Biblia – podręcznik miłości prawdziwej

Karolina Polak

publikacja 03.11.2014 22:41

Żadna inna książka ani księga nie mówi o miłości więcej niż Pismo Święte. W Biblii słowo miłość jest wielokrotnie odmienione przez wszystkie przypadki. Skoro pada ono tak często, musi być niezwykle ważne w oczach Boga. Warto przyjrzeć się, do jakiej miłości zachęca nas na kartach Pisma Świętego sam Jezus.

Droga 20/2014 Droga 20/2014

 

Miłość Boga i bliźniego

Przykazanie miłości, jak stwierdza sam Jezus, jest pierwszym spośród wszystkich. Oznacza to, że spełnianie wszystkich przykazań Bożych, kościelnych i wszystkich zasad dotyczących powinności chrześcijanina nie mają sensu bez miłości. Jak stwierdza sam Jezus, to właśnie miłość jest „doskonałym wypełnieniem prawa”. Jeżeli kocham drugiego, to nigdy go nie okradnę, nie okłamię, nie zdradzę, nie skrzywdzę. Jeśli prawdziwie kocham Boga, nikt nie będzie musiał narzucać mi obowiązku uczestniczenia we Mszy Świętej, bo sama miłość przynagli mnie do tego, aby z Nim przebywać. Zatem spełniając przykazanie miłości, wypełniamy wszystkie przykazania i całe prawo Boże.

To przykazanie można podzielić na dwie zasadnicze części: pierwsza z nich dotyczy miłości do Boga, natomiast druga miłości do bliźniego. Obie części są równie ważne i jedna nie może funkcjonować w pełni bez drugiej. Prawdziwa miłość Boga idzie zawsze w parze z miłością drugiego człowieka. Podobnie nie można prawdziwie kochać bliźniego, bez miłości do Boga.

Miłowanie Boga, do jakiego zobowiązani jesteśmy przykazaniem, to umiłowanie Go w każdy możliwy sposób i w każdym znaczeniu: myślą, sercem i duszą. Bliźniego jesteśmy zobowiązani kochać jak samego siebie – to poważne zobowiązanie, które ma konkretne konsekwencje dla naszego działania. Skoro kocham bliźniego na równi z sobą, to oznacza, że muszę pozbyć się wszelkiego egoizmu. Potrzeby drugiego człowieka muszą być dla mnie na równi z moimi własnymi. To nieproste zadanie, bo jako ludzie mamy skłonność do dbania o „własne sprawy”. Choć często mamy dla swojego zachowania usprawiedliwienie i zamiast „egoizm” mówimy „zaradność”, musimy mieć świadomość, że nie do tego zachęca nas Jezus. Miłość chrześcijańska to dostrzeganie drugiego człowieka i troska o jego sprawy na równi z naszymi własnymi. 

Świat, w którym obecnie żyjemy, przekonuje, że opłaca się być sprytnym, że kosztem drugiego człowieka można się wzbogacić, że istnieje tzw. „zdrowy egoizm”, że potrzeby innych są ważne, ale tylko do tego momentu, kiedy nie kolidują z moimi potrzebami.

Miłość „znakiem rozpoznawczym” chrześcijanina

Jezus w bardzo wielu miejscach podkreśla znaczenie miłości Boga i bliźniego, ale warto uświadomić sobie, że właśnie miłość ma być cechą charakterystyczną chrześcijanina. Nie wystarczy inteligencja, pracowitość, oczytanie, a nawet pobożność – tak naprawdę liczy się właśnie miłość. Nie ma chrześcijaństwa bez miłości:

„Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowaliˮ (J 13, 35).

Miłość bezwarunkowa

Miłość, jaką proponuje nam Jezus, nie zawsze jest prosta, wystawia nas na trudne próby. Chrześcijanin nie jest zobowiązany jedynie do miłości osób przez siebie wybranych, nielicznych, bliskich ani nawet sobie obojętnych. Bóg wymaga od nas umiłowania swoich nieprzyjaciół, miłości wybaczającej i bezwarunkowej:

„Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. (..) Ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosiernyˮ (Łk 6, 27–36).

Wzorem miłości nieprzyjaciół jest dla nas sam Jezus Chrystus, który wstawia się do Ojca za własnymi oprawcami, za tymi, którzy skazali go na pohańbienie i śmierć, mówiąc: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.

Jak można kochać kogoś, kto krzywdzi, kto nie ma litości, kto okrutnie zabija? To nie mieści się w głowie, nie idzie w parze z tym, czego uczy nas świat. Tu jest odwrotnie – swoich wrogów należy zwalczać, niszczyć, pokonywać, udowadniać swoją wyższość nad nimi. To takie bardzo ludzkie, chciałoby się powiedzieć – naturalne. Nie muszę kochać kogoś, kto nienawidzi mnie, a z miłości do kogoś, kto mnie skrzywdził, jestem zwolniony.

Miłość nieprzyjaciół to jedna z tych cech, które wyróżniają chrześcijaństwo spośród innych największych religii świata – czyni je wyznaniem trudnym, wymagającym, ale i jedynym prawdziwym. Nie można bowiem odbierać człowiekowi godności, nawet gdy jego zachowanie jest okrutne. W dalszym ciągu jest ukochanym dzieckiem Boga, a skoro tak, to i my zobowiązani jesteśmy miłować go jako swojego bliźniego.

Na wzór miłości Boga

To właśnie nasz ostateczny cel – choć wydaje się to bardzo trudne, a może nawet niewykonalne, powinniśmy dążyć do takiej miłości, jaką obdarzył nas sam Bóg. On ukochał nas miłością prawdziwą, pełną i całkowicie bezwarunkową. Mimo tego, że przeciwstawiając się Jego woli, zgrzeszyliśmy, On posłał swojego ukochanego Syna na pewną śmierć, abyśmy mogli żyć wiecznie.

W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłowaćˮ (1 J 4, 9–11).

 

W Jezusie Chrystusie miłość Boga objawia się najpełniej. On dobrowolnie przyjął na siebie niesłuszną karę i oddał się w ręce oprawców dla naszego zbawienia. Mając świadomość tak wielkiej miłości Boga – miłujmy siebie wzajemnie.

Jedynym źródłem prawdziwej miłości – zdolnej do umiłowania bliźniego, a nawet swego nieprzyjaciela, zdolnej wybaczać i zapominać – jest sam Bóg, o czym zaświadcza nam Jezus:

„Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!ˮ (J 15, 9).