Ziarenko, drut, różaniec

Ks. Łukasz Grzejda SCJ

publikacja 31.05.2015 22:04

W sklepach promocje, wyprzedaże i nowości. Kto nie ma czasu, korzysta ze sklepów internetowych. Półki uginają się od towaru. Ludzie od promocji wyprzedzają się w zdobywaniu klientów. Tylko w portfelu niekiedy jakby trochę pusto. Mamy już dość wydawania, zarabiania, zamartwiania siebie i innych posiadanym dobrobytem. Ale czy jesteśmy w stanie to zauważyć?

Wstań październik-listopad 2014 Wstań październik-listopad 2014

 

W pogoni za…

Tak rysuje się obraz życia konsumenta. Wieczne kalkulacje, rozliczenia, praca od świtu do zmroku. Pogoń za szczęściem okazuje się wcale go nam nie dostarczać, a raczej zwiększa bezgranicznie nasz apetyt na to, by karmić się tym, co nie nasyci. Prorok Izajasz mówi: „Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę – na to, co nie nasyci?” (55,2).

Niepokojem napawa mnie fakt, że powyżej opisana mentalność wkrada się w świat artykułów religijnych. Ot, taki „dewocjonalizm”. Nie mam na myśli tych przedmiotów, które zostały wykonane ze smakiem i tchnie z nich piękno oraz sacrum, ale mówię o tandetnych i produkowanych w ogromnych ilościach komercyjnych „świecidełkach”, wśród których prym wiedzie jednak sznur paciorków. Różańcowy szał bywa towarzyszem odwiedzin maryjnych sanktuariów. Kolorowość koralików czasem skłania nas, by to właśnie różaniec stał się pamiątką czy prezentem.

Podobnie rzecz ma się, gdy dzieci przygotowują się do przyjęcia po raz pierwszy Jezusa Eucharystycznego. O wybór różańca zabiega rodzic, katecheta i sprzedawcy. Tylko dzieci na nabożeństwach w kościele czasem mniej niż ziarenek w różańcu. Szkoda! Z drugiej strony w mediach katolickich nieustannie rozwijają się audycje, podczas których dzieci prowadzą modlitwę różańcową.

Różaniec ręcznie robiony

A może w tej koralikowej rzeczywistości doszukamy się duchowej głębi? Zacznijmy od tego, że nie tylko fabryki produkują nam to narzędzie modlitwy. Wiele zakonów żeńskich i męskich podejmuje się własnoręcznego wykonania solidnych i trwałych różańców. Dla wielu sióstr klauzurowych robienie różańców staje się pomocne w zdobywaniu dodatkowych środków utrzymania. Co więcej, przy ich składaniu siostry w modlitwie proszą o Boże błogosławieństwo dla tych, do których trafią wykonane przez nie paciorki.

Sam pamiętam, gdy dziesięć lat temu będąc nowicjuszem, wykonałem ich około 60. Sztuka ta jest pielęgnowana w stopnickim nowicjacie sercańskim do dziś. Młodzi sercanie dbają o to, by zasadzić w lutym ziarenka dające jesienią nowy plon. Potem je zbierają, suszą i łączą za pomocą drutu, aby powstał „przyjaciel modlitwy”. Uczą się w tej pracy cierpliwości, precyzji i wytrwałości. Wiedzą nadto, że ich wysiłek jest bardzo potrzebny tym, którzy różańca do modlitwy potrzebują jak spragniony wody.

Trudno policzyć, jak wielkie jest grono potrzebujących Bożego wsparcia. Choroba, cierpienie, niedostatek materialny, niepokój o przyszłość – lista jest jeszcze dłuższa. Bóg wskazał nam, kto jest najpewniejszą pomocą w potrzebie. To Maryja jest tym znakiem opieki dla całego Kościoła. Towarzyszką udręk, niepokojów, ale i radosnego dziękczynienia.

Wierna Maryja

Jestem Jej osobiście wdzięczny, bo pomagała mi w trudnych chwilach. Kiedy zmagałem się z lenistwem i jeszcze w szkole średniej robiłem wszystko, by się nie uczyć. Gdy przyszło mi zdawać egzaminy poprawkowe. Wtedy modlitwa różańcowa pomagała mi się nie załamać, nie wpaść w depresję. Codziennie, idąc do szkoły, rozważałem tajemnice różańca. To niesamowite, ale ta modlitwa była moim towarzyszem.

Po święceniach kapłańskich Maryja nie dała mi o sobie zapomnieć. Trafiłem do krakowskiej parafii, gdzie czczony jest Jej wizerunek Matki Błogosławionego Macierzyństwa. Jest Ona patronką Polskiej Prowincji Księży Sercanów. Przy Maryi stawiałem pierwsze kroki mojej posługi duszpasterskiej. Przy Niej poznałem, że rodzina, którą Ona chroni, jest wielkim skarbem i drogą Kościoła. I jako ksiądz jestem posłany, by troszczyć się o rodziny.

Kiedy spotykam rodziny, które wspólnie odmawiają różaniec, lub chorych przykutych do łóżka, to mój wzrok często kieruję na dłonie modlących się. Widzę wtedy, że ręce, w które wpleciony jest różaniec, zaplecione są też dłonie Maryi. Tak jakby trzymała swoje wierne dzieci i mobilizowała je do nieustannej przemiany serca. Do Boga prowadzi nas Maryja – jak uczy Kościół. Do Maryi zaś prowadzi nas różaniec. Zarówno modlitwa różańcowa, jak i ten sznur paciorków, który noszony w kieszeni lub na ręce powstrzymuje od ulegania pokusom Złego.

W tym roku wróciłem do miejsca, gdzie mam okazję razem z nowicjuszami wyrabiać różańce. Dzięki tej pracy będę łączył się duchowo z tymi, w których dłoniach później staną się one narzędziem modlitwy. Pamiętajcie i wy, by pomodlić się za tych, którzy wykonali wasz różaniec. Ziarenka w dłoń i do dzieła…

 

TAGI: