Świeża dawka tlenu

Natalia Podosek

publikacja 20.06.2013 22:06

Dusimy się w jej okowach i nie mamy siły, by z nich wyjść. Mówimy codziennie „I odpuść nam… jako i my”, ale niewiele to tak naprawdę znaczy.

Wzrastanie 6/2013 Wzrastanie 6/2013

 

Nie dotyczy to przecież mojej sąsiadki, która rozpuszcza kolejne plotki na mój temat. Czasami tym winowajcą jest osoba, która wycisnęła bolesne piętno na naszym życiu. Niekiedy ma twarz tego, który wypowiedział o kilka słów za dużo, popatrzył się krzywo, kiedy potrzebowaliśmy zrozumienia, obrócił się na pięcie, gdy wołaliśmy o pomoc…

Myśl o nim sprawia ukłucie w sercu, a czasami palący ból… „Przebaczenie jest jak tlen” śpiewał w swojej piosence Andrzej Żółtko. Może dlatego tak często się dusimy?

Pierwszy krok – decyzja strategiczna

Znana amerykańska mówczyni i autorka książek dotyczących wewnętrznego uzdrowienia – Joyce Meyer wyznała ostatnio, że 200 razy była zgwałcona przez swojego ojca. Do 18 roku życia wykorzystywał on ją regularnie w różnych sytuacjach – przy piwie, na wycieczce, po imprezie… Pogrążona w strachu i manipulowana godziła się na takie traktowanie. W swojej książce „Piękno z popiołów” pisze: „Wiele lat temu mogłam postanowić, że zachowam w swoim sercu zgorzknienie i nienawiść, będę się nadal nad sobą użalać i trzymać niechęć do swoich krzywdzicieli”. Co spowodowało, że potrafiła przezwyciężyć żal po tak dramatycznych przeżyciach? Przebaczyła. Odpuściła. Nie pozwoliła, aby nienawiść zżarła jej serce i wypaliła umysł. Dzięki tej wyzwalającej decyzji zbudowała szczęśliwe małżeństwo, a teraz inspiruje do wkroczenia na drogę uzdrowienia mnóstwo osób, które doznały, tak jak ona, mniejszych bądź większych krzywd.

Jej droga do przebaczenia wiodła przez trudne drogi, gdy modliła się o znalezienie wyjścia z ciemnego tunelu pretensji, obwiniania i chęci zemsty. Przebaczenie wiele kosztuje. To stanięcie w prawdzie z czymś, co boli i podjęcie wyzwania. Czy warto? Joyce coraz bardziej zbliżając się do Boga czuła, że taszczy za sobą głaz, który oddziela ją od Niego i siebie samej. Każda próba wzniesienia się ponad to ograniczenie kończyła się w końcu porażką… „Żywienie resentymentu jest jak picie trucizny i łudzenie się, że to nie ty, ale twój wróg padnie martwy” – wyznała.

Po latach goryczy i poczucia krzywdy, doświadczyła, że jest Bóg, który ją kocha. Jak sama wspomina, zaczęła wtedy „chodzić z Panem”. Coś jednak dalej kłuło ją w sercu, jakiś cierń, który nie dawał jej spokoju. Zrozumiała, że jest w niej rozdarcie, które sprawia, że z jednej strony kocha Boga, a z drugiej głęboko w jej sercu czai się nienawiść. Musiała w końcu stanąć twarzą w twarz ze swoim największym potworem – prawdą, o tym co się stało i kto to zrobił. Jednocześnie jednak pomimo zła, jakie wyrządziła jej ta osoba, pozostaje tylko jedno – przebaczenie. Siedząc wieczorem w domu i mocując się ze swoimi myślami postanowiła, ze uczyni pierwszy krok na drodze przebaczenia. Uklękła i zaczęła błagać Boga, aby dał jej siłę do wybaczenia ojcu: „Odniosłam wtedy wrażenie, że Bóg wydłubał wtedy coś z mojego wnętrza”. Nienawiść minęła, pierwszy krok został uczyniony, ale żal pozostał.

Ten pierwszy krok opisuje w swojej książce Neil Anderson, przytaczając siedem wskazówek na drodze do przebaczenia: „Nie czekaj, aż będziesz miał chęć przebaczyć […] Podejmij tę trudną decyzję, nawet jeśli nie masz na to ochoty. Kiedy już zdecydujesz się przebaczyć, szatan straci nad tobą władzę w tej dziedzinie, a Bóg uzdrowi w Tobie twoje zranione emocje. Uzyskasz wolność od razu, chociaż twoje uczucia niekoniecznie się zmienią w jednym momencie”.

Zranieni krzywdziciele

Spróbuj na wszystko popatrzeć przez chwilę w krzywym zwierciadle. To ty potrzebujesz wybaczenia!

Ja, na pewno? Kiedy ostatnio sprawiłeś komuś ból niewłaściwym słowem, gestem? Czy nie było takich sytuacji?

Ale wtedy był taki feralny dzień, oblałem egzamin, sąsiadka nie wiadomo czemu się na mnie wydarła, a w dodatku jeszcze drzwi się zepsuły i nie mogłem wejść o domu…

No właśnie. Złość rodzi złość. Zranienie rodzi zranienie. Zło niczego nie usprawiedliwia, ale krzywdziciel sam najczęściej jest jego ofiarą. Spojrzenie na tego, kto nas skrzywdził w inny sposób, ze współczuciem, bo właśnie ofiary przemocy najczęściej stosują przemoc. Tę naukę o przebaczeniu głosiła Matka Teresa z Kalkuty: „Potrzebujemy dużo miłości, by przebaczyć. Miłość, współczucie dopełnia przebaczenia, ponieważ zanim komuś przebaczymy musimy sobie uświadomić, że my też potrzebujemy przebaczenia. Przebaczenie jest największym usposobieniem serca do pokoju”.

To był przełomowy moment w uzdrowieniu wewnętrznym, jakiego doświadczyła Immaculée Ilibagiza. Podczas ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku, jako przedstawicielka plemienia Hutu, musiała ukrywać się przez wiele miesięcy w ciemnej łazience u pastora, gdzie w każdej chwili mogła być odnaleziona przez Tutsi, w okrutny sposób mordujących Hutu. Słyszała krzyki oprawców i jęki mordowanych ofiar, które dochodziły zza ścian jej ukrycia. Po dwanaście godzin dziennie modliła się na różańcu sam na sam rozmawiając z Bogiem, którego miłość odkrywała w najczarniejszych momentach. Gdy jednak natrafiała na słowa: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…”, pojawiał się „reset” – trzeba było wykasować z myśli „tych” winowajców, bo tego było za wiele… Czuła, że powinna przebaczyć… ale jak?

 

 

„Jak mogę przebaczyć ludziom, którzy robią takie rzeczy?” – pytała Boga. „Wszyscy jesteście moimi dziećmi” – te słowa przeszyły ją jak piorun. W jednym krótkim momencie zrozumiała, że oprawcy też są ofiarami zła, którzy dopuścili, aby ono w nich działało, dziećmi Boga okrutnie skrzywdzonymi przez szatana…

– Jedna z głównych prawd, jakie objawił mi Pan, gdy uczył mnie na temat przebaczenia, brzmi: „Ludzie którzy cierpią zadają cierpienie innym” – wyznaje Joyce Meyer podczas licznych konferencji.

Daj Bogu czas

Żyjemy w „świecie instant”. Potrzebujesz zupy – zalewasz saszetkę, chcesz z kimś porozmawiać – wybierasz numer, wsiadasz do samochodu i jedziesz na miejsce. Jednak w duchowości tak się nie da. Trzeba zwolnić, wcisnąć luz, bo Bóg nie daje się wciągnąć w wir zwariowanego świata, pod hasłami: Już, teraz, od zaraz itp. On wie, że my potrzebujemy czasu…

– Kochałam mojego ojca, a on zniknął niepostrzeżenie pewnego dnia, tuż przed moją Pierwszą Komunią Świętą. Moja mama opowiadała potem o nim straszne rzeczy, w szczegółach. Wodziła mnie po sądach, manipulowała mną, nie pozwoliła się z nim spotykać… I moja nienawiść do niej wzrastała z dnia na dzień coraz bardziej – wyznaje Agnieszka, trzydziestopięcioletnia mama dwójki dzieci. Ta złość była tak silna, że po nocach wypisywała na mamę przekleństwa w zeszycie, bo – jak sama mówi – złość się „przelewała”…

– Okłamywałam mamę, włóczyłam się po nocach, mówiłam, że na chwilę wychodzę, a potem wracałam nad ranem – wspomina. Nawróciła się rok po urodzeniu swojej córeczki. Czy od razu przebaczyła mamie?

– Nie. Wiedziałam, ze trzeba przebaczyć, ale nie miałam pojęcia, jak to zrobić – wyznaje. – Mówiłam, że przebaczam, modliłam się za mamę, bo wiedziałam, że tak trzeba zrobić, ale nadal w sercu czułam ciężar.

Dzisiaj wie, że musiała dać czas sobie i Bogu. A raczej Bóg dał jej czas, aby dojrzała do przebaczenia.

– Przebaczenie jest procesem. Jeżeli człowiek doświadczył czegoś naprawdę trudnego, to nie jest w stanie, ot tak, o wszystkim zapomnieć. Tak się nie da – dzieli się swoim doświadczeniem Agnieszka. Pojechała na rekolekcje. Jakiś chłopak wyszedł, zaczął mówić świadectwo i… coś zwaliło ją z nóg. Jego przeżycia były bardzo podobne do tego, czego sama doświadczyła. W sercu poczuła dojmujący ból. Takie ukłucie jakby igłą, ale tym razem był to ból uzdrawiający. Trwała przed Jezusem z tym rozdartym sercem.

– Poczułam wtedy, że na nowo rodzę się w łonie Matki Bożej. Pierwszy raz byłam wdzięczna za moich rodziców. Nienawiść odeszła. Żal ustał. Pojawiła się wolność. Wiem, że nie postępowali oni tak, jak powinni, ale teraz czuję od tego wolność, bo przebaczyłam… Ten proces od decyzji do dogłębnego przebaczenia trwał 3 lata.

Wyjdź na wolność

Doktor Kenneth AcAll, absolwent Uniwersytetu Edynburskiego, na początku prowadził praktykę lekarza internisty, a następnie jako specjalista psychiatrii odkrył, że wiele chorób ma swoje źródło w braku przebaczenia. To samo potwierdza prof. badań psychologii na Hope College (USA) Charlotte van Oyen Uitvlit podkreślając, że przebaczenie otwiera przed nami nowe życie nie tylko w umyśle, ale również w sensie fizycznym. Przy badaniu osób, które chowały urazy i tych, które przebaczyły, stwierdził różnicę w tętnie i ciśnieniu krwi. Ludzie, którzy nie przebaczyli, często cierpią na rozmaite choroby, których nie da się wytłumaczyć racjonalnymi przesłankami.

Agnieszka wspomina swoje problemy zdrowotne, opowiadając o dolegliwościach, które przeszły wraz z przebaczeniem:

– Wręcz fizycznie się dusiłam i miałam nerwobóle. Lekarze nie wiedzieli, co mi dolega. Kiedy przebaczyłam, bóle ustały; poczułam wolność. W końcu mogłam spokojnie oddychać.

 

TAGI: