywnej rodziny. Wtedy jego zachowanie może spotkać się wręcz z aprobatą.

Burcu, Gözde i Ecem lawirują między rodzinną tradycją a nowoczesnością. Gözde starannie ukrywa przed rodzicami to, że ma chłopaka. Dziewczyna powinna najpierw skończyć studia, a potem dopiero myśleć o uczuciach. Tym bardziej że niekontrolowane porywy serca mogą skończyć się w łóżku, a tego przed ślubem rodzina nie chce.

– Rezygnując z dziewictwa, ryzykujemy naszą przyszłość. Ten jedyny niekoniecznie będzie chciał się z nami ożenić – mówi 21-letnia Burcu. – Zawsze jednak są gabinety chirurgiczne, gdzie można zamaskować przeszłość – dodaje z ironią.

Rodzinę można wychować

Przekonuje mnie o tym Burcu, której rodzice pochodzą z Ankary, a za chlebem przenieśli się do Alanyi, turystycznego kurortu nad Morzem Śródziemnym. Zanim dziewczyna skończyła 17 lat każdy posiłek spożywała z rodziną, a do domu wracała przed 20. Działo się to w mieście, gdzie alkohol leje się strumieniami, a w pobliżu wielkich hoteli można zobaczyć pary spotykające się tylko na jedną noc. Pewnego razu Burcu nie wróciła do domu.

– Mamo, to, że jestem na imprezie, nie znaczy że wyląduję zaraz u kogoś w łóżku – skwitowała przez telefon.

I tak noc w noc.

– Musiałam się tak zachować – tłumaczy – inaczej weszliby mi na głowę.

Zresztą i tak próbowali. Gdy dziewczyna przeprowadziła się na studia do Izmiru, na siłę chcieli wpakować ją do akademika. Nie było mowy o wynajęciu mieszkania w pojedynkę.

– Na szczęście okazało się, że zabrakło im pieniędzy i wylądowałam w swoim M-3 (w Izmirze akademik jest znacznie droższy niż wynajęcie mieszkania) – mówi ironicznie. – Był czas, że po przeprowadzce straciłam z rodzicami kontakt; nie chcieli rozmawiać z czarną owcą. Podzwaniały do mnie jedynie ciotki przejęte moim losem.

W tureckim społeczeństwie nadal pokutuje myślenie, że kobieta nie może mieszkać sama. Nawet w wielkich miastach decydując się na ten krok, dziewczyna naraża się na plotki i podejrzliwe spojrzenia sąsiadów. Rodzina z czasem nauczyła się tolerować „dziwne” decyzje Burcu, nawet tę o przeniesieniu się, po trzech latach studiów, z matematyki na japonistykę. Początkowo wyrywali sobie włosy z głowy – jak to, nie będą podliczać słupków, jak tego chcieli? To dla matki zrezygnowała wcześniej ze studiowania języków. Po trzech latach mordęgi stwierdziła jednak: albo matematyka, albo ja. I tak Burcu wraca do rodzinnej Ankary. Będzie tam miała dużo do zrobienia. W stolicy, paradoksalnie, działa więcej organizacji walczących o prawa kobiet niż w liberalnym Izmirze. Co roku podczas obchodów Dnia Kobiet ulicami miasta przechodzi demonstracja Turczynek skandujących przeciwko przemocy i zabójstwom honorowym. „Nie zamieniajcie naszych sukien ślubnych na całun”, „Dajcie nam spokojnie żyć” – zwykle krzyczą. Według danych Ministerstwa Sprawiedliwości od 2002 do 2009 r. liczba honorowych morderstw wzrosła aż o 1400%. W 2002 r. zabito 66 kobiet, siedem lat później, przez rok, życie straciło ich prawie 1000. Wielu działaczy organizacji pozarządowych podkreśla, że tak drastyczny wzrost przemocy może być związany z postępującą radykalizacją społeczeństwa za rządów konserwatywnej partii Erdoğana. Utrwalane odgórnie przekonanie o nierówności obu płci wpływa na zachowanie mężczyzn.

Jak Ecem jeździła do Stambułu

Koleżanka Burcu mówi na wstępie:

– Z Turkami jest coś nie tak. Czołgają się przed swoimi matkami w zachwycie, a żonę biją co noc. Nie chcę mieć z nimi do czynienia.

Szuka jednak swojego księcia z bajki. Najbardziej aktywnie na forach internetowych, gdzie głos zabierają mężczyźni, którzy nie godzą się na złe traktowanie kobiet.

– Z Özcanem świetnie mi się rozmawiało, naprawdę myślał podobnie jak ja – mówi.

Ecem przyjechała dla niego do Stambułu. Gdy się spotkali, nie zaiskrzyło. Podobnie było z Ahmetem, też stambulczykiem. Do trzech razy sztuka. Ecem oczarował słynny w Turcji bloger piszący o ruchu masońskim. Zaczęło się od komentarzy do jego tekstów, później pisali do siebie maile. Po kilku miesiącach internetowej fascynacji spotkali się na żywo.

– Cemre szanuje mnie i słucha. Mamy tyle wspólnych tematów! – mówi podekscytowana.

Ostatnio nawet udziela się razem ze mną na forach na rzecz ochrony kobiet, ostro komentuje politykę AKP – dodaje. W Turcji wciąż jednak wielu mężczyzn stroni od poważnej dyskusji i wymiany opinii. Najczęściej ograniczają się do tanich tekstów na początku znajomości, a potem zostają już tylko komendy: podaj, przynieś, ugotuj – podsumowuje. Dziewczyny takie jak Ecem i Burcu odstraszają.

– Najlepsze dla naszych chłopaków są Rosjanki – kpią. – Takim imponuje typ zazdrośnika, który prawi im komplementy. Wielka miłość kończy się ślubem, Rosjanka osiedla się w Turcji, a mąż ugania się za jej rodaczkami.

Artykuł, którego fragment publikujemy powyżej, jest częścią bloku tekstów opublikowanych na łamach styczniowego "Znaku" z 2013 roku (nr 692), poświęconych sytuacji kobiet w Turcji.

 

 

TAGI: