Bolesna zabawa wiarą

Robert Tekieli

publikacja 04.04.2013 12:05

Cierpienie związane z zaangażowaniem w praktyki satanistyczne czy okultystyczne jest potworne, a wychodzenie z niego bywa bardzo długotrwałe.

La Salette. Posłaniec Matki Boskiej Saletyńskiej 2/2013 La Salette. Posłaniec Matki Boskiej Saletyńskiej 2/2013

 

Bóg nie karze człowieka. Czasami jednak pozwala doświadczyć konsekwencji grzechu. Jeśli ktoś uporczywie przekracza przykazania, niech się nie dziwi, że cierpi. Szczególny przypadek, czyli cierpienie związane ze źle ukierunkowaną wiarą – myślę tu o cierpieniu będącym konsekwencją praktykowania spirytyzmu, okultyzmu, magii czy satanizmu – również w nowoczesnych, „niewinnych” odmianach, bywa potworne. Narażenie się na nadzwyczajne oddziaływanie złego ducha jest naprawdę kosztowną zabawą. Czasami wręcz kosztuje okultystę życie.

Wychodzenie z cierpienia będącego konsekwencją praktyk satanistycznych czy okultystycznych bywa bardzo długotrwałe. Jak dziś można nieświadomie narazić się na takie cierpienie? Nie ufając Bogu.

Nie ufasz Bogu i idziesz po zdrowie do bioenergoterapeuty, mówisz demonowi: „chcę” i dostajesz w pakiecie depresję, której nie da się leczyć farmakologicznie. Nie ufasz Bogu i idziesz do tarocisty czy jasnowidza, mówisz demonowi: „chcę” i rozpada ci się małżeństwo. Nie ufasz Bogu i szukasz horoskopów, nadzwyczajnych metod „kontroli umysłu” czy sięgasz po homeopatię – nie dziw się, że potem cierpisz. Efektem zażywania specyfików homeopatycznych mogą być wahania nastroju nieadekwatne do bodźca. Efektem noszenia pierścienia Atlantów – statystycznie nieprawdopodobna ilość negatywnych wydarzeń w życiu. Nawet muzyka przestaje być tylko rozrywką.

Dziewczyny słuchały muzyki „gotyckiej”. Smętnej, zimnej – w Polsce najbardziej znanym zespołem w tym gatunku jest „Closterkeller”. Za muzyką poszło zainteresowanie „gotycką” subkulturą. Żarty się skończyły. Ciemne klimaty, ale jeszcze „zabawa”. Choć najwyższym przejawem zaufania w tej subkulturze jest picie swojej krwi. Wymieniały się ampułkami. Piły. Potem okazało się, że za młodzieżową subkulturą kryje się mroczne, dorosłe środowisko. Sataniści. Prokuratorzy, nauczyciele, profesorzy, sędziowie, policjanci. Dziewczyny zostały wykorzystane w charakterze przedmiotów, w czasie rytualnej czarnej mszy podczas najkrótszej nocy w roku. Były satanistycznym ołtarzem. Agata niewiele z tego pamięta. Może nie chce pamiętać. Dziś, kiedy modli się nad nią egzorcysta, pluje skrzepami krwi grubości kciuka. Jej cierpienie przekroczyło możliwość zrozumienia. Zła wiara. Dziewczyny zaufały złym ludziom, potem pozwoliły im robić ze sobą, co chcieli. Dziś ponoszą tego konsekwencje.

Inny przypadek. Homeopatka, lekarka. Wycofała się z kilkuletniego zaangażowania w tę metodę „leczenia”, kiedy dotarł do niej wreszcie absurd tej teorii. Ale nie mogła jasno zobaczyć swego zniewolenia. Cierpi do dziś.

Ksiądz z Podkarpacia. Proboszcz. Machał wahadełkiem, nauczył go owej sztuki pewien polski biskup. Wszystko sprawdzał, choroby diagnozował. Potrafił znaleźć wodę. I była dokładnie na głębokości, którą dzięki wahadełku określił. Po rekolekcjach zaczęły się w jego pokoju przesuwać meble. Cierpienie trwało parę lat.

Zakonnik. Coś wyrwało drzwi z jego celi w dniu święceń kapłańskich. Jego cierpienie trwało jeszcze latami. Bywał nieposłuszny, dopiero po piętnastu latach cieszy się już właściwie pełnią wolności.

Nie warto wierzyć w to, w co należy wierzyć. Wierzyć należy tylko w Boga. I Bogu.