Miłość Boga w charyzmatach

Rozmowa z ks. Grzegorzem Szczygłem MS

publikacja 16.05.2013 21:26

Z ks. Grzegorzem Szczygłem MS, duszpasterzem wspólnot modlitewnych i ewangelizacyjnych, o charyzmatach Ducha Świętego, rozmawia ks. Grzegorz Zembroń MS

La Salette. Posłaniec Matki Boskiej Saletyńskiej 3/2013 La Salette. Posłaniec Matki Boskiej Saletyńskiej 3/2013

 

Zdarza się, że czasem na Mszy ktoś zemdleje, a ktoś inny mówi, żeby go nie ruszać, bo zaraz mu przejdzie. O co chodzi?

Jeśli ktoś zemdleje, a inna osoba mówi, żeby nie ruszać, bo jest wszystko w porządku, to prawdopodobnie chodzi o spoczynek w Duchu, albo inaczej zaśnięcie w Panu. Spoczynek w Duchu jest to jeden z tzw. charyzmatów epifanijnych. Postaram się wytłumaczyć, jak to zjawisko wygląda. Ktoś przeżywa na bardzo głębokim duchowym poziomie doświadczenie miłości i obecności Boga, na poziomie, który obejmuje wszystkie sfery życia, zarówno psychikę, jak i cielesność. Człowiek ma odczucie błogostanu, lekkości, szczęścia, aż do osunięcia się na posadzkę. Generalnie można to opanować, ale wielu ludzi na początku może mieć z tym kłopoty, gdyż jest to pierwsze doświadczenie. Inne objawy tej obecności Pana Boga to np. głośny śmiech, płacz.

Odniosę się jeszcze do tego, co powiedziałeś na początku. Z całym Kościołem wyznaję, że dar rozumu to jest też dar Ducha Świętego. Jeżeli sytuacja z mdlejącą kobietą zdarzy się w jakiejś wspólnocie zamkniętej, gdzie ludzie się znają i znają swoje sposoby przeżywania modlitwy, to wszystko jest w porządku. Natomiast jeżeli jest to zgromadzenie ludzi sobie obcych, którzy w dodatku nie mają doświadczenia charyzmatycznego, to dobrze jest upewnić się, czy ta osoba rzeczywiście ma spoczynek w Duchu, czy może jednak potrzebuje pomocy. To nie jest trudne do rozpoznania, wystarczy tę osobę zapytać, najlepiej kiedy pyta ksiądz, ona wówczas powinna odpowiedzieć, co się z nią dzieje. Zwykle powie, że wszystko jest w porządku, że dobrze się czuje, wtedy możemy być spokojni, że nie potrzebuje pomocy, gdyż w taki sposób przeżywa swoje spotkanie z Panem Bogiem.

Czym są charyzmaty, jak rozumieć to słowo?

Charyzmat to dosłownie z greckiego „dar łaski”. Natomiast ja wolę definicję użytkową, nie teologiczną. To jest po prostu dotknięcie Pana Boga, działanie Pana Boga, dar Pana Boga, obecność Boga, przeżycie Bożej obecności. Charyzmaty są też darami służebnymi. Chrześcijanin otrzymuje je nie tylko dla własnego rozwoju duchowego, lecz także by pomagał innym wzrastać w wierze.

Co dają charyzmaty?

A dlaczego ludzie się trzymają za rękę, jeśli się kochają? Przecież bez tego też mogliby się kochać. Trzymają się za rękę, bo to jest wyraz ich więzi, czułości, czasami bardzo mocny, chociaż wydaje się, że nic nadzwyczajnego w tym nie ma. Charyzmaty są sposobem doświadczania obecności Pana Boga, jego miłości. Charyzmaty wspierają nieraz w nawróceniu, w odkrywaniu i Boga, i siebie. Pomagają służyć drugiemu człowiekowi, budują więź we wspólnocie. Tych owoców można byłoby wymieniać bardzo dużo.

Czy charyzmatów można się nauczyć?

Odpowiem na to pytanie inaczej – charyzmatów nie można wywołać. Mam obserwacje z przynajmniej kilku wspólnot, że ktoś miał doświadczenie charyzmatyczne, a kiedy ono wygasło, próbował je na siłę wywołać. Przy odrobinie doświadczenia bardzo łatwo rozróżnić, kiedy ktoś rzeczywiście modli się charyzmatami, a kiedy po prostu udaje. Zwłaszcza przy spoczynku w Duchu wygląda to bardzo żałośnie, jako rzucanie się na siłę na ziemię. Więc charyzmatów nie można wywołać, ani udawać, natomiast trzeba się uczyć ich używania, oswajać się z nimi, czy po prostu korzystać z nich, co jest bardziej owocne.

Mówiłeś, że ktoś miał doświadczenie charyzmatyczne, ale je stracił. Z czego ta strata może się brać?

Charyzmaty to miłość Boga do nas akurat tak wyrażana, tak przeżywana, ale to doświadczenie trzeba rozwijać, trzeba nad nim pracować i z niego korzystać. Otrzymujemy je zwykle np. na jakichś rekolekcjach, spotkaniach, zjazdach, kongresach, w spotkaniu z ludźmi, którzy ewangelizują. I ono ma swoje miejsce w całości życia duchowego człowieka. Jeżeli ktoś np. nie spowiada się, nie prowadzi życia modlitewnego, nie rozwija duchowo – to wcześniej czy później charyzmaty po prostu zanikają.

Ktoś był na spotkaniu modlitewnym albo uczestniczył w oazie wakacyjnej i tam ktoś mu powiedział, że w jego życiu są obecne charyzmaty. Ale w ogóle nie wie, jak się na nie otworzyć i jak nimi posługiwać. Co ma robić?

Pragnąć. Żeby w ogóle się otworzyć na doświadczenie charyzmatyczne, trzeba po prostu pragnąć Boga, nawet nie tyle charyzmatów, co Boga. Bo charyzmaty to nie są jakieś zbroje, sprawności, gadżety, tylko za każdym charyzmatem stoi osoba Boga, Jego miłość. To jest coś, co pomaga w relacji z Bogiem. Jak w relacji między ludźmi jest czułość, są pewne gesty miłości, tak tutaj można lokować przez pewną analogię charyzmaty.

Natomiast kiedy ktoś ma doświadczenie charyzmatyczne, a nie wie, co z tym zrobić, to proponuję znaleźć sobie jakąś wspólnotę. Jeśli mieszkasz w miejscowości, gdzie nie ma takiej wspólnoty, nie ma kontaktu z ruchem charyzmatycznym, to pozostaje literatura i od czasu do czasu spotkania modlitewne, żeby móc tego doświadczać. Dobrze jest mieć kierownictwo duchowe, stałego spowiednika, kogoś, kto będzie pomagał się odnaleźć w świecie charyzmatów. To nie musi być ksiądz, który jest specjalistą w tej dziedzinie, wystarczy że ma zdrowy rozsądek.

 

 

 

Dlaczego jedni mają charyzmaty, a inni ich nie mają?

Nie ma charyzmatów ten, kto ich nie chce, nie ma ten, kto ich nie odkrył, nie ma ten, kto się boi charyzmatów, no i nie mają charyzmatów też ludzie, którzy są niedojrzali.

Niedojrzali w jakim sensie?

W sensie osobowościowym, ludzie wycofani, unikający kontaktów i rozmowy z innymi. Rozróżniłbym tylko między zamkniętym w sobie a introwertykiem, bo nie chodzi o milczącą naturę. Jeśli z jakiejś przyczyny człowiek jest wycofany – to też będzie zamknięty na charyzmaty.

Czym jest Msza Święta z modlitwą o uzdrowienie?

Msza Święta z modlitwą o uzdrowienie to jest Msza Święta z modlitwą o uzdrowienie. Myślę, że tutaj nie ma co specjalnie kombinować z jakimś tłumaczeniem. Po prostu jest to Msza Święta, która najczęściej po komunii św. przechodzi w modlitwę o uzdrowienie kogoś, kto uzdrowienia potrzebuje, fizycznego albo duchowego. O to modli się Kościół w ramach tej Eucharystii.

W wielu parafiach są zaproszenia na takie Eucharystie. Czasem się ludzie zastanawiają, czy one są w ogóle katolickie.

To jest Boże. Niekoniecznie jest to pochodzenia katolickiego. Protestanci, prawosławni też się modlą o uzdrowienie, bo to jest wspólne dla chrześcijaństwa i pochodzi od Jezusa. Jezus posyłał swoich uczniów, żeby szli, głosili słowo Boże i uzdrawiali. On sam to robił. Apostołowie po jego wniebowstąpieniu, po zesłaniu Ducha Świętego też głosili słowo Boże i modlili się w Imię Jezusa o uzdrowienie i ludzie tego uzdrowienia doznawali. Święci również uzdrawiali w Imię Jezusa czy modląc się do Boga, więc to nie jest jakieś nadzwyczajne, nietypowe i nowe w naszych czasach zjawisko w Kościele. Tutaj może być tylko problem z pewną formą modlitwy o uzdrowienie. Forma po prostu wpisuje się duchowość charyzmatyczną, bo w jej trakcie może się pojawić nakładanie rąk czy modlitwa językami. To może być zaskakujące, ale takie rzeczy zdarzają się nie tylko podczas modlitwy o uzdrowienie, lecz także przy uwielbieniu, czy na różnych spotkaniach charyzmatyków.

Z jakimi charyzmatami można się spotkać oprócz charyzmatu modlitwy o uzdrowienie ?

Myślę że najczęściej spotykamy się z darem języków, proroctwem językami, właśnie ze spoczynkiem w Duchu. Ktoś na spotkaniach może jeszcze bardzo mocno płakać, ktoś może głośno się śmiać. Może być jeszcze słowo poznania, tzn. ktoś otrzymuje taki dar od Pana Boga, dzięki któremu potrafi wytłumaczyć jakąś sytuację albo głębiej ją zrozumieć. Czasem ten dar się nazywa charyzmatem proroctwa, albo inaczej słowem zachęty – ono nie jest kolejnym wersetem Nowego Testamentu, nie jest nowym objawieniem, tylko ma na celu pobudzić nas do miłości, odczuć miłość Boga i samemu kochać, albo dać jakiś napęd, jakąś moc do głębszego chrześcijańskiego życia. Czasem zdarza się, że słowa poznania otwierają pewien nowy rozdział w życiu człowieka. Najczęściej są to bardziej słowa zachęty, słowa dodające mocy, niż jakaś konkretna wiadomość.

Czy wszyscy księża uznają charyzmaty?

Kościół uznaje i to od starożytności, a nawet trzeba by powiedzieć, że od Nowego Testamentu, że coś takiego jest. Całe spisy charyzmatów wymienia św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian, więc jeżeli by księża nie uznawali charyzmatów, byliby w sprzeczności ze słowem Bożym. Natomiast myślę, że tu chyba chodzi o coś innego, mianowicie nie wszyscy księża rozumieją to zjawisko, gdyż wybuch doświadczenia charyzmatycznego nastąpił w Kościele katolickim dopiero w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Do Polski ta fala dotarła w latach 70., a zanim się rozpowszechni, musi trochę czasu minąć. Wcześniej tego tematu nie było, nie było o tym  mowy w seminariach, więc pewna zmiana mentalności jest potrzebna, żeby ten fakt przyjąć i zrozumieć. Widzę, że ta zmiana się dokonuje, bo kiedy rozpoczynałem posługę po święceniach, spotykałem się wręcz z bardzo dużym niezrozumieniem, natomiast dzisiaj, nawet jeżeli ktoś tego nie rozumie, to mam wrażenie, że przynajmniej ma dobrą wolę. Wiadomo, że boimy się tego, czego nie znamy. Więc nie tyle księża uznają charyzmaty lub ich nie uznają, ile nie rozumieją, o co chodzi. Jak ktoś nie rozumie, to logiczne jest, że zachowuje dystans.

Może być też inny problem – księża mają wątpliwości co do autentyczności tego, co widzą, co słyszą, czego doświadczają ludzie, których spotykają. Bądź mogą mieć wątpliwości, co do dojrzałości, kolokwialnie mówiąc „użytkowników” charyzmatów. Nie jest tak, że jeżeli ktoś posługuje się charyzmatami, to jest człowiekiem bez grzechu i absolutnie dojrzałym. Zresztą, gdybyśmy sięgnęli do doświadczeń Kościoła w starożytności, to zobaczylibyśmy, że charyzmaty pojawiają się u chrześcijan zaraz po chrzcie. W północnej Afryce w liturgii chrzcielnej była specjalna modlitwa o charyzmaty. Po prostu charyzmaty są to dary, które nie oznaczają wyższego etapu rozwoju duchowego, wręcz przeciwnie, są dane chrześcijaninowi na starcie. Więc czasami może być tak, że ktoś pięknie modli się językami, ma głębokie doświadczenie Boga, lecz jeszcze musi dużo nad sobą pracować.

Czy żeby otworzyć się na charyzmaty, żyć nimi, czy żeby je otrzymać, trzeba być w konkretnej wspólnocie?

Nie trzeba być we wspólnocie, ale dobrze jej poszukać, kiedy się otrzyma takie doświadczenie. Wspólnota daje w tej kwestii bezpieczeństwo, tzn. weryfikuje autentyczność charyzmatu, pomaga zrozumieć niejasności. Natomiast można przeżywać charyzmaty poza spotkaniami modlitewnymi wspólnotowymi i można otrzymać charyzmaty poza spotkaniami wspólnotowymi. Doświadczenie charyzmatyczne – tyle że tak tego nie nazywano – otrzymywali np. ludzie po pierwszym tygodniu ćwiczeń duchowych św. Ignacego. To doświadczenie towarzyszyło chrześcijaństwu przez wieki, tylko może nie było tak wprost nazywane, jak my dzisiaj je nazywamy.

W życiu spotykamy małżonków, osoby samotne, księży, siostry zakonne. Czy oni otrzymują jakieś charyzmaty potrzebne do rodzaju życia, który wybrali?

Jeżeli przyjmujemy, że dary charyzmatyczne są darami chrzcielnymi, to może je otrzymać każdy człowiek ochrzczony. Więc charyzmaty się otrzymuje po to, aby ożywić sobie właściwe powołanie, czy to małżeńskie, czy kapłańskie, czy do życia w samotności, czy to zakonne. Charyzmatycy nie mają jakiejś osobnej duchowości w Kościele. Mają duchowość, która może ożywiać każde powołanie, każdy stan życia.

 

TAGI: