Teraźniejszość i przyszłość Kościoła

Rozmowa z kard. Cláudio Hummesem, prefektem Kongregacji ds. Duchowieństwa, byłym arcybiskupem brazylijskiej metropolii São Paulo

publikacja 22.05.2007 16:46

W Ameryce Łacińskiej proces laicyzacji jest narzucany przez prawdziwe lobby, które próbują wywierać nacisk na środki społecznego przekazu i organy prawodawcze. Proces ten popierany jest przez pewne środowiska naukowe, które ukazują Kościół jako dogmatyczną instytucję należącą do przeszłości i przeszkodę w modernizacji. Niedziela, 20 maja 2007

Teraźniejszość i przyszłość Kościoła




Włodzimierz Rędzioch: V Konferencja Generalna Episkopatów Ameryki Łacińskiej i Karaibów jest odpowiednim momentem, by zadać sobie pytanie: Jaki jest stan Kościoła katolickiego na kontynencie, który jest nazywany katolickim?

Kard. Cláudio Hummes OFM: Kościół katolicki jest bardzo żywotny i prowadzi intensywną działalność duszpasterską. Po przełomie – jakim był Sobór Watykański II oraz Konferencje Episkopatów Ameryki Łacińskiej, szczególnie te w Medellín (1968) i Puebli (1979) – skoncentrowaliśmy się na dwóch aspektach działalności dotyczących ewangelizacji oraz obecności wśród ubogich. Chodzi o solidarność z ubogimi i - generalnie rzecz biorąc - o obronę ich praw. Mimo ciągłego zaangażowania Kościoła na tym polu, ubóstwo istnieje i musimy być blisko ubogich (wiara w Jezusa Chrystusa zawsze nas prowadzi ku ubogim).

Dzisiejsze wyzwania natomiast, które stoją przed Kościołem, związane są z szerzeniem się nowej kultury postmodernistycznej, której cechami są: sekularyzacja, laicyzm, agnostycyzm środowisk intelektualnych, relatywizm i pluralizm religijny. Innym wyzwaniem jest działalność sekt, szczególnie sekt zielonoświątkowców, które wypracowały bardzo skuteczne metody pozyskiwania adeptów.

Na całym kontynencie szerzą się kulty prekolumbijskie i afroamerykańskie oraz bardzo dynamiczne sekty protestanckie. Jaki jest „sekret” ich sukcesu?

Członkowie sekt idą do ludzi, szczególnie ubogich, przyciągają ich dzięki osobistemu kontaktowi. W Brazylii w ciągu ostatnich 25 lat traciliśmy na rzecz sekt około 1% katolików rocznie. Dlatego obecnie 25 milionów Brazylijczyków należy do różnych sekt (katolicy stanowią dziś 68% ludności). Niestety, proces odchodzenia katolików od Kościoła trwa nadal i jak na razie nie ma oznak, że zostanie przerwany.

Co powinien robić Kościół katolicki, aby zahamować ten niepokojący proces?

Musimy kontynuować działalność na rzecz ubogich, wspierając ich i organizując odpowiednią działalność misyjną. Księża nie mogą czekać na wiernych w parafiach, ale muszą iść z misją od domu do domu, do szkół, szpitali i uniwersytetów, nie zapominając o ewangelizowaniu środowisk politycznych.
Po upadku wielkich ideologii ludzie stracili wiele złudzeń i czują się zagubieni i osamotnieni. Dlatego szukają nowego sensu życia i wspólnoty, gdzie mogliby czuć bliskość innych ludzi (paradoksalnie ludzie żyjący w dzisiejszych metropoliach cierpią na samotność). Musimy uczynić wszystko, by wierni – szczególnie ci mieszkający na peryferiach miast – czuli „ciepło” Kościoła.

Kościół w Ameryce Łacińskiej „odziedziczył” głęboką tradycję chrześcijańską ludu z jego wielką pobożnością maryjną oraz żywotną i bogatą religijnością ludową. Jak Kościół powinien chronić to dziedzictwo w świecie coraz bardziej otwartym i zglobalizowanym?

Chodzi o bardzo cenne dziedzictwo, które Kościół musi zachować. Trzeba go dowartościować, a równocześnie ubogacić przez odpowiednią katechezę – słowo Boże. Musimy pomóc wiernym, aby umieli nawiązać osobistą relację z Chrystusem, ponieważ bez tego rodzaju kontaktu wiara jest słaba. Religijność ludowa jest bogata, bo w różnorodnych dawnych kulturach kontynentu odzwierciedla inkulturację wiary chrześcijańkiej. Dziś religijność ta musi się odnowić, by stawić czoło nowej kulturze miejskiej i zsekularyzowanej.

Pobożność maryjna jest bardzo silna w Ameryce Łacińskiej. Stanowi ona poniekąd wymiar macierzyński wiary, a jednocześnie symbolizuje miłość i opiekę.



Benedykt XVI mówił ostatnio o potężnych grupach wpływowych, które zagrażają Ameryce Łacińskiej. O jakie lobby chodzi?

Zagrożenie stanowi przede wszystkim lobby, które nazwałbym laicystycznym. W Ameryce Łacińskiej proces laicyzacji jest narzucany społeczeństwom przez prawdziwe lobby, które próbują wywierać nacisk przede wszystkim na środki społecznego przekazu i na organy prawodawcze. Proces ten popierany jest przez pewne środowiska naukowe, które uzurpują sobie kierowniczą rolę w społeczeństwie – ukazują one Kościół jako dogmatyczną instytucję należącą do przeszłości i jako przeszkodę w modernizacji. Należy wspomnieć o wspieranym z zagranicy lobby popierającym aborcję, stosowanie środków antykoncepcyjnych, a ostatnio także eutanazję. Istnieje również lobby biotechnologiczne, które związane jest nowym sektorem biotechnologii i jego wielkimi interesami.

Z punktu widzenia politycznego Ameryka Łacińska przeżywa niepokojący zwrot w stronę lewicowego populizmu. Symbolem tego „lewicowego zwrotu” jest polityka wewnętrzna i zagraniczna prezydenta Wenezueli Hugo Cháveza. Czy mógły Eminencja wyjaśnić tę sytuację?

Mamy nową sytuację polityczną na całym kontynencie. Przede wszystkim kraje Ameryki Łacińskiej próbują znaleźć jakieś formy współpracy i powoli jednoczyć się. W ten sposób powstają traktaty o wolnym handlu, jak np. traktat Mercosur, oraz porozumienia polityczne (przykładem dla naszego kontynentu jest Unia Europejska). Ameryka Łacińska zjednoczona, również politycznie, mogłaby odgrywać o wiele większą rolę na scenie międzynarodowej.

To prawda, że w wielu krajach doszły do władzy siły lewicowe. Siły te zapewniają jednak, że nie chcą powtarzać eksperymentu „reżimu socjalistycznego”, lecz są nową lewicą i mają nowe propozycje społeczne. Budzi jednak niepokój populizm i nacjonalizm niektórych ugrupowań politycznych. Mamy także do czynienia ze zrzucaniem odpowiedzialności na innych za problemy Ameryki Łacińskiej – należałoby raczej przyznać się do popełnionych błędów i niedociągnięć.

Nie uważa Eminencja, że zbyt często „motorem” tej wspólnej polityki Ameryki Łacińskiej nie są jakieś wielkie, nowe idee polityczne czy konkretne i sprawdzone propozycje gospodarcze, lecz ślepa nienawiść do Stanów Zjednoczonych, antyamerykanizm…

Bycie przeciwko komuś, bycie jedynie „anty” nie jest konstruktywne. Popieram projekty unii gospodarczej i politycznej Ameryki Łacińskiej, ale nie po to, by być przeciwko komuś, by być „anty”. Muszą to być projekty pozytywne, otwarte na innych.

Przez wiele lat Eminencja śledził sytuację kontynentu z perspektywy wielkiej metropolii brazylijskiej, jaką jest São Paulo. Teraz wypełnia Eminencja swą misję w sercu Kościoła katolickiego, w Watykanie. Czy zmieniło to w jakiś sposób „postrzeganie” przez Eminencję problemów Ameryki Łacińskiej?

Jestem w Watykanie od kilku miesięcy i czuję się jeszcze bardzo związany z moim krajem. Żyję ciągle problemami Brazylii, chociaż będąc w centrum Kościoła, poznajemy wiele nowych elementów wizji świata, która staje się szersza i bardziej uniwersalna. W każdym bądź razie nie chcę stracić moich więzów z Brazylią, tym bardziej, że – moim zdaniem – Stolicy Apostolskiej zależy na tym, by każdy z nas wnosił własne doświadczenia i własną wrażliwość.

Czy Ameryka Łacińska pozostaje dla Kościoła katolickiego ciągle „kontynentem przyszłości”?

Nie możemy mówić, że Ameryka Łacińska jest „przyszłością” Kościoła, bo jest ona przede wszystkim jego „teraźniejszością” – przecież połowa katolików świata zamieszkuje ten kontynent. Oczywiście, przyszłość może być lepsza, lecz już dzisiaj jesteśmy wielkim skarbem Kościoła.