Sumienie – autonomiczne, wolne, formowane

Ks. Paweł Bortkiewicz TChr

publikacja 08.02.2014 21:47

Bohaterem dramatu dziejów świata, oglądanych z perspektywy teologicznej, jest Bóg i człowiek, człowiek i Bóg. Ich wzajemny dialog, milczenie, podejmowanie rozmowy są zapisem dziejów czegoś absolutnie unikalnego.

Zeszyty karmelitańskie 1/2013 Zeszyty karmelitańskie 1/2013

 

Podejmując próbę refleksji nad tym, kim jest człowiek, autorzy Pisma Świętego dokonują przede wszystkim opisu świadomości moralnej człowieka. Istnienie tej świadomości, pozwalającej wyraźnie rozpoznawać dobro i zło, jest niekwestionowane nie tylko z punktu widzenia teologicznego. Język ludzki jednoznacznie wyraża przekonanie o pewnej zdolności intuicyjnej, dzięki której człowiek jest w stanie osądzać wartość czynów już dokonanych lub zamierzonych. Wiedza o tych czynach i ich wartości ma przy tym charakter nie tyle teoretyczny, co raczej nosi znamiona sądu praktycznego. Ta właśnie intuicja moralna, zdolność rozpoznawania i wartościowania ludzkich czynów, ów rodzaj sądu praktycznego nosi nazwę sumienia.

Nie sposób podjąć tutaj choćby zarysu oglądu fenomenu sumienia. Warto jednak może zwrócić uwagę na kilka zasadniczych elementów takich podejmowanych prób.

Pierwsza z tych prób, choć nie najstarsza, dotyczy wizji sumienia w Nowym Testamencie. Widoczna jest tam oczywiście kontynuacja nauki o sumieniu z objawienia starotestamentalnego. A Stary Testament posługiwał się przy opisie sumienia terminem „serce”. Serce oznacza zatem wnętrze człowieka, w które patrzy Bóg. Charakterystyczny jest kontekst wypowiedzi i sama wypowiedź Boga do proroka, który miał dokonać wyboru króla Izraela: „Jednak Jahwe rzekł do Samuela: «Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Jahwe natomiast patrzy na serce»” (1 Sm 16,7).

„Nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, […] Jahwe […] patrzy na serce” – te słowa sugerują wyraźnie bardzo szczególne miejsce w konstrukcji człowieka, jaką zajmuje „serce” – sumienie. Jest ono w bardzo bezpośredniej, bliskiej, intymnej i absolutnie osobistej relacji z Bogiem. Poszanowanie tej relacji zawsze będzie świadczyło o godności sumienia.

W Nowym Testamencie, obok terminu „serce”, znajduje powszechniejsze zastosowanie grecki termin syneidesis. Serce, wyrażane najczęściej jako kardia (rzadziej nous), jest źródłem myślenia i rozumowania. W nim także rodzą się świadome decyzje woli. Ich inspiracją może być natchnienie Boga (Dz 17,17). Ale jest także i tak, że powstają one pod wpływem złego ducha (J 13,2). Ten dualizm wyrażają biblijne zwroty takie jak: „Bóg natchnął ich serca” (Dz 17,17) czy „diabeł nakłonił serce” (J 13,2).

Chrystus wielokrotnie podkreśla, że człowiek może rozróżnić dobro i zło: „dlaczego sami z siebie nie odróżniacie tego, co jest słuszne?” (Łk 12,57). Stwierdza też, że faryzeusze dlatego trwają w grzechu, że choć „widzą”, odrzucają to, co prawdziwe i dobre (J 9,41). Będą zatem ukarani za odrzucenie uznanej w sumieniu prawdy. Od swoich uczniów Jezus domaga się, by ich postępowanie płynęło z serca (Mt 5,20). Rozeznanie dobra i zła powstaje w blasku wewnętrznego światła, które jednak może zostać przyćmione przez grzechy (Łk 11,25; J 3,20: „każdy, kto dopuszcza się nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła”). Grzech narusza, według nauki Jezusa, nie tylko sferę cielesną człowieka, jego myślenie, czucie i pragnienie. Jest nade wszystko destrukcją najgłębszego wnętrza człowieka, jego serca. To właśnie ze zniewolonego serca pochodzą złe myśli: „Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z ludzkiego serca pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym” (Mk 7,20‑23).

