Zwodniczy anioł długów finansowych

Joanna Krzywonos

publikacja 10.01.2015 13:27

W poprzednim numerze napisałam o tym, co radził nam ks. Bronisław Markiewicz w kwestii wydatkowania ciężko zarobionych pieniędzy (Duchowo o pieniądzach). Ponieważ temat ten ma wiele aspektów, zdecydowałam się poruszyć kwestię zaciągania długów. Byłam ciekawa, co ks. Markiewicz miał tutaj do powiedzenia: mogę pożyczać pieniądze czy nie powinnam?

Któż jak Bóg 1/2015 Któż jak Bóg 1/2015

 

Odpowiedź przyszła szybko i jest dość prosta. Uczył on ciągle powściągliwości i pracy. Dokładnie w takiej kolejności: najpierw powściągliwość, a potem praca. Kiedy zamieszczał artykuł w założonym przez siebie czasopiśmie „Powściągliwość i Praca” (1904, nr 5, s. 33-36), główne jego przesłanie brzmiało: to nędza duchowa jest przyczyną nędzy materialnej, brak cnoty prowadzi do ubożenia, a więc również do zaciągania długów.

Ponieważ osobiście doświadczałam finansowych braków, zawsze towarzyszyło mi przekonanie, że nie mogę oszczędzać, bo za mało zarabiam. Na dodatek nie znałam nikogo, kto by nie pożyczał pieniędzy z banku lub od innych osób. Sprawa wydawała się oczywista, a jednak duży dyskomfort związany z pożyczaniem rodził znaki zapytania: dlaczego pracując, nie stać mnie na np. lepsze tj. bardziej kosztowne leczenie? Dlaczego pracując, mam ciągle jakieś finansowe tyły?

W tamtym czasie usłyszałam dość przypadkowo w radiu audycję na temat długów Polaków i możliwości oszczędzania. Jeden ze słuchaczy powiedział, że nigdy nie jesteśmy w takiej sytuacji, aby nie móc oszczędzać. W pierwszym momencie zbulwersowała mnie ta wypowiedź. Pomyślałam o rodzinach wielodzietnych i o jednej pensji przynoszonej do domu na utrzymanie kilku osób. Na usta cisnęło mi się jedno: „tak może powiedzieć tylko bogaty bufon”. Dopiero po upływie około pół roku, kiedy zainteresowałam się tym tematem od strony biblijnej, zobaczyłam, że człowiek z radia miał rację. Nie zdawałam sobie sprawy, że moje dotychczasowe myślenie utrzymywało mnie w pułapce (to dość adekwatne określenie, biorąc pod uwagę niemoc w pozbyciu się długów).

Gdy w przypowieści Jezus używał porównań o długach finansowych, mówił o niewolnictwie i wtrącaniu do więzienia (Mt 18, 23-35). Darowanie długów traktował jako roztropność zalecaną swoim uczniom (Łk 16, 1-8). Zobaczyłam, że dług grzechów i dług finansowy należy do tej samej kategorii – niewolnictwa. A przecież jako chrześcijanie jesteśmy ludźmi uwolnionymi przez Chrystusa, którzy będą sądzeni na podstawie prawa wolności. Określenie „niewolnictwo” było również terminem, który wyklarował moje zamglone uczucia dyskomfortu związanego z długami finansowymi.

Zaczęłam poszukiwać błędów w moim myśleniu i znalazłam kilka, dla mnie kluczowych:

1. Ze względu na dotychczasowe doświadczenia, nie wierzyłam, że można żyć bez długów.

2. Szukałam usprawiedliwień moich kłopotów finansowych (np. to wina tego, że mało zarabiam).

3. Ponieważ moje wydatki przeznaczone były na potrzebne rzeczy (nie pozwalałam sobie na używki w postaci tytoniu czy alkoholu), nie widziałam konieczności ich rewidowania pod kątem oszczędzania.

4. Wydawało mi się, że cały czas kontroluję swoje długi, ponieważ je spłacam.

5. Wybierałam przyjemność z samego kupowania, zamiast dążyć do satysfakcji z zakupu za własne pieniądze.

6. Brakowało mi wiedzy o zarządzaniu własnymi finansami (w naszym kraju tego ważnego tematu niestety nie nauczano w szkołach na żadnym etapie edukacji).

Kiedy demaskowałam te macki niewolniczego myślenia, nagle okazało się, że w domu jest dużo zbędnych rzeczy, które można sprzedać lub po prostu podarować, a nawyki zakupów spożywczych można bez bólu zmienić na mniej kosztowne bez uszczerbku – a wręcz przeciwnie – z pożytkiem dla zdrowia. Ponadto, zaczęłam korzystać z darmowego programu komputerowego do organizacji budżetu domowego, aby kontrolować dokładnie wydatki i planować oszczędzanie.

Trzeba było również złapać za rogi największego byka, czyli konkretne długi i zaplanować jak najszybszą ich spłatę. Wielu spośród tych, którzy przeszli już drogę redukcji niewolniczych zobowiązań finansowych, zalecało pozbywanie się najpierw najmniejszych długów i rozprawianie się z coraz większymi. Inni natomiast rekomendowali rozprawianie się na początku z najbardziej kosztownymi w odsetkach. Wybrałam sposób odpowiedni dla mnie. Szybko zebrałam pierwsze owoce, które zachęciły mnie do zdobywania dalszej wolności finansowej.

Najważniejsze jednak w tym wszystkim było to, że kiedy podjęłam decyzję o oszczędzaniu, otrzymywałam WSPARCIE Z GÓRY. Zobaczyłam, że wcześniej Bóg nie mógł mi pomóc, ponieważ nie zdecydowałam się na ten wysiłek! Praca bez uprzedniej powściągliwości, nie przynosiła oczekiwanych efektów. Wybór powściągliwości i wolności w sferze pieniędzy, podarował, jakby mimochodem, większe owoce pracy. Obecnie widzę coraz więcej spraw, gdzie mogę mądrzej zarządzać pieniądzem, a moja praca przynosi obfitszy plon. Anioł, który przychodził do mojego życia „z pomocą” w postaci kredytów, okazał się aniołem zwodniczym.