Starość – to dziś… tylko trochę dalej

Alicja Dołowska

publikacja 09.01.2008 18:38

Nazywa się je domami seniora, pogodnej starości lub jesieni życia. Brutalnie mówi się o nich domy starców, choć nazwy tej unika się jak ognia. Jak w nich się żyje starszym ludziom? Niedziela, 6 stycznia 2008

Starość – to dziś… tylko trochę dalej




Mimo że obowiązują określone rządowym rozporządzeniem standardy, dom domowi nie jest równy. Bywają domy wspaniale działające, gdzie personel podchodzi do ludzi starszych z sercem i traktuje ich jak domowników. Ale źle opłacany i często przypadkowy personel opiekuńczy bywa różny. Zdarzają się wobec starszych ludzi akty przemocy i nieludzkie traktowanie. Na złą sytuację różne odpowiedzialne za opiekę społeczną gremia zaczynają reagować najczęściej dopiero wtedy, gdy wybucha skandal. Dzieje się tak nie tylko w Polsce. Również w krajach zachodnich, które szczycą się humanitarnym traktowaniem ludzi trzeciego wieku i bezpieczeństwem socjalnym obywateli. Jakiś czas temu Francją wstrząsnęły podobne wydarzenia. Ale wtedy władze państwowe powiedziały: Dość! Będą częste kontrole. I są.


Nie ma radości w Radości


U nas, gdyby nie postawa Łukasza, odbywającego w placówce opiekuńczej w podwarszawskiej Radości zastępczą służbę wojskową, pewnie długo nie wyszłoby na jaw, co się tam wyprawia. Bicie, dręczenie, wykręcanie rąk, wyzywanie i poniżanie starszych ludzi, wlewanie im siłą do gardła gorącej zupy, zmuszanie bolesnym uciskiem na jelita do wypróżnienia – to znęcanie się nad schorowanym człowiekiem. Za takie czyny z art. 207 kodeksu karnego grozi kara do 5 lat więzienia. W głowie się nie mieści. Panie opiekunki odreagowywały frustrującą pracę i własną sytuację życiową na schorowanych starszych kobietach. Zdrowe, silne i sprawne panowały nad niesprawnymi. Stawiały siebie ponad prawem.

Anna Szandrowska pracowała jako opiekunka w domu w Radości przez pięć dni, bo tylko tyle mogła tam wytrzymać. – Do dziś śni mi się w nocy, jak torturowano starych, niedołężnych ludzi – wyznaje dziennikarzom. I ona próbowała interweniować. Jak twierdzi, na początku sądziła, że kierownictwo Fundacji Betania, która jest właścicielem domu, nic o takim traktowaniu pensjonariuszy nie wie. Dlatego w naiwności ducha próbowała o tym zawiadomić panią prezes, przekazując jej wstrząsające fakty. Ale pani prezes nie chciała z nią o tym rozmawiać.

Taki dom to biznes. Koszt pobytu pensjonariusza jest wysoki, ale nastawiona na zysk firma robiła oszczędności. Szandrowska opowiada, że gotowano dla staruszków zupy na kurzych szkieletach i doprawiano obierkami z warzyw. Opowiada też, że gdy usiłowała umyć rozebraną do naga staruszkę, jedna z opiekunek otworzyła na oścież okno, nie zważając na protesty Szandrowskiej, że starsza kobieta może dostać zapalenia płuc. Incydenty z oknem powtarzały się uparcie. Na złość. Dom spokojnej starości przerodził się w dom terroru.


Poza kontrolą


Personel musiał zdawać sobie sprawę z tego, że pozostaje poza wszelką zewnętrzną kontrolą. Kontrolować go mogli tylko członkowie rodzin, więc gdy rodziny przychodziły odwiedzać swoich bliskich, pościel lśniła czystością, a opiekunowie mieli uśmiech przyklejony do twarzy. Ktoś powie: stare numery...

Tymczasem ta placówka była nielegalna, a przez to pozbawiona możliwości profesjonalnego sprawdzania sytuacji przez służby socjalne. Na podwórku stały dla dekoracji dwie atrapy karetek pogotowia, by na zewnątrz wyglądało, że wszystko jest w najlepszym porządku i o starszych ludzi dba się, że ho, ho.





Dlaczego placówka działała nielegalnie? Bo oficjalnie została zarejestrowana jako podmiot gospodarczy, który jest czasowym domem opieki, przyjmującym pensjonariuszy na miesięczne turnusy opiekuńcze, by rodzina mogła odpocząć od codziennego doglądania i wspomagania pielęgnacyjnego swoich najbliższych. Dlaczego, gdy 15 lat temu zaczęły powstawać pierwsze prywatne domy opieki, nikt nie miał wątpliwości – i w dalszym ciągu ich nie ma – co do niedoskonałych regulacji prawnych, które zezwalają na funkcjonowanie takich ośrodków, mimo iż nie spełniają one określonych standardów? „Jest mi wstyd, że żyję w kraju, w którym dzieją się takie rzeczy” – napisała jedna z internautek. Ktoś inny dopisał: „Wszyscy jesteśmy winni. Wszyscy się na to godzimy... umieszczamy w takich mordowniach swoich starszych, a potem nie chcemy wiedzieć, co się tam dzieje”.

Czy można skierować poborowego, by na czas służby wojskowej zamiast w koszarach czy zakładach rehabilitacyjnych opiekował się staruszkami w nielegalnie funkcjonującej placówce? Okazuje się, że można, bo albo „posmarowano” tam, gdzie trzeba, albo przepytywani przez dziennikarzy urzędnicy udają Greka, skrywając zaniedbania.


Są luki w prawie


Wicewojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski mówi, że w 2002 r. samorządy odnotowały na Mazowszu ponad sto placówek opiekuńczych na podstawie rejestru działalności gospodarczej. I że wykorzystywane są luki w prawie. – Na pewno po tych incydentach wzmocnimy funkcje kontrolne i zrobimy wszystko, żeby zapisami prawnymi pozbawić osoby i placówki niespełniające standardów opiekuńczych możliwości takiej działalności – obiecuje.

Prokuratura powinna szybko wyjaśnić, w jaki sposób doszło do tego, że skierowano poborowego z państwowego urzędu zatrudnienia do funkcjonującej pod fałszywą przykrywką placówki. Urzędnicy urzędu zatrudnienia umywają ręce. Zapewniają, że wszystko odbyło się z mocy prawa. Nie mieli powodu sprawdzać miejsca, do którego kierowali poborowego do pracy. Nie mogli tego zrobić również pracownicy gminy. Dlaczego? Placówka znajdowała się na oficjalnej liście domów opieki ministerstwa. Oficjalnie powinna być zatem, niczym żona cezara, poza wszelkimi podejrzeniami. Powinna... Nagranie, jakiego dokonał telefonem komórkowym młody mężczyzna zatrudniony w domu opieki w Radości, pokazuje skandaliczne zachowania personelu wobec starych kobiet. Można rzec, że o wykryciu takiego traktowania zdecydowała nie armia zajmujących się pomocą społeczną urzędników, ale przypadek i godna postawa młodego człowieka.

Władze województwa mazowieckiego powinny się dużo wcześniej zastanowić nad kuriozalnymi na tym terenie statystykami. Bo liczby mówią same za siebie. W województwie mazowieckim zamieszkuje jedna piąta ludności Polski. Na tym terenie funkcjonują 92 samorządowe domy opieki nad ludźmi starszymi i przebywa tam 9400 pensjonariuszy. Resztę starszych ludzi wymagających opieki w domu seniora przyjęły placówki prywatne. 6 z nich ukarał wojewoda, uznając za nielegalne. – Ale zarejestrowanych jest w tej chwili tylko 20 placówek prywatnych. Z demografii wynika, że musi nadal istnieć sporo nielegalnych, więc trzeba je czym prędzej wykryć i sprawdzić, co się tam dzieje. Taki wniosek nasuwa się sam – mówi wicewojewoda.





– Pensjonariusze domów starców są bez ochrony – alarmują dopiero teraz na łamach prasy prawnicy. Mimo że ustawa o pomocy społecznej ustanawia wysokie i szczytne standardy sprawowania opieki, w praktyce realia nie przystają do przepisów. Starsi ludzie w ośrodkach opiekuńczych, którzy nieraz słono płacą za opiekę albo płaci za nich gmina, znajdują się prawnie w dużo gorszej sytuacji niż odbywający karę więźniowie. Więźniowie mogą napisać pismo odwołujące i mają opiękę prawną. Stary i zniedołężniały człowiek nie ma już do tego głowy i nie ma się do kogo zwrócić.

Okazuje się, że w polskim prawie jest mnóstwo luk, które nie pozwalają na wykrycie patologii. Nie ma wyraźnej odpowiedzialności za tego typu placówki. Wiele z nich latami jest prowadzonych nielegalnie. Zgodnie z dzisiejszymi przepisami, dom opieki można otworzyć jak każdy inny lokal. Rzecznik Praw Obywatelskich zwracał nieraz uwagę, że obecny stan prawny pozwala na prowadzenie domu pomocy osobom, które nie mają zezwolenia wojewody, a kara za to nie może przekroczyć 10 tys. zł. Prokuratura ma pełne ręce roboty, bo patologie co i raz wybuchają nie tylko na Mazowszu, ale i w Szczecinie, i na Śląsku.


Najlepiej jednak w domu


Wspaniałe rozwiązania opieki nad ludźmi starszymi wypracowano w Skandynawii. Sporo wykwalifikowanych polskich pracowników opieki społecznej wyjechało tam do pracy. Chwalą sobie dobre warunki, życzliwą atmosferę i wielokrotnie wyższe wynagrodzenie. W Niemczech, gdzie od paru lat obowiązuje ubezpieczenie opiekuńcze, władze poszczególnych landów doszły do wniosku, że najlepiej opiekować się starszymi ludźmi u nich w domu i wspomóc w tych wysiłkach rodzinę. Starych drzew się nie przesadza – mówi i polskie przysłowie. W Niemczech nawet rodziny otrzymują na opiekę nad najbliższymi 800 euro. – Uznaliśmy, że opieka stacjonarna, wsparta opieką rodzinną czy profesjonalną opieką pielęgniarską, jest lepsza niż w domach seniora – mówi pracownik Ambasady Niemieckiej w Warszawie. I dodaje, że tych rodzin nie pozostawia się samych sobie.

Jak wygląda opieka nad starszymi, zniedołężniałymi ludźmi, których z latami, w miarę jak wydłuża się długość życia, będzie przybywać, bo nie tylko Europa Zachodnia, ale i Polska się starzeje, co widać jak na dłoni? Stosunek do starości jest miarą cywilizacji. Kiedyś w Polsce był szacunek dla wieku – mówią starsi. Dziś media lansują młodość, piękno i siłę. Nie ma wychowania do starości. A starość to przecież dziś... tylko trochę dalej.