Bardzo bogate przesłanki do teologii sumienia znajdują się w refleksji św. Pawła Apostoła. Dokonał on zapożyczenia terminu syneidesis nie ze źródła laickiego czy filozofii stoickiej (określenie to nie występuje u Epikteta, Plutarcha czy Marka Aureliusza), lecz z języka religijnego tamtej epoki. W przejęciu terminu chodziło o pewną ideę refleksji niezależnej, suponującej biblijne pojęcie serca. Stosowanie obydwu terminów uwidacznia przejścia znaczeniowe, tak jak ma to miejsce we fragmencie Listu do Tymoteusza: „Celem zaś nakazu jest miłość płynąca z czystego serca, dobrego sumienia i wiary nieobłudnej” (1 Tm 1,5).

W przeciwieństwie do stoików Paweł naucza, że sumienie nie jest zupełnie autonomiczne. Sąd sumienia zawsze winien być podporządkowany wyrokom Bożym: „Nic mi bowiem sumienie nie wyrzuca, co jednak nie stanowi dla mnie wyroku usprawiedliwiającego. A Tym, który mnie sądzi, jest Pan” (1 Kor 4,4). Dlatego wybitny znawca teologii biblijnej Xavier Léon-Dufour napisze: „Wypowiedziom Pawła na temat nienagannego sumienia towarzyszą zwykle jakieś wzmianki o Bogu (2 Kor 4,2) lub świadectwie Ducha Świętego (Rz 9,1). Sumienie jest więc «teonomiczne». Nazywane «dobrym» lub «czystym», sumienie już u swych korzeni jest oświetlone autentyczną wiarą (1 Tm 1,5.19; 3,9; 4,1n; 2 Tm 1,3; por. Hbr 13,18; 1 P 3,16)”.

W tym miejscu trzeba na chwilę się zatrzymać.

Paweł Apostoł jest teologiem godności sumienia, jego suwerenności i autonomii. Ale nie jest to autonomia absolutna. Źródłem tej autonomii jest zakorzenienie w Bogu – mówimy wówczas o tak zwanej autonomii uczestniczącej. Im bardziej sumienie jest związane z Bogiem, tym większym jest autorytetem.

 Nie było to oczywiste w czasach Apostoła, a dzisiaj budzi to bodaj jeszcze większe niezrozumienie.

Wielu ludzi odwołuje się dzisiaj do sumienia. Niejednokrotnie słychać buńczuczne wypowiedzi niektórych polityków, którzy deklarują się, że jako katolicy potrafią zarazem dać wyraz kompromisom i pluralizmowi ocen w trudnych sprawach naszej współczesności. Niezapomnianym dla mnie przykładem pozostaje deklaracja ówczesnego kandydata na prezydenta RP, dzisiaj zwycięskiego, który jako katolik był i jest za in vitro, wspiera tak zwany kompromis w sprawie aborcji eugenicznej. Nie jest w tym względzie odosobnionym przypadkiem. Reprezentanci tego podzielonego sumienia deklarują, że kierują się sumieniem w sprawach moralnych, i że jest to przecież sąd decydujący.

 

 Problem w tym, że sumienie oderwane od Boga – staje się sumieniem błędnym, nieprawdziwym. Dobre lub czyste sumienie jest u swych korzeni oświetlone wiarą.

Inną interesującą kwestią podjętą przez Apostoła jest relacja sumienia i wolności. Otóż człowiek dochodzi do pełnej wolności dzięki sumieniu, które jest u swych podstaw oświetlone autentyczną wiarą. O ile Prawo nakładało obowiązek wyboru pomiędzy kategoriami różnych pokarmów czy świąt, o tyle chrześcijanin kierowany „teonomicznym” sumieniem umie dostrzec dobro w każdym stworzeniu. Uzdalnia go to do przekonania, że wszystko jest dozwolone (1 Kor 6,12; 10,23). Chrześcijanin jest więc wolny od przepisów rytualnych Prawa: „Pan jest Duchem, a gdzie jest Duch Pański – tam wolność” (2 Kor 3,17).

Jednakże św. Paweł z równą wyrazistością podkreśla, że tak rozumiana wolność chrześcijanina nie jest absolutna; do tezy „wszystko wolno” Apostoł dodaje „ale nie wszystko przynosi korzyść” (1 Kor 10,23). Praktyka życia może prowadzić do konfliktów między sumieniami, które były poddane różnorodnej formacji. Wspomniany już Xavier Léon-Dufour stwierdza: „Chrześcijanin «mocny» (Rz 5,1) powinien uczynić wszystko, by nie zgorszyć bliźniego, który jest jeszcze «słaby»: «Swoim stanowiskiem w sprawie pokarmów nie narażaj na zgubę tego, za którego umarł Chrystus» (Rz 14,15)”. Ostatecznie więc wiedza powinna zostać podporządkowana miłości.

Według Pawła rozeznanie sumienia rodzące osobiste przekonanie jest miarodajne, nawet gdy jest niepokonalnie błędne. Paweł konsekwentnie pozwala wówczas postępować każdemu według jego sumienia (por. Rz 14,2‑6).

Problem sumienia błędnego jest bardzo intrygujący. Wskazówka zostawiona przez św. Pawła domaga się niewątpliwie wnikliwej analizy. Jej przykład znajdujemy u św. Tomasza z Akwinu.

 Sumienie, zdaniem Akwinaty, ujawnia dwojaką płaszczyznę. Tak więc z jednej strony wydaje konkretne sądy co do czynów orzekanych przez nie jako dobre lub złe. Ten rodzaj sumienia nazywany jest synejdezą. Dotyczy zarówno czynów zamierzonych, jak i dokonanych. Ale z drugiej strony można i należy widzieć w sumieniu naturalny i radykalny zmysł wyczulony ogólnie na dobro i na zło. Pozwala to wyróżnić w sumieniu to, co zostaje określone jako syndereza, a co jest w opisie Akwinaty iskrą sumienia oraz to, co stanowi – mówiąc dalej obrazowo – ogień wywołany tą iskrą, na niej bazujący: jest to sumienie właściwe (synejdeza). Ta iskra, czyli syndereza, nie jest przy tym okresowa, nie gaśnie, ona uczestniczy w naturze ducha. Dlatego nie może pobłądzić ani zgrzeszyć.

Sumienie właściwe jawi się w takim kontekście jako akt wyrastający z synderezy. To właśnie ono wydaje konkretny sąd o naszych czynach dokonanych lub zamierzonych. Wtedy też pojawia się możliwość błędu. Tomasz wskazuje na mechanizm takiego działania. Otóż sumienie właściwe stosuje pierwsze zasady podane mu przez synderezę. Owo zastosowanie dokonuje się poprzez refleksję, badanie i rozważanie naszych czynów. To właśnie tutaj, w zakresie badania i oceny materii czynów istnieje możliwość błędnego sądu.

Można i trzeba zauważyć, że sumienie jest de facto poszukiwaniem prawdy. Czyni to, podążając za naturalnym dynamizmem człowieka (transcendowaniem w kierunku prawdy). Jest zarazem całkowicie podporządkowane prawdzie. Wyraża się to w nakazie, imperatywie wewnętrznym sumienia, obowiązku nakładanym przez nie – by poszukiwać prawdy.

W takiej perspektywie błąd jest czymś przypadkowym i nienaturalnym, przeciwnym wręcz naturze ludzkiej. Jeśli się pojawia, to dlatego, że natura osoby ludzkiej jest ograniczona. Trzeba tutaj przypomnieć o zróżnicowanych postaciach ignorancji, jak również o lenistwie, a z perspektywy teologicznej patrząc – o grzechu.

Zatem ostatecznie trzeba powiedzieć, że sumienie jest – w najgłębszej swojej warstwie – nośnikiem prawdy. Stąd też wyłania się powinność, że nawet zza błędu trzeba wydobyć i rozpoznać iskrę sumienia, czyli synderezę. Oznacza to, inaczej mówiąc, konieczność akceptacji samego siebie, ale wraz z uznaniem możliwości błędu. Tak więc radykalnie akcentowane posłuszeństwo sumieniu prowadzi do prawdy. Nie oznacza to akceptacji błędu jako drogi ku prawdzie, ale dostrzeżenie, że ponad siłą błędu istnieje siła światła synderezy.

Ta właśnie dramaturgia sumienia dobitnie podkreśla konieczność troski o nie. Sumienia nie można traktować jako subiektywnego, „autorskiego” pomysłu w ramach „moich słusznych poglądów na wszystko”. Takie podejście uwłacza nie tylko sumieniu, ale i temu, kto próbuje kierować się takim sumieniem.

Dlatego tak fundamentalnie ważną kwestią jest zagadnienie formacji sumienia, zwłaszcza zaś chrześcijańskiego.

Sumienie jest zjawiskiem ogólnoludzkim, powszechnym, funkcjonującym w każdym człowieku bez względu na jego światopogląd, wyznanie, religijność. Przymiotnik „chrześcijańskie” dołączony do sumienia oznacza szczególny stopień dojrzałości i doskonałości sumienia ludzkiego.

Wyraża się on w dwóch zasadniczych zjawiskach. Po pierwsze – w rzeczywistości „nowego stworzenia”, czyli we włączeniu całej ludzkiej egzystencji w dar życia Chrystusowego. Po drugie – w fakcie, że chrześcijanin nie traktuje wymagań moralnych jako przykrego obowiązku, ale jako możliwość samorealizacji własnej osoby w mocy łaski Chrystusa.

Formowanie dojrzałego sumienia chrześcijańskiego jest niewątpliwie sprawą indywidualną i zróżnicowaną. Wydaje się wszakże, że w ramach tej indywidualizacji środków i metod można podać, idąc za znanym moralistą Alfonsem Auerem, cztery podstawowe etapy kształtowania sumienia.

1. Uświadomienie sobie przez człowieka, że istotę moralności stanowi wezwanie skierowane przez osobowego Boga. Odpowiedź człowieka przebiega wówczas w potrójnym odniesieniu: do siebie samego (formacja własnej osobowości), do drugich (formacja charakteru społecznego), do świata i rzeczy (formacja własnej oceny rzeczywistości materialnych).

2. Obudzenie w sobie moralnej spontaniczności wypływającej z miłości i wewnętrznego przekonania. Jest to działanie przekraczające minimalistyczne nastawienie wierności nakazom i zakazom.

3. Ścisłe powiązanie formacji sumienia ze sferą religijną.

4. Uświadomienie sobie przez człowieka, kim powinien być według wzoru zamysłu Boga. Dzieło stworzenia oznacza wyznaczenie każdemu człowiekowi pewnego duchowego kształtu. To z kolei zobowiązuje do intensywnej realizacji tej idei, dążenia do zgodności z prawzorem zawartym w myśli Bożej.

Czynnikami formującymi sumienie są również: modlitwa, sakrament pojednania, właściwe wybory moralne, posłuszeństwo sumieniu. Inne elementy oddziaływujące na kształt sumienia to rodzina, państwo, Kościół.

Nie jest zatem obojętne dla naszych sumień, w jakim kraju i w jakiej społeczności eklezjalnej żyjemy.

 

TAGI